Powered By Blogger

wtorek, 16 grudnia 2014

10 najstraszniejszych miejsc świata

10 najstraszniejszych miejsc na Ziemi


Andriej Leszukonskij


500 fabryk, które mieści się na brzegach rzeki Chitarum na wyspie Jawa, Indonezja, zrzuca i zlewa do niej odpady poprzemysłowe. Pod warstwą zanieczyszczeń woda jest niewidoczna. Ale miejscowi piją tą wodę bez zahamowań.

Zapytajcie średniego statystycznego turystę, dokąd chciałby pojechać? Odpowiedź może być łatwa do przewidzenia: „Tam gdzie ciepło, wygodnie i oczywiście – pięknie!” Ale niektórych amatorów adrenaliny na odwrót, przyciągają ich miejsca na mapie, gdzie miejscowa energetyka szkodzi, czy gdzie czeka na nich śmiertelne niebezpieczeństwo. Proponujemy Wam pojechać w 10 najstraszniejszych miejsc na Ziemi. Właśnie sporządziliśmy ranking tych miejsc na mapie. I tak:



Miejsce 10. - Pacyfik


Ogromna plama śmieci na Oceanie Spokojnym… Góry odpadków – od plastykowych butelek do zwłok topielców – które przynosi tutaj prąd morski, a które zajmują miejsce o powierzchni 700.000 km². Z każdym rokiem Wielka Plama Śmieci powiększa się. Bez względu na to, że warstwy te mają wiele metrów grubości, ktoś kto chciałby się po nich przespacerować zostałby przykryty grubą warstwą śmieci, bez jakichkolwiek szans na ratunek.

[Problem ten opisywano tu już na stronach: http://wszechocean.blogspot.com/2012/03/wszechocean-stan-kleski-rozumu-1.html i dalszych - przyp. tłum.]




Miejsce 9. – Szkocja


Właścicielom psów nie radzimy zbliżać się ze swymi zwierzętami do mostu Overtoun House koło szkockiej miejscowości Milton. W połowie XX wieku zaczęły się tam dziać dziwne rzeczy: psy znienacka skakały na parapet mostu i skakały w dół z wysokości 15 m. Te, którym udało się to przeżyć, ponownie wracały na most i znów wykonywały skok! Ani właściciele, ani weterynarze czy kynolodzy nie potrafili znaleźć wyjaśnienia dla tego fenomenu. Psychotronicy, którzy przyłączyli się do dochodzenia, odnotowali podwyższoną energię w tych miejscach i założyli, że w nich przebiega granica pomiędzy światem żywych i umarłych.

[Rozwiązanie zagadki jest bardziej prozaiczne. W konstrukcji mostu zamieszkały borsuki i wiewiórki, które powodują to, że psy węszą je i  usiłując je złapać, z rozpędu wskakiwały w przepaść. Jednakże to nie tłumaczy wszystkich dziwnych incydentów na tym moście, nie mówiąc już o tym, że dziwnym jest to, że borsuki czy/i wiewiórki zagnieździły się dopiero w latach 50. XX wieku, wszak most został zbudowany już w 1859 roku… – przyp. tłum. ]



Miejsce 8. – Ukraina


Prypeć. Miasto znajdujące się nieopodal Czarnobylskiej EJ, a w 1986 roku w kilka godzin straciło kilkadziesiąt tysięcy mieszkańców, którzy ratowali się przed nuklearną katastrofą. Obecnie w mieście-widmie znajduje się strefa zakazana. Otwarte drzwi i okna, porzucone w pośpiechu rzeczy, zabawki dziecięce, ciuchy szarpane przez wiatr… Strefa miejscami jest śmiertelnie niebezpieczna: całe odcinki są silnie radioaktywne. A jednak turyści nie są tutaj rzadkością. Na życzenie (i za ekstra opłatą – przyp. tłum.) można nawet podejść do sarkofagu CzEJ. Ale czas przebywania tam jest ograniczony, bo inaczej można się napromieniować. Jednak mieszkają tam dzicy lokatorzy – to mieszkańcy Prypeci, którzy powrócili po jakimś czasie – oczywiście bez zezwolenia, którzy starają się nie myśleć o radioaktywnym zagrożeniu.



Miejsce 7. – Włochy


Na włoską wyspę Poveglia (położoną w weneckiej lagunie – przyp. tłum.) w XIV wieku zwożono ludzi chorych na dżumę. Góry martwych ciał spalało potem specjalne komando. Zgodnie z kronikami, skremowano tam dziesiątki tysięcy ludzi, a ziemia na wyspie jest nadzwyczaj urodzajna, w połowie składa się z ludzkiego popiołu.

W 1922 roku, na Poveglii wybudowano szpital psychiatryczny. Chorzy skarżyli się, że odwiedzają ich widma zadżumionych. W końcu właściciel kliniki i główny lekarz, wyskoczył z okna wieży. Od tego czasu ludzie opuścili wyspę, ale turyści nierzadko przybywają na Poveglię, by zobaczyć mroczne ruiny kliniki.



Miejsce 6. – Japonia


Aokigahara – japoński las samobójców – rosnący obok świętej góry Fuji-san. Ludzie przybywają tutaj nie na pikniki, ale po to by rozstać się z życiem. W lesie o powierzchni 35 km² w każdym roku znajdują 70 – 100 wisielców. Miejscowe władze raz na rok wysyłają tam komando wolontariuszy, które oczyszcza las ze zwłok samobójców. W Aokigahara praktycznie na każdym kroku spotyka się plakaty z napisami w rodzaju: „Jeszcze raz się zastanów! Życie jest bezcenne!”. Jednakże samobójców to nie zatrzymuje. Korzystają na tym rozmaite hieny cmentarne, które okradają samobójców ze wszystkich kosztowności…



Miejsce 5. – Turkmenistan


Darwaza – to gigantyczny gazowy krater w Turkmenistanie – miejscowi nazywają go Wrotami Piekieł albo Wejściem do Piekła. W 1971 roku, w rezultacie pomyłki geologów, stacja wiertnicza i kilka jednostek techniki wpadły do ogromnej podziemnej jaskini. Szkodliwe dla ludzi i zwierząt gazy wydostały się na powierzchnię.  Geolodzy podpalili je sądząc, że za parę dni wszystko się wypali, jednakże krater o średnicy 60 m i o głębokości 20 m pali się do dziś dnia. Jego widać nawet z kosmosu. Ludzie w tym rejonie nie zamieszkują od 2004 roku, kiedy została zburzona i tak już opustoszała wieś Darwaza. Gazy trujące, wydostające się na powierzchnię od czasu do czasu osiągają stężenie niebezpieczne dla człowieka, dlatego turystom przyjeżdżającym podziwiać Wrota Piekieł poleca się nosić maski przeciwgazowe.


Miejsce 4. – Etiopia


Wulkaniczna pustynia Danakil znajduje się na północy Etiopii i jest niezwykle niebezpieczna. Podróżnicy, którzy tu zawędrują, nazywają ją Piekłem na Ziemi. temperatura +50°C, kamienie topiące się pod nogami, jamy wypełnione lawą, ledwie co przykryte warstewka gruntu (w które jest łatwo wpaść!), a na dodatek wszystkiego – ostry i duszny zapach siarki. Miłośnicy ekstremaliów, którzy ryzykują przyjazd w to miejsce, polecają nie rozstawać się z maską przeciwgazową czy tlenową. Wszak koncentracja par siarki sięga tutaj śmiertelnego poziomu! I jeszcze jedno niebezpieczeństwo – to miejscowe plemiona, które wypowiedziały wojnę wszystkim obcym. Tak więc dla turysty istnieje nie tylko groźba uduszenia lub/i zatrucia, ale także dostania serii z kałasznika, w które są tu wszyscy uzbrojeni, bez wyjątku…



Miejsce 3. – USA


Bagna Manchac, stan Luizjana, pojawiły się w 1915 roku, po silnym huraganie, który runął na to miejsce. Zgodnie z opowieściami, wywołała go potężna czarownica wudu, którą aresztowała miejscowa policja. Rzuciła ona klątwę na swoich prześladowców, a wkrótce zaczęło się szaleństwo żywiołów, które zniszczyło na początku trzy miejscowości. Kilka małych rzek zmieniło swój bieg, zaczęła się powódź, po których pozostały gigantyczne bagna. Ogromne cyprysy leżą powalone i obrośnięte mchem, a na ich pniach wylegują się aligatory…

Miejscowi przewodnicy, by przyciągnąć turystów, fundują im atrakcję – nocne rejsy łodziami po bagnach. Podróżnicy krzyczą ze strachu, kiedy nad bagnami rozlega się ponure wycie. Przewodnicy twierdzą, że te dźwięki wydają wilkołaki, które tam zamieszkują…


Miejsce 2. – Boliwia


La Carretera de la Muerte - „Droga Śmierci” w Boliwii każdego roku pochłania życie 200-300 ofiar. Wąska (dwa samochody nie mogą się wyminąć na niej), niewiarygodnie stroma, łączy ze sobą północną część kraju ze stolicą i wybudowano ją w latach 30., siłami skazańców. Bez względu na niebezpieczeństwo, droga ta jest silnie eksploatowana – jadą po niej ciężarówki i autobusy z pasażerami. W tych miejscach często zdarzają się osuwiska ziemi i mgły, a zaasfaltowane jest jedynie 20 km z 70. Pozostałe 50 km to glina i błoto. Paskudna sława przyciąga na „Drogę Śmierci” miłośników turystyki ekstremalnej, ale nie zawsze wracają oni do domu. Trasa jest dosłownie usiana krzyżami i pomnikami tych, którzy tu zginęli. Autobusy z turystami każdego roku spadają w przepaść, ale najwięcej ginie kierowców ciężarówek, którzy nie są w stanie utrzymać ciężkiego pojazdu na stromej, wąskiej i gliniastej drodze.



Miejsce 1. – Birma


Wyspa Ramree znajduje się niedaleko wybrzeży Birmy i jest uznana za najbardziej niebezpieczne miejsce naszej planety. Miejscowe bagna kipią od zwierząt, jadowitymi owadami i moskitami. Ale prawdziwym postrachem tutaj są krokodyle. Birmańczycy przywożący na brzegi Ramree amatorów ekstremalnej turystyki, opowiadają o tragedii, która rozegrała się tutaj w 1945 roku. Po pokonaniu Japonii w II Wojnie Światowej, ponad 1000 żołnierzy boskiego mikado zdecydowało się nie poddawać Amerykanom i usiłowało uciec w głąb wyspy. Po tygodniu ani jeden z nich nie pozostał żywym. Nie udało się znaleźć nawet zwłok – tylko bron i oporządzenie. Żołnierzy pożarły krokodyle! Obecnie krokodyle w wielkiej liczbie zamieszkują na Ramree i turyści mogą zwiedzać tylko niewielki skrawek plaży. Wypad w głąb wyspy zawsze kończy się fatalnie…

[Nieco inaczej opisuje to Andrzej Trepka w swej książce pt. „Zwierzęta wychodzą z mórz”, a oto ten fragment:

Groźne dla człowieka bywają zasadniczo tylko dwa gatunki tych gadów: afrykański krokodyl nilowy (Crocodilus niloticus), a w szczególności wspomniany azjatycko-australijski Crocodilus porosus. Właśnie te wielkie opancerzone potwory o morskich upodobaniach dopuściły się jedynego w historii zmasowanego ataku na ludzi. To sensacyjne wydarzenie, udokumentowane ponad wszelką wątpliwość, było wnikliwie analizowane przez zoologów.
Widownię tragedii stanowiła niewielka wyspa Ramreex w Zatoce bengalskiej, 30 km od zachodniej granicy Birmy. 19.II.1945 roku brytyjska piechota morska oskrzydliła tam ponad 1000 żołnierzy japońskich silnym ogniem broni maszynowej spychając ich ku bagnistym gąszczom  namorzyn. Z zapadnięciem nocy Japończycy, ostrzeliwani i zaciekle ostrzeliwujący przeciwników, zostali niespodziewanie zaatakowani od tyłu – ale nie przez ludzi. Szturm prowadziły krokodyle, fala za falą; coraz to nowymi zastępami nacierając od strony morza, z nadzwyczajną zaciekłością rzucały się bez wyboru na zdrowych, rannych bądź zabitych. O świcie – zdumionym oddziałom brytyjskim poddało się na krokodylim pobojowisku ostatnich 20 pozostałych przy życiu Japończyków. (…)
Przyczyny tak niezwykłej agresywności wielkich gadów musiały być inne – dobitnie sprowokowane przez ludzi. po pierwsze – przybrzeżne bagna były przesiąknięte zapachem krwi i trupów. To zaostrzało apetyt drapieżnych zwierząt. Po drugie – nieustający huk dział i grzechot broni maszynowej wprowadziło krokodyle w stan niewiarygodnego podniecenia. (…) Czyż wylegującym się spokojnie w bagnie tysiącom krokodyli bitewna kanonada nie mogła się wydać czymś w rodzaju superpotężnej walki godowej, jakiej nigdy w życiu nie słyszały? Wprawione w bojowy szał ruszyły do natarcia.

A.Trepka – „Zwierzęta wychodzą z mórz”, Katowice 1977, op. cit., ss. 260-261 – przyp. tłum.]


Tekst i ilustracje – „Tajny XX wieka”, nr 26/2014, ss. 18-19

Przekład z j. rosyjskiego – Robert K. Leśniakiewicz ©