Powered By Blogger

czwartek, 7 marca 2013

Trzęsienia ziemi na Podhalu (2)


(Źródło - "Tygodnik Podhalański")

Niedawne trzęsienie Ziemi w okolicach Jeziora Czorsztyńskiego przypomniało mi wydarzenia z 1995 i 2004 roku, kiedy to ziemia trzęsła się na Podhalu, a siła wstrząsów podchodziła do 5°MSC. Pisząc na łamach „Tygodnika Podhalańskiego” nr 44/1995 na temat trzęsień ziemi w naszym regionie zadałem nieco prowokujące i alarmistyczne pytanie: CZY KONIEC ŚWIATA ZACZNIE SIĘ OD PODHALA? Temat końca świata i nadchodzącego przełomu wieków i przełomu millenijnego był szalenie modny pod koniec lat 90., więc wypowiedziałem się także o końcu świata właśnie w kontekście zachodzących wydarzeń.

W artykule przypomniałem o trzęsieniach ziemi w dniach 11.IX i 13.X.1995 roku, z których pierwsze dotknęło rejon Czarnego Dunajca, a drugie okolice Bukowiny Tatrzańskiej i Jurgowa. Ich siła oscylowała wokół 5°MSC (czyli ok. 2-3°R). Podałem wtedy wyjaśnienie podane przez geologów – wypiętrzanie się Tatr i rozładowanie się związanych z tym napięć.

Następnie opisałem dawne trzęsienia ziemi, których działanie możemy oglądać w dniu dzisiejszym: to głazowisko Wantule i zapadnięta, skolapsowana jaskinia dzisiejszego Wąwozu Kraków. Obie te formacje powstały około 11.000 lat temu wskutek silnego trzęsienia ziemi o mocy 8-9°MSC, albo… impulsu sejsmicznego eksplozji – np. impaktu meteorytu czy ładunku jądrowego… Następnie wspomniałem trzęsienie ziemi które spowodowało runięcie wysokiej na jakieś 2800-2900 m n.p.m. kopuły Sławkoskiego Szczytu – dziś mierzy „zaledwie” 2452 m, a które mogło być spowodowane impaktem meteoroidu, który miał miejsce w dniu 6.VIII.1662 roku w samo południe jak twierdzą jedni, lub o północy – jak chcą inni. Nieważne – najważniejsze jest to, że nastąpiło wtedy trzęsienie ziemi o sile 7-8°MSC. Niektórzy sądzą, że mogła to być katastrofa UFO lub jakaś pozostałość po atomowych wojnach bogów-astronautów, czego nie da się wykluczyć. Najsilniejsze trzęsienie ziemi na naszym terenie miało miejsce 28.VI.1763 roku. Jego epicentrum znajdowało się na Słowacji i miało ono siłę 9-10°MSC. O jego sile niech świadczy fakt, że u naszych południowych sąsiadów nie ostał się ani jeden murowany dom! Innym katakliktycznym trzęsieniem ziemi było to, które w dniu 3.XII.1786 roku nawiedziło Myślenice i było odczute w Polsce, na Ukrainie, Słowacji i Czechach. Jego magnituda wynosiła 7,5-8,0°MSC. 

Ale to nie UFO były za nie odpowiedzialne, chociaż w 10 lat później – w 2004 roku za trzęsienie ziemi i potężne tsunami w Azji Południowo-Wschodniej niektórzy obciążali winą Ufiastych, których ponoć widziano przed, w czasie i po tym kataklizmie. Wracając do Podhala, to sądziłem wtedy – i dzisiaj też, że jednym z czynników, który wywołał te trzęsienia w Pienińskim Pasie Skałkowym – PPS – były francuskie testy nuklearne na atolu Moruroa (Mururoa) – a detonowane tam ładunki o mocy kilkudziesięciu kt TNT na głębokości 600 m mogły wyzwolić napięcia w skałach PPS i bieda gotowa. Na dodatek Chińczycy zdetonowali jakieś termojądrowe „piguły” na poligonie na Takla Makan czy Łob-nur i bieda gotowa. Nasza Ziemia według niektórych uczonych i entuzjastów jest organizmem żywym w sensie istnienia jej homeostazy (hipoteza Gai) i nawet procesów myślowych (!) a zaś UFO, USO itp. są niczym innym, jak Jej narządami zmysłów.

Któregoś dnia nasza matka-Ziemia będzie miała dość uciążliwych pasożytów i po prostu przeprowadzi akcję dezynfekcji i dezynsekcji – i to będzie dla nas prawdziwym KOŃCEM ŚWIATA i Armagedonem! To rozumie każdy, kto obejrzał sobie ze zrozumieniem „Avatar” Jamesa Camerona i jego przesłanie. I na tym mniej więcej zakończyłem swój artykuł dla „TP”. Było tam jeszcze rozwodzenie się nad bredniami wróżbitów i różnych wieszczy Armagedonu, Dni Ostatnich i Czasów Ostatecznych, ale jak widać – ich prognozy były diabła warte bo świat i my nadal istniejemy, więc szkoda miejsca na ich powtarzanie i robienie reklamy.

W roku 2004 mieliśmy dwa trzęsienia ziemi w Polsce: na Pomorzu Gdańskim i Warmii – 21.IX oraz znów w rejonie PPS – 30.XI, 2.XII oraz w Tatrach – 9.XII. A oto, co działo się na Podhalu:

30 listopada 2004 roku, o godzinie 18:18 na obszarze Podhala nieoczekiwanie zadrżała ziemia. Siłę wstrząsu oceniono na 4,7°R  - wstrząsy odczuto na szerokim obszarze obejmującym Podhale, część Beskidów, Śląsk Cieszyński, Pieniny, a także północną część Słowacji – od Popradu do Liptowskiego Mikulasza i do Rużemberoka.

Jeszcze nie zdążyły opaść emocje po szalejącej wichurze z dnia 19 listopada, nie zdołano naprawić straszliwych szkód wyrządzonych w domostwach, nie zdołano oszacować nieprawdopodobnych wręcz strat w drzewostanach, jak dosłownie oniemieli z przerażenia ludzie odczuli pod stopami wstrząsy ziemi. Poprzedził je – jak relacjonują świadkowie – niesamowity pomruk, czy wręcz w samym epicentrum huk (jak od odrzutowca po włączeniu dopalacza!) rozdzierający wieczorną ciszę. Przesuwały się meble, drżały i dzwoniły szyby, trzeszczały smrekowe płazy drewnianych ścian i waliły się kominy.


Tak było w Skrzypnem – miejscowością, która ucierpiała najbardziej. Jadąc przez wieś widać było rozwalone kominy, rozsypane pryzmy pieczołowicie poukładanych cegieł i pustaków, na dachu drewnianego domku dosłownie „wystrzelone” dachówki i roztrzaskane witraże z portalu kościoła parafialnego. Na drzwiach budynku Zespołu Szkół im. Św. Królowej Jadwigi widnieje informacja: Z powodu uszkodzenia budynku szkoły podczas trzęsienia ziemi, zajęcia dydaktyczne są odwołane w dniach 01.12.2004 – 03.12.2004 r. O dalszych decyzjach będę informować na bieżąco. Dodatkowe informacje można uzyskać od Państwa P...ów, w Domu Nauczyciela (obok szkoły) – dalej data, pieczątka i podpis. Fasada budynku jest zabezpieczona przed wchodzącymi taśmą. Teraz dopiero w sposób namacalny dociera do nas to, co tu tak naprawdę się stało...

Za zgodą pani dyrektorki szkoły pani Marii Tylka wchodzimy do okazałego, nowoczesnego budynku. Tuż nad wejściem w głównym holu widzimy spore pęknięcie belki stropowej. Podobne, krzyżujące się pęknięcia wzdłuż ścian widzimy na korytarzach obu kondygnacji. Niektóre ściany wyglądają tak, jakby przejechały po nich ogromne grabie, widać na nich sieć drobnych pęknięć, z których wciąż się coś sypie. Uczniowie mają wprawdzie zawieszone zajęcia, jednak grono pedagogiczne jest „na posterunku”.  Pył i tynk osypujący się na podłogę usuwany jest na bieżąco. W klasach widzimy poprzesuwane wstrząsami ławki i krzesła, a z meblościanek wstrząsy wyrzuciły ich całą zawartość. Pomoce dydaktyczne są teraz pieczołowicie odkurzane przez nauczycieli i na powrót układane w szafkach.

Ostatnia klasa szczytowa I piętra, to pracownia historyczno-geograficzna. Znajduje się tu szczelina w ścianie, która przebija ją na wylot. Zatkano ją prowizorycznie ręcznikami, by mroźnie powietrze nie dostało się do wnętrza. Imponujące eksponaty kącika historyczno-regionalnego w postaci strojów ludowych, jak również sprzętów sztuki użytkowej, pamiętające dwa ubiegłe wieki, również uległy przemieszczeniu, jakby czekały na kolejną przeprowadzkę w swym długim bytowaniu. Tak też się zapewne stanie, gdyż – jak orzekł rzeczoznawca – prawdopodobnie to skrzydło budynku po bardziej drobiazgowych oględzinach – w wyniku zagrażającego niebezpieczeństwa rozwalenia się ścian – zostanie przeznaczone do rozbiórki, co jak możemy się domyśleć, przysporzy tu wiele problemów dyrekcji szkoły tak natury organizacyjnej, jak i oczywiście finansowej.

Wychodząc z budynku spotkaliśmy się z grupą młodzieży, która pomimo zawieszonych zajęć dydaktycznych przybyła zapytać o próbę szkolnego zespołu regionalnego, a która to próba miała się odbyć w Domu Nauczyciela, w mieszkaniu pani prowadzącej ten zespół. Zapał, trud i talent młodych artystów i ich pani opiekunki był wielokrotnie nagradzany na poważnych imprezach folklorystycznych, o czym świadczyły liczne nagrody i dyplomy – szeroko wyeksponowane w głównym holu budynku szkoły.

W wieczór poprzedzający naszą wizytę, Skrzypne nawiedziły tzw. wstrząsy wtórne, na szczęście o mniejszej sile – 3,3°R. Te wstrząsy również poprzedził ostrzegawczy grzmot. - Teraz dopiero zaczęto kojarzyć podobne zjawiska jakie miały miejsce w poprzednich latach – mówi pani dyrektor – że niewytłumaczalne, acz złowrogie grzmoty czy pomruki przy bezchmurnym niebie, to głos naszej Matki-Ziemi. Do burzy, wichru, gradobicia, oberwań chmur, itp. zjawisk jesteśmy poniekąd w naszej strefie geograficznej, a co za tym idzie klimatycznej, przyzwyczajeni i jakby oswojeni z tymi zjawiskami. Jak widać teraz przyszło nam się zmierzyć z jakże dla nas egzotyczną „mową” naszej planety, której zaczynamy się uczyć słuchać...

Nie wszyscy mieszkańcy wsi zgłosili szkody twierdząc, że drobne pęknięcia ścian nie mają większego znaczenia, ale czy na pewno? Czy na wiosnę, gdy grunt po zimowych zmianach temperatur i wilgotności gleby na pewno nie ulegnie obsunięciu?

Zaraz po wstrząsach zadzwoniliśmy do znajomych w Zakopanem i rozmawialiśmy później z innymi świadkami z innych miejscowości, a oto ich wrażenia:
Jerzy Ł. (Zakopane): Usłyszeliśmy naraz silny pomruk dobiegający jakby spod ziemi i poczuliśmy wyraźny wstrząs. Szafki i kredens otworzyły się same. Dzwoniły kryształy i szkła. Po chwili wszystko się uspokoiło, ale baliśmy się kolejnych wstrząsów.
Lucyna S. (Zakopane): Siedzieliśmy właśnie przy kawie, kiedy usłyszeliśmy podziemny huk i poczuliśmy wstrząs całego bloku. Kawa chlapnęła nam na stół. Dzwoniły szklanki, kołysały się żyrandole i obrazy na ścianach. Niektóre lżejsze przedmioty same przemieszczały się po podłodze. W blokach wybuchła panika – ludzie uciekali z domu jak stali... Po jakimś czasie panika się uspokoiła, ale ludzie byli wciąż niespokojni.
Alicja F. (Jordanów): Przybiegła do nas przerażona sąsiadka mówiąc, że wyraźnie czuła wstrząs gruntu i trzeszczenie drewnianych ścian domu. Przerażona uciekła z domu i pobiegła po pomoc do sąsiadów.
Marian T. (Zakopane): Żona była w mieszkaniu  i stwierdziła , że meble się kołysały a szklanki dźwięczały. Ja w tym czasie jeździłem samochodem, więc nie odczułem tego  zjawiska. Jak widać, wszystko psu na budę, niech się wszystko dzieje co  chce i  tak do  dołu - kataklizmy chyba wyrównają to  dziadostwo i nas przy okazji też...
Hanna K. (Jordanów): Byłam wtedy na Hajdówce. W pewnym momencie poczułam nieuzasadniony niepokój i naraz ziemia zadrżała mi pod stopami i usłyszałam głuchy pomruk. Potem dowiedziałam się, że to było trzęsienie ziemi... Ciekawe, bo przez cały dzień czułam jakieś zdenerwowanie...
Franciszek L. (Jordanów): Byłem z psem na wieczornym spacerze. Był piękny, wygwieżdżony wieczór. W pewnym momencie mój pies zaczął zdradzać oznaki zdenerwowania, co widać było po jego zachowaniu, kręcił się niespokojnie i nasłuchiwał. Ja nie słyszałem niczego. Po chwili usłyszałem szczekanie i wycie kilku psów z różnych punktów miasta. Po powrocie do domu z TV dowiedziałem się o trzęsieniu ziemi na Podhalu.
X.X. (Sidzina): Najpierw usłyszałem huk i niemal w tej samej chwili zobaczyłem, jak drzwi szafek otwierają  się same. Dzwoniły szklanki i zastawa stołowa. Myślałem, że dom jest nawiedzony i to, co widzę jest sprawką poltergeista!
Maria T. (Skrzypne): Poczułam silny wstrząs i jednocześnie usłyszałam huk, jakby odrzutowiec włączył dopalacz. Posypały się szyby z witraża kościelnego. Przedmioty poruszały się jak nawiedzone. U sąsiadów z dachu zmiotło komin.
Katarzyna J. (Bystra Podhalańska): Usłyszałam jak drżą doniczki na oknie – jedna z nich spadła i rozbiła się z donośnym trzaskiem. Otworzyły się wszystkie drzwi szafek, z półek pospadały książki. Wszystko trwało może pół minuty.
Anna J. (Bystra Podhalańska): Naraz usłyszałam głuchy łomot, jakby ktoś uderzał w podłogę i sufit naszego domu. Sądziłam, że to dokazują moje córki, ale okazało się, że siedziały cicho jak trusie przerażone tym, co się działo wokół nich. Na piętrze otworzyło nam wszystkie szafy i niektóre przedmioty wypadły z nich, a kilka doniczek spadło i się rozbiło. Poza tym nie było większych strat...   

To tylko przykłady takich relacji. Ciekawe jest to, że wielu ludzi wyczuwało, że stanie się coś niezwykłego, co objawiało się nerwowością, nadpobudliwością, oczekiwaniem na coś, nieuzasadnionym niepokojem czy wręcz strachem. Podobnie zwierzęta, które też były niespokojne, co demonstrowały swym zachowaniem. Psy szczekały i wyły na kilka godzin przed wstrząsem, koty niespokojnie kręciły się po domu, jakby nie mogły znaleźć sobie miejsca. Wygląda na to, że doskonale wyczuwały, co się święci... Z drugiej strony mógł to być wpływ pogody. Tego dnia zaczęło szybko spadać ciśnienie atmosferyczne i miało się na wiatr halny, który wywołuje podobne dolegliwości psychiczne i fizyczne: uczucie niepokoju, lęku, kołatanie serca, skoki ciśnienia krwi, itd. itp. – które odczuwane są nawet w odległości 300 km od Tatr!

Myślę, że i tego również trzeba się nam będzie nauczyć. Co do drewnianych domów o konstrukcji zrębowej – tym trzęsienia ziemi nie wyrządziły większej szkody. Elastyczny, sprężysty budulec i wielowiekowa tradycja konstrukcji wspaniale opierają się wszelkim kataklizmom, co stwierdziliśmy już nieraz, kiedy nasz region nawiedzały różnorodne klęski. Podobnie postępują Japończycy, na swych wiecznie trzęsących się wyspach: albo potężne żelbetowe konstrukcje, albo lekkie domki z drewna, bambusu i papieru. (Opublikowano na łamach „Eko Świata”)



No i ostatnie wydarzenia z nocy 1/2.III.2013 roku, kiedy to zakołysała się ziemia w rejonie Jeziora Czorsztyńskiego. Wstrząsy nie były silne – 3,1 i 2,2°R. Uczeni twierdzą, że obserwuje się pewną regularność wstrząsów, co określa się, jako „bardzo dziwne zjawisko” – co napisała „Gazeta Krakowska” z dnia 4.III. Epicentrum silniejszego wstrząsu znajdowało się w rejonie wsi Falsztyn – ale odczuto je w miejscowościach Nowa Biała, Frydman, Krempachy, Łapsze Wyżne i Niżne, Sromowców Wyżnych i Niżnych, Dursztyna i Kacwina. Wedle relacji świadków drżały meble i szyby w oknach. Wstrząs trwał 2 sekundy.

Następnego dnia zanotowano 7 wstrząsów, przy czym najsilniejszy miał magnitudę 2,2°R o g. 10:50 CET. Według uczonych – trzęsienia ziemi w tym regionie Polski mają związek z wypiętrzaniem się Tatr – nasuwaniem się Płaszczowin Magurskiej i Kriżniańskiej na Płytę Małopolski, która wsuwa się pod nią tworząc obszar niestabilny sejsmicznie znanym jako Pieniński Pas Skałkowy. W PPS dochodzi do trzęsień ziemi o dość dużej regularności – co 9 lat, a zatem następne wstrząsy podziemne powinny mieć miejsce na Podhalu w zimie 2022 roku. W ogóle najwięcej trzęsie Podhalem w zimie i w lipcu, ale dlaczego tak jest – tego nie wie nikt.

W 2011 roku wraz z mgr Stanisławem Bednarzem w jordanowskim MOK wygłosiliśmy wykład o sejsmice południowej Polski, w czasie którego przyszło mi do głowy rozwiązanie tego problemu. Otóż jestem zdania, że chodzi o to, iż w zimie i w lipcu mamy najobfitsze opady dreszczów, a zatem więcej wody przenika do wnętrza ziemi. Woda w pewnych przypadkach, w wysokiej temperaturze i ogromnym cisnieniu działa jak smar, który powoduje przyspieszenie ruchu trących o siebie płyt – stąd te wstrząsy. Obecność jeziora zaporowego w Czorsztynie spowodowała powstanie stałego dopływu wód w podziemia Pienin i Podhala, stąd właśnie regularność i lokalizacja ognisk trzęsień ziemi na tym obszarze.

Tak czy owak, PPS pokaże nam jeszcze niejedno i dlatego można się spodziewać groźnych zjawisk, które mogą powstać jednocześnie z zaostrzeniem się sytuacji w Europie Południowej, gdzie znajdują się ogniska wulkanizmu: Santorini w Grecji i Wezuwiusz, Etna, podwodna superstruktura Marsili i superwulkan Pouzzoli na Polach Flegrejskich w Italii. Jordanów znajduje się daleko na północny-zachód od ognisk wstrząsów w Pieninach, ale – jak wykazuje praktyka – są one wyczuwane także i u nas i mogą spowodować straty materialne – jak to było w 2004 roku. A zatem trzeba się mieć na baczności i dobrze obserwować sytuację, bo może dojść do silniejszego trzęsienia ziemi, które będzie odczuwalne i u nas.