Powered By Blogger

sobota, 21 lipca 2012

Jeszcze o bermudzkich piramidach


Trójkąt Bermudzki i rzekoma lokalizacja podwodnych piramid...

Igor Wołozniew

Ziemia nadaje do Syriusza

Istnieje hipoteza, że wydarzenia związane ze zniknięciami ludzi w Trójkącie Bermudzkim są spowodowane przez infradźwięki, które w pewnych szczególnych okolicznościach generowane są w morzu. Pod ich wpływem ludzie w panice opuszczają statki…

W styczniu 2011 roku w Trójkącie Bermudzkim zarejestrowano potężny skok promieniowania gamma (γ) pochodzącego z dna oceanu – z tego miejsca, gdzie znajdują się dziwne formacje w formie piramidy. Co to za piramida – tego do dziś dnia nie wiadomo. Badania kęsa odbitego od niej budulca pokazało, że wiek zagadkowej budowli nie przekracza 50 lat… (Na temat tych piramid pisałem już na tym blogu na - http://www.wszechocean.blogspot.com/2012/05/bermudzkie-piramidy-1.html i dalsze - uwaga tłum.)

Nowe tajemnice Trójkąta Bermudów

Gigantyczna piramida w wodach Oceanu Atlantyckiego została odkryta przez znanego oceanologa W. Meiera w 1991 roku, w czasie hydroakustycznego sondowania dna. Wysokość piramidy sięga do 300 m, a zatem niemal trzykrotnie przewyższa ona wysokość Wielkiej Piramidy w Gizie. Na swojej konferencji prasowej uczony pokazał dwa fragmenty materiału budowlanego odkute od piramidy, które przypominały swym wyglądem szkło, a także mapy ukazujące dokładne miejsce położenia dziwnej konstrukcji. W założeniu piramida ta została zbudowana przez Atlantydów, których państwo istniało tam około 11.000 lat temu. (Piramidy te znajdują się na dnie Atlantyku w lokalizacji opisanej współrzędnymi 30°N - 077°W – przyp. tłum.)

Dalsze badania piramidy, a raczej piramid, prowadzone były już niejawnie, ale pewne informacje przeciekły do prasy. Z pewnych niezależnych i wiarygodnych źródeł dowiedziano się, że wiek odłamków podwodnej piramidy liczy sobie nie więcej niż 50 lat!

Całkiem niedawno, w styczniu 2011 roku, rejon Oceanu Atlantyckiego, w którym znaleziono piramidy przyniósł jeszcze jedną niespodziankę, a mianowicie – odnotowano tam istnienie potężnego źródła promieniowania gamma. Amerykański badacz Steven Coyle w swoim artykule pt. „Anomalia w Atlantyku: dziwne rzeczy w Trójkącie Bermudzkim – odkrycie Dawnych Braci czyli powrót Atlantydy?” pisze, że anomalie tą odkrył pewien radioamator z Florydy w czasie próby uzyskania połączenia ze swym przyjacielem na Puerto-Rico.

A wkrótce już dziesiątki radioamatorów-krótkofalowców na Florydzie i na Karaibach bezskutecznie usiłowali przebić się poprzez dziwne zakłócenia i nawiązać łączność. Sygnał zakłócający był w diapazonie ELF (bardzo niskich częstotliwości), był bardzo silny i stabilny. (Skoro był to sygnał w zakresie ELF – fal ultradługich, to jakim cudem zakłócał pracę urządzeń nadawczo-odbiorczych działających na częstotliwościach HF – fal krótkich??? Zachodziłby tutaj przypadek podobny do tego ze Spitzbergenu w 1953 roku… – dop. tłum.) Był on odbierany doskonale przez odbiorniki radiowe służące do nasłuchu radiowych pulsów od błyskawic. Problem polegał na tym, że żadnych burz w tym rejonie nie było. Namiary wskazywały na to, że źródło sygnału znajdowało się w oceanie.

Błysk promieniowania gamma w tym rejonie Oceanu Atlantyckiego potwierdził rosyjski satelita Kosmos-2469. Mówiło się to tym w oświadczeniu Wojsk Kosmicznych FR podanemu dla prasy. (Małe wyjaśnienie – Kosmos-2469 to rosyjski wojskowy satelita wywiadowczy wczesnego ostrzegania przed ICBM wystrzelony w 30 sierpnia 2010 roku, o godzinie 17:01 GMT w ramach programu OKO realizowanego przez Rosyjskie Wojska Kosmiczne. Satelita wykrywa odpalenia ICBM przy pomocy teleskopu optycznego i czujników podczerwieni, a zatem nie mógł on wykryć błysku promieniowania gamma. Nosi on oznaczenie: 2010-049A/37170 – przyp. tłum.)

Dowództwo amerykańskiej US Navy wysłało w rejon źródła promieniowania okręty wojenne i badawcze. Akwen ten został przez nie zablokowany dla wszelkiego ruchu statków i samolotów. Niezależni badacze zauważyli, że zablokowany akwen Atlantyku pokrywał się z tym, w którym dr Meier odkrył tajemnicze, podwodne piramidy…

Czy to Przybysze?

W związku z tym wspomniano jeszcze jedną starą historię, która miała miejsce w tym rejonie Oceanu Atlantyckiego. W latach 70. Amerykańscy wojskowi testowali przyrządy do dalekiej łączności podwodnej. Na oceanie znajdował się okręt, który przyjmował sygnały wysyłane z brzegu. W pewnym momencie przyjmowany sygnał się wyraźnie zmienił. Namierzono współrzędne jego źródła – znajdowało się ono na dnie oceanu. Nie pozostało nic innego jak przyjąć za pewnik, że ktoś znajdował się głęboko pod wodą, przyjął sygnał z brzegu, zmienił jego charakterystykę, a potem przesłał na tejże samej częstotliwości, co sygnał testowy – jakby chciał specjalnie ściągnąć na siebie uwagę.

Nie udało się rozszyfrować zagadkowego sygnału do dziś dnia. Według niektórych źródeł, próby dekryptażu powtórzono w latach 80. przy użyciu EMC o bardzo dużej mocy obliczeniowej. Nie ma wiadomości na temat rezultatów, ale badacze zjawisk anomalnych wyjaśnili, że wojsko zaczęło jakieś roboty na dnie oceanicznym w tym rejonie, od których przychodziły odbite sygnały. Nasuwa się wniosek, że tajne służby USA mogły dowiedzieć się o podwodnej piramidzie o wiele wcześniej, niż odkrył je dr Meier, i rozpocząć jej badania. Tak więc może istnieć związek pomiędzy piramidą a odbitym sygnałem wychwyconym w latach 70. Nie widać także związku pomiędzy piramida a tym niezwykłym rozbłyskiem promieniowania gamma.

Czy tajemnicze piramidy emitują wiązki promieni gamma?


Z Ziemi wysyłają SOS

Wiosną 2011 roku, w amerykańskich mediach pojawiła się sensacyjna wiadomość. W oceanie na wschód od Florydy, na akwenie, na którym zaobserwowano rozbłysk gamma-radiacji, znaleziono obiekt w kształcie piramidy, to samo „urządzenie sygnalizacyjne”, które dokonywało badań. Wojskowi nurkowie oddzielili od obiektu wierzchnią część. (Chciałbym zobaczyć nurka, który spuściłby się na głębokość ponad 1000 m – uwaga tłum.) W newsie nazwano ją „zwornikiem”. Niektórzy specjaliści wyrazili przypuszczenie, że „piramidalnym obiektem” mogła być piramida dr Meiera, zaś „zwornik” mógł być jej „piramidonem” – kamieniem znajdującym się na jej czubku.

Artefakt został dostarczony do Dugway AFB w Utah. (Właściwie Dugway Providing Ground – jest to poligon amerykańskich systemów broni B i C na strzeżonym i odizolowanym terenie i środowisku. DPG służy także jako baza dla Sił Rezerwowych US Army i jako poligon dla Gwardii Narodowej oraz poligon doświadczalny USAF. DPG podlega bezpośrednio ATEC. W tej chwili teren DPG jest używany do przygotowania sił na potrzeby wojny w Afganistanie. /Wikipedia/ - przyp. tłum.) Ta baza ma bardzo mroczną historię. Powołana do istnienia jeszcze w latach 30. XX wieku do opracowania i wypróbowywania broni bakteriologicznych i chemicznych. Niejednokrotnie dochodziło tam do wybuchów i ulotu toksycznych substancji zatruwających ziemię i żyjących w jej okolicach Indian. Po zakazaniu tego rodzaju prób, baza zaczęła pracować dla obserwacji kosmosu, a 15 lat temu dostała ona następne zadanie – badania nad ufozjawiskiem. 15 lat temu, czyli około 1997 roku… Jak twierdzą to amerykańscy ufolodzy, w dzisiejszych czasach Dugway AFB jest wiodącą placówką w badaniach Nieznanych Obiektów Latających. To właśnie tam przewieziono wiele tajnych artefaktów ze znanej „Strefy 51” w Newadzie, w tym szczątki latających spodków i ciała Przybyszów.
(Pozwolę sobie tutaj na kolejną małą dygresję – otóż w jednym z moich artykułów stwierdziłem, że „Strefa 51” i inne „strefy” są po prostu lepem na muchy, które mają za zadanie ściągnięcie wszystkich oszołomów w jedno miejsce, kiedy prawdziwe próby nad najnowocześniejszymi technologiami trwają zupełnie gdzieś indziej. Osobiście stawiałem na Thule AFB (BGTL) na Grenlandii. Baza lotnicza w Thule (obecnie Qaanaaq) na północnym zachodzie powstała w 1943 roku, i stała się stałą bazą w 1951 roku. W 1953 r. niektóre rodziny inuickie zostały zmuszone do przesiedlenia się z tego terenu z powodu rozbudowywania i poszerzania bazy. Z tego powodu baza w Thule stała się przedmiotem nieporozumień pomiędzy rządem duńskim a Grenlandczykami. Konflikt osiągnął swe apogeum 21 stycznia 1968 r., kiedy wydarzył się wypadek w pobliżu bazy. Latająca forteca B-52 z ładunkiem bomb wodorowych rozbiła się na tym terenie. Nastąpił wyciek dużych ilości plutonu pod pokrywę lodową. Mimo że większość plutonu została odzyskana, Inuici mówią o wielu przypadkach deformacji u miejscowych zwierząt, twierdząc, że są one skutkiem skażenia radiologicznego. Baza ta istnieje i działa po dziś dzień. /Wikipedia/ - przyp. tłum.)

Wkrótce po dostarczeniu tego artefaktu do Dugway AFB, satelita Kosmos-2469 zarejestrował nowy błysk promieniowania gamma „o bezprecedensowej skali”, jak wspomniano w w/w oświadczeniu Wojsk Kosmicznych FR. Tylko że teraz ten błysk promieniowania nie szedł z Atlantyku, ale z rejonu stanu Utah, gdzie znajduje się ta baza.

Potężny rozbłysk energii odnotowali także amerykańscy radioamatorzy. W te dni, Federalna Agencja Aeronautyki rozesłało ostrzeżenie dla lotników, których trasy przelotów przebiegały nad tym rejonem stanu Utah. Napisano w nim, że Departament Obrony przystąpił do doświadczeń w tamtej okolicy, wskutek czego wszystkie przyrządy pokładowe i środki łączności mogą zawieść. A jeszcze po pewnym czasie stało się jasne, że praca bazy z niejasnych przyczyn została przerwana i wszyscy pracownicy opuścili jej teren.

Niezależni eksperci, którzy śledzili sytuację, że szczytowy kamień podwodnej piramidy przede wszystkim okazuje się być urządzeniem pozaziemskiego pochodzenia. Już znajdując się w bazie Dugway on znowu nadał jeszcze mocniejszy sygnał, który oczywiście przeznaczonym był dla kogoś w Kosmosie. Sądząc według danych przekazanych przez Kosmos-2469 podobne sygnały (???) wysyła nie tylko artefakt z Dugway AFB. Satelita namierzył je jeszcze w innych miejscach kuli ziemskiej. Szczególnie mocny sygnał został wyemitowany w Zatoce Adeńskiej.

Wszystkie te wyrzuty energii skierowane są w kierunku systemu gwiezdnego Syriusza. W związku z tym pojawiła się hipoteza mówiąca, że w odległej przeszłości, Ziemię odwiedzili przedstawiciele jakiejś cywilizacji Syriuszan, Syriusiarzy czy Syriuszowców, którzy zostawili we wnętrzu planety autonomiczny system monitorowania naturalnych procesów w niej zachodzących.

W przypadku jakiegoś gwałtownego pogorszenia się warunków naturalnych, czy przed jakąś globalna katastrofą, system te powinien wysłać na Syriusza coś w rodzaju sygnału SOS. Drugi wariant – jakaś grupa Przybyszów znajduje się na Ziemi w celu obserwowania ludzi. Oni przewidzieli zbliżanie się jakichś groźnych wydarzeń. Nie są w stanie zapobiec im swoimi siłami i środkami, więc zbudowali w różnych miejscach Wszechoceanu piramidy-przekaźniki i utworzyli jednostronną łączność z Syriuszem, by wezwać pomoc.

O dalszych losach „szczytowego kamienia” do dziś dnia niczego nie wiadomo. Sądzi się, że pozostał on w opuszczonej przez ludzi bazie w Dugway, którzy nie zdecydowali się tam nawet zbliżać. W jednym z amerykańskich dzienników pojawiła się mało przez kogo zauważona informacja, że ochrona bazy zauważyła w oknach niektórych pomieszczeń tajemnicze niebieskie światła i sylwetki ludzi. Jeden z pracowników ochrony w czasie prywatnej rozmowy opowiedział o tym, że dwukrotnie widział on na terenie bazy jakichś wysokich mężczyzn odzianych w czarne ubrania (wypisz-wymaluj MiB z ufologicznych legend! – przyp. tłum.) Być może bazę odwiedzili agenci Obcych. Na pewno przybyli Oni tam po ten promiennik. Jeżeli to prawda, to z całą pewnością został on pozostawiony na czubku podwodnej piramidy, gdzie jego miejsce…

---oooOooo---

Przypomina mi się piosenka Zbigniewa Wodeckiego:

Opowiadaj
nikt nie opowiada tak, jak ty,
choć bajeczki te na pamięć znam,
jakże wszystko to cudownie brzmi.

Siądź naprzeciw
niech tam sobie leci, płynie czas,
chcę usłyszeć wszystko jeszcze raz.

Kiedy po raz pierwszy rzuciłem okiem na ten tekst, to wydawało mi się, że będzie to coś konkretnego. Niestety – jest to bujda na resorach i to obawiam się, że od A do Zet.

Zacznę od tego, że już w tekście ustosunkowałem się do niektórych tez artykułu. Do tego dodam jeszcze kilka uwag, a mianowicie:
1. Jeżeli te błyski promieniowania gamma skierowane są do układu Syriusza, to proszę nie zapominać, że sygnały te muszą przelecieć dystans 8,4 ly, a zatem Syriuszowcy dowiedzą się o alarmie na Ziemi po 8 latach i 3 miesiącach. Prawie po tym mogą tutaj tylko przylecieć i pozamiatać…
2. Błyski te musiałyby być wystarczająco potężne, by być jaśniejszymi od tła jakie wytwarza potężna lampa Słońca. A zatem taki błysk mógłby wysterylizować otoczenie bazy na odległość kilkudziesięciu kilometrów – i to w najlepszym wypadku. Nie zapominajmy, ze promieniowanie rozprasza się do sześcianu wraz z kwadratem odległości i by taki błysk gamma dostrzec na planetach układu Syriusza, musiałby on mieć ogromną moc, chyba że…
3. …błysk ten był skolimowany (jak światło lasera), ale w takim przypadku mógłby być dostrzeżony tylko wtedy, gdyby Kosmos-2469 przelatywał dokładnie nad nim! I wszystko jest OK., poza jednym – satelita uderzony tak potężną wiązką energii po prostu by wyparował…
4. Owszem – być może przeprowadzane są przez Amerykanów próby z naziemnymi laserami gamma z programu SDI/NMD – a Rosjanie podglądają to, co Amerykanie wysmażyli w swych laboratoriach. I to chyba jest najbliższe prawdy, a nie jacys MiB-owie i Kosmici kręcący się po amerykańskich bazach lotniczych.

Niestety – praw fizyki się nie oszuka ani nie przeskoczy. Dlatego w takie UFO i takich Obcych nie uwierzę.

Już prędzej uwierzę w to, że przyczyną pierwszego Wielkiego Wymierania w Ordowiku (438 MA temu) był nie wybuch gwiazdy Supernowej w odległości 8000 ly, ale awaria kosmolotu napędzanego antymaterią na orbicie wokółziemskiej. Anihilacja zbiorników paliwa doprowadziła do wyjałowienia Ziemi w 85%...

Mogło być inaczej – błysk gamma spowodowany zbyt bliskim odpaleniem głównych silników kosmolotu w pobliżu Ziemi obruszył na nią lawinę śmiercionośnego promieniowania, którego skutkiem jesteśmy m.in. my sami!

A zatem jak ktoś chciał bajeczkę, to proszę bardzo – myślę, że jest ona o wiele ciekawsza od majaczeń niektórych „ufologów”, ale jakże się je czyta na plaży czy w hamaku!…

Źródło – „Tajny XX wieka” nr 15/2012, ss.20-21

Przekład z j. rosyjskiego i komentarz –
Robert K. Leśniakiewicz ©