Powered By Blogger

poniedziałek, 17 sierpnia 2015

Wyspa Wielkanocna: jak zginęli bogowie

Mapa Wyspy Wielkanocnej (Internet)


Andriej Lieszukonskij


W 1962 roku obok stolicy Wyspy Wielkanocnej – Hanga-Roa – amerykańscy specjaliści zbudowali port lotniczy Mataveri, ponieważ NASA potrzebowała bazy na Oceanie Spokojnym do śledzenia startów sztucznych satelitów Ziemi.

[A przede wszystkim, w latach 80., wybudowano tam czterokilometrowy pas startowy do przyjmowania wahadłowców w ramach misji kosmicznych NASA i „wojen gwiezdnych” – uwaga tłum.]

Czy chcecie zniszczyć cała cywilizację, ale nie wiecie jak? Zapytajcie o to mieszkańców Rapa Nui, bardziej znanej jako Wyspa Wielkanocna. To właśnie ich przodkowie wymądrzyli się i zmienili rajski zakątek planety w jałowy kawał skały, praktycznie nie nadającej się do życia. Ostatnie wnioski brzmią: to nie Europejczycy zlikwidowali wyspiarzy. Ich spotkanie z białymi była jedynie ostatnim krokiem ku zagładzie. Cywilizację Wyspy Wielkanocnej zgubiły rewolucja religijna i bezpowrotne naruszenie równowagi ekosystemu.

Znane na cały świat kamienne idole z Wyspy Wielkanocnej

Niektóre idole pozostałe w kamieniołomach

Mieszkaniec Wyspy Wielkanocnej w tradycyjnym stroju

Tak właśnie stawiano gigantyczne posągi...


Idźcie i mnóżcie się!


Zgodnie z miejscową legendą, pierwsi osiedleńcy przybyli na Rapa Nui dwoma ogromnymi pirogami – właściwie statkami. Byli to najprawdopodobniej mieszkańcy Polinezji. Nie jest znany dokładny czas zasiedlenia wyspy, ale przyjęto iż stało się to około 900 roku.

Wyspa Rapa Nui była idealnym miejscem do samowystarczalnej egzystencji. Stąd do najbliższych zamieszkałych wysp dystans wynosi ponad 2.000 km, zaś do kontynentu co najmniej dwukrotnie dalej. Oczywiście na wyspę mogli przeniknąć także i wrogowie. Do momentu pojawienia się tutaj ludzi na Rapa Nui, jak wykazują to analizy radiowęglowe, był to rzeczywisty rajski zakątek. Wyspa gęsto zarośnięta była palmami, wśród których mieszkało wiele ptaków i zwierząt. Na Rapa Nui nie było żadnych drapieżników. W przybrzeżnych wodach wyspy kipiało od ryb i krabów. Średnia temperatura powietrza wynosiła +20°C. Co można robić w takich rajskich warunkach? Płodzić się i rozmnażać! I to właśnie tym zajęli się osiedleńcy.

Jezioro kraterowe w Rano Kao - to własnie tam rośnie sitowie totora, z którego wyrabiano m.in. łodzie i pływaki dla rybaków z Rapa Nui (fot. W. Leśniakiewicz)

Wizerunek człowieka-ptaka wyryty na kamieniu w ruinach Orongo Nui (fot. W. Leśniakiewicz)

Wizerunki ludzi-ptaków wyryte w ruinach Orobgo. Na dalszym planie widoczne są: iglica Motu Kao-Kao oraz wyspy ludzi-ptaków - Motu Iti i Motu Nui (fot. W. Leśniakiewicz)

Wyspy Motu Nui, Motu Iti i iglica skalna Motu Kao-Kao (fot. W. Leśniakiewicz)

Szczegół konstrukcji platformy sakralnej ahu. w te szczeliny pomiędzy poszczególnymi elementami konstrukcji ahu nie wchodzi nawet ostrze żyletki, a całość przypomina indiańskie konstrukcje z Ameryki Południowej, co naprowadziło prof. Thora Hayerdahla na teorię migracji z lądu amerykańskiego na Pacyfik i jego archipelagi (fot. W. Leśniakiewicz)

Widok na Ahu Tongariki... (fot. W. Leśniakiewicz)


Rajski zakątek


Niestety, o historii Wyspy Wielkanocnej do czasu pojawienia się na niej Europejczyków wiemy bardzo mało. Niejednokrotnie naukowcom przychodzi nie tylko polegać na naukowych danych, np. na wykopkach archeologicznych, ale także na legendach zapisanych przez pierwoodkrywców Rapa Nui. Zupełnie niedawno do tych wszystkich świadectw dodano świeże dane uzyskane z radiowęglowej analizy gleby i pozostałości kostnych pierwszych mieszkańców, które pozwalają na sporządzenie modelu narodzin, rozkwitu i upadku cywilizacji Wyspy Wielkanocnej.

I tak kolonizatorzy zaczęli szybko przekształcać swój nowy dom. Wyrąbując palmy uzyskiwali oni miejsca pod zasiewy, na których sadzili bataty – słodkie ziemniaki, które najprawdopodobniej przywieźli ze sobą. Na żyznych stokach wulkanicznych wzniesień hodowali banany. Wyspiarze poławiali także ryby. Ale największym delikatesem były u nich żółwie morskie. Tu i ówdzie na Rapa Nui budowano także wieże obserwacyjne, żeby zaobserwować pojawienie się żółwi w przybrzeżnych wodach.  

Stopniowo jeden naród rozpadł się na 10 (według innych na 12) plemion. Od czasu do czasu wojowały one ze sobą, ale do globalnej wojny nie dochodziło. Ale już wtedy na wyspie dochodziło do kanibalizmu, lecz miał on rytualny charakter – ciała zabitych wrogów zjadano nie z głodu, ale dla tradycji. (W ten sposób przejmowano siłę pokonanego wroga i jego zdolności – przyp. tłum.)

Podział na kasty miał miejsce także w samych plemionach. Władza należała do tzw. „długouchych” – wodzów, kapłanów i wojowników. „Krótkousi” byli im podlegli i byli od wykonywania najgorszej i najcięższej roboty: od zdobywania i przygotowania żywności do rzeźbienia i ustawienia moai – tych kamiennych symboli Wyspy Wielkanocnej, których rozmiary i masa przerastają naszą wyobraźnię. Wyrzeźbienie jednego kamiennego idola mogło trwać kilka miesięcy, jego wzrost wynosił od kilku do kilkunastu metrów, zaś masa kolosów sięgała dziesiątków i nawet sto ton i więcej.


...jedyne ahu na którym znów postawiono moai (fot. W. Leśniakiewicz) 


Kamienne posągi gotowe do drogi (fot. W. Leśniakiewicz)


Tufowe peruki czy też kapelusze na głowę kamiennych figur - pukao (fot. W. Leśniakiewicz)


Widmo głodowej śmierci


Do czego były potrzebne te wielotonowe moai, których wykonanie, dostawa na miejsce i postawienie w pozycji pionowej wymagały ogromnych sił i środków, tego się nie dowiemy – a jeżeli nawet, to nie tak szybko. Być może odpowiedzi na te i inne pytania dają zapisy Rapanujańczyków zwane (kohau) rongo-rongo, które w niewielkiej ilości dotrwały do naszych czasów. Niestety, do dziś dnia nie udało się ich rozszyfrować.

[Próby rozszyfrowania podjął się polski uczony prof. dr hab. Benon Zbigniew Szałek, który rezultaty swej pracy podał w opracowaniu pt. „Korzenie Wyspy Wielkanocnej” (Szczecin 1995), w której przeprowadza analizę pisma z Wyspy Wielkanocnej, Mohenjo Daro i Krety (dokładniej chodzi o pismo linearne ze słynnego Dysku z Phaistos) i dochodzi do wniosku, że kiedyś istniał na Ziemi jeden język i jedno pismo. Polecam tą pracę wszystkim zainteresowanym tym tematem – uwaga tłum.]

Cały szereg uczonych wysuwa ciekawą teorię: otóż wielkie figury były potrzebne w celach religijnych, jak i po to, by czerń… nie miała za dużo wolnego czasu. Wojskowa zasada: nawet kiedy żołnierze nie mają zajęcia, to je wymyśl po to, by nie mieli czasu na bezczynność i myślenie. Jakby to nie było, „krótkousi” wyrąbywali ze skały wielkie idole, transportowali je na miejsce postoju swego plemienia i ustawiali je twarzami do osiedla. Być może ludzie wierzyli, że moai chroniły ich przed nieszczęściami, głodem i morem. Tymczasem „długousi” zajmowali się politycznymi, gospodarczymi i wojskowymi zagadnieniami.

W XV wieku, zasiedlenie Rapa Nui wynosiło ok. 15-17 tys. ludzi. w tym czasie, wedle szacunków uczonych, wyspa była w stanie zapewnić żywność jedynie dla 2-3 tys. ludzi. Dla Wyspy Wielkanocnej nastały ciężkie czasy. Wielu „krótkouchych” obwiniali za ten stan rzeczy swe elity. Tymczasem „długousi” ustanowili tabu na łowienie ryb i krabów w zimowe miesiące. Wyjaśnienie tego jest proste: morskie zwierzęta powinny zachowywać swe populacje. (Niedopuszczenie do przełowienia jadalnych gatunków fauny morskiej, jak to ma miejsce teraz w strefach ekonomicznych wielu państw – przyp. tłum.) No ale spróbuj to wytłumaczyć głodnemu rybakowi!

W tym czasie większość lasów na wyspie została wyrąbana pod uprawy batatów. Niestety, ziemia bardzo szybko jałowiała i przestawała wydawać plony. Wiatry i deszcze wymywały żyzną warstwę gleby – po wyrąbaniu palm proces erozji stał się nieodwracalnym. Rozumiejąc to „długousi” zabronili wyrębu palmowych lasów. Faktycznie, dla wielu mieszkańców Rapa Nui był to wyrok śmierci. Plony batatów stawały się coraz to mniejsze, a w zimowe miesiące, kiedy nie można było łowić ryb, na Rapa Nui ludzie zaczynali umierać z głodu – w pierwszym rzędzie starcy i młodociani.


Kamienne figury na stokach Rano Raraku (fot. W. Leśniakiewicz)

Rano Raraku - kamienny gigant gotowy do transportu (fot. W. Leśniakiewicz)


Jedna z nietypowych figur podniesiona przez ekipę prof. Hayerdahla (fot. W. Leśniakiewicz)


Rewolucja uszu


Starcia pomiędzy plemionami stały się codziennością – zaś kanibalizm nie tylko rytuałem, ale środkiem pozwalającym uniknąć śmierci głodowej. Szczególnie w XV wieku, rybacy robili sobie haczyki na ryby z ludzkich kości. I właśnie w tym okresie – sądząc wedle rezultatów prac archeologicznych – w tym czasie nastąpił szybki rozwój broni z ostrzami z obsydianu: kopii, strzał i swego rodzaju mieczy. W końcu „krótkousi” winiąc „długouchych” za wszystkie nieszczęścia, powstali przeciwko nim. Wszystko to nie stało się w jednym czasie we wszystkich plemionach, ale w okresie kilku lat wszyscy „długousi” zostali zlikwidowani.

Niestety, nie wszystkim kucharkom dane było rządzić państwem. „Krótkousi” dorwawszy się do władzy pierwszym dekretem postanowili powalić idole – jako symbole władzy ciemiężycieli.

(Przypomina mi to niektórych polskich pseudo-patriotów, walczących z pomnikami poległych żołnierzy radzieckich i chcących burzyć Pałac Kultury i Nauki w Warszawie. To jest dokładnie ten sam obłęd destrukcji, jaki poraża wszelkich rewolucjonistów nie zdających sobie sprawy z tego, że historii nie da się zakłamać i wykreślić z annałów. Tak zawsze było od już Ramzesa II i innych postaci Starożytności… – przyp. tłum.)

Potem zdjęli oni tabu z połowów zimowych i wyrębu lasów. Po pewnym czasie dało to efekty: plony batatów zwiększyły się, jak i wyłów ryb i krabów. Widmo głodowej śmierci odstąpiło. Na jakiś czas…

Jednakże Przyrody nie da się oszukać. Wyręb palm doprowadził do katastrofy. Wyginęły ptaki i nieliczne zwierzęta zamieszkujące miejscowe lasy. Żyzna niegdyś wyspa zamieniła się w kawał skalistej ziemi. Kipiące życiem przybrzeżne wody już nie były w stanie wykarmić wyspiarzy. Pomiędzy plemionami wybuchły mordercze wojny, a ludzkie mięso znów weszło w skład menu Rapanuiczyków.

Populacja wyspiarzy gwałtownie malała. Winne temu były wojny i epidemie – nieodłączni towarzysze głodu. W 1722 roku, kiedy na brzegu Rapa Nui wylądowali Europejczycy, ujrzeli tam żałosne bytowanie około 2000 zdegradowanych wyspiarzy. Na wyspie nie było żadnego materiału pisanego (zniszczono je wraz z „długouchymi”), ani jednej religii (po zwaleniu idoli każde plemię czciło swe własne duchy). Tak więc wbrew rozpowszechnionemu poglądowi, to nie Europejczycy są winni tego stanu rzeczy. Biały człowiek zastał tam jedynie pozostałości po kiedyś silnym narodzie. Choć z drugiej strony, jak było to wiele razy w historii, zadał on coup de grâce kończący żywot Rapanuiczyków.

I wszyscy mieszkańcy Wyspy Wielkanocnej stali się – według ostatnich poglądów uczonych – ofiarami przeludnienia, rewolucji i w konsekwencji – bezlitosnego naruszenia równowagi ekosystemu. Wyspa Wielkanocna jest dobitnym przykładem tego, jak człowiek swymi rekami może zniszczyć otaczający go świat i zagnać siebie samego w ciasną ulicę bez wyjścia. Chodzi o to, by błędy Rapanuiczyków nie były powtórzone w skali planety.

Te Pito o te Heuna - omfalos, pępek świata na Rapa Nui jest potężnym ośrodkiem siły mana 
(fot. W. Leśniakiewicz)


Wizerunki żółwi morskich ulubionego przysmaku krajowców z Wyspy Wielkanocnej 
(fot. W. Leśniakiewicz)

Rytualne tańce wyspiarzy z Wyspy Wielkanocnej (fot. W. Leśniakiewicz)


Komentarze z KKK


W kwestii jednego języka na Ziemi w odległych czasach, mowa o pra-indo-europejskim, do którego, pod pewnymi względami gramatycznymi, najbardziej zbliżone są języki pali i polski! Nasz język nadal ma 7 z ośmiu możliwych przypadków rzeczownika.

Co więcej, podejrzewa się wręcz proto-genezę wspólnego języka z jeszcze starszego, bowiem analiza niektórych ziemskich języków afrykańskich i nawet jednego europejskiego (całkowicie kosmicznego i niezrozumiałego), bodajże też jednego enklawicznego chińskiego, pozwala domniemywać, iż za czasów praindoeuropejskiego istniał jeszcze jeden pień językowy, co z kolei może sugerować istnienie jeszcze starszego pnia, wręcz korzenia wszelkich języków, który był stworzony bądź wyrósł w zamierzchłej przeszłości. W tej sferze rozpatrywań wszelka teoria nie jest w stanie sprostać głodowi wiedzy.

W kwestii świata jako sceny i życia jako sztuki stworzonej przez głupca, historii zaś, co kołem się toczy... czyż nie jest remedium na zaniżaną średnią świadomości praca u podstaw polskiego odrodzenia? To jednak nie w smak tym, którzy dać muszą zajęcie robolom, by ci przypadkiem myśleć nie zaczęli... (Smok Ogniotrwały)


Źródło: „Tajny XX wieka” nr 7/2015, ss. 14-15
Przekład z j. rosyjskiego – Robert K. Leśniakiewicz ©

Ilustracje „Tajny XX wieka” i Wiktoria Leśniakiewicz ©