Powered By Blogger

poniedziałek, 24 listopada 2014

Kolumny jaskrawego światła

Zdjęcie "kolumn świetlnych" nad miastem ("Tajny XX wieka")


Władimir A. Jeremienko z Rostowa n./Donem


To zdumiewające zjawisko atmosferyczne zaobserwowałem w mieście Wołgodońsku, gdzie mnie często wysyłano z Rostowa n./Donem w podróże służbowe związane z moją pracą na budowie zakładów Atommasz.

Nasza polowa ekipa pracowała w stepie, zaś hotel robotniczy znajdował się w tzw. starym mieście. Tego styczniowego dnia 1974 roku pogoda była spokojna i jasna. O godzinie 19., temperatura powietrza spadła do -30°C. Szedłem wtedy szerokim prospektem w stronę widocznego na końcu ulicy dworca kolejowego i autobusowego. Nie doszedłem do niego i stanąłem w odległości jakichś 200 m od budynku, zatrzymałem się widząc nad nim jasne kolumny światła. Widziałem je nie tylko ja. Wielu przechodniów stawało i z zainteresowaniem oglądali wspaniały, świetlny show.

Drogi dojazdowe do dworca były oświecane przez kilka mocnych lamp, zaś plac przy dworcu – kilkanaście latarni. I tak właśnie od tych źródeł światła biły w górę ogromne, jasne stoli świetlne. Od lamp kolejowych na wysokość 150 m, a od ulicznych na jakieś 30 m. Wszystkie te kolumny, czy wydłużone kliny świetlne miały zakończenie w postaci ostrego kata na jakieś 5° i nie znikały one wraz z wysokością. Wrażenie było takie, jakby nad miastem zawisły reflektory i pionowo w dół oświetlały ziemię. To mnie zdumiało, przecież każda lampa ma od góry odbijacz światła, który kieruje strumień światła w pożądanym kierunku, tak że nie może on skierować się do góry. Leżący na ziemi śnieg rozprasza światło i też nie może posłać je w górę.

Długo stałem i patrzałem lubując się pięknem gigantycznych kolumn białego światła bijących w czarne niebo. W tych czasach za dworcem nie było miasta i nie było miejskiego oświetlenia, co tylko zwielokrotniało efekt. Czegoś takiego nigdy nie widziałem w czasie 68 lat mojego życia. Żałuję, że nie mogłem tego sfotografować.

Tajemnica tych świetlistych zjawisk zajmowała mnie przez kilka lat. Pewnego dnia w ręce wpadł mi artykuł objaśniający naturę tego niezwykłego, rzadkiego fenomenu. Okazało się, że w czasie silnego mrozu para wodna w powietrzu zamienia się w drobne kryształki lodu, które jak miniaturowe pryzmaty wielokrotnie załamują i rozszczepiają światło, a że jest ich miliardy, to spełniają rolę wielkiego reflektora. W taki właśnie sposób powstają świetliste kolumny.
I teraz jeżeli źródło światła znajduje się za drzewami czy budynkami, to te cudowne zjawisko można przyjąć za światło reflektorów bezdźwięcznie wiszącego nad gruntem statku powietrznego. Być może tak właśnie narodziły się niektóre legendy o UFO?


Źródło: „Tajny XX wieka”, nr 22/2014, s. 24
Przekład z j. rosyjskiego – Robert K. Leśniakiewicz ©