Powered By Blogger

środa, 14 sierpnia 2019

III Wojna Światowa już trwa?




Czytając niektóre doniesienia z portali internetowych odnosi się wrażenie, że III Wojna Światowa już trwa sobie w najlepsze. No bo spójrzmy tylko na doniesienia z niektórych witryn:


Wybuch napędu jądrowego rakiety Buriewiestnik zabił rosyjską elitę naukową


Kreml w końcu przyznał, że w Obwodzie Archangielskim doszło do małej katastrofy jądrowej na skutek eksplozji eksperymentalnego międzykontynentalnego pocisku balistycznego o nazwie Buriewiestnik.

Incydent miał miejsce 8 sierpnia w pobliżu miejscowości Nyonoksa, ok. 30 kilometrów na zachód od miasta Sewerodwińsk, w Obwodzie Archangielskim, leżącym ok. 1500 kilometrów od Suwałk. Testowany był tam pierwszy w historii Rosji i świata niemal ukończony pocisk wyposażony w napęd jądrowy. Jego atrybutem jest praktycznie nieograniczony zasięg.

Kreml oficjalnie przyznał, że w eksplozji pocisku 9М730 Buriewiestnik (SSC-X-9 Skyfall) zginęło 5 osób. Wszystkie te osoby były pracownikami Rosyjskiego Federalnego Centrum Jądrowego w Sarowie oraz Rosatomu. Szef państwowej korporacji powiedział, że była to elita krajowego programu rozwoju broni jądrowej i wezwał prezydenta Rosji do przyznania im najwyższych odznaczeń za poświęcenie dla kraju.


- Śmierć tych zasłużonych osób to gorzka strata dla całego centrum nuklearnego i korporacji państwowej Rosatom. Ci ludzie byli naszą elitą, bardzo często prowadzili badania w niewiarygodnie niebezpiecznych warunkach - powiedział Walentin Kostiukow, szef Rosatomu. Dodał również, że przygotowania do testu trwały ponad rok, a ofiary były -zaangażowane w pracę związaną z testami źródła energii radioizotopowej, która była częścią rakiety. Przygotowania przebiegały wyśmienicie, aż do 8 sierpnia. Śledztwo ma odpowiedzieć na pytanie, dlaczego w ogóle doszło do katastrofy i czy można było tego uniknąć.


Wiaczesław Sołojew, szef Rosyjskiego Federalnego Centrum Jądrowego w Sarowie ujawnił na pogrzebie swoich przyjaciół, że jego instytut zajmuje się budową małego reaktora na potrzeby napędu do zaawansowanej rakiety. Przyznał też, że nie tylko Rosja, ale również Stany Zjednoczone i Chiny rozwijają takie technologie. To prawda, ale jeśli chodzi o USA, to NASA zbudowała i zaprezentowała w pełni gotowy reaktor nuklearny na potrzeby budowy baz na Księżycu i Marsie. To urządzenie nie ma nic wspólnego z napędami rakiet balistycznych, zdolnych do przenoszenia głowic jądrowych.


Powiedzcie to koniowi! Każdy reaktor można przerobić na produktor paliwa jądrowego czy napęd dla rakiety, byle się przyłożyć. Amerykanie już w latach 60-tych prowadzili prace nad samolotami z napędem atomowym, więc niech nie płaczą, że Rosjanie pracują nad rakietami. Nawiasem mówiąc, w dobie podboju kosmosu takie rakiety będą potrzebne, by zastąpić anachroniczne rakiety na paliwo stałe i ciekłe oraz wahadłowce, które okazały się być zawodne i niebezpieczne. Konieczność opracowania napędu nuklearnego/termonuklearnego do rakiet jest oczywista i cały ten jazz ma charakter czysto propagandowy. To samo było w latach 50-tych, kiedy Rosjanie wypuszczali pierwsze Sputniki. Amerykanie nie mogli ścierpieć myśli, że Rosjanie okazali się lepsi… - no i zaczęli nakręcać spiralę zagrożenia i obłędnych zbrojeń.


Rosyjskie podwodne drony nuklearne będą zdolne do wywołania tsunami

Niedawno świat obiegła wiadomość, że Rosjanie naprawdę posiadają torpedy o napędzie nuklearnym, które są zdolne do przenoszenia głowic jądrowych o mocy nawet 100 Mt. Teraz wiemy, do czego będą wykorzystane.

Rosja boryka się z gigantycznymi problemami ekonomicznymi. Najbardziej z tego tytułu poszkodowana jest armia, która pracowała nad wieloma zaawansowanymi projektami broni przyszłości. Lwia część z nich nigdy nie ujrzy światła dziennego, ale te strategiczne dla bezpieczeństwa kraju i przyszłych planów Kremla są kontynuowane.


Jednym z takich przerażających projektów jest Posejdon. W jego ramach w rosyjskim arsenale pojawiły się drony podwodne zdolne do przenoszenia na swoich pokładach torped/pocisków z głowicami jądrowymi o mocy nawet 100 megaton. Przypomnijmy, że słynna i najpotężniejsza bomba wodorowa zdetonowana w historii ludzkości, przez ZSRR, miała „zaledwie” 50 megaton.

Ta supernowoczesna broń jest w pełni autonomiczna. Może przepłynąć niezauważona nawet 10 tysięcy kilometrów, czyli można powiedzieć, że dysponuje zasięgiem globalnym. Posejdon może przemieszczać się na głębokości kilometra, a następnie eksplodować lub wystrzelić w powietrze i trafić w wybrany cel z niesamowitą precyzją.

Rosjanie mieli plany budowy torpedy o napędzie jądrowym już w latach 50. ubiegłego wieku, ale wówczas armia nie dysponowała odpowiednimi technologiami do ich realizacji. Teraz się to zmieniło. Kreml ma niecny plan, w którym przewiduje użycie takiej potwornej broni do szybkiego i skutecznego zniszczenia ogromnych połaci terytoriów wroga.

Drony podwodne Posejdon będą mogły podpłynąć niezauważone pod jedną z amerykańskich metropolii i zdetonować niedaleko wybrzeża głowicę jądrową o dużej mocy. W konsekwencji tego, osiągające 30-40 metrów wysokości i rozpędzone do 800 km/h tsunami uderzą w wybrzeże, wedrą się w głąb lądu i zrównają z ziemią całe miasta, zabijając przy tym w mgnieniu oka dziesiątki tysięcy ludzi.


No cóż, Amerykanie chwalili się jeszcze w latach 80-tych, że ich pociski MX i Minuteman są w stanie trafić w każdy cel z dokładnością do centymetrów. Wedle stawu grobla. Rosjanie odpowiedzieli podwodnymi dronami, które są w stanie wywołać oceaniczne tsunami. NB, rozmaici wizjonerzy i przepowiadacze przyszłości ostrzegali i ostrzegają o takim właśnie użyciu broni jądrowej i termojądrowej, ale kogo to obchodzi? Opętani żądzą kolejnych zysków ludzie nie cofną się przed niczym, by tylko dorwać się do czyichś zasobów naturalnych, bo w końcu one mogą stać się, i się staną casus belli III Wojny Światowej. No bo przecież do tego właśnie Wuj Sam utrzymuje ponad 160 baz wojskowych na całym świecie.


Rosja testuje "wojskowy Internet", który jest niezależny od globalnej sieci


Wiosną Kreml zapowiedział, że chce odciąć rosyjską przestrzeń Internetu od globalnej sieci. Ten pomysł spotkał się z ogromną falą protestów, które trwają do dziś. Władze jednak zamierzają ten kontrowersyjny projekt zrealizować.

Wielu ekspertów uważa, że III wojna światowa od dawna trwa, tyle, że jest niewidoczna, bo rozgrywa się w przestrzeni sieci, gdzie każdego dnia dochodzi do niezliczonej ilości cyberataków na najróżniejsze strategiczne infrastruktury krajów. Straty takich niebezpiecznych wyczynów są liczone w milionach dolarów, a niektóre z nich doprowadzają nawet do dezorganizacji życia milionów ludzi, jak to ostatnio miało miejsce np. w Johannesburgu, w którym dokonano ataku na miejską sieć energetyczną.

Nic więc dziwnego, że rząd Rosji postanowił odciąć instytucje kraju od globalnej sieci, która z roku na rok staje się coraz bardziej niebezpiecznym miejscem. Na dobry początek, Kreml przeprowadził właśnie w pełni pomyślnie test nowej zamkniętej wojskowej sieci komunikacyjnej. Jak donosi gazeta „Izwiestia”, sieć umożliwia przesyłanie dużych ilości danych z ogromną prędkością na spore odległości.


Prokremlowska gazeta ujawniła, że w trakcie testów przesyłano pakiety dużych plików na ponad 2000 kilometrów z prędkością 300 megabitów na sekundę. Niby niewiele, jak na dzisiejsze standardy, ale dla wojska w zupełności wystarczające, gdyby globalna sieć padła w wyniku jakichś groźnych wydarzeń lub ktoś wykorzystał ją do zakrojonego na szeroką skalę cyberataku.

Ogromną motywacją dla Kremla, do przyspieszenia swoich prac nad stworzeniem niezależnej sieci krajowej, były ostatnie ataki na FSB (dawne KGB). Przypominamy, że w połowie lipca Federalna Służba Bezpieczeństwa Federacji Rosyjskiej stała się celem potężnego cyberataku, w trakcie którego hakerzy uzyskali dostęp i opublikowali w Internecie ponad 7,5 TB niezwykle tajnych danych wywiadowczych (zobacz tutaj).

Kreml planuje też powoli, ale sukcesywnie, odcinać kraj od globalnej sieci. Tutaj politycy inspirują się Chinami, które na potęgę rozwijają i z powodzeniem wdrażają najnowsze technologie permanentnej inwigilacji. Mają im one pozwolić kontrolować ludność, a co za tym idzie skutecznej walczyć z opozycją, niepokornymi obywatelami i łatwiej serwować im swoje propagandowe pomysły.


Nie dziwię się Rosjanom. Nikt nie życzy sobie by ktoś zaglądał w jego przestrzeń Internetu i ją penetrował, tak jak zagląda i penetruje ich przestrzeń powietrzną i terytorium. Opowiastki o tym, jak to państwo będzie kontrolowało prywatne życie Rosjan są bełkotem dla idiotów albo osób ogłupionych przez zachodnią propagandę. Jak na razie, w Rosji realizowany jest scenariusz z Operation Polonia prowadzonej przez CIA w stosunku do Polski w latach 70. i 80. Chodzi o rozmiękczanie struktur państwowych, zradykalizowanie młodzieży i klasy robotniczej, co ma doprowadzić do obalenia Putina i doprowadzenia do sytuacji, w której Rosja będzie musiała skapitulować, a jej bogactwa naturalne przejdą w ręce zachodniego kapitału. To właśnie jest celem tej rozgrywki, a propagandowe połajanki są oczyszczaniem przedpola przed realnymi działaniami wojny domowej i „gorącej” wojny.

Bo niektórym marzy się kolejna wojna w Europie i tylko ogarnia mnie przerażenie na myśl o tym, że są to Polacy – naród, który tyle wycierpiał w czasie dwóch poprzednich wojen i dał się zwariować różnym podżegaczom wojennym. Ale przecież o to właśnie chodziło manipulatorom znad Tybru i Potomacu, kiedy podkarmiali „Solidarność” dolarami od 1980 roku…    


Czytelnicy komentują


To, co napisałeś już się raz wydarzyło jakieś 20.000 lat temu, kiedy upadło Imperium Atlantydy. Opisano to w „Mahabharacie” i „Ramayanie” oraz wielu świętych tekstach. Po III Wojnie Światowej będzie być może tak, jak opisałem to w mojej powieści „Bractwo Zielonego Smoka”, o ile ktoś przeżyje by rozpocząć kolejny cykl cywilizacyjny… (Daniel Laskowski)


A zatem III wojna światowa? Dzisiaj miałam wizję, w której jakiś głos powiedział – ewakuacja z planety! To jest chyba dość jednoznaczne? (Eleonora)  


Źródło: GeekWeek.pl/Izwiestij / Fot. MaxPixel/Twitter