Powered By Blogger

czwartek, 13 grudnia 2018

Ufozjawisko na drodze



Larysa J. Pajuszina


W grudniu 2003 roku wraz z mężem wyjechaliśmy z Kuranachu (w Jakucji) w kierunku Nierjungri, gdzie powinniśmy wsiąść do pociągu. W samochodzie było nas czworo. Siedziałam na tylnej kanapie za kierowcą, i z powodu wysokiego oparcia jego fotela nie widziałam drogi.


Niepojęte zjawisko


Była godzina 04:00, mróz na jakieś -40°C, boczne szyby były zaszronione. Już daleko odsadziliśmy się od Kuranachu, ale do najbliższej miejscowości było około 60 km. Była ćma choć w oko wykol, tylko reflektory oświetlały jasno drogę.

Naraz nagle pojaśniało, kierowca przyhamował i samochód stanął. Wyszliśmy z auta. To, co zobaczyliśmy wstrząsnęło nami. Samochód stał w niewielkim promieniu światła padającego z nieba. To był jaskrawy stożek, a my znajdowaliśmy się w kręgu światła o średnicy około 10 m. Ja znajdowałam się jak raz w jego środku. Spojrzałam w górę, by zobaczyć źródło światła. Ale jego nie było! Na tle czarnego nieba, wewnątrz stożka kręciły się bezładnie jaskrawe kłębki, podobne do małych robaczków, ale do nas one nie dolatywały.

Próbowałam zrozumieć, co to takiego. Staliśmy z zadartymi głowami nie mogąc oderwać oczu od tego niepojętego dla nas zjawiska.


Żadnego zimna


Nikogo z nas nie przygniotło do drogi, jak w podobnych przypadkach opisywali inni świadkowie. Silnik samochodu nie przestał pracować i pracował jakby nigdy nic. Mogliśmy się swobodnie poruszać w kręgu światła i nie odczuwaliśmy żadnego dyskomfortu.

Postaliśmy tak jakieś 15 minut, dziwiliśmy się, gadaliśmy o tym, co to być mogło. Potem doszło do mnie, że bez względu na silny mróz, żadne z nas nie czuło chłodu, chociaż byliśmy bez czapek i rękawiczek, tylko w okryciach zwierzchnich.

Mąż powiedział, że ów snop światła oni widzieli już z daleka, ale nie mogli zrozumieć, co to było. Po czym kierowca zawołał nas do auta i wyjechaliśmy ze stożka. Tylna szyba była czysta i jeszcze długo widziałam to niepojęte światło.


Słup światła


Kiedy podjechaliśmy do wioski Chatymi, w dalszym ciągu z tyłu widziałam stożek białego światła padającego z nieba. Z tego wynika, że incydent ten miał miejsce pomiędzy miejscowościami Bolszoj Nimnir a Chatymi na drodze A360, w okolicy Góry Ewota.


Takich promieni światła ani wcześniej, ani później nie widziałam. Wprawdzie w tym roku u nas w Zapolarnym była widoczna niezwykle ciekawa zorza polarna. To czerwone pasmo światła to pojawiała się na horyzoncie to zieleniała…


Źródło – „Tajny XX wieka” nr 25/2018, s. 25
Przekład z rosyjskiego - ©R.K.F. Leśniakiewicz