Powered By Blogger

środa, 2 sierpnia 2023

Ogień na wodzie

 


Płonący transportowiec u wybrzeży Holandii jest holowany do nowej lokalizacji z dala od szlaków żeglugowych - poinformował holenderski zarząd wodny Rijkswaterstaat. Trwa nowy etap operacji ratowania statku MS Fremantle Highway, na którym jest znacznie więcej aut elektrycznych, niż początkowo podano.

Statek zostanie odholowany do miejsca położonego 16 km na północ od holenderskich wysp Ameland i Schiermonnikoog. Holowanie rozpoczęto w niedzielę, jednak nie wiadomo kiedy statek dotrze do celu. Wszystko zależy od warunków pogodowych, rozprzestrzeniania się dymu oraz prądów i pływów.

Do pożaru doszło podczas podroży transportowca z Niemiec do Egiptu.

 

Pożar na statku w Zatoce Niemieckiej

 

Pożar wybuchł na statku Fremantle Highway, który zarejestrowany jest w Panamie. Transportowiec przewoził nowe samochody. Ogień pojawił się, gdy nagle zapłonęło auto elektryczne. Na miejscu zginął jeden członek załogi z Indii, a rannych zostało siedem osób, które wyskoczyły za burtę, aby ochronić się przed płomieniami.

Firma czarterująca statki "K" Line podała, że na pokładzie znajdowały się 3783 pojazdy - w tym 498 pojazdów elektrycznych na baterie, znacznie więcej niż 25 początkowo zgłoszonych - donosi Reuters.

Akumulatory litowo-jonowe do pojazdów elektrycznych płoną z dwukrotnie większą energią niż zwykły ogień, a urzędnicy morscy i ubezpieczyciele twierdzą, że branża nie nadąża za ryzykiem.

- Cała 21-osobowa załoga była Hindusami - przekazał właściciel statku, japońska firma Shoei Kisen.

Rzeczniczka Rijkswaterstaat powiedziała holenderskiej agencji prasowej ANP, że w tymczasowej lokalizacji statek będzie znajdował się dalej od szlaków żeglugowych i nieco z dala od wiatru.




I dramatu ciąg dalszy:

 

Statek z autami elektrycznymi nadal płonie. Może podzielić los Felicity Ace

 

Coraz bardziej niepokojące doniesienia napływają do nas z Morza Północnego, gdzie wskutek prawdopodobnie samozapłonu auta elektrycznego, płonie samochodowiec Fremantle Highway. Jak się okazało wcześniejsze informacje na temat jedynie 25 elektryków na pokładzie były nieprawdziwe. Przekazano, że na statku znajduje się nawet pół tysiąca aut elektrycznych, co czyni pożar transportowca bardzo trudnym do opanowania. Fremantle Highway może podzielić los samochodowca Felicity Ace, który zatonął w ubiegłym roku.

200-metrowy statek specjalny Fremantle Highway od kilku dni płonie ok. 30 km na północ od holenderskiej wyspy Ameland. Według dotychczasowych komunikatów pożar wywołał samoczynny zapłon jednego z blisko 500 samochodów elektrycznych, jakie przewożono z niemieckiej Bremy do Egiptu. Żywioł pochłonął życie jednej osoby.

Rzecznik holenderskiego Rijkswaterstaat przekazał, że w zależności od sytuacji pogodowej statek ma zostać niebawem odholowany w głąb Morza Północnego, gdzie akcja gaśnicza będzie łatwiejsza. Pożar nadal szaleje na jednostce, choć według Holendrów stracił na swojej intensywności, a temperatura na statku spadła.

Japoński armator K Line przekazał, że na pokładzie znajduje się łącznie 3783 samochodów osobowych. Nie wiadomo ile z nich uda się ocalić i czy pomimo akcji gaśniczej statek nie pójdzie na dno, podobnie jak stało się to z samochodowcem Felicity Ace, który zatonął w podobnych okolicznościach.

Badaniem przyczyn wypadku zajmie się specjalna komisja. Źródła portalu RTL Nieuws podały już kilka dni temu, że za zaprószenie ognia odpowiada wybuch baterii w jednym z aut elektrycznych. Holenderska straż przybrzeżna oraz japoński armator potwierdzały, że to najbardziej prawdopodobna z przyczyna pożaru.

 

Moje 3 grosze

 

Najgorsze w tym wszystkim jest to, że straty poniesie Przyroda Zatoki Niemieckiej i całego Morza Północnego. Nowoczesny samochód stanowi konglomerat pierwiastków, których związki i one same są zgubne dla życia. Teraz na dno Morza Północnego pójdzie kolejna bomba ekologiczna zagrażająca tamtejszemu życiu.

Sprawa druga: od jakiegoś czasu usiłuje się nam wmówić, że elektryczne samochody są bardziej przyjazne środowisku niż ropniaki czy benzyniaki. No i okazuje się, że elektryki dzięki akumulatorom litowo-jonowym są bardziej niebezpieczne. To tak, jak swego czasu było z żarówkami, które zastąpiono światłami LED-owymi. Okazała się, że LED-ówki są męczące dla oczy i źle wpływają na wzrok. No i zawierają pary rtęci i inne równie przyjemne komponenty…

Ale wróćmy do baterii i akumulatorów litowo-jonowych. Uczeni twierdzą, że dziesiątki niebezpiecznych gazów produkowanych jest przez baterie znajdują się w miliardach urządzeń elektrycznych, takich jak smartfony i tablety. Zgodnie z badaniami opublikowanymi w czasopiśmie „Nano Energy”, baterie litowe uwalniają 100 zidentyfikowanych toksycznych gazów, w tym tlenku węgla. Gazy te są potencjalnie śmiertelne, mogą powodować silne podrażnienia skóry, oczu i nosa, a także niekorzystnie wpływać na środowisko. Naukowcy z Instytutu NBC i Uniwersytetu Tsinghua w Chinach, twierdzą, że wiele osób może nie zdawać sobie sprawy z zagrożeń wynikających z przegrzania urządzenia lub uszkodzeń wynikających z używania ładowarek niewskazanych dla konkretnych urządzeń. Niebezpieczeństwo eksplodujących baterii  zmusiły wielu producentów do wycofania milionów urządzeń: Dell wycofał cztery miliony laptopów w 2006 roku oraz miliony nowo wprowadzonych smartfonów Samsung Galaxy Note 7 zostało wycofanych ze sprzedaży w tym miesiącu po doniesieniach eksplodujących baterii. To są małe bateryjki, a jakie niebezpieczeństwo przedstawiają potężne akumulatory samochodowe? Mamy przykład na Morzu Północnym – q.e.d.!

Oczywiście auta-elektryki to przyszłość komunikacji samochodowej, ale musi się wymyślić coś, co jest o wiele bardziej bezpieczne i… mniej kosztowne.  

 

Źródła:

·        https://www.msn.com/pl-pl/wiadomosci/polska/horror-w-zatoce-niemieckiej-nie-m%C3%B3wili-prawdy-ws-%C5%82adunku-nowa-strategia-ratunkowa/ar-AA1eArxN?ocid=msedgntp&pc=U531&cvid=fcf36cefbebb414ba6788a110f505daf&ei=9&fbclid=IwAR3M9RBAGuRduh1ajHV3CstabNbWC92t5oNPQYNDOMEsVwPtfxqdDZOsnV0

·        https://www.instalki.pl/aktualnosci/internet/60092-statek-z-autami-elektrycznymi-plonie-fremantle-highway.html#