Powered By Blogger

środa, 10 lipca 2019

Atom na dnie morza



Kilka dni temu media obiegła wiadomość o pożarze i katastrofie rosyjskiego okrętu podwodnego specjalnego przeznaczenia AS-12 Łoszarik, który wydarzył się w dniu 1.VII.2019 roku na akwenie Morza Barentsa. A oto niektóre informacje medialne na ten temat:


Pożar okrętu podwodnego w Rosji. Statek miał napęd atomowy

Prezydent Rosji Władimir Putin ujawnił, że okręt, na którym w poniedziałek doszło do pożaru, miał napęd atomowy. Minister obrony Siergiej Szojgu zapewnił, że ogień nie wpłynął na działanie reaktora podwodnej jednostki. Instalacja jest w pełni sprawna.
Katastrofa rosyjskiej jednostki głębinowej. Kreml: prowadziła badania hydrosfery
Ministerstwo Obrony Federacji Rosyjskiej opublikowało nazwiska 14 marynarzy, którzy zginęli podczas pożaru jednostki głębinowej na Morzu Barentsa....
W wyniku pożaru zginęło 14 osób. Wstępne informacje zostały opublikowane dzień później. Dotychczas jednak nie ujawniano szczegółów dotyczących okoliczności, ani typu jednostki.
Media spekulowały, że była to niewielka, atomowa łódź podwodna zdolna do działań na ekstremalnej głębokości.
Rzecznik prezydenta Dmitrij Pieskow powiedział, że Moskwa nie ujawni szczegółów dotyczących katastrofy, do której doszło na rosyjskich wodach terytorialnych na dalekiej północy. Niektóre informacje na ten temat stanowią bowiem tajemnicę państwową.
Pożar, do którego doszło w poniedziałek, był największą katastrofą rosyjskiej jednostki podwodnej od 2008 r., kiedy to w wyniku zatrucia freonem zginęło 20 osób.
Najbardziej tragicznym wydarzeniem w historii rosyjskiej floty podwodnej było zatonięcie okrętu Kursk. Do tragedii doszło w 2000 r. Zginęło wówczas 118 osób.
 

 Głębinowy okręt podwodny AS-12 Łoszarik i jego przekrój podłużny.
Ukazano także sposób jego zamieszczenia pod okrętem rakietowym klasy Delta III


Informacje z TVN24:


Ministerstwo obrony Rosji opublikowało w środę nazwiska 14 marynarzy, którzy zginęli podczas pożaru jednostki głębinowej na Morzu Barentsa. W katastrofie zginęli oficerowie marynarki, ludzie uhonorowani wysokimi odznaczeniami państwowymi i wojskowymi. O katastrofie, do której doszło 1 lipca na Morzu Barentsa, ministerstwo obrony poinformowało we wtorek, podając, że 14 marynarzy zginęło w rezultacie pożaru na głębinowej jednostce badawczej należącej do floty wojennej. Liczne źródła cytowane przez media oceniają, że może chodzić o mały okręt głębinowy AS-12, znany jako Łoszarik. To najtragiczniejszy wypadek w rosyjskiej flocie podwodnej od 2008 roku.
Ministerstwo obrony Rosji opublikowało w środę nazwiska 14 marynarzy, którzy zginęli podczas pożaru jednostki głębinowej na Morzu Barentsa. W katastrofie zginęli oficerowie marynarki, ludzie uhonorowani wysokimi odznaczeniami państwowymi i wojskowymi. O katastrofie, do której doszło 1 lipca na Morzu Barentsa, ministerstwo obrony poinformowało we wtorek, podając, że 14 marynarzy zginęło w rezultacie pożaru na głębinowej jednostce badawczej należącej do floty wojennej. Liczne źródła cytowane przez media oceniają, że może chodzić o mały okręt głębinowy AS-12, znany jako Łoszarik. To najtragiczniejszy wypadek w rosyjskiej flocie podwodnej od 2008 roku.

Katastrofa na jednostce podwodnej i milczenie władz. Wracają najgorsze wspomnienia

Listę nazwisk resort obrony opublikował dwie doby po katastrofie, której szczegóły - jak zastrzegał Kreml - stanowią tajemnicę państwową. Wykaz potwierdza cztery nazwiska, które pojawiały się już wcześniej w mediach. To między innymi kapitan I rangi [odpowiednik stopnia komandora - red.] Denis Dołonski, którego media nazywały dowódcą okrętu podwodnego AS-12, określanego nazwą Łoszarik.
Jak wcześniej informowano oficjalnie, wśród 14 ofiar katastrofy jest siedmiu kapitanów I rangi, dwóch z nich odznaczonych było tytułem Bohatera Rosji. Trzech kolejnych oficerów na liście to kapitanowie II rangi [odpowiednik komandora porucznika - red.], pozostali trzej - kapitanowie niżsi stopniem [dwaj kapitanowie III rangi i kapitan-lejtnant - red.]. Na liście jest też lekarz wojskowy w stopniu podpułkownika.
Niemal każdy z oficerów był uhonorowany wysokimi odznaczeniami państwowymi Federacji Rosyjskiej. Przy ich nazwiskach figurują Ordery: Męstwa, Za Zasługi dla Ojczyzny i Za Zasługi Wojskowe, a także medale: Za Odwagę i odznaczenia resortowe ministerstwa obrony. Szef tego resortu Siergiej Szojgu określił w środę 14 oficerów jako unikatowych specjalistów wojskowych i wysokiej klasy profesjonalistów. Minister mówił także, że oficerowie prowadzili badania hydrosfery Ziemi.
Pytania o misję jednostki Pożar na rosyjskiej jednostce głębinowej, nie żyje 14 marynarzy. Jedno z wielu pytań zadawanych przez media dotyczy misji jednostki głębinowej, na której znajdowało się wielu wysokiej rangi oficerów. Zdaniem niektórych ekspertów nie musi to być to nic szczególnego, ponieważ niektóre struktury wojskowe tworzą wyłącznie specjaliści wysokiego stopnia. Przypuszcza się, że jednostka głębinowa, na której wydarzyła się tragedia, nie wykonywała zadania wojskowego, ze względu między innymi na to, że do katastrofy doszło na wodach terytorialnych Rosji. Mogła natomiast, zdaniem komentatorów, testować nowy sprzęt. Eksperci zgodnie wskazują, że pożar na okręcie podwodnym nie jest zjawiskiem możliwym do uniknięcia. Wersja, która pojawia się w mediach, mówi o zwarciu elektrycznym jako przyczynie wybuchu ognia. Autor: akw//now / Źródło: PAP (http://www.tvn24.pl)

 Sposób zamieszczenia Łoszarika pod SSBN klasy Delta III

Tutaj rodzi się uzasadnione pytanie: czym jest ów tajemniczy AS-12 Łoszarik? Amerykańska Wikipedia tak opisuje tą jednostkę:


Łoszarik jest to okręt z Projektu 210 (Projekt 10831) albo AS-31, po rosyjsku АС-31 – znany także jako AS-12, ale ten numer taktyczny jest przypisany innej jednostce, której kryptonim brzmi Łoszarik i jest rosyjskim głębokowodnym okrętem podwodnym. Symbol „АС” oznacza Atomnaja Stancja, co w oficjalnym rosyjskim nazewnictwie morskim oznacza nuklearna stacja głębokowodna. W dniu 1.VII.2019 roku pożar zniszczył jednostkę, w czasie dokonywania przez nią podwodnych pomiarów na dnie morskim na rosyjskich wodach terytorialnych.
Stępkę pod ten okręt podwodny położono w 1988 roku, ale został on zwodowany w sierpniu 2003 ze względu na problemy finansowe. Jest on przeznaczony do badań naukowych, misji ratowniczych i specjalnych operacji wojskowych i okręt ten jest wykorzystywany przez Główną Dyrekcję Badań Głębokowodnych wywiadu wojskowego GRU. 

 SSBN klasy Delta III dobija do kei portu w Siewieromorsku

Kadłub sztywny jednostki jest skonstruowany z siedmiu połączonych wewnętrznie kulistych elementów, co daje ograniczoną przestrzeń mieszkalną i użytkową, ale gwarantuje znaczną wytrzymałość całej struktury. Okręt jest napędzany przez reaktor jądrowy, a jego głębokość operacyjna nie została podana do wiadomości publicznej. Wiadomo, że okręt operował na głębokości 2000-2500 m w Oceanie Arktycznym w 2012 roku i jest przystosowany do przenoszenia przez zmodyfikowane okręty podwodne klasy Delta III. 
Okręt ten jest opisywany jako „szpiegowski okręt podwodny” i być może być wykorzystywany jako do przejmowania i monitorowania łacznosci przez podmorskie kable. Rosjanie opublikowali nieco informacji na jego temat i kilka zdjęć, które zostały wykonane w porcie wojennym w Archangielsku.
Kryptonim „Kulisty konik” bierze się z kul, z których składa się kadłub sztywny okrętu, a pochodzi z postaci z rosyjskiego komiksu Łoszarik – który jest konikiem złożonych z samych kulek – a co stanowi zbitkę słów łoszad’ (koń) i szarik (kuleczka). W kodzie NATO okręt ten nosi oznaczenie NORSUB-5. […]
Pożar na pokładzie wybuchł o godz. 20:30 MDT/18:30 CEST, na głębokości 300 m i został ugaszony przez załogę. Rybacy z zatoki Ura donieśli, że widzieli okręt podwodny, który ukazał się naraz na powierzchni około godz. 21:30 i napotkali na okręt i dwa holowniki.  Okręt podwodny został potem odholowany do bazy Floty Północnej w Siewieromorsku, gdzie pięciu załogantów zostało hospitalizowanych i leczonych z zatrucia toksycznym dymem. Jeden cywil przebywający na pokładzie jednostki w czasie pożaru przeżył po przeniesieniu go do bezpiecznego przedziału okrętu. Wypadek ten był najgorszym w rosyjskiej flocie od 2008 roku, kiedy to w wypadku na okręcie K-152 Nerpa zginęło 20 marynarzy.
Dowódca rosyjskiej floty wojennej adm. Nikołaj Jewmienow zarządził śledztwo w sprawie pożaru, a prezydent Władimir Putin, który wysłał ministra Siergieja Szojgu do monitorowania śledztwa i zameldowania mu o jego postępach i wyniku.  Dnia 2 lipca Szojgu zameldował o pożarze Putinowi, który jest Najwyższym Dowódcą Sił Zbrojnych Federacji Rosyjskiej w czasie spotkania na Kremlu. Początkowo pewne media sugerowały, że rząd rosyjski próbował przykryć wypadek zasłoną tajemnicy, podobnie jak było to w przypadku katastrofy K-141 Kursk, co było także podobne do utajniania katastrofy w Czarnobylskiej EJ, jednakże informacja o wypadku została podana tylko z jednodniowym opóźnieniem.
Niektórzy dziennikarze spekulowali, że ludzie którzy tam zginęli poświęcili siebie by ratować okręt, zamykając się w przedziale, w którym wybuchł pożar. W dniu 7.VII.2019 roku, w czasie pogrzebu poległych marynarzy, komandor Siergiej Pałwow – doradca dowódcy Rosyjskiej Marynarki Wojennej powiedział, że załoga „zapobiegła planetarnej katastrofie”.
Norweski Urząd ds. Ochrony Radiologicznej oświadczył, że zostali ostrzeżeni przez Rosjan o możliwości eksplozji gazów na pokładzie okrętu, jednakże rosyjskie władze zaprzeczyły temu.
4 lipca ogłoszono, że pożar spowodowało spięcie w przedziale akumulatorów. Minister obrony Siergiej Szojgu powiedział także, że ten okręt podwodny ma napęd atomowy, ale reaktor został odizolowany od ognia. Według Szojgu, okręt będzie wyremontowany i znów oddany do służby. 

Tyle amerykańska Wikipedia. Jak widać z tego, wypadek ten przypomina mi dość dokładnie katastrofę innego radzieckiego atomowca – K-278 Komsomolec, która miała miejsce na Morzu Barentsa w dniu 7.IV.1989 roku. W tym przypadku także na pokładzie okrętu wybuchł pożar, w rezultacie którego okręt ów poszedł na dno wraz z 39 członkami załogi. Oczywiście wszystkim przypomniała się ta tragedia i fakt, że Komsomolec miał na pokładzie poza 2 reaktorami jądrowymi także uzbrojenie: 10 SLBM 3M10 Granat i dwie torpedy WA-111 Szkwał 650 mm plus 10 konwencjonalnych torped 533 mm.

 Radziecki SSGN klasy Mike - K-289 Komsomolec i miejsce jego zatonięcia...

Tego arsenału obawiano się już w latach 90., kiedy to wokół wraku okrętu wykryto radioizotopy m.in.: 90Sr, 131I i 136Cs. Problem polega na tym, że okręt klasy Mike miał kadłub sztywny zbudowany z tytanu, a kadłub lekki ze stali. W morskiej wodzie stanowi to ogniwo elektrochemiczne, które powoduje szybką korozję stali i w rezultacie rozszczelnienie kadłuba okrętu i uwolnienie radioizotopów do środowiska. Jak podaje TVN24:    

Radioaktywny wyciek z wraku sowieckiego okrętu atomowego 

Naukowcy, którzy w ramach wspólnej norwesko-rosyjskiej ekspedycji badają wrak atomowego okrętu podwodnego Komsomolec, w pobranych z jego wnętrza próbkach wody wykryli bardzo wysokie stężenie substancji radioaktywnych - informują drugi kanał norweskiej telewizji i nadawca NRK. Więcej o badaniach Komsomolca w TVN24 BiS przez całe wtorkowe popołudnie i w "Faktach o Świecie" o godz. 20.20. Jak pisze NRK na swojej stronie internetowej, jedna z próbek, pobrana z przewodu wentylacyjnego okrętu, pokazała przekroczenie stężenia radioaktywnych substancji 100 tysięcy razy w porównaniu z normalnym otoczeniem słonych wód morskich. Ekspedycja naukowców z obu krajów wyruszyła w kierunku Komsomolca w sobotę. Pierwsze testy przeprowadzono w poniedziałek, jak jednak zaznacza Hilde Elise Heldal z norweskiego Instytutu Badań Morskich (HI) cytowana przez norweską TV2, dane te należy potwierdzić w warunkach laboratoryjnych. Pobierane są również próbki z dna morskiego w różnych odległościach od jednostki. Zdalnie sterowane żurawie rozpoczęły usuwanie paliwa jądrowego.
Naukowcy w operacji używają m.in. wysoce wyspecjalizowanego drona podwodnego - poinformował norweski Urząd ds. Ochrony przed Promieniowaniem i Bezpieczeństwa Atomowego (DSA) cytowany przez nadawcę NRK. Norweski Instytut Badań Morskich zaznacza, że dron jest wyposażony w bardzo precyzyjne ramiona, dzięki którym może dostarczyć różne elementy i próbki z wraku na pokład jednostki naukowej. Norweskie media zaznaczają, że obecna misja ma za zadanie zrozumienie, jak wyciek radioaktywnych substancji wpływa na środowisko morskie w Arktyce. Przypominają też, że w 2007 roku rosyjscy naukowcy również stwierdzili radioaktywny wyciek z wraku. Teraz badania powinny wskazać, czy sytuacja się pogorszyła.
 Komsomolec był radzieckim okrętem atomowym. Do służby wszedł w 1984 roku. 7 kwietnia 1989 roku w czasie powrotu z patrolu na Atlantyku doszło do pożaru. Nie udało się go opanować. Komsomolec zatonął na Morzu Barentsa, około 100 mil morskich na południowy zachód od Wyspy Niedźwiedziej. W katastrofie zginęło 42 marynarzy. 27 pozostałym udało się wydostać na powierzchnię i uratowali ich rybacy.
Wrak spoczął na morskim dnie na głębokości prawie dwóch kilometrów. Wciąż znajduje się w nim broń jądrowa. Jak pisze portal nadawcy NRK, to dwie torpedy z głowicami nuklearnymi. Jednostka ma też reaktor atomowy. ZSRR, a potem Rosja badała wrak Komsomolca wiele razy między 1989 i 2007 rokiem. Norwegowie również organizowali morskie ekspedycje do wraku i od 1990 r. pobierali próbki wody i osadów z dna wokół jednostki. W latach 1991-93 wykrywali skażenie, ale od tamtego czasu ich badania nie powtórzyły się już takim efektem. Radioaktywne substancje w morzach i oceanach Ziemi - podobnie jak na lądzie - wchodzą do łańcuchów pokarmowych i mogą oddziaływać na ogromnych obszarach. (http://www.tvn24.pl)

Oczywiście sprawie nadaje się wielki rozgłos – głównie propagandowy – bo w gruncie rzeczy tylko o to chodzi. Wystarczy przypomnieć mały fakt: Amerykanie wyprodukowali filmy o katastrofach K-19 i Kurska, i ani słowem się nie zająknęli o katastrofach USS Thresher (SSN-593), który zatonął w dniu 10.IV.1963 roku, czy USS Scorpion (SSN-589) w maju 1968 roku… 

 Amerykański SSN USS Thresher

To oczywiste, łatwiej wytyka się komuś błędy niż mówi się o swoich własnych. A przypominam, że oba amerykańskie okręty mają na pokładach reaktory jądrowe, których nie wyciągnięto z dna Atlantyku do dziś dnia.
Jeszcze à propos katastrof antropogenicznych, to Amerykanie mogliby pokazać to, co działo się w ośrodkach badań nuklearnych w Hanford, na pustyniach Newady, Arizony i Nowego Meksyku, operacje Broken Arrow (zagubienie broni jądrowej) w Ameryce i Europie… Ale jak już powiedziałem, to jest tylko i wyłącznie kwestia propagandowa. Lepiej pokazuje się błędy innych, a nie swoje własne. USA zawsze pokazywała Rosjan jako dzikich, nieobliczalnych militarystów, którzy jeżeli coś pragnęli, to tylko zagłady Ameryki. I ten obraz wciąż propagują na świecie zapominając przy okazji, że sami byli i są światowym żandarmem wprowadzającym bombami i rakietami demokrację à la USA i Hollywood… 

 Amerykański SSN USS Scorpion

Wracając do tematu – na dnie morskim znajduje się kilka wraków nuklearnych okrętów podwodnych, kilkanaście pocisków rakietowych z głowicami jądrowymi i kilka bomb A i H. I coś trzeba z tym fantem zrobić. Nie chodzi tu o wybuchy nuklearne, ale o powolne przenikanie radioaktywnej trucizny do ekosystemu, do wszystkich łańcuchów pokarmowych i finalnie do człowieka. Czarnobyl – na który tak namiętnie powołują się Amerykanie, którzy zapominają o tym, co oni zrobili na swoich pustyniach i atolach Pacyfiku – i Fukushima, o której teraz mówi się jak najmniej, bo nie wypada – to było ostrzeżenie. Ostrzeżenie, którego nikt nie chciał zrozumieć, a które jest znamienne.

Są „jastrzębie”, którym marzy się wojna z Rosją i ograniczone użycie broni jądrowej – innymi słowy mówiąc, obniżenie progu jej użycia ze stopnia strategicznego do stopnia taktycznego. Coś takiego będzie wyrokiem śmierci na Polskę i Polaków, bowiem wszelkie działania takiej wojny będą toczyły się na przedpolach Rosji i NATO – a zatem Polska stanie się atomowym polem bitwy, a efekt tego może być tylko jeden: zagłada całego narodu. I już nie będzie żadnej „sprawy polskiej”. 

Zabawa z atomowym ogniem jest niebezpieczna, ale podlegamy tutaj oswajaniu i zagłaskiwaniu problemu: Czarnobyl nic nam nie zrobił, wszystko jest OK. Fukushima nie jest taka niebezpieczna, jak wmawiają wam to ekolodzy i inne lewackie śmieci… Faktycznie, dzisiaj nam to nie grozi, ale co będzie w drugim, trzecim czy czwartym pokoleniu? A na to pytanie jakoś uczone głowy starają się nie odpowiadać. 

Dlaczego?

Przekład z angielskiego, rosyjskiego i pracowanie – 
©R.K.F. Leśniakiewicz