Powered By Blogger

niedziela, 26 lipca 2020

Czas kałamarnic


Kałamarnica z Morza Rossa

One są wielkie, one są śliskie, one są przerażające, one nigdy nie były widziane żywe – i jak donoszą nam teraz – one przejmują ten świat dzięki swej biomasie, która jest większa od biomasy całej Ludzkości. Richard Askwith pisze o tajemnicach wielkich kałamarnic, tajemniczych stworzeniach, które naraz zaczęły ukazywać się wszędzie.


***


Gdybyście szukali miejsca, w którym rozpocząłby się ostatni rozdział ludzkiej dominacji na tej planecie, to nie ma niczego, gorszego nad wybór Seven Mile Beach na Tasmanii. Znajduje się ona 10 mi/16 km na wschód od Hobart, do której pasuje bardziej nazwa Storm Bay – miejsce mroczno-ponure, uderzane przez wielkie fale oceaniczne, a którego ogrom pozwala nam na myśl, że nasze miejsce w wielkim schemacie rzeczy jest bardziej marginalne, niż się to nam wydaje.

Jest to szczególne, ponieważ to, co się wydarzyło tutaj dwa tygodnie temu (24.VII.2002 r.), a co znalazł tam przypadkowy jogger – resztki najprawdopodobniej ogromnego głowonoga. Nawet dla kogoś nieobeznanego z biologią morską odkrycie to będzie niebanalne: bestia o wadze 250 kg, o długości 15 m, mająca 8 potężnych ramion, oczy o rozmiarach spodeczków, papuzi dziób umieszczony centralnie oraz – co pewien obserwator napisał entuzjastycznie – przyssawki o wielkości opon ciężarówki.

Ale dla miejscowych naukowców, którzy przybyli na miejsce znalezienia potwora, to znaczyło więcej niż coś zwyczajnego. Ogromna kałamarnica, bardziej znana jako Kraken – jest jedną z najbardziej nieuchwytnych istot we Wszechoceanie. Marynarski folklor jest pełen relacji o tym straszydle atakującym wieloryby, zabierającym ludzi z brzegu, połykających statki przy pomocy swych 75-metrowych macek.[1] Ale jak to wynika relacji historycznych, tylko kilkaset okazów – albo bardziej adekwatnie – części tych okazów – ukazało się na światło dzienne, i dopiero w ubiegłym stuleciu nauka przyjęła ich istnienie do wiadomości. Znaleziska takie mają swą nadzwyczajną wartość. Naukowcy zajmujący się głowonogami – teutholodzy – odżywają w takich chwilach.

Kalmar na powierzchni morza

- To zdumiewające – mówi dr David Pemberton – starszy kurator przy Tasmańskim Muzeum i Galerii Sztuki, który przybył na scenę dokładnie kiedy był najwyższy czas by ratować delikatne pozostałości przed nadchodzącym przypływem i zakonserwować je do analizy i do publicznej ekspozycji. – Stoicie na brzegu i tak myślicie: to jest największy bezkręgowiec na Ziemi. I jest taki świeży: musiał się wyżywić w pobliskich wodach, i rozmnażać się także, wszak ma na sobie kieszonki na spermę oraz ślady po przyssawkach na głowie i szyi. Patrzyłem na to zwierzę i powiedziałem „To nam coś mówi”nieczęste są chwile takie jak ta.

Poza tym, w tych dniach tak być mogło. Sześć miesięcy wcześniej, inny niemal kompletny egzemplarz został wyrzucony na plażę – tym razem w Aberdeen.
- To jak wygrana na loterii – mówi Kelvin Boot z National Maritime Aquarium w Plymouth (gdzie stwór ten został w końcu zawieziony). Nie wierzyłem, że zobaczę coś takiego w moim życiu. To naprawdę może być pożywka dla mitologii.

Parę tygodni wcześniej, naukowcy z USA, Japonii, Hiszpanii i Francji donieśli o ośmiu oddzielnych obserwacjach w różnych częściach Wszechoceanu, osobniki nieznanego gatunku, który nie były gigantycznymi kałamarnicami – były długie na 7-8 m – więc bardzo dużymi kałamarnicami.
- Spotkałem wiele dziwnych i niezwykłych stworzeń – powiedział prof. William Sager z Texas A&M University, który obserwował jedno z nich pod wodą. Ale nigdy nie widziałem czegoś takiego, jak to stworzenie. Zawisło w wodzie patrząc na nas.  

Najbardziej rozreklamowana przez media „słoniowa” kałamarnica z La Jolla, CA może być prawdopodobnie przebita przez stwora złowionego w sieci przez hiszpańskich rybaków łowiących u wybrzeży Azorów. Aktualnie jest ona na widoku publicznym i stanowi żywy dowód na to, że gigantyczne kałamarnice nie są jedynie czczym wymysłem teuthologów.

Ale być mo0że najważniejszym odkryciem ze wszystkich znalezisk, było to z marca 2002 roku, jakieś 150 mn/~277 km na wschód od Nowej Zelandii. W tym czasie, kałamarnica o której mowa – jedna z 14! – została złapana w sieci rybackie, a był to młody osobnik, który urósł do kilku metrów długości w czasie kilku miesięcy i – co najciekawsze – był on żywy. Innymi słowy, była to pierwsza obserwacja żywej kałamarnicy olbrzymiej.

Czy tak może wyglądać Kraken?

Dr Steve O’Shea z National Institute of Water and Atmospheric Researches w Wellington, Nowa Zelandia poszukiwał tego stworzenia przez lata, wspierany sponsoringiem przez Discovery Channel.
- Odkrycie ich po tych wszystkich latach było czymś wspaniałym – mówi on. – Nikt nawet nie wiedział, jak one wyglądają kiedy zabieraliśmy się do pracy.

Nie zważając na paskudną reputację, jaką cieszyły się te przerażające, gigantyczne kałamarnice, dr O’Shea usiłował zbadać je w laboratorium. Padły po paru dniach, co było, jak powiada – Jednym z najgorszych doświadczeń w moim życiu. Ale jest on przekonany, że jego życiowe zadanie jest bliskie do wykonania.
- Jestem absolutnie pewien, że pewnego dnia będziemy mogli trzymać i wychowywać wielkie kałamarnice w niewoli. I jestem przekonany, że stanie się to przed moją starością.

Zdumiewającym jest to, że stworzenie będące ponoć wytworem fantazji podobnie jak Yeti czy potwór z Loch Ness było obserwowane na żywo.

Ale to wszystko jest zaledwie początkiem całej historii. Ostatni tydzień przyniósł dramatyczną wieść: uznane czasopismo „Australasian Science” doniosło, że ogromne kałamarnice rosną bardzo szybko - zarówno w rozmiarach jak i w ilości – w sensie przyrostu biomasy, aktualnie przewyższyły już Ludzkość.


Kałamarnica olbrzymia z OceanParku we Władysławowie

W obliczu tego, to jest absurdem. Okazało się, że istnieje gatunek, którego istnienie Ludzkość ignorowała, nie zauważając do dziś dnia, a dla żywych egzemplarzy uczeni poświęcali swe kariery naukowe w ich poszukiwaniu. Jak to się stało, że zajęły one większą część planety niż my? I jak uczeni mogą być tego tak pewni – kiedy są oni równocześnie takimi ignorantami?

Ale artykuł napisany w oparciu o pracę dr. George’a Jacksona z Tasmania’s Institute of Antarctic and Southern Ocean Studies wydaje się tłumaczyć to dostatecznie jasno. Kałamarnice – jak się zakłada – stały się nowym wielkim graczem we Wszechoceanie. Poprzednio ich populacja była ograniczana przez takie czynniki jak pożeranie młodych osobników przez kaszaloty i tuńczyki oraz konkurencję żywieniową ze strony mniejszych „ryb gruntowych” jak flądry, halibuty, dorsze i morszczuki – które ostatnio zostały ostro przetrzebione przez przełowienie. W tym samym czasie globalne ocieplenie – EGO – podgrzało Wszechocean do temperatury bardziej sprzyjającej, niż kiedykolwiek wcześniej, szybkiemu wzrostowi kałamarnic i głowonogów w ogóle.

Jackson opisuje ostatnie dane o wzroście – biorąc pod uwagę znaleziska na plażach i w sieciach rybackich oraz z resztek znalezionych w żołądkach kaszalotów – jako ekspotencjalne. Najwidoczniej ciepła woda powoduje wzrost aktywności rozrodczej i wzrastające możliwości metabolizmu – oraz, z braku drapieżników – górną granicą staje się niebo czyli powierzchnia wody Wszechoceanu.
- Tak jak szybko rosnące populacje ludzkie mogą szybko skolonizować obszary gruntu, które pozbawione są wegetacji, tak szybko powiększające się populacje kałamarnic  i ich krótkie cykle życiowe pozwalają im na przenoszenie się w akweny, gdzie nastąpiło przełowienie – mówi dr Jackson. – To my podgrzaliśmy je za bardzo, i zaczęły się one rozmnażać za szybko. 

Dr Jackson wylicza, że biomasa całej Ludzkości wynosi 400 Mt (licząc po 11 stones/~70 kg[2] na pojedynczego osobnika), ale 60% powierzchni mieszkalnej naszej planety znajduje się w głębinach Wszechoceanu na głębokości poniżej 1,6 km.
- Jeżeli założymy, że głębiny naszych oceanów są zamieszkałe przez gigantyczne kałamarnice i że każda z nich waży tylko 0,5 tony – powiedział on dla „Daily Mail” to są one w stanie przeważyć Ludzkość.

Brzmi to dość niewiarygodnie, ale dr Jackson nie jest osamotniony w swych poglądach. Nawet bardziej sceptyczni naukowcy – tacy jak prof. Raul Rodhouse z British Antarctic Survey – przyznaje, że możemy się spodziewać, że sprawy te będą coraz bardziej aktualne – i że w ciągu ostatnich 20 lat obserwuje się potężny wzrost ilości gigantycznych kałamarnic czy też fragmentów tych wielkich głowonogów, które dostały się w rybackie sieci (jak głoszą pogłoski, nie całkiem martwe w czasie ich wyciągania).

Sceptycy, szczególnie prof. Rodhouse, twierdzą iż nie jest to jakiś szczególny kałamarnicowy boom, ale to, że przełowiliśmy nie tylko strefy szelfu kontynentalnego, ale także głębiny Wszechoceanu, chociaż to nie wyjaśnia do końca nagłego wzrostu ilości egzemplarzy wyrzucanych przez morze na plaże.

Poza dyskusją jest to, że populacja głowonogów wzrasta. Statystyki FAO wskazują na 200% wzrost tonaży kałamarnic we Wszechoceanie pomiędzy latami 1970 a 1994 – i zgodnie z prof. dr. Danielem Pauly z Fisheries Centre przy University of the British Columbia, Kanada – wielu uczonych stwierdza, że fenomen ten jest niemalże ogólnoświatowy. Czy oznacza to, że gigantyczne kałamarnice są wyróżnione pośród głowonogów? Niekoniecznie. Nawet dr Jackson przyznaje kiedy go przyciśnięto, że – Nie możemy wiedzieć czy populacja ogromnych kałamarnic znacząco wzrosła, ponieważ nie wiemy tego, jak EGO wpływa na głębiny oceaniczne.

Niemniej jednak faktem pozostaje, że nawet jeżeli one przejmą tego świata, to są one doskonale przystosowane do tego. Na początek, są one większe od nas. Rosną one szybciej, mają więcej przestrzeni do ekspansji i nie tak jak my miały problemy środowiskowe. I można powiedzieć, że jako gatunek konkurencyjny mogą one być na świecie uważane za zawodnika wagi ciężkiej. Zamieszkując w większości na wielkich, ciemnych głębokościach niezbadanych rowów oceanicznych w całym Wszechoceanie, one dorastają szybko i umierają młodo (zazwyczaj w wieku 5 lat), co jest idealną receptą na szybki wzrost populacji. Ich techniki seksualne nie brzmią zbyt zabawnie (np. trzystopowy muskularny wyrostek, efekt stempla do działa, dezintegracja poseksualna), ale są to terminy naukowe. Mają one proporcjonalnie największy mózg wśród bezkręgowców. Mają one doskonałą formę komunikacji z innymi kałamarnicami dzięki tajemniczemu zjawisku bioluminescencji. Poruszają się dzięki napędowi odrzutowemu[3] (- To one wynalazły napęd odrzutowy – twierdzi David Pemberton) i o ile nam wiadomo, nie mają żadnych planów cywilizacyjnych – zagrożenia wojną, aczkolwiek znajdywane szramy i blizny na skórze kaszalotów świadczą o tym, że potrafią walczyć i to skutecznie. Nawet ich oficjalna łacińska nazwa nadana w 1880 roku mówi o dominacji: Architeuthis dux – wódz kałamarnic[4]. Jest to morski odpowiednik Tyrannosaurusa rex’a.

Oczywiście większość z nas zjeży się na kwestionowanie naszej wyższości gatunkowej. Jednakowoż warto zadać pytanie: skorośmy tak mądrzy, to jak powstrzymamy populacyjną eksplozję najliczniejszego gatunku na Ziemi?
Na to pytanie są cztery odpowiedzi.

1.      Wielkie kałamarnice prawdopodobnie nie są dla nas tak niewidzialne, jak sugerują to naukowcy. Historia i literatura są pełne odniesień do Krakena i krakeno-podobnych stworzeń: homerowska Scylla, Tiamat w „Gilgameshu” i wielka ilość węży morskich, które teraz można utożsamiać z olbrzymimi głowonogami. Pliniusz Starszy opisał takie właśnie stworzenie – zapamiętane dzięki śmierdzącemu oddechowi. Tak samo zrobił Melville, który tak pisał w „Moby Dicku”: Wielka, galaretowata masa, o długości i szerokości furlonga[5], błyszcząca w kolorze śmietany … niezliczone długie ramiona odchodziły od środka, skręcając się i prostując jak anakondy w gnieździe; zaś inny wielki kronikarz wielorybnictwa  XIX wieku – Frank Bullen, który napisał „The Cruise of the Cachalot” widział ogromną kałamarnicę rozciągniętą na kaszalocie u wybrzeży Sumatry. Do tego należy dodać sceny walki z ośmiornicami w powieści „20.000 mil podmorskiej żeglugi” Juliusza Verne’a, które zostały zainspirowane przez ówczesne bliskie spotkanie francuskiego awizo[6] Alecton z gigantyczną kałamarnicą nieopodal Teneryfy w 1861 roku. Mamy jeszcze wiele tego rodzaju przykładów takich obserwacji i spotkań żywych gigantycznych kałamarnic w ich naturalnym środowisku, w większości przypadków nie budzących wątpliwości, niemniej jednak nie zapominajmy, że jak uczeni mówią, że skoro żaden z nich nie widział czegoś takiego, to znaczy to że nikt nie widział czegoś takiego. I kropka.

2.     Drugim powodem wydającej się nam wszechobecności wielkich kałamarnic jest nasz sposób życia, którego jesteśmy bardziej świadomi. Nowe metody rybołówstwa prowadzą do poważnego wzrostu przypadkowych „złowień” tych stworzeń. (Prof. Rodman sugeruje, że mamy co najmniej 100 takich przypadków w czasie ostatnich 20 lat.) Najbardziej oddalone miejsca świata – w których najczęściej znajduje się ślady gigantycznych kałamarnic – stały się mniej odległe, niż to było dawniej. Ijak dr O’Shea przedstawia to dalej informacje o takich zwierzętach rozprzestrzeniają się o wiele szybciej niż to było dawniej, zasilają fascynację publiczności tą problematykę i uszczęśliwiają ludzi piszących do lokalnych brukowców z nadzieją trafienia na pierwsze strony światowej prasy.

3.     Naukowcy teraz patrzą we właściwe miejsca, szczególnie w płytkie wody, które są odwiedzane przez gigantyczne kałamarnice  kilka razy do roku w celu znalezienia partnera/ki i prokreacji. – Wiemy już o tych stworzeniach tyle, że jesteśmy w stanie przewidzieć, gdzie i kiedy one się pojawią i na jakiej głębokości je znajdziemy i jakie gatunki im towarzyszą – mówi dr O’Shea, który wierzy w szczęśliwe złowienie tych 14 młodych kałamarnic nie dlatego, że było ich więcej niż zwykle, ale dlatego że dopuściliśmy trochę nauki do naszych poszukiwań. – Nie wiem, czy wycieczki do wielkich kałamarnic stworzą nową ofertę turystyczną – dodał on – ale znalezienie dorosłego żyjącego osobnika w jego naturalnym środowisku nie będzie trudne.

4.    I wreszcie po czwarte, skoro taka ogromna kałamarnica naprawdę istnieć może, to czy będzie w stanie przejąć ten świat we władanie? Być może jeszcze tego nie zrobili, a raport oparty na artykule „Australasian Science” mógł wyolbrzymiać ich wzrost lub naszą wiedzę o tym; ale prosta prawda jest taka, że coś co rośnie wykładniczo – wzrasta bardzo szybko. Nawet jeżeli one nie przewyższają nas teraz, to dzień, w którym to nastąpi jest bliższy, niż nam się wydaje.

Większości ludzi zna początkowe wersy sonetu Tennysona „Kraken” albo poprzez thriller pt. „Kraken się budzi” Johna Wyndhama z 1953 roku:

Poniżej grzmotów górnej głębi
Daleko, daleko w dole, w bezdennym morzu
Jego odwieczny pozbawiony marzeń sen
Kraken śpi: słabe promienie słońca uciekają…[7]

Następne wersy tego sonetu są bardziej niejasne, ale za to bardziej prorocze:

O jego cienistych stronach; nad nim puchną
Ogromne gąbki o tysiącletnim wzroście i wysokości;
I daleko w słabe światło,
Z wielu cudownych grot i sekretnych komórek
Nienumerowane i ogromne polipy
Winnow z gigantycznymi ramionami drzemiącą zielenią.
Tam leżał na wieki i będzie leżał
Walcząc we śnie z ogromnymi robakami morskimi,
Aż ten ostatni ogień ogrzeje głębię;
Wtedy raz przez człowieka i anioły, aby być widzianym,
Z rykiem powstanie i umrze na powierzchni.


Moje 3 grosze


Przyznaję, że po przeczytaniu poprzednich materiałów na temat ośmiornic, kałamarnic i innych inteligentnych mieszkańców Wszechoceanu zrobiło mi się nieswojo. Ich autorzy sugerują, że zwierzęta te są inteligentne i będą chciały opanować całą hydrosferę Ziemi, jak to miało miejsce w opowiadaniu braci Strugackich pt. „O odkrywcach i podróżnikach”, w którym pewien podgatunek głowonogów – siedmiornice – zaczął opanowywać słodkie wody wewnętrzne: rzeki i jeziora. Wizja ciekawa – ukazuje ona mechanizm, który działa po przekroczeniu pewnego progu inteligencji – parcie do poznawania świata i jego skolonizowania.

To, co się dzieje we Wszechoceanie zaczyna być wyjątkowo niebezpieczne. Przełowienie, skażenie i zatrucie hydrosfery Ziemi może doprowadzić do końca bioróżnorodności Oceanu Światowego i będzie tak, jak np. w Morzu Japońskim i Wschodniochińskim, gdzie panoszą się teraz niebezpieczne meduzy Nomury. W morzach okalających Australię od czasu do czasu straszy ludzi zakwit kostkomeduz, które powoli opanowują wszystkie akweny zapuszczając się coraz dalej na północ i południe od równika. To jest właśnie efekt paranoicznej gospodarki człowieka nastawionej na zysk. Przełowienie spowodowało brak drapieżników żywiących się polipami i dorosłymi osobnikami meduz w rezultacie czego jest ich coraz więcej i opanowują coraz większe akweny Wszechoceanu – q.e.d.


Brak drapieżników szczytowych doprowadzi do bujnego rozwoju Krakenów...

Nasz Bałtyk na razie jest w miarę bezpieczny, ale gdyby dostały się tutaj meduzy Nomury, to bardzo szybko by go opanowały, po jest on wysłodzony i skażony przez różne zanieczyszczenia poprzemysłowe i biologiczne (np. fekalia) podobnie jak akweny w których następuje rozród tych meduz w Morzu Południowochińskim. Na szczęście dla nas, Bałtyk jest jeszcze za chłodny dla tych meduz, ale postępujący EGO wkrótce zmieni ten stan rzeczy i stanie się on bardziej przyjazny dla tych stworzeń.

Wracając do kałamarnic, to być może wkrótce powitamy je na Bałtyku, bowiem poszerzać one będą swą przestrzeń życiową i każdy akwen będzie dobry do zasiedlenia, a wtedy żegnajcie wakacje nad Bałtykiem… Będzie bojno wejść do wody!


Przekład – ©R.K.F. Leśniakiewicz     


[1] Bardzo dokładnie ukazano to w filmie „Piraci z Karaibów: Skrzynia umarlaka” reż. Gore Verbinsky, 2010.
[2] 1 stone = 6,35 kg.
[3] Właściwie jest to napęd rakietowy, a nie odrzutowy.
[4] Właściwie: książę (dux) kałamarnic.
[5] 1 furlong = 201 m.
[6] Kanonierka.
[7] Alfred Lord Tennyson – „Kraken” (1830).