Powered By Blogger

sobota, 8 sierpnia 2020

LZ-127 nad Szczecinkiem

 

Stanisław Bednarz

 

Nie ma piękniejszego widoku jak przelot wielkiego sterowca nad dachami miasteczka. Wielkie cygaro dostojnie i cicho sunęło nad Szczecinkiem 30 lipca 1931. Wracał on z niemieckiej wyprawy polarnej z archipelagu Nowej Ziemi do Berlina.

Wyprawa doszła do skutku w lipcu 1931 roku, start nastąpił 24 lipca 1931 r. z Friedrichshafen, po czym sterowiec przez Berlin, Leningrad, półwysep Kanin dotarł najpierw na Ziemię Franciszka Józefa a następnie na Nową Ziemię. Dokonano udanej wymiany poczty z rosyjskim lodołamaczem SS Małygin oraz udanego wodowania i samodzielnego startu na Oceanie Lodowatym. Choć samego Bieguna nie zdobyto, wyprawa, podczas której przebyto 10.600 km, w tym 8600 km bez tankowania, zakończyła się pełnym sukcesem udowadniając niezawodność i przydatność sterowca także w warunkach polarnych. Ze względu na monumentalne rozmiary powietrzny statek porównywany był do Titanica. Sterowiec Graf Zeppelin miał 236 metrów długości, a kadłub dzielony na 17 komór mierzył w najszerszym miejscu 30,5 metra. Zeppelin mógł przewieźć nawet 70 osób, w tym 20 pasażerów i 40-50 członków załogi. LZ-127 Graf Zeppelin był unikatową konstrukcją. Napędzały go bowiem silniki pchające zasilane gazem Blaua. Wynalazek Hermana Blaua rozwiązał problem trawiący sterowce. Otóż silniki benzynowe zużywały takie ilości paliwa , że sterowiec robił się lżejszy i trzeba było wypuszczać wodór nośny co było niebezpieczne. Gaz Blaua był wagowo zbliżony do powietrza więc jego ubytek nie wpływał na nośność. Był bardzo podobny do jednego ze składników LPG - butanu. Pięć silników Maybacha rozpędzały sterowiec do prędkości 128 km/h. Mieszkańcy wdrapywali się na dachy, aby móc z jak najbliższej odległości podziwiać ten cud techniki. I właśnie wracając z tej wyprawy do Nowej Ziemi zachwycił mieszkańców Szczecinka.

 




Moje 3 grosze

 

Nawiasem mówiąc, był on widziany także nad Gdańskiem i sfotografowano go, z czego później też powstały niemieckie pocztówki.

Ta wyprawa polarna była śledzona przez szeroką publiczność tak jak dzisiaj śledzimy przebieg lotów kosmicznych. O tym locie wzmiankujemy w naszej książce o katastrofach lotniczych i napisaliśmy tak:

No i właśnie na poszukiwania legendarnych wysp Arktyki wyprawili się Niemcy i Rosjanie w 1931 roku sterowcem LZ-127. Była to naprawdę doskonale zorganizowana wyprawa statkiem powietrznym o długości 237 metrów, szerokości 30 i wysokości 34 metrów. Ogólna pojemność wszystkich balonetów sterowca wynosiła 105.000 m³, zaś pięć silników o mocy 2.650 KM nadawały masie własnej LZ-127 wynoszącej 62 tony plus 23 tony payloadu prędkość 128 km/h. Praktyczny zasięg tego statku powietrznego wynosił 11.250 km. Najpierw pokonano trasę Berlin – Szczecin – Kołobrzeg – Visby – Helsinki – Leningrad - gdzie na pokład dokooptowano ekipę radzieckich uczonych, którzy potem polecieli dalej do Wysp Nowosyberyjskich. Chodziło o konkretne rozstrzygnięcie kwestii istnienia Ziemi Sannikowa i Ziemi Andriejewa, następnie statek powietrzny skierowano na Tajmyr i z powrotem do Berlina. W ciągu 110 godzin LZ-127 pokonał odległość 13.200 km. Ziemi Sannikowa i Ziemi Andriejewa nie znaleziono. Pozostały one jedynie na kartach powieści Leonida Płatowa „Archipelag Znikających Wysp” i „Kraina Siedmiu Traw”... Ta wyprawa, to pełny tryumf ludzkiej nowoczesności myślenia i techniki! W ciągu czterech i pół dnia z pokładu sterowca zbadano tak wielką przestrzeń, którą z lodołamaczy badano by co najmniej przez trzy lata![1] 

I tak faktycznie było.



Po latach pogardy i niełaski sterowce powracają na niebo. Wypełnione niepalnym helem potrafią wznieść się na duże wysokości, a wyposażone w silniki odrzutowe są w stanie poruszać się szybko w górnych warstwach atmosfery dochodząc niemal do linii Kármána.[2] Być może wkrótce staną się one wygodnymi platformami startowymi dla pojazdów kosmicznych…

Ale na razie sterowce pełnią funkcję transportowców, latających dźwigów, pojazdów turystycznych, jednostek patrolowych i rozpoznawczo-zwiadowczych. A że są tańsze w eksploatacji od samolotów, z pewnością powrócą na nasze niebo.  


[1] Stanisław Bednarz, Robert Leśniakiewicz – „Tajemnice katastrof lotniczych”, Jordanów 2019.

[2] Umowna granica z przestrzenią kosmiczną na wysokości 80-100 km nad ziemią.