Powered By Blogger

środa, 13 lipca 2016

Potwory z Bieguna Zimna



Jezioro Łabynkyr - widok ogólny


Wiktor Swietłanin


Potwór z Loch Ness jest znany także dzięki nagraniu video zrobionemu przez inż. T. Dinsdale’a. eksperci przyznali, że zapis jest autentyczny i 15-metrowe stworzenie poruszało się w jeziorze z prędkością 10 km/h. 

Jezioro Łabynkyr znajduje się w Ojmiakońskim Rejonie na wschodzie Jakucji (N 62°29’53,60” – E 143°36’20,39”, 1053 m n.p.m., wg GoogleEarth – przyp. tłum.) Od setek lat tutaj z pokolenia na pokolenie przekazywana jest legenda o istnieniu w jeziorze ogromnego zwierzęcia, którego miejscowi nazywają Łabynkyrskim Diabłem. Według ich opowieści, pewnego razu ów potwór wybrał się na brzeg i pogonił za rybakiem, póki tenże nie umarł na zawał serca. A za drugim razem „diabeł” wysunął z wody swój łeb jednym machnięciem szczęk pożarł płynącego psa…
 
[Polecam Czytelnikowi bardzo ciekawe opowiadanie Jeremieja Parnowa & Michaiła Jemcewa pt. „Bunt trzydziestu trylionów” ze zbiorku „W pogoni za wężem morskim” (Warszawa 1967), w którym w sposób fabularny opisano te wydarzenia. Zob. także Leszek Kleczkowski & Sławomir Pikuła – „Poczet potworów letnich” (Warszawa 1985) – uwaga tłum.]


Znikająca wyspa


Ludzie przychodzą tutaj tylko na polowanie albo łowienie ryb – tym bardziej, że odległość do najbliższej osady Tomtor wynosi 105 km! Samo jezioro znajduje się na wysokości 1020 m n.p.m. i jest rozciągnięte na 14 km z północy na południe. Szerokość tego prostokątnego kształtu jeziora jest mniej więcej jednakowa i wynosi 4 km, zaś głębokość powyżej 50 m. Średnia temperatura wody dochodzi do +9°C, zaś w warstwach przydennych od +1 do +1,5°C, jednakże bez względu na tak niską temperaturę wody, jezioro zamarza anomalnie powoli – kiedy po powierzchni sąsiednich jezior można jeździć ciężarówkami, na Łabynkyrze pojawia się cienka warstwa przybrzeżnego lodu. 

Na jeziorze znajdują się trzy wyspy. Jedna z nich, o średnicy około 30 m, zgodnie z opowieściami miejscowych, od czasu do czasu znika pod wodą – a do tego poziom wody w jeziorze wcale się nie zmienia. Badacze zakładają, że to jest skutek optycznego złudzenia – tzw. „zimnego mirażu”. 

[Podobne zjawisko było najprawdopodobniej odpowiedzialne za katastrofę słynnego RMS Titanica. Góra lodowa, na którą wpadł, znajdowała się w strefie mirażu i wyszła z niej dopiero w odległości ok. 600 m przed dziobem Titanica. Oczywiście nie można już było wykonać manewru przeciwkolizyjnego, ze względu na dużą bezwładność statku i małą płetwę sterową, a który pędził z prędkością co najmniej 22 kts/40,74 km/h, i skończyło się to katastrofą… - uwaga tłum.] 

Jakuccy rybacy wyjaśniają, że w zimowym czasie na powierzchni lodu samorzutnie pojawiają się duże płonie (połynie – zwane „diabelskimi oknami” – przyp. aut.) a wraz z nimi można było zaobserwować ślady jakichś dużych zwierząt. Ponadto na jeziorze zawsze są miejsca, gdzie lód jest cienki i łatwo się łamie nawet w czasie mrozów na -60°C!


Domniemany potwór z jeziora Łabynkyr i jego potencjalne ofiary - renifery


Gdzie przepadły renifery?


Opisy potwora wedle naocznych świadków są zgodne: to jest ogromne, ciemnoszare zwierzę z dużą głową, że rozstaw oczu nie jest mniejszy niż szerokość tradycyjnych miejscowych tratw zrobionych z 10 pni czy bali drzewnych. Dane o tych potwornych rozmiarach częściowo się potwierdziły , kiedy to miejscowy mieszkaniec Piotr Winokurow w końcu lat 50., znalazł na brzegu szczękę nieznanego zwierzęcia  z zębami. Całkowita długość kości wynosiła 1,5 m! 

Ofiarami polowań potwora są nie tylko psy, ale także i renifery. Zadziwiające zdarzenie miało miejsce, kiedy to jeden z Jakutów postanowił uwiązać renifery do sterczącego z ziemi palika. Wyszedł on na brzeg rozpalić ognisko i naraz usłyszał silny trzask – palik zatoczył się, lód pękał i coś wielkiego i ciemnego wciągnęło renifery w głębinę. 

Jeziora Łabynkyr i Worota z orbity (GoogleEarth)

W sąsiadującym z Łabynkyrem jeziorze Worota (N 62°24’25,94” – E 144°07’48,74”, 1234 m n.p.m. – przyp. tłum.) także niejednokrotnie obserwowano pojawienie się gigantycznego zwierzęcia. Być może oba jeziora są połączone pod ziemią jakimś kanałem i widziano jedno i to samo stworzenie? (To jest wykluczone ze względu na różną wysokość obu jezior nad poziomem morza, która to różnica wynosi prawie 200 m – przyp. tłum.)


Opowieści geologów


W dniu 14.XII.1958 roku, o „północnych potworach” opowiadała gazeta „Mołodież Jakutii”. W latach 60., w magazynie „Wokrug świeta” został wydrukowany artykuł biologa Igora Akimuszkina, gdzie pomiędzy innymi „rówieśnikami” szkockiej Nessie znalazł się także i „Łabynkyrski czort”. A w 1961 roku, ten sam magazyn opublikował fragmenty dzienników naczelnika geologicznej ekspedycji W. Twierdochliebowa, gdzie także potwierdza on istnienie jakiegoś dużego zwierzęcia, ale nie w jeziorze Łabynkyr, ale w sąsiednim jeziorze Worota. W dniu 30.VII.1953 roku W. Twierdochliebow i geolog W. Baszkatow widzieli w jeziorze jakieś pływające stworzenie. Ono płynęło po łuku: najpierw wzdłuż brzegu, a potem w kierunku obserwatorów. Nad wodą unosiła się ciemnoszara jakby głowa, na której widać było dwie jaśniejsze symetryczne plamy, podobne do oczu. Geolodzy widzieli tylko część tego zwierzęcia, ale według ich relacji pod wodą widać było jego masywne ciało. Potwór poruszał się ciężkimi skokami już to wynurzając się z wody, już to nurkując w niej. 

W odległości 100 m od brzegu, zwierzą stanęło i zanurkowało znikając pod wodą. Nie udało się go sfotografować – ale, według geologów, miejscowi mieli rację: rozstaw oczu u tego zwierzęcia faktycznie nie był mniejszy niż szerokość tratwy z 10 bierwion. Prawdę powiedziawszy, bierwiona w Jakucji są niezbyt grube, tak że 10 bierwion w tratwie mierzy jakieś 1,2 – 1,5 m.
W latach 60. i 70., na Łabynkyrze przebywało jeszcze kilka ekspedycji grup turystycznych, ale „Łabynkyrskiego czorta” nie udało się im zobaczyć ani znaleźć jego ślady. Zainteresowanie potworem z jeziora przygasło na czas jakiś.


Śmierć „obserwatorów jeziora”


Przez te wszystkie lata jedynym stałym mieszkańcem na brzegach jeziora był niejaki Ałjams – na wpółobłąkany były zesłaniec trockistowski, który po odsiedzeniu swego wyroku nie chciał powrócić do cywilizacji. Ałjams łowił ryby i wymieniał je u rzadko tam bywających pilotów helikopterów na produkty i wódkę – i opowiadał im historie o potworze żyjącym w Łabynkyrze. Według jego słów „Czort” w każde księżycowe noce, przy pełni Księżyca, pożerał okup, który dawał mu Ałjams. 

W 1993 roku Ałjams poważnie zachorował i przypadkowi rybacy zabrali go do szpitala. Przyszedłszy do siebie, odludek krzyczał, że nie wolno było go wywozić znad Łabynkyru, i że dlatego on teraz na pewno umrze. I śmierć rzeczywiście nastąpiła – zaś Ałjamsa wywieziono z powrotem na brzeg jeziora. 

Po nim nieformalnym „gospodarzem Łabynkyru” został Josif Dobrykin – Rosjanin – który nazywał siebie „jakuckim księciem”. Jakuci słuchali go bez szemrania (to on określał komu, ile i gdzie wolno było łowić na jeziorze – przyp. aut.) Pewnego dnia Dobrykin gdzieś zniknął. Jego zniknięcie powiązano z zamieszkującym jezioro potworem i jak w czeskim filmie - nikt niczego na ten temat powiedzieć nie mógł. 

Ale dziwne okoliczności śmierci dwóch „obserwatorów” jeziora doprowadziły do wysłania tam kolejnej ichtiologicznej ekspedycji, zorganizowanej w 1999 roku. W czasie jej trwania, w wody jeziora niejednokrotnie wchodzili nurkowie – i za każdym razem, według ich słów, widzieli oni coś wielkiego płynącego przejrzystej wodzie. 

Badacze znaleźli pod lustrem wody jakieś podwodno-podziemne konstrukcje podobne do szybów i sztolni, które być może łączyły Łabynkyr z sąsiednimi jeziorami. 

W jednym miejscu na brzegu znaleziono niepojęte ślady. Ichtiolodzy zwrócili uwagę na lodowe narosty (stalagmity – przyp. aut.) – ślady wody, która ściekła z ciała stworzenia, które wypełzło na brzeg. (Coś takiego jest możliwe, kiedy temperatura powietrza spada poniżej -40°C, kiedy to woda spadając z ciała zwierzęcia zamarza już w powietrzu i zamienia się w lód w momencie dotknięcia zimnego podłoża – przyp. tłum.) Sądząc po pasie stalagmitów, szerokość ciała zwierzęcia wynosiła ok. 1,5 m, ono wybrało się na brzeg, a potem wróciło z powrotem do wody. 

Jeszcze jednym rezultatem ekspedycji było zniknięcie bez śladu (w dosłownym tego słowa znaczeniu – na śniegu nie pozostały żadne ślady – przyp. aut.) psa łajki, którego uwiązano nieopodal płoni.


Jaszczury czy mamuty?


W 2012 roku rosyjskim naukowcom przy pomocy sonaru ultradźwiękowego udało się namierzyć w jeziorze kilka dużych obiektów podwodnych, które nie były ławicami ryb. Według danych aparatury, długość takiego obiektu wynosiła jakieś 7-8 m. 

Jeszcze jedna ekspedycja płetwonurków w lutym 2013 roku zakończyła się sportową sensacją: kierownik ekipy Dimitrij Sziller wykonał rekordowe zanurzenie na 20 m, które pretenduje do wpisu do „Księgi rekordów Guinessa”. W tym czasie temperatura otaczającego ich powietrza sięgała -46°C, a temperatura wody +2°C. W takich surowych warunkach jeszcze nikt nie nurkował.

Ale to jeszcze nie wszystko! Przy pomocy telesondy udało sie odkryć na dnie jeziora szkielet jakiegoś wielkiego zwierzęcia. W dniu 4.II.2013 roku o tym doniosły rosyjskie i inne media, w tym angielski „Daily Mail”. 

Nurkowie nie byli w stanie podnieść szkieletu na powierzchnię, ale przeprowadzili dokładne badania radiometryczne. Według uzyskanych danych, długość szkieletu wynosiła 33 ft/~10 m – i sądząc po czasie przebywania w wodzie, tutejszy potwór pojawił się na świecie wcześniej niż Nessie! 


Ostatnie zdjęcie potwora z Łabynkyru


Co to było takiego: ryba, płaz czy dawny gad? Tutaj poglądy uczonych się rozbiegały. 

Jako że jezioro długo nie zamarza, prawdopodobnie wygląda hipoteza, ze jest ono podgrzewane przez wody termalne. Być może gdzieś pod wodą mogą być miejsca z temperaturą umożliwiającą życie zwierząt ciepłokrwistych. Być może nawet mamutów. No przecież wedle udokumentowanych świadectw, oddziały atamana Jermaka Timofiejewicza spotykały w syberyjskich lasach ogromne włochate słonie. Przy przejściu na półwodny tryb życia – podobnie jak foki – mogłyby one przetrwać w tutejszych mrozach. 

Druga hipoteza: jeziorne potwory to cudem ocalałe plezjozaury (tak jak szkocka Nessie – przyp. aut.) Od czasu do czasu, jakichś dzikich zakątkach planety znajdują zwierzęta, które uważane były za dawno wymarłe – i można założyć, że tym akwenie przetrwała jakaś forma wielkich gadów.


Tekst i ilustracje – „Tajny XX wieka”, nr 40/2015, ss.34-35
Przekład z j. rosyjskiego - ©Robert K. Leśniakiewicz