Powered By Blogger

środa, 6 lipca 2016

Kiedy zacznie się Wszechświatowy Potop?





Nikołaj Walentinow


Prawie na wszystkich kontynentach w górach istnieją jaskinie, dosłownie nabite szkieletami najrozmaitszych zwierząt, które wspinały się na góry, być może w celu ucieczki przed następującym im na pięty Wszechświatowym Potopem. 

Wszechświatowy Potop… Aktualnie nikt nie ma wątpliwości w realność tego dawnego przyrodniczego kataklizmu. Jest dostatecznie dużo informacji na jego temat i zawarte są w wielu źródłach: badaniach archeologicznych, podaniach, legendach i mitach dawnych cywilizacji Indii, Chin, bliskowschodniego Międzyrzecza, Mezo- i Południowej Ameryki. Wszechświatowemu Potopowi generalnemu poświęcone są cztery rozdziały biblijnej Księgi Rodzaju. Ale jakie były przyczyny i skala tego kataklizmu? Kiedy on się wydarzył? Ile razy Ziemia stawała się pastwą wielkiej wody? Czy coś podobnego grozi także i naszej cywilizacji? Jednoznacznych odpowiedzi na te pytanie jak na razie nikt dać nie może. Ale za to hipotez jest aż nadto.


…spadła na miliony ludzi kara straszliwa…


No a tak początek katastrofy opisano w Biblii:
…W roku sześćsetnym życia Noego, w drugim miesiącu roku, siedemnastego dnia miesiąca, w tym właśnie dniu trysnęły z hukiem wszystkie źródła Wielkiej Otchłani i otworzyły się upusty nieba; przez czterdzieści dni i przez czterdzieści nocy padał deszcz na ziemię. (Rdz 7,11-12)

W ludowej tradycji, nie wiedzieć dlaczego, ta ulewa jest uznawana za główną przyczynę zatopienia całej Ziemi i zagłady wszystkiego, co żyje z wyjątkiem tych stworzeń, które znalazły się w korabiu Noego

Ale zwróćmy się do naszej ojczyźnianej historii. Otwórzmy tom XI „Historii państwa rosyjskiego” N. M. Karamzina:

…spadła na miliony ludzi kara straszliwa: wiosną w 1601 roku, niebo omroczyło się gęstą ciemnością i deszcze padały przez dziesięć tygodni nieprzerwanie, tak że wieśniacy wpadli w popłoch: nie mogli niczym się zajmować, ni kosić ni żąć, a 15 sierpnia okrutny mróz zaszkodził tak zielonemu zbożu i wszystkim płodom niedojrzałym.

Głód w czasie Wielkiej Smuty w Moskwie
 
Widzimy, że w czasach tzw. godunowskich ciężkich czasów  deszcz lał nieprzerwanie przez 70 dób. Ale przy tym Carstwo Moskiewskie nie skryło się pod wodą. Jednakże skutki tego były przerażające: wszystkie zbiory przepadły na korzeniu i w kraju zaczął się głód. I chociaż car Borys Godunow polecił otworzyć carskie spichlerze w Moskwie i innych miastach w celu wydania zboża potrzebującym, nie uratowało to sytuacji:

… głód się nasilał i w końcu doszedł do skrajności tak strasznej, że nie da się bez wstrząśnienia czytać jego dokładnego opisania w opowieściach ówczesnych.
„Świadczę przed Bogiem” – pisze jeden z nich – „że ja swymi własnymi oczami w Moskwie widziałem ludzi, którzy leżąc na ulicach podobnie jak bydło szczypali trawę i ją jedli”.
Mięso końskie było luksusem: jedzono psy, koty, ścierwo i wszelką nieczystość. Ludzie byli gorsi od zwierząt: porzucali rodziny i żony, żeby nie dzielić się z nimi ostatnim kęsem. Nie tylko grabili i zabijali za kromkę chleba, a i zjadali jeden drugiego. Podróżni bali się miejscowych, i karczmy stały się scenami zbrodni: duszono i zarzynano śpiących ludzi dla straszliwego pożywienia! Ludzkie mięso sprzedawano pierogach na rynkach! Matki zjadały trupy swych dzieci!... Złodziei karali, żgali, wrzucali do wody; ale przestępczości to nie zmniejszało… I w te czasy niektórzy gromadzili zboże w nadziei, że sprzedadzą je jeszcze drożej!... Wielu ludzi zginęło w niewysłowionych mękach z głodu. Wszędzie wałęsali się na wpół umierający, padali i umierali na placach. Moskwa cuchnęłaby smrodem rozkładających się ciał, gdyby car nie polecił ich chować. Specjalne patrole jeździły po Moskwie zbierając z ulic nieboszczyków, obmywały ich, zawijali w białe płótno, obuwali w kolorowe buty i setkami wywozili za miasto do trzech glinianek, gdzie w dwa lata i miesiące cztery pochowano 127.000 ludzi, oprócz tych pochowanych na cerkiewnych cmentarzach. Piszą, że tylko w Moskwie zmarło 500.000 ludzi, zaś we wsiach i innych obwodach jeszcze nieporównywalnie więcej z głodu i zimna. 

A potem nastąpiły trzy lata suszy. Te anomalie klimatyczne zabiły ¾ mieszkańców Carstwa Moskiewskiego. Wielkie państwo, które osiągnęło znaczny rozwój pod rządami Iwana IV Groźnego i jego syna Fiodora Iwanowicza  wyludniło się, podległo klęskom i nieszczęściom Wielkiej Smuty, obcemu panowaniu i omal nie znikło z powierzchni Ziemi wraz z samą rosyjską nacją. Ale z tego powodu nie stało się nową Atlantydą. 

[Notabene, gdyby nie głupota, fanatyzm i wygórowane ambicje polskiej magnaterii, to Moskwa i cała ówczesna Rosja byłaby pod panowaniem polskim. Niestety, polskie panowanie skończyło się na powstaniu Kuźmy Minina i Dymitra Pożarskiego w 1611 roku i wygnaniu Polaków z Kremla. Wielka Smuta ostatecznie zakończyła się w 1613 roku powołaniem na tron moskiewski księcia Michaiła Romanowa, który dał początek dynastii Romanowów, panującej do 1917 roku – uwaga tłum.]


Wir nie działa


W ten sposób, wracając do biblijnego kataklizmu, można założyć, że to nie 40-dniowy deszcz stał się przyczyną przeistoczenia się lądów planety w kolosalne dno oceaniczne. No ale skąd się wzięła taka wielka masa wody? Interesującą hipotezę postawił dr nauk geologiczno-mineralogicznych Igor Janickij – kierownik Centrum Instrumentalnych Obserwacji Środowiska i Prognozowania Procesów Geofizycznych. Uważa on, że przyczyna tego była transmutacja, czyli mówiąc prościej przemiana energii w materię, którą stała się woda zatapiająca kontynenty. 

Dr Igor Janickij

Dr Janickij wziął za podstawę badania rosyjskich uczonych, którzy ustalili, że teoria wiru wodnego w przyrodzie, której wszyscy uczyliśmy się na lekcjach geografii, w praktyce nie działa. Tak więc, specjaliści z Roshydromet-u (odpowiednik polskiego PIHM – przyp. tłum.) udowodnili, że w rezultacie wyparowania wody z powierzchni oceanów w atmosferę dostaje się jedynie niewielka ilość pary wodnej, która w przeliczeniu na powierzchnię kontynentów daje jedynie 25 mm opadów. Ponadto te 25 dm³/m² stanowi tzw. tło opadowe i praktycznie w żadnym wypadku całkowicie nie spada na Ziemię. Skąd biorą się te ilości wody regularnie lejącej się na nasze miasta, tego nauka póki co nie wie, i przy tworzeniu prognoz synoptycy się nad tym nawet nie zastanawiają, odnosząc się do tego faktu jak do tego, co jest dane…


Pustynia – ojczyzna cyklonów


Jeszcze jedna zagadka pojawiła się w końcu XX wieku. w 1998 roku, przez Buriacje i Czytyński Obwód przewaliła się cała seria powodzi. Tak więc za oficjalną przyczynę tego kataklizmu uznano Niż Mongolski. Centrum niżu barycznego znajdujący się nad zachodnią częścią Mongolii został zdefiniowany jeszcze w 1982 roku, w procesie statystycznej obróbki wielkiej liczby map pogody za okres kilkunastu lat. nie bacząc na to, że centrum tego niżu znajduje się wewnątrzkontynentalnego średniej wielkości masywu górskiego, kamienistej i bezwodnej pustyni, do granic wypalonej przez letnie słońce, powstające tam niże w każdym roku niosą ze sobą na północny-wschód, na odległość do 1000 km i zrzucają tam całe kilometry sześcienne wody opadowej, wywołując tam powodzie o różnej sile. 

 Powódź w Buriacji

Skąd gorący wiatr pustynny zdążył nabrać taką ilość wody, której wystarczyło na zatopienie całych miast i wsi? Dr Igor Janickij doszedł do wniosku, że Mongolski Niż formuje się nad terytorium od niepamiętnych czasów charakteryzujących się aktywnością tektoniczną. Przeanalizowawszy 5000 map pogodowych różnych terenów na Ziemi i porównał je z mapą uskoków tektonicznych, uczony upewnił się, że w większości wypadków centra niżów pokrywały się w aktywnymi tektonicznie strefami. I tak właśnie narodziła się teoria , zgodnie z którą lwia część niżów i innych niebezpiecznych zjawisk atmosferycznych takimi na początku nie są, a istnieją jedynie jako efekt uboczny „procesów życiowych” wnętrza Ziemi, które prowokują zaburzenia atmosferyczne i skoki ciśnienia.


Energia przekształcona w wodę


Jaki związek istnieje pomiędzy zwyczajnym, szeregowym niżem a Potopem Powszechnym? Dr Janickij uważa, że bezpośredni. Przecież w rezultacie trzęsień ziemi, wybuchów wulkanu i innych przejawów sił Przyrody jest wyzwalana ogromna energia. I wcale nie jest wykluczone, że część jej jakimś sposobem przeistacza się w materię – np. w wodę. Takim sposobem, w czasie Potopu Generalnego wydarzenia mogły się dziać w taki sposób: najpierw na Ziemi miała miejsce cała seria tektonicznych kataklizmów – powiedzmy trzęsień ziemi – a w ich rezultacie wyzwoliła się energia, która przeistoczyła się w wodę, która pokryła lądy. 

Co wywołało te kataklizmy? Tutaj uczeni nie mają jednakowego poglądu. Jedni uważają, że na Ziemię spadł ogromny asteroid, inni – że był to drugi naturalny satelita – „brat” Księżyca. Całkiem fantastycznie wygląda teoria amerykańskiego geologa H. Reeskina który uważa, że przyczyną Potopu Generalnego mogła się stać „metanowa katastrofa” – kolosalna eksplozja ogromnych ilości metanu w wodach Wszechoceanu ok. 250  MA temu. 

[Postulowana eksplozja metanu z pokładów klatratów metanowych może się wydarzyć w każdej chwili i to teraz. Przede wszystkim byłby to skok ilości gazów cieplarnianych w atmosferze Ziemi i co za tym idzie skok temperatury atmosfery o co najmniej kilka stopni Celsjusza. Metan jest gazem cieplarnianym 14-krotnie bardziej kumulującym ciepło niż dwutlenek węgla i po czymś takim Ziemia upodobniłaby się już bezpowrotnie do Wenus… - uwaga tłum.] 

W tym kontekście hipoteza dr Janickiego też ma prawo bycia. Ma ona tylko jedno słabe miejsce: współczesna chemia i fizyka nie są w stanie wyjaśnić możliwości przemiany energii w materię. 

[Chodziłoby zatem o proces odwrotny do anihilacji materii opisanego einsteinowskim wzorem E = mc² czyli po przekształceniu: m = E/c². O ile proces anihilacji materii wymaga antymaterii – wskutek czego powstają kwanty promieniowania gamma, to w przypadku odwrotnym musiałoby dojść do syntezy kwantów promieniowania gamma w elektrony, protony i neutrony, których składają się jądra i powłoki elektronowe atomów – przyp. tłum.]

Ale naszego uczonego to nie speszyło. Twierdzi on, że ten fakt wcale nie przeczy postulatom Einsteina i obliczenia potwierdzają taką teoretyczną możliwość. Co więcej – obliczenia mówią o tym, że nawet milionowa część energii wnętrza Ziemi wystarczy aż nadto, by pokryć powierzchnię naszej planety pięciokilometrową warstwą wody! 

Na ile jest wiarygodna teoria Janickiego i jaka jest możliwość powtórki Potopu Światowego? Na razie uczeni się spierają. Bezsprzeczne jest tylko to, że ten kataklizm przyrodniczy powtarza się co jakiś czas w historii naszej planety niejednokrotnie, i nie ma żadnej gwarancji, że on nie obruszy się na naszą cywilizację w bliższej czy dalszej Przyszłości.


Komentarze KKK


To są oczywiste brednie. Odwrotna transmutacja może gdzieś zachodzi we Wszechświecie, ale czy w taki sposób? Na pewno nie. Poza tym mam jedno pytanie, a co się stało z wodami Potopu? Przecież taka ilość wody musiała gdzieś się podziać, czyż nie? Dr Janickij czegoś chyba nie domyślał do końca… (Daniel Laskowski)

-----

Im więcej czytam słów 'uczony', im więcej 'Einsteinów' się pojawia, tym ciekawszej tezy trzeba się spodziewać... no i teraz to dopiero dowalili. Ręce opadają. Transmutacja, tektonicznej genezy transmutacje e=mc do kwadratu, gdzieś pomiędzy wszystkim i nie wiadomo czemu wielka smuta i głód na wschodzie, energia wnętrza Ziemi i pięciokilometrowa warstwa wody, która to na pewno może być wnioskowana prostoliniowo i dosłownie z biblijnych opisów...
Przecież to już nawet zabawne nie jest ;)
Boże, co za czasy... (Smok Ogniotrwały)

-----

E, Smoczuś, nie przesadzaj - dobrze jest! Narodek myśli i kombinuje. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że odwrotna transmutacja nie przebiega tak jakby chciał tego autor, bo wystarczy zadać w tym miejscu pytanie - OK., a co się stało z wodą po Potopie? Wyparowała w Kosmos? Wpłynęła do Agharty czy w podziemia prof. Lidenbrocka? - i już cała teoria bierze w łeb...
Ale to nie jest zabawne. Czytając takie teksty odnoszę wrażenie, że znów cofnęliśmy się do czasów Baroku, w których właśnie takie brednie były na porządku dziennym, póki nie nastało Oświecenie. Teraz, kiedy zmieniła się epoka zodiakalna z Epoki Ryb na Epokę Wodnika - która ma być uduchowiona (cokolwiek to oznacza) faktycznie taką zaczyna być - zero Rozumu i same „uduchowione” brednie, jakieś pierdoły quasi-religijne, jakieś antynaukowe duby smalone i zwycięstwo ducha nad materią - NB, na którym niektórzy doskonale zarabiają... (Arystokles)


Tekst i ilustracje – „Tajny XX wieka” nr 38/2015, ss. 22-23
Przekład z j. rosyjskiego ©Robert K. Leśniakiewicz