Powered By Blogger

niedziela, 25 sierpnia 2019

Nunda: afrykańska Chupachabra


Sielski widoczek z j. Tanganika, ale na jego brzegach czai się prehistoryczny potwór - Mngwa...


Dimitri Sokołow


Niezwykłe stworzenie, przez krajowców zwane Chupachabra, w dniu 31.X.2018 roku w czasie tylko jednej nocy zamordowało około 100 królików i kur, a także kilka owiec we wsi Bystrowka n./Obem (Iskitimsij Rejon, Obwód Nowosybirski; N 15°32’09” – E 082°33’43”).

Kilka lat temu, mieszkańcy Europy i Ameryki z niejakim przerażeniem przekazywali sobie historie o Chupakabrze – potworze podobnym do kota albo rysia, który krąży po nocach i literalnie rozrywa na sztuki zwierzęta domowe. Co to za stworzenie, zoologowie nie mogą stwierdzić do dziś dnia. A przecież Afrykańczycy wiedzieli o tym potworze już na początku XX wieku i zawsze uważali je za zrodzone przez ciemne siły…

Mngwa/Nunda - rekonstrukcja R. Ucrytel


Zagadkowe ślady


Gdyby w afrykańskiej dżungli rosnącej na brzegach jez. Tanganika miejscowemu mieszkańcowi opowiedzieć o wyczynach Chupacabry, on by się nawet nie zdziwił, bowiem takie stworzenie na Czarnym Kontynencie jest znane od niepamiętnych czasów. Plemiona Centralnej Afryki nazywają je Nunda albo Mngwa. Od czasu do czasu potwór ten wychodzi z dżungli i, podobnie jak Chupachabra, zabija domowe bydło, a czasami też i ludzi.

Do naszych czasów ostał się dokument, w którym opisuje się wydarzenie, które miało miejsce w 1920 roku pewnej nocy, w pobliżu największego miasta Tanzanii – Dar-es-Salaam z mroku wyskoczyło tajemnicze zwierzę, które w mgnieniu oka zamordowało dyżurnego policjanta. W czasie oględzin ciała w dłoni zabitego znaleziono kłak szarej sierści, a naoczni świadkowie opisywali je jako kota wielkości cielaka. W następną noc zwierzę rozprawiło się z jeszcze jednym stróżem porządku. Wszystkiego w ciągu tygodnia na liście ofiar nocnego potwora znalazło się ponad 10 ludzi i kilkanaście zwierząt domowych. Tym niemniej złapać potwora się nie udało.



Nunda według różnych relacji

W swej książce, opisującej niezwykłe zwierzęta z afrykańskiego kontynentu, Frank Lane spośród wielu przytacza historię zapisaną ze słów znanego podróżnika Patricka Bouznego. Pewnego razu podróżnik stał obozem na brzegu Tanganiki, kiedy przybiegli do niego przerażeni krajowcy z jednej z wiosek. Z ich bezładnych opowiadań Bouzne zrozumiał, że na tą wioskę napadła jakaś Nunda i porwała małego chłopca. Zbadawszy ślady, które pozostawiło zwierzę, podróżnik był absolutnie zdziwiony. W pierwszej chwili sądził, że to był trop lwa, ale przyjrzawszy się dokładniej stwierdził on ze zdumieniem, że był on wielokrotnie większy.

Dziwną relację potwierdzili także miejscowi krajowcy przerażeni nocną wizytą.


Pasiasty potwór


Brytyjczyk – kpt. William Hichens – w 1937 roku, w magazynie dla podróżników opublikował opowieść o dziwnym wydarzeniu, które miało miejsce we wsi Mchingu znajdującej się na brzegu Tanganiki. Pewnego razu, kiedy Hichens znajdował się we wsi, krajowcy przynieśli mu do leczenia myśliwego, na którego napadło w lesie nieznane zwierzę. Na pytanie Williama, kto napadł na mężczyznę ten z trudem odpowiedział, że Mngwa. Znając doskonale opowieści o krwawym kocie o rozmiarach cielaka, Hichens zapytał myśliwego, czy się nie omylił i czy nie napadł nań lampart. Myśliwy jednak nie dał się zbić z tropu i ponownie odpowiedział mu – Mngwa. Opowiadając o tym wydarzeniu Hichens solennie przekonywał, że jemu byłoby prościej objaśnić Mngwę zwyczajnym lwem czy dużym lampartem, ale ilość widzianych przezeń ofiar zagadkowego kota i ich opowiadania o spotkaniach z potworem nie pozostawiły nawet cienia szansy na takie wyjaśnienie. Według poglądu Hichensa – Nunda czy Mngwa istnieje naprawdę. Najczęściej europejscy badacze i podróżnicy opisywali Nundę wedle słów krajowców jako ogromnego, puszystego kota wielkości osła. Na jego tułowiu widoczne są wąskie paski. Niezwykłe właściwości tego zwierzęcia potwierdza jego nazwa – Mngwa – co w jednym ze starych tamtejszych narzeczy oznacza „dziwne zwierzę”. Zwierzę to jest dostatecznie dziwne, a do tego jeszcze stare. Jego pierwsze potwierdzone obserwacje datują się na rok 1150 i są one opisane w jednym z miejscowych hymnów wojennych. Według tekstu pieśni, na pożarcie strasznemu zwierzowi zostawiają jeńca wojennego. Do tego byłoby naiwnością zakładać, że żaden z europejskich myśliwych ani raz nie próbował złapać Nundę, czy chociaż ustrzelić ją. 

Jedna z rekonstrukcji Mngwy

W 1924 roku, Londyńskie Muzeum Zoologii wysłało w afrykańskie dżungle ekspedycję pod kierownictwem prof. Henry’ego Stone’a. pewnego razu podróżnicy wyszli na brzeg Tanganiki, gdzie usłyszeli mnóstwo opowiadań o spotkaniach z Nundą. Ma się rozumieć, profesor zapragnął złapać to dziwne, mityczne zwierzę. Pomocy w tym mieli mu udzielić trzej miejscowi myśliwi: Mngawi, Zuaza i Bangwa. Chodząc po dżungli napotkali na świeży trop, podobny do śladów lamparta, ale kilka razy większe. Ciemniało już, więc postanowili poszukiwania odłożyć do jutra. Na próżno. W nocy na wieś napadł potwór. Nieznany stwór rozerwał ogrodzenie koszaru z owcami i śmiertelnie poranił miejscowego pasterza. Na pytanie profesora, kto to wszystko zrobił, miejscowi w odpowiedzi unisono powtarzali tylko słowo – Mngwa. Okazało się przy tym, że Mngwa niejednokrotnie napadała na tą wieś, ale potem gdzieś przepadła. Krajowcy uwierzyli w to, że ich modlitwy zostały wysłuchane i bogowie wreszcie zabrali potwora. Myśliwi rzucili się w dżunglę na poszukiwanie Mngwy. Po godzinie potwór stanął przed nimi w całej swojej krasie. Nunda czy też Mngwa w rzeczywistości okazała się być ogromnym kotem, mierzącym w kłębie 1,5 m, z silnymi łapami i małymi uszami. Jej skórę pokrywały szaro-czarne plamy i podłużne pasy. Ujrzawszy ludzi Nunda z miejsca zaatakowała jednego z przewodników. Na szczęście któryś z członków ekspedycji zdążył dać ognia ze strzelby i ranił zwierzę w grzbiet. Ryknąwszy donośnie, Nunda skryła się w leśnej gęstwinie.


Złowrogi kot


Jest takie prawidło, że pojawianie się mitycznych stworzeń zawsze przychodzi nieoczekiwanie. Miejscowi krajowcy w ogóle nie mogą sobie przypomnieć przykładu, kiedy tego czy innego potwora udało się im zobaczyć pierwszego. Nunda nie jest wyjątkiem. W Afryce krąży dawna legenda opisująca historię pojawienia się Nundy w dżunglach tego kontynentu. Zgodnie z tym podaniem, pewnego razu olbrzymi kot sułtana uciekł z woliery i wpadł do kurnika. Ma się rozumieć, że po kilku chwilach w kurniku nie było ani jednej żywej kury. Żołnierze z gwardii sułtana poprosili o zezwolenie na zabicie bestii, ale otrzymali odmowę. Swoją decyzję sułtan uzasadnił całkiem prosto: „Kury moje, kot mój – niech robi, co chce.” Potem po kurach ofiarami dziwnego kota stały się owce, krowy, i nawet wielbłądy sułtana. Za każdym razem sułtan odpowiadał podobnie. „Zwierzęta moje, kot mój – niech robi co chce”. Kroplą, która przepełniła czarę była śmierć od kocich pazurów trzech dzieci sułtana. Dowiedziawszy się o tym, władca wykrzyknął: „To już nie jest kot, to Nunda!” Widząc ból ojca jego najmłodszy syn przyrzekł wyśledzić i w odwecie zabić kota. Jednakże zadanie było ponad jego siły, więc zabił dzikiego psa i przyniósł go matce. Kobieta nie uwierzyła synowi i wyprawiła go z powrotem w dżunglę. Następnymi razami syn przyniósł jej żyrafę, nosorożca, wiwerę i słonia, za każdym razem sądząc, że to złowrogi kot. Ale matka wciąż wysyłała go w las opisując jak powinna wyglądać prawdziwa Nunda. I wreszcie chłopiec napotkał Nundę i zastrzelił ją ze swej strzelby. Z wdzięczności za to, ojciec ustąpił mu z tronu.



Wielkie koty szablastozębe - czy to one są odpowiedzialne za legendy o Mngwie/Nundzie?


Moje 3 grosze


Osobiście jestem zdania, że Mngwa czy też Nunda jest zwierzęciem reliktowym. Pozostałością po afrykańskiej megafaunie – drapieżnikiem w rodzaju Mahajrodona z przełomu Trzeciorzędu i Plejstocenu czy Machairodusa żyjący w Pliocenie i Miocenie, albo amerykańskiego Smilodonta. Jakimś cudem te wielkie koty przetrwały ostatnie Wielkie Wymieranie i teraz czają się w głębinach afrykańskich dżungli.

Mngwa/Nunda jest znana nie tylko w Tanzanii ale także w Kenii i Ugandzie. Te wielkie koty są jeszcze bardziej niebezpieczne od lwów, ale działają tylko i wyłącznie w nocy. Tym niemniej nikomu nie udało się takiego upolować czy schwytać żywcem. Zagadka pozostaje nadal otwarta. Podobnego zdania jest Daniel Laskowski, który opisał je w jednym ze swych fantastyczno-sensacyjnych opowiadań pt. „W cieniu góry Elgon” – zob. https://daniel-laskowski.blogspot.com/2017/07/wysoka-ponoc-55.html i dalsze. On także zakłada, że te koty są kryptydami z czasów, kiedy w Europie i Ameryce panowały mamuty, a Atlantydzi dopiero tworzyli zręby cywilizacji.

Ale to już temat z innej ballady. 


Źródło – „Tajny XX wieka”, nr 3/2019, ss. 32-33
Przekład z rosyjskiego - ©R.K.F. Leśniakiewicz