Stanisław Bednarz
Dziś będzie o największej
eksplozji w historii pisanej człowieka
spowodowanej obiektem z kosmosu.
Mój
kalendarz 112 lat temu 30 czerwca 1908 r. o 7:14 rano nad rzeką Podkamienna Tunguzka w środkowej Syberii doszło potężnej
eksplozji. Wybuch powalił około 9 milionów drzew w promieniu 40 km.
Widoczny był z odległości 650
km, a słyszany niemal dwukrotnie dalej. Wydarzenie to
zarejestrowały sejsmografy na całej kuli ziemskiej. Jeszcze przez trzy dni na
terenie Europy obserwowano tzw. białe noce…
W Londynie w środku nocy można było czytać gazetę. Rosyjskie magnetometry zwariowały – pokazywały drugi biegun północny. Dokładny czas eksplozji zarejestrowało obserwatorium meteorologiczne w Irkucku.
Kierownik stacji Arkady Woznesieński został zasypany doniesieniami o „ognistej kuli", „świetlnym słupie",
„spadającym słońcu", trzęsieniu
ziemi tak silnym, że „gosposia popa spadła z ławki"…
Na podstawie tych informacji wyliczył
trajektorię lotu obiektu oraz miejsce
eksplozji. Epicentrum znajdowało się 60 km od osady Wanawara. Na szczęście była to prawie bezludna okolica. Można było tam
spotkać jedynie rzadko rozrzucone osady rdzennych
mieszkańców Syberii
– Ewenków.
Z katastrofy cudem ocalał tunguski szaman. Przebywał 20 km od epicentrum – w strefie największych zniszczeń. Opowiadał, że naokoło „nagle
poczerwieniało", rozległ się huk i
stracił przytomność: W 1927 –
dopiero 19 lat po wybuchu –
sowieckie środowisko
akademickie postanowiło wysłać pierwszą poważną ekspedycję naukową w rejon Podkamiennej Tunguzki. Badania
zostały przeprowadzone przez Leonida Kulika.
Uczony ów wyraził przypuszczenie, iż na obszar Syberii spadł gigantyczny meteoryt, zbudowany z żelaza i niklu. Chcąc znaleźć dowody
na poparcie tej tezy, Kulik długie lata
prowadził badania w strefie torfowisk. Poszukiwania
ekspedycji Kulika zakończyły się
niepowodzeniem – nie
znaleziono żadnych pozostałości
meteorytu lub krateru uderzeniowego, zawdzięczamy jej
jednak sporą ilość materiału fotograficznego.
Zdaniem czechosłowackiego astronoma Ľubora Kresáka, stanowi
to dowód, iż przyczyną katastrofy tunguskiej był meteoroid, którym był oderwany fragment Komety Enckego.
W 1990 roku w rejon katastrofy
udała się
ekspedycja naukowa składająca się z
badaczy rosyjskich, bułgarskich,
francuskich i szwedzkich, oraz Chorwata Korado
Korlevicia. Ten ostatni, po dziesięciu
dniach pobierania próbek
ziemi, oznajmił, że wyrobił sobie
pogląd na przyczynę i
przebieg katastrofy tunguskiej. Zdaniem Korlevicia wybuch spowodowany został zderzeniem Ziemi z meteorytem o wielkości porównywalnej
z drapaczami chmur – popiół i piasek
stopiły się, tworząc tektyty – szklane
kuleczki, odnalezione przez ekspedycję Kulika.
Powstała fala uderzeniowa rozchodziła się równolegle do powierzchni ziemi, co
wyjaśnia dlaczego zniszczenia lasów na powierzchni 2150 km² miały nieregularny kształt, który
widziany z góry
przypominał motyla.
W czerwcu 2007 roku, dwóch naukowców z Uniwersytetu Bolońskiego, oświadczyło, że odnalazło krater… Według nich
kraterem uderzeniowym jest jezioro Czeko znajdujące się 8 km na północny
zachód od wyznaczonego dotychczas
epicentrum, a więc w
kierunku zgodnym z zeznaniami świadków zdarzenia oraz kierunku załamania drzew. Na jego dnie włoscy badacze natrafili na sprasowane osady
denne, będące
prawdopodobnie pozostałościami meteorytu… Odkrycie Włochów
skrytykował doktor Gareth Collins z Londynu. Stwierdził, iż niecka
zbiornika nie ma cech charakterystycznych dla krateru pouderzeniowego, a w jego
pobliżu rosną ponad
stuletnie drzewa W książce Alfreda Szklarskiego Tajemnicza wyprawa
Tomka katastrofa tunguska uratowała od śmierci głównych bohaterów (zmuszając do ucieczki wrogich im Kozaków).
Moje 3 grosze
Gwoli ścisłości należy dodać, że Tunguskie
Ciało Kosmiczne i jego upadek był punktem wyjściowym drugiej powieści Stanisława Lema „Astronauci”, w której
była to katastrofa pozaziemskiego kosmicznego aparatu szpiegowskiego z Wenus,
który wpadł w atmosferę ziemską, eksplodował (a była to eksplozja jądrowa) i
pozostała po nim jedynie rolka taśmy magnetycznej z zapisem z misji
szpiegowskiej.
Tak nawiasem mówiąc, to mój dziadek – Franciszek Baranowicz – widział upadek
TCK z okolic Bajkału, a później był świadkiem upadku Meteorytu Łowickiego w
nocy 11/12.III.1935 roku. Twierdził on, że były to dwa zupełnie różne zjawiska
(pomijając skalę).
Zainteresowanym polecam następujące opracowania:
·
Antologia
– „Bolid Syberyjski” - http://hyboriana.blogspot.com/2012/01/bolid-sybreyjski-0.html i dalsze;
·
Hugh
Carman – „ZBIERAJĄC METEORYTY - zacznij od swego podwórka...” - http://hyboriana.blogspot.com/2012/08/centrum-badan-ufo-i-zjawiskanomalnych.html
i dalsze;
·
Peter
Krassa – „Największa zagadka stulecia” - http://hyboriana.blogspot.com/2013/03/najwieksza-zagadka-stulecia-0.html i dalsze.