Powered By Blogger

czwartek, 26 września 2013

Jeszcze o chemtrails


Tajemnicze chemtrails tworzą na niebie siatki rozwiewające się w Cirrusy (Thinkstock)

W ostatnim (10/2013) numerze „Nieznanego Świata” ukazał się list jednego z Czytelników, Pana Leszka Korolkiewicza z Warszawy, którzy nie zgadza się ze mną, co do mojego zdania na temat istnienia chemtrails. Otóż twierdzi on, że chemtrails istnieją i z całą pewnością są dziełem jakiejś grupy trzymającej władzę – jak nazwę ją umownie – która przy pomocy samolotów rozsiewa w atmosferze jakieś chemiczne środki, które mają mieć wpływ na całą ekosferę planety.

Zacznę od tajemnicy. Zwolennicy Spiskowej Teorii Dziejów a priori zakładają, że na porządek rzeczy realny – czyli całość stosunków panujących na naszym świecie – jest odpowiedzialna cała seria spisków, machinacji i innych niejawnych działań, które zmierzają do wygubienia Ludzkości jako takiej, albo całkowitego podporządkowania jej sobie przez garstkę jakichś bliżej nieokreślonych ludzi (przypominają się Nieznani Ojcowie z kapitalnej powieści Arkadego i Borysa Strugackich pt. „Przenicowany świat”, którą polecam Czytelnikom jako pasjonujące studium political-fiction), którzy są Masonami, Różokrzyżowcami, Żydami, komuchami, plutokratami, itd. itp. – co stanowi właśnie o nośności tej legendy miejskiej, czy w ogóle Legendy. Jak zwał tak zwał, nieważne – tak czy owak jest to tylko Legenda. Może głównie dlatego, że w historii było wielu takich, którym marzyło się jawne czy niejawne podbicie świata i zniewolenie Ludzkości, co nigdy się im nie udawało, ale zawsze cierpieli przez to niewinni ludzie. Oczywiście nowoczesna technika daje pewne możliwości modyfikacji planów takiego podboju, ale znów – ci „ktosie” musieliby dysponować ogromnymi środkami finansowymi i rozległym aparatem agenturalnym wzorowanym na służbach specjalnych, by przekupywać i/albo trzymać „za mordę” polityków oraz zneutralizować pracowników specsłużb we wszystkich krajach świata. To raz.

Po drugie – czy wszystkie rządy wszystkich krajów bez względu na ustrój polityczny, religię, przynależność etniczną, itd. przyłączyłyby się – i to dobrowolnie – do wszechświatowego spisku mającego na celu zniewolenie czy likwidację nadmiaru populacji Ziemian? Raczej chyba nie, bo przede wszystkim coś takiego uderzyłoby w rządzący establishment. I prędzej czy później ktoś by „pękł” i tajemnica przestałaby być tajemnicą. Nie kupuję tego. Przy takich podziałach i przeciwstawnych interesach jest to po prostu NIEMOŻLIWE.

Po trzecie wreszcie – jaki jest cel tego przedsięwzięcia? Na to nie ma jasnej odpowiedzi. Jedni widzą w tym wojnę meteorologiczną. Inni – wprowadzanie globalnej polityki depopulacyjnej - chodzi tu o zmniejszenie populacji ludzkiej do 1,5 mld osobników. Prawdę powiedziawszy, to w Polsce mamy ją od 1989 roku, kiedy to dzięki rządom różnych cymbałów-liberałów i patriotów-idiotów Polacy zaczęli masowo opuszczać Polskę nie mając dla siebie jakichkolwiek perspektyw na przyszłość w kraju ojczystym, a dzietność spadła poniżej granicy alarmowej i narodowi grozi zapaść demograficzna – i nie trzeba niczego rozsiewać nad naszym krajem... Chyba, że nasze rządy-nierządy rozsiewają nad nami psychotropy, dzięki którym ludzie nie wychodzą na ulicę, a w każdych wyborach głosują na tych samych skompromitowanych polityków, na których później psioczą i… - znów wybierają ich przy następnej okazji. Tu się zgodzę – ten fenomen jest czymś chorym i nienormalnym.

Ciekawą hipotezę postawiła lub cytowała w kontekście celu tworzenia chemtrails w swych materiałach Pani Zofia „Eleonora” Piepiórka, która stwierdziła, że rządy wszystkich krajów Ziemi prowadzą niejawne prace nad likwidacją efektu globalnego ocieplenia i dziur ozonowych poprzez wprowadzanie w górny warstwy atmosfery odpowiednich związków chemicznych, które mają za zadanie powstrzymanie szkodliwego promieniowania UV, albo pochłaniają dwutlenek węgla, metan i inne gazy odpowiedzialne za EGO z atmosfery. Myśl ciekawa, ale… - dlaczego prowadzone jest to niejawnie? Jak znam życie, to ci, którzy by to robili, od razu rozpoczęliby kampanię reklamową: „Patrzcie! Oto my (Amerykanie, Rosjanie, Unia Europejska, …) ratujemy świat przed przegrzaniem/promieniowaniem UV/czymś tam jeszcze przy pomocy naszej, niepowtarzalnej, ekologicznej, wspaniałej, przyszłościowej, mądrościowej, …, techniki!!!” A tu nic… Nikt się do tego nie przyznaje… Dziwne to – nieprawdaż? W tym skomercjalizowanym do granic absurdu świecie NIKT nie chce zareklamować TAKIEGO ważnego przedsięwzięcia??? Takich cudów nie było, nie ma i nie będzie, jak długo sukces będzie miarą wszystkiego. Tego też nie kupuję.

Poranne contrails na niebie (Maria J. Krzymińska)

Pan Korolkiewicz obserwuje przelatujące samoloty i zostawiane przez nie contrails. Ja też.  Widzi on różnice, które – jego zdaniem – wskazują na to, że ma do czynienia nie z contrails a z chemtrails i je wypunktowuje. Otóż wedle niego smugi:
1.      Nie zanikają po paru-parunastu minutach, (inaczej jak smugi kondensacyjne).
2.     Są od początku dość szerokie (w przeciwieństwie do smug kondensacyjnych.
3.     Rozpraszają się powoli (do kilku godzin), tworząc szerokie pasma chmur.
4.     Na ogół nie powstają na niższym pułapie (to już moje wrażenie).
5.     Tworzone są (także) w tych miejscach, gdzie nie ma regularnych przelotów.
6.    W zbliżonym czasie pokrywają sporą połać nieba liniami równoległymi i krzyżującymi się wzajemnie (jakby chodziło o pokrycie smugami danego obszaru).
7.     Są okresy, gdy zjawisko to nie jest widoczne oraz w dni wielkiego natężenia (a przecież zwykły ruch lotniczy odbywa się dość regularnie).
8.     Samoloty odrzutowe latają od bardzo wielu lat, ale zjawisko chemtrails obserwuje się dopiero od bodajże 2004 roku).


Pozwolę sobie ustosunkować się do powyższego. A zatem:

Ad. 1 -  Znikanie contrails zależy od trzech czynników: wilgotności powietrza, temperatury powietrza i jego ruchu na danej wysokości. Im większa wilgotność powietrza, tym dłużej para wodna rozprasza się w atmosferze. Proszę nie zapominać, że atmosfera składa się z wielu warstw, które różnią się od siebie temperaturą i wilgotnością. Warstwy te są ograniczone w poziomie ale także w pionie, dzięki czemu contrails są albo bardziej, albo mniej widoczne na niebie. Widoczność contrails to po prostu kwestia fizyki atmosfery, a nie sypania czegoś przez samoloty.
Ad. 2 – szerokość smug zależy przede wszystkim od ilości i rozmieszczenia silników samolotów. Samoloty w rodzaju Tu-154M, Boeing 727, IŁ-62 mają silniki umieszczone w tyle kadłuba i smugi kondensacyjne są wąskie. Samoloty mające silniki umieszczone pod skrzydłami, jak np. Boeing 737, Boeing 747 Jumbo Jet, Dreamliner czy Airbusy  produkują szerokie smugi kondensacyjne, co jest uwarunkowane konstrukcyjnie i nie ma w tym żadnej tajemnicy. No chyba, że ktoś bardzo tego chce…
Ad. 3 – słuszne spostrzeżenie. Contrails rozpraszają się powoli, kiedy na danej wysokości nie ma żadnego wiatru.  Jak już pisałem, atmosfera dzieli się na wiele warstw, które są ruchome i nieruchome względem siebie. Samolot przelatując przez nie pozostawia contrails, które rozwiewają się szybko, gdy samolot znajduje się w warstwie ruchomej atmosfery (np. w strefie turbulencji) i pozostają długo kiedy samolot przeleciał w strefie względnego spokoju. Takie zjawiska często obserwuje się latem i zimą, kiedy nad kontynentem wiszą nieruchawe gorące wyże azorskie lub zimne wyże rosyjskie. I faktycznie – rozpraszają się powoli tworząc warstwy chmur z rodzaju Cirrus.
Ad. 4 – nie, powstają na właściwie na każdej wysokości powyżej 2-3 tys. metrów, w warstwach chłodniejszego i zimnego powietrza, co sprzyja kondensacji pary wodnej i jej przekształcenie w kryształki lodu.
Ad. 5 – korytarze powietrzne, to drogi lotnicze, których szerokość w ruchu krajowym wynosi 10 mn/18,5 km, zaś międzynarodowym 20 mn/37 km, a zatem samoloty mogą – ale nie muszą niewolniczo trzymać się ściśle określonych i wytyczonych linii wiodących z jednego lotniska na drugie po ortodromie.

Mapa korytarzy powietrznych nad Polską (SkycraperCity)

Ad. 6 – proszę sobie obejrzeć mapy ruchu lotniczego dostępne chociażby w Internecie – np. WWW.flightradar24.com i zobaczyć, ile samolotów i jakich linii lotniczych przelatuje nad obszarem Polski, z jakich i w jakich kierunkach. Jeżeli jest tak, jak postuluje Pan Korolkiewicz i inni stronnicy STD, to w takim razie w spisku muszą uczestniczyć te właśnie linie lotnicze, jakie uczestniczą w ruchu nad Polską, i ich samoloty. Jeżeli te wszystkie samoloty przelatują przez taki nieruchomy, wyżowy, masyw powietrza, to siłą rzeczy powstanie siatka linii równoległych czy przecinających się. Takie widowiska są szczególnie piękne w czasie wschodu i zachodu słońca, bowiem w warunkach atmosferycznego wyżu powietrze na terminatorze jest spokojne, bowiem jeszcze nie działa lub już nie działa maszyna dostarczająca energię atmosferze – słońce. I to wszystko. Nie ma w tym żadnej tajemnicy.
Ad. 7 – tak jest. Szczególnie, kiedy atmosfera jest w ruchu, a dzieje się to w czasie, kiedy nad pewnym obszarem znajdują się aktywne niże poruszające całe masy powietrza, co objawia się jako wiatr. Też zjawisko całkowicie wyjaśniane na zasadach fizyki atmosfery.
Ad. 8 – nieprawda. Zjawiska takie, jak opisał Pan Korolkiewicz były obserwowane od zawsze, tzn. od czasu, kiedy samoloty zaczęły latać na dużych wysokościach i to nie tylko odrzutowe, ale także tłokowe. O samym zjawisku chemtrails mówi się od końca lat 90.,kiedy zaczęło się mówić także o HAARP. Legenda łączy ze sobą te dwie sprawy.


Co do związków chemtrails z takimi tematami, jak UFO, GMO czy HAARP to istnieje związek – według niektórych znawców tego zagadnieniami Legendy – który sprowadza się znowu do Teorii Wielkiego Spisku, w którym biorą udział ludzie, Kosmici i kto tam jeszcze. Nie muszę mówić, że jest to doskonała pożywka dla twórców i producentów z Hollywood.

Zjawisko istnieje, bo chemtrails to są zwykłe contrails, które składają się w głównej mierze z pary wodnej i dwutlenku węgla. Opowieści o tym, jak to jakieś strasznie szkodliwe związki chemiczne są dosypywane do paliwa lotniczego wkładam pomiędzy bajki. Rzecz w tym, że paliwo lotnicze musi mieś określony stan, skład i czystość, by się do czegoś nadawało. Poza tym w komorach spalania silników odrzutowych i turboodrzutowych panuje temperatura +2000°C, i mało który związek chemiczny to wytrzymuje. No, chyba że komponenty dosypywane do paliwa lotniczego tworzą szkodliwe związki chemiczne dopiero po spaleniu. Tu powinni wypowiedzieć się chemicy.

Swoją drogą contrails są szkodliwe głównie dlatego, że zwiększają ilość dwutlenku węgla w atmosferze – samolot przelatujący z Europy do Ameryki spala kilka ton tlenu z atmosfery! Co więcej, contrails zwiększają albedo Ziemi, a co za tym idzie odbijają część promieniowania słonecznego w kosmos. I to właśnie na tym polega ich szkodliwość.

Oponenci – wbrew temu, co twierdzi Pan Korolkiewicz – też patrzą w niebo, tylko że widzą to, co widzą, a nie to, co chcieliby zobaczyć. To samo mam w kwestii UFO. Świadkowie ufozjawiska widzą wiele rzeczy, które utożsamiają z kanonicznymi UFO, a które nimi nie są – ale za to są czymś innym, np. nietypowo oświetlonym samolotem czy innym pojazdem powietrznym. Tym niemniej świadkowie są przekonani o tym, że widzieli UFO, bo bardzo chcieli je zobaczyć. To pewnik. Niewielu świadków przyznaje się do błędu, a jeszcze jak mają okazję pokazać się w TV czy mediach, to już całkiem.  Szczególnie to dotyczy mieszkańców USA, dla których pięć minut w TV jest szczytem marzeń. To okrutna prawda, ale prawda.

I tutaj właśnie pojawia się problem, który mamy także w przypadku ufozjawiska. Nazywam to „problemem informatora zero”. Chodzi o to, by badając jakiś incydent dotrzeć do osoby czy innego źródła, które podało informacje jako pierwsze. Bo to właśnie stanowi o wiarygodności danego wydarzenia. Nie tyle ilość naocznych i nie-naocznych świadków, ale właśnie to pierwotne źródło. Takim przykładem jest ufokatastrofa w Gdyni z 1959 roku. Wydarzenie to jest autentyczne, bowiem Bronisław Rzepecki, który je badał, dotarł do właśnie informatora zero – w tym przypadku ludzi, którzy widzieli spadek obiektu do basenu portowego nr 4. Dlatego właśnie bardzo chciałbym wiedzieć, kto jako pierwszy wyciągnął sprawę chemtrails na światło dzienne. Dlaczego? Ano dlatego, że wiedziałbym wtedy, komu zależało na tym, by sprawa ta została nagłośniona zgodnie z jedną z kardynalnych zasad śledztwa: is id fecit cui bono, cui prodest. Innymi słowy mówiąc, co ta cała gadanina o chemtrails ma przesłonić? I tego właśnie trzeba szukać.


Sprawa istnienia contrails ma jeszcze jeden aspekt. Obawiam się, że nie contrails czy chemtrails są groźne, ale nazwijmy to wprost i bez ogródek – nieczystości – które są wylewane z samolotów nam na głowy. Samoloty wylewają nam na głowy paliwo lotnicze, zrzucając je w niektórych sytuacjach. Samoloty zrzucają nam na głowy kule z zamrożonych fekaliów… - że to niemożliwe? Ależ najbardziej tak! Badania dowiodły, że na wysokości 11 km nad ziemią, w temperaturze -50°C ciekłe czy półpłynne odchody zamarzają natychmiast po wydostaniu się na zewnątrz i tworzą warstwę lodu grubiejącą w czasie rejsu. Kiedy samolot wleci w cieplejszą warstwę powietrza, wtedy lód odrywa się i spada siejąc popłoch. Takie śmierdzące amoniakiem kule lodu spadały na pola w Europie. I w Stanach też. A co z tego wynika? Ano to, że już się nie dziwię, że w Europie i Ameryce pojawiają się jakieś dziwne infekcje w rodzaju wirusa Hanta czy Zachodniego Nilu, grypy świńskiej i ptasiej, o innych mniej znanych już nie wspomniawszy. Skąd się to bierze? Ano dosłownie i w przenośni – z nieba… A zatem chemtrails to nie problem chemiczny, ale biologiczny – jeżeli już. Inną rzeczą jest, że być może niektóre firmy mogą pozbywać się w ten sposób jakichś supertoksycznych odpadów chemicznych – myśl też jest urocza, ale potrzebne są twarde dowody.

Pan Korolkiewicz ma rację, to jest szeroki temat. Wojny meteorologiczne są twardą rzeczywistością, nad tym się faktycznie pracuje, ale obawiam się, że realizowane są to innymi sposobami w oparciu o inne zjawiska fizyczne, a już na pewno nie w oparciu o HAARP. To kolejna bajeczka, którą też coś osłoniono. Tylko co?

Dowody w postaci zdjęć, filmów i relacji – na które powołuje się Pan Korolkiewicz – owszem, poświadczają istnienie faktu. Poświadczają je tak, jak kasjer z banku poświadcza przyjęcie czeku od pana Kowalskiego na np. 200 złotych. On tylko poświadcza, że pan Kowalski dostał te dwie stówy, ale nic nie mówi o tym, od kogo pan Kowalski te dwie stówki otrzymał i za co. Podobna sytuacja zresztą panuje w naszej ufologii, która skupia się na opisach zjawisk i nie stara się odpowiedzieć na konkretne i podstawowe pytanie: skąd ci Obcy się biorą? Jaki jest cel ich pobytu i aktywności na Ziemi? Jaki jest Ich wpływ na nas i naszą cywilizację, etc. etc. To akurat wynika – jak zauważył celnie niestety nieżyjący już Zbigniew Blania Bolnar -  z istniejącego paradygmatu, że UFO = ETI, którego trzymamy się jak – za przeproszeniem – pijany płotu, nie dostrzegając innych możliwości.


Wracając do chemtrails, to obejrzałem powołane przez Pana Korolkiewicza filmy i mnie nie przekonały. Może dlatego, że nigdy sam nie zaobserwowałem czegoś takiego, co na nich pokazano? – a przecież też obserwuję samoloty od kilku lat i kilka razy zauważyłem dziwne rzeczy, ale związane z czymś zupełnie innym, o czym już tu pisałem na tym blogu. Może także dlatego, że nie ufam głównie amerykańskim źródłom, które przede wszystkim gonią za sensacją i oglądalnością. No i niestety ich wiarygodność pozostawia sobie wiele do życzenia, bo też robione są one przede wszystkim pod publikę. Życie nauczyło mnie sceptycyzmu i radziłbym wszystkim zajmującym się takimi sprawami, by podchodzili do tych wszystkich tych sensacyjnych i wystrzałowych informacji z pewną dozą zdrowego rozsądku – bo to wyjdzie nam wszystkim na zdrowie.