II.
Indie nie są jedynym krajem,
gdzie istnieją legendy i zapisy dotyczące pradawnej katastrofy atomowej na Ziemi.
Występują one także w Chinach. Raymond W. Drake twierdzi, że w
„Fengshen-yen-i” znajdują się opisy zdarzeń podobne do tych, jakie są w
sanskryckiej „Mahabharacie”. Przeciwstawne sobie elementy walczyły o panowanie
nad Chinami. Wspomagane one były przez pozaziemskich Przybyszów, używających
broni przypominających najstraszniejsze wśród znanych nam obecnie. Wojna była
prowadzona przy pomocy oślepiających promieni, ognistych smoków, płomiennych
kul, lśniących żądeł i błyskawic. Jak wynika z opisów, walczące strony wydawały
się posiadać urządzenia podobne dzisiejszemu radarowi, który pozwalał im na
słyszenie i obserwowanie wizualne obiektów oddalonych na odległość kilkuset
kilometrów.[1]
Amerykański etnograf G. Baker odnalazł
wśród kanadyjskich Indian legendy mówiące, że kiedyś
tam na południu istniały wielkie lasy i łąki, a wśród nich wielkie oświetlone
miasta, zamieszkiwane przez ludzi, którzy latali do nieba na spotkanie
piorunom. Później jednak pojawiły się demony i wszystkie miasta zostały
zniszczone. Pozostały tylko po nich istniejące do dziś dnia ruiny. Legendy
te wywodzą się z objętych wieczną zmarzliną regionów kanadyjskiej tundry,
położonych na Dalekiej Północy. Odnoszą się one do dawnych epok, kiedy to
klimat dzisiejszych obszarów podbiegunowych odbiegał znacznie od dzisiejszego.
Tradycja Indian kanadyjskich przypomina istniejące wśród Majów i Azteków
legendy mówiące o miastach, w których ani w nocy ani w dzień nie gasły światła.
Majowie mówili:
Ta ziemia stanowi
obecnie Królestwo Śmierci.[2]
Przebywają tam dusze tych, którzy nigdy nie będą poddane reinkarnacji. [...],
ale dawno temu było ono zamieszkałe przez starożytne rasy ludzkie.
Istnieje wielkie podobieństwo,
pochodzących z różnych części globu ziemskiego, legend mówiących o masakrach i
zniszczeniach. Przypomnijmy sobie z mitologii greckiej postać Zeusa władającego
gromami i błyskawicami, czy też postać Thora z mitologii nordyckiej władającego
młotem i błyskawicami.
Jeżeli w zamierzchłej przeszłości
zaistniał konflikt na skalę światową, o zakresie większym nawet niż Druga Wojna
Światowa i znacznie bardziej niszczycielski, to właśnie można by oczekiwać
takich właśnie ech w pamięci narodów świata.
Podobnie i równie szeroko są
rozpowszechnione legendy o Złotym Wieku Ludzkości. Ci wszyscy, którzy szukają cudownej
i zdumiewającej Atlantydy w jakimś jednym i określonym miejscu na Ziemi,
skazani są – jak się wydaje – na rozczarowanie. Jeśli bowiem cały obszar kuli
ziemskiej w dalekiej przeszłości osiągnął wysoki stopień cywilizacji, to
legendy o jej istnieniu będą mieć charakter globalny. Sam fakt, że różne
przekazy, pochodzące z rozmaitych części ziemskiego globu, umiejscawiały
położenie Atlantydy na Morzu Śródziemnym, Atlantyku, Hiszpanii, Grenlandii,
Islandii, Ameryce lub Tybecie, a nawet istniało podobne do Atlantydy królestwo
Lemuria[3]
na Pacyfiku wskazuje jedynie na to, że ówczesna cywilizacja miała charakter
światowy, iż cywilizacja ta nie ograniczała się do jednej tajemniczej wyspy lub
kontynentu, który następnie zatonął w morzu. Tylko istnienie cywilizacji o
zasięgu globalnym może wyjaśnić podobieństwa występujące pomiędzy
poszczególnymi cywilizacjami i kulturami zamierzchłej przeszłości, a także ich
różnice.[4]
Istnieje bardzo wiele punktów
zbieżnych pomiędzy cywilizacjami Egiptu i Sumeru; również pomiędzy
cywilizacjami rozwiniętymi w Dolinie Indusu i cywilizacjami Mezoameryki i
Ameryki Południowej, szczególnie w ich legendach. Istnieją także duże różnice,
choć dotyczą one głównie szczegółów, jak to, ze na obszarze Europy, Azji i
Afryki północnej koło było w powszechnym użytku, podczas kiedy na obszarze
Ameryki urządzenie to nie było znane.[5]
Ci, którzy całkowicie odrzucają
idee, że kiedyś musiał istnieć kontakt pomiędzy wszystkimi cywilizacjami
zarówno europejskimi, azjatyckimi, afrykańskimi jak i amerykańskimi wydają się
nie brać pod uwagę istotnych czynników. Tym bardziej, że jak dotąd na próżno
poszukujemy jednego wyróżnionego obszaru, na którym powstałaby pierwotna
kultura-matka – źródło wszystkich innych cywilizacji. Wiele wskazuje na to, że
źródłem tym jest cały glob ziemski, iż istniał nie jeden, lecz wiele ośrodków
rozwiniętej kultury i cywilizacji.
Warto także zwrócić uwagę na inna
osobliwość. Sporo legend mówiących o istnieniu wielkiego i katastrofalnego
konfliktu w zamierzchłej przeszłości, wskazuje obszary, gdzie zdarzenia te
miały miejsce. Okazuje się, że w większości chodzi o dzisiejsze pustynie!
Szereg takich przekazów pochodzi
z terytorium dzisiejszych Chin. Tam też znajduje się część niezbadanej
dotychczas Pustyni Gobi, która ukrywa pod swymi piaskami wiele tajemnic.
Podobnie w Indiach, w Dolinie Indusu, gdzie niegdyś kwitła wspaniała
cywilizacja – dziś jest pustynia.[6]
Pustynią jest znaczny obszar południowo-zachodnich Stanów Zjednoczonych, który
Majowie nazwali właśnie Królestwem Śmierci.[7]
w Egipcie Horus przeklął ziemie Seta na tysiące lat – ogromne obszary Afryki
północnej wraz z Saharą są pustynne. To samo dotyczy również terenów na
Środkowym Wschodzie – wielkie miasta Babilonii i Sumeru zrujnowane, spoczywają
teraz pod ruchomymi piaskami.
Większa część Australii to także
pustynia – rdzenni jej mieszkańcy[8]
wydają się być potomkami ludzi niegdyś cywilizowanych. Na niektórych obszarach tej pustyni, gdy w górach zdarzy
się ulewny deszcz, woda i szlam przewalają się i dochodzą aż do płytkiego jeziora
Eyre. Przypomina to okres, kiedy okolice te były zasobniejsze w wilgoć, gdy
żyły tam olbrzymie kangury i diprodonty wielkości nosorożca, jak o tym
wspominają legendy tubylców – pisze prof.
Alfons Gabriel, znany badacz obszarów pustynnych. Jednak nawet tubylcy
zdają się obawiać tych terenów, a ich przejście jest połączone z wielkimi
trudnościami, jest tam bowiem strefa, która w języku krajowców nazywa się
>>Narikalinnani<< - co oznacza - >>miejsce śmierci i
zniszczenia<<.
Legendy i mity mówią o antycznych
środkach rażenia, które jako żywo przypominają współczesne pociski nuklearne;
inne przekazy przypominają obliczenia matematyczne dotyczące zagadnień fizyki
jądrowej. Ale nie tylko przekazy ustne, zapisy w świętych księgach czy
inskrypcje w świątyniach i miejscach starożytnego kultu są intrygujące i
zmuszają do porównań; odkrywa się coraz więcej faktów i ślady materialne.
Podczas prób nuklearnych,
przeprowadzonych współcześnie na pustyni Gobi, w pobliżu Lop-Noor[9]
oraz na pustynnych obszarach Nowego Meksyku, w wyniku powstawania bardzo
wysokich temperatur wywołanych wybuchem jądrowym – piasek pustyni ulegał
zeszkleniu. Do wywołaniu procesu witryfikacji piasku potrzebne są tak wysokie
temperatury, że ich uzyskanie niemożliwe jest zarówno w procesach eksplozji
konwencjonalnych materiałów wybuchowych czy palnych, ani też w procesach
wulkanicznych. Takie temperatury można uzyskać tylko w procesach
termonuklearnych. Tymczasem na pustyni Gobi znaleziono obszary zeszklonego
piasku, znajdujące się tam od tysięcy lat. Obszary takie istnieją także na
pustyni kalifornijskiej, zaś tajemnicze szkliste tektyty, z pustyń Afryki i
Środkowego Wschodu uważa się za powstałe w procesach radioaktywnych.[10]
Skały w Peru i Boliwii także noszą wyraźne ślady witryfikacji, zaś obszary, na
których występują noszą wyraźne cechy pustynne.
Powstaje pytanie: jak te pustynie
utworzyły się? Jak mogły wytworzyć się i trwać, otoczone ze wszech stron
ogromnymi obszarami bujnej wegetacji? A może one powstały wskutek eksplozji
pocisków nuklearnych o wielkiej mocy, które zniszczyły nie tylko ludność ten
teren zamieszkującą, lecz także wszelkie przejawy życia roślinnego i
zwierzęcego, zaś substancje radioaktywne powstałe w tym procesie, swym
promieniowaniem wysterylizowały ten teren tak, że nie nadawał się on do życia
przez tysiące lat? Niewiele bowiem przejawów życia obserwuje się na tych
pustyniach, a to, co tam rośnie i żyje przeżywa z wielkim trudem mimo
wytworzenia się wielu cech adaptacyjnych. Być może istnieje ziarno prawdy w
legendzie o Horusie, zaś przekleństwo zesłane na ziemie Seta było przekleństwem
radioaktywnego skażenia.
Można by mniemać, że
przedstawione tutaj przypuszczenia są bezpodstawne lub zgoła fantastyczne,
gdyby na tych jałowych teraz obszarach nie było śladów cywilizowanego życia
ludzkiego. Można by twierdzić, że od niepamiętnych czasów ziemie te były wrogie
człowiekowi i ludzkiemu osadnictwu. Ale tak nie jest. Na pustyni Gobi odkryto
bowiem ruiny bardzo starych miast, prawie już bezkształtne, ale wszystkie one
noszą na sobie ślady działania niezwykle wysokich temperatur, pokryte bąblami i
pęcherzami tego samego rodzaju, co zaobserwowane w Hiroszimie po wybuchu
amerykańskiej bomby atomowej.
Wielu geologów utrzymuje, że
szereg obecnie występujących na terenie południowo-zachodniej części Stanów
Zjednoczonych obszarów pustynnych[11]
nie powstało w wyniku działania naturalnych sił przyrody. Tym bardziej, że jak
podaje prasa amerykańska: ...suche stany, a
zwłaszcza Arizona, budują na rzece Kolorado jedną zaporę po drugiej, aby
zagospodarować te tereny. Urządzenia nawadniające opierają się głównie na
dawnych urządzeniach Indian (?!), o czym świadczą starożytne resztki potężnych
budowli na rzece Gila.[12]
A oto, co na temat Sahary pisze
znawca problemu prof. Alfons Gabriel: Na pustyni
można znaleźć studnie istniejące od niepamiętnych czasów. Często ich szyby są
zdumiewająco głębokie, w niektórych przypadkach przewyższają 100 metrów – i
trudno zrozumieć, jak ludzie swymi prymitywnymi narzędziami zdołali je
zbudować. [...] Od czasu, gdy w Górnym Egipcie odkryto wiele miejsc, na których
porzucone były resztki narzędzi, wszczęto również poszukiwania na różnych
pustyniach Ziemi. Poszukiwania te zostały uwieńczone powodzeniem. Sahara
okazała się specjalnie bogata skarbnicą znalezisk; podobnie jak pewne części
pustyni Gobi. Jest jednak zdumiewające, że te ślady starej ludzkiej kultury
występują w takiej obfitości właśnie na pustyniach, a więc na obszarach, gdzie
na przestrzeni setek kilometrów nie ma ani kropli wody, żadnego pastwiska,
żadnych warunków do życia. Jak mogło dojść do tego? Jak dostali się ludzie do
tego świata będącego zaprzeczeniem życia? Dziś już wiemy, że na tych obszarach
pracowali nie przygodni wędrowcy, lecz przedstawiciele osiadłej ludności. Ale w
jaki sposób można było żyć na pustyni? W ostatnich dziesięcioleciach poczynione
zostały poważne postępy w badaniach nad przeszłością suchych obszarów.
Poznaliśmy nieco nieznanych dotąd szczegółów, wiążących się z pojawieniem się
człowieka na pustyni. Stosunkowo najlepiej udało się odtworzyć obraz
prehistorii Sahary. W okresie przedlodowcowym i lodowcowym[13]ten
wypalony słońcem szmat Ziemi był porośnięty lasami i stepem typu sawanny.
Powiązany system rzeczny sprawiał, ze mogło tu rozwijać się życie. Tam, gdzie
teraz hulają burze piaskowe nad gorącą pustynią żwirową, miotając ziarna kwarcu
i sprawiając, ze wielbłądy już na trzeci dzień wędrówki są głodne i spragnione,
istniały przez 50.000-100.000 lat jeziora, wokół których szumiały trzciny i
harcowały zwierzęta. Żyła tu ludność [...] Rozwijała się też sztuka. Artyści
ryli w skałach piękne obrazy, a kamienie pokrywali farbami. Na obszarach Afryki
Północnej[14] roi
się od obrazów. Wiele ścian wąwozów i zboczy górskich to prawdziwe
>>księgi z obrazkami<<. Niektóre malowidła pociemniały tracąc
wyrazistość, inne są ciągle jeszcze świeże. Wiele z nich, to dzieła sztuki, są
też inne robiące wrażenie dziecięcych igraszek. Nieraz jednak jest trudno
uwierzyć, że ludzie którzy znali tylko narzędzia kamienne umieli tworzyć tak
żywe postacie.
Ignatius Donelly podaje, że podczas kopania
studni w miejscowości Lawn, (hrabstwo Marshall, stan Illinois, USA), na
głębokości ponad 40 metrów wykopano monetę wykonaną z brązu. Duży nacisk warstw
ziemi i warunki, w jakich przez długi czas ta moneta przebywała, spowodowały,
że większość napisów i rysunków na obu jej powierzchniach uległa prawie
całkowitemu zatarciu. Stwierdzono jedynie, że zarówno na awersie i rewersie
znajdowały się niewyraźne zarysy jakiejś postaci, zaś wzdłuż krawędzi po obu
stronach biegły jakieś napisy, ściślej mówiąc, ciągi hieroglifów nie do
odcyfrowania. Jak wykazały badania, moneta ta w trakcie procesu produkcji była
walcowana, jej krawędzie obcięte maszynowo, zaś napisy wytrawiane kwasem.
W roku 1851, w tej samej okolicy
stanu Illinois, na głębokości ponad 35 metrów wykopano dwa pierścienie
miedziane. W czerwcu tego samego roku, w miejscowości Dorchester w stanie
Massachusetts odkopano naczynie pokryte skamieniałą zaprawą murarską. Był to
dzban w kształcie dzwonu, wykonany z nieznanego metalu, którego powierzchnia
była inkrustowana srebrnym wzorem o charakterze roślinnym.
Pewien lekarz w Kalifornii
znalazł wewnątrz bryły złotonośnego kwarcu niewielki złoty przedmiot kształtem
podobny do uchwytu od wiadra. Podobny uchwyt odkryto w jaskini w Kingoodie w północnej Anglii, w bloku
skalnym. Jego wiek oceniono na co najmniej 8.500 lat. Można więc przyjąć, że
przedmiot znaleziony w Kalifornii pochodzi mniej więcej z tego samego okresu.
W roku 1969, wewnątrz bryły
skalnej znalezionej w pobliżu miejscowości Treasure City w stanie Newada,
odkryto ślady śruby o długości 5 cm. Sama śruba już dawno uległa korozji, ale
przestrzeń, którą kiedyś zajmowała pozostawiła w skale ślad w kształcie
spirali. Wiek tego znaleziska ocenia się na około 10.000 lat.
Tom Kenny, farmer amerykański
zamieszkujący w Plateau Valley, odkrył na swoim polu, na głębokości 3 m odcinek
miejskiego chodnika, wykonanego z gładkich, symetrycznych płyt kamiennych.
Analiza materiału i zaprawy murarskiej wykazała, że kamień nie pochodzi z
surowców lokalnych, związanych z okolicą, w której został wykonany chodnik.
Wszystkie te znaleziska wskazują
na możliwość, której w zasadzie dotychczas nie brano poważnie pod uwagę, że
odnajdywane ślady, czasem ukryte głęboko pod ziemią, świadczą o tym, iż na
terenie współczesnej Ameryki Północnej przed wieloma tysiącami lat istniała
wysoka cywilizacja. Wydaje się, ze cywilizacja ta uległa gwałtownej zagładzie w
wyniku kolosalnej katastrofy, związanej z wystąpieniami tak wysokich
temperatur, jakie pojawiają się wyłącznie w procesach nuklearnych i
termonuklearnych.
[1]
Niekoniecznie musiał to być radar – mógł to być np. satelita obserwacyjny lub
ich cały system, jak np. dzisiejszy DSP czy ECHELON – uwaga R.K.L.
[2] Obecnie są to
południowo-zachodnie połacie Stanów Zjednoczonych, tzw. „big bad lands” – przyp. aut.
[3] Lub kontynent Mu (Moo) –
uwaga R.K.L.
[4]
Polski uczony prof. dr hab. Benon Zbigniew Szałek ze Szczecina udowodnił w
swych pracach, że kiedyś istniało jedno pismo i jeden język, którym posługiwano
się na obszarze całego świata – uwaga R.K.L.
[5]
Stwierdzenie dyskusyjne, bowiem Indianie znali koło, tylko je nie stosowali. Zresztą
trudno jest stosować koło i posługiwać się pojazdami kołowymi na błotnistych
terenach Jukatanu czy w dżunglach Amazonasu albo na andyjskich perciach. Jest
to kolejny argument „za”, a nie „przeciw” – uwaga R.K.L.
[6] Pustynia Thar w
Radżastanie. Dziś także znajdują się tam poligony atomowe Pakistanu i Indii. –
uwaga R.K.L.
[7] Są to
pustynie Nowego Meksyku, Newady i Arizony, na których dzisiaj też znajdują się
amerykańskie poligony atomowe – uwaga R.K.L.
[8] Aborygeni – uwaga R.K.L.
[9] Jezioro Łob Nur (Lop Noor)
– uwaga R.K.L.
[10] Zob.
Andrzej Kotowiecki – „Szkliwo nie z tej Ziemi” i „Tektyty – relikty Gwiezdnych
Wojen?” - uwaga R.K.L.
[11]
Obejmujących część Kalifornii i Arizony, tzw. Pustynię Sonora, tereny Wielkiej
Kotliny między Sierra Nevada a górami Wasath na południu oraz na południu
pustynie Mojave, Gila i Yuma z budzącą
grozę Doliną Śmierci – przyp. aut.
[12] Niedawno odkryto podobne
resztki potężnych urządzeń wodnych na rzekach Europy Wschodniej, a dokładniej w
okolicach Ufy w Federacji Rosyjskiej, a także plastyczne mapy je ukazujące –
uwaga R.K.L.
[13] Autorowi chodzi
najprawdopodobniej o ostatnie zlodowacenie 50.000-10.000 lat p.n.e. – uwaga
R.K.L.
[14] M. in. w słynnym wąwozie
Tassili-en-Dżer – uwaga R.K.L.