Powered By Blogger

czwartek, 6 listopada 2014

Niebezpieczny rejs



Z. N. Sorokina z Borisoglebska


W 1973 roku mieszkałam i pracowałam w Ochotsku, w Chabarowskim Kraju. Wtedy jeszcze nie było telefonii komórkowej, i jak sami rozumiecie, z mamą rozmawiałam przez międzymiastową raz w tygodniu. I naraz przychodzi do mnie telegram: „Umarła mama!” Nie od razu uwierzyłam, przecież całkiem niedawno, w zeszłym tygodniu rozmawiałam z nią przez telefon, a tu coś takiego… Ale telegram potwierdził lekarz. Zrozumiałam: żeby zdążyć na pogrzeb musiałam się zbierać do podróży.

Pogoda była nieprzyjemna, rejsy samolotów zmienione. A i z Ochotska do Chabarowska można było dostać się tylko samolotem. Udało mi się – załapałam się do jakiegoś transportowego samolotu. Dalej, już w Chabarowsku trzeba było złapać jakiś samolot pasażerski i polecieć do Moskwy. I jak raz udało mi się zdobyć bilety na rejs do Moskwy z przesiadką w Irkucku. Samolot odlatywał w ciągu kilku minut.

I naraz poczułam dziwne przeczucie, że nie powinnam lecieć tym właśnie samolotem. Rzecz jasna śpieszyło mi się, ale zdecydowałam się poczekać na następny, który wylatywał za dwie godziny i leciał do Moskwy bez międzylądowań. I co myślicie: już znajdując się w powietrzu my, pasażerowie, nieoczekiwanie dowiedzieliśmy się, że samolot z którego zrezygnowałam miał problemy w czasie lądowania na pasie lotniska w Irkucku!   

Od tego czasu minęło wiele lat, a ja do dziś dnia z dreszczem strachu wspominam tamto zdarzenie. Nie jestem zbytnio wierząca, ale w tym przypadku przyszło mi uwierzyć w interwencję Anioła-stróża.


Tekst i ilustracja – „Tajny XX wieka” nr 20/2014, s. 24

Przekład z j. rosyjskiego – Robert K. Leśniakiewicz ©