Powered By Blogger

czwartek, 11 marca 2021

Antarktyczny wielki wybuch

 


Jegor Rieszietnikow

 

W mitach wszystkich narodów znajdują się świadectwa i wszechświatowej katastrofie, która przywiodła do zguby dawne cywilizacje. Ale z czym była ona związana? Uczeni wysuwają różne hipotezy. Najpopularniejszymi są: upadek asteroidy, jednoczesne przebudzenie się wulkanów na całej planecie, katastrofalne przesunięcie się osi ziemskiej w przestrzeni. Ale jest jeszcze jedna hipoteza, o której się nie mówi i nie pisze. Ale okazuje się być bardzo realną – jest to hipoteza „wielkiego wybuchu antarktycznego”.

 

Mordercze góry lodowe

 

Lodowce Antarktydy są największe w świecie. W południowej lodowej czaszy Ziemi znajduje się ok. 30 mln km³ lodu. Gdyby ów lód stopniał, to poziom wód Wszechoceanu podniósłby się o 100 m! wiele lodowców powinno się nazwać lodowymi potokami, chociaż nie mają one tak ostro oznaczonej granicy. Tam, gdzie lodowiec wpada do morza, na jego brzegu, lód zaczyna płynąć i pojawiają się lodowce szelfowe. Największym z nich jest Lodowiec Rossa. Ma on grubość 1,6 km i to właśnie od niego odrywają się największe góry lodowe. Największy jak dotąd pływający kęs lodu w Arktyce otrzymał oznaczenie B-15. W ciągu 2,5 roku znajdował się on na Morzu Rossa. Ta góra lodowa swymi rozmiarami przypominała wyspę Jamajkę. Jej powierzchnia wynosiła ok. 11.000 km². Kiedy nastąpiła „południowa wiosna”, B-15 rozpadła się początkowo na dwie części, a potem na 9.

Minęło nieco czasu i jeszcze jedna gigantyczna góra lodowa o długości 200 km oderwała się od lodowca i puściła w dryf. Wedle specjalistów, przedstawia ona poważne niebezpieczeństwo dla żeglugi na tych akwenach. Przy pomocy satelity została odkryta jeszcze jedna ogromna góra lodowa, która jednak była długa „tylko” na 75 km!

Zaczyna się nowy sezon nawigacyjny i góry lodowe stwarzają śmiertelne niebezpieczeństwo dla ruchu lodołamaczy i statków w Antarktyce. Jeszcze gorsze niebezpieczeństwo grozi im ze strony niewielkich gór lodowych – growlerów, których ilość za ostatnie trzy lata ostro poszła w górę i które mogą się stać prawdziwymi „mordercami statków” na wysokich szerokościach południowych. Obserwacje tych „morderców” przy pomocy sztucznych satelitów Ziemi trwają już od 28 lat!



 

„Drżące” antykliny i… lodowe „miny”

 

Najprościej byłoby wyjaśnić pojawienie się morderczych gór lodowych z efektem globalnego ocieplenia – EGO. Na EGO zwala się ostatnio wszelkie susze w Hiszpanii, powodzie w Niemczech, mrozy w europejskiej części Rosji, pożary w jej azjatyckiej części, Australii i Kalifornii. Najpoważniej zajmują się problematyką wzrastania liczby pływających gór lodowych, które wpadają do Wszechoceanu z Antarktydy, amerykańscy uczeni – ale jak raz oni uważają, że problem ten nie jest związany z EGO, chociaż nie są w stanie wyjaśnić przyczyny niebywałej w ostatnim czasie częstotliwości pojawiania się gór lodowych.

No ale skoro nie EGO, to co zwiększa prędkość obrywania się gór lodowych i czym to może grozić Ludzkości?

Zgodnie z poglądami dr. n. geograficznych Jurija Suprunienko, lodowa pokrywa Antarktydy jest bardzo niejednorodna i poprzecinana ogromnymi szczelinami. Szczególne niebezpieczeństwo dla całości lodu przedstawiają tzw. antykliny. Są to strukturalne wypuczenia składające się z najstarszego lodu. I właśnie dlatego w miejscach przebiegu antyklin pokrywa lodowa nie jest jednorodna. Ogromne naprężenia kumulujące się od setek tysięcy lat są w stanie literalnie eksplodować od wewnątrz czterokilometrową warstwę lodu. Tam właśnie powstają prawdziwe lodowe „miny”. Do ich wybuchu potrzebny jest zapalnik, i on się znajduje – są to zaktywizowane ostatnimi czasy odcinki dawnych uskoków. Dosłownie milimetrowe ruchy w górę mogą doprowadzić do katastroficznych procesów wewnątrz lodowców. Najbardziej obfity zrzut gór lodowych do oceanu znajduje się w strefach dwóch gigantycznych rozłamów, które przebiegają nieopodal od lodowca szelfowego Rossa i brzegów Morza Weddella. Są to główne „icebergonośne” rejony Antarktydy. Naprężenia linii sił w lodowej pokrywie tych miejsc – jak sygnalizują to przyrządy geofizyczne – sięgnęło już wartości krytycznych.

Ale jeżeli aktywizacja tych uskoków skutkuje jedynie zwiększaniem się ilości gór lodowych odrywających się od lodowców szelfowych, to może skutkować silnymi trzęsieniami lodowego kontynentu: tak samo jak upadek meteorytu, trzęsienie ziemi czy próby jądrowe na Pacyfiku. Pokrywa lodowa w miejscach „cielenia się” lodowców i powstawania gór lodowych może przejść w ruch. Hipotetyczną katastrofę uczeni już nazwali „Antarktycznym Wielkim Wybuchem”.

 

Słodkowodne jeziora podlodowe

 

Skutki dla całej planety mogą być nieprzewidywalne – ok. 5-6 km³ lodu stanie się górami lodowymi, które pójdą w wody Oceanu Spokojnego i Atlantyku. W najgorszym wariancie dla Ludzkości, ten proces „cielenia się gór lodowych” będzie miał miejsce za 50 lat – gdzieś około roku 2070. Jak tylko zacznie się kruszyć lodowiec szelfowy Rossa, to średni poziom Wszechoceanu zacznie się podnosić w tempie 5-10 cm/rok. A w miarę przesuwania się gór lodowych na niższe szerokości geograficzne, tempo ich tajania może się podwyższyć. Przybór wody także.

Do tego jeszcze na prędkość spływu lodowców może wpłynąć jeszcze jedno – a mianowicie nie tak dawno odkryta jeszcze jedna właściwość lodowej pokrywy Antarktydy. Jego radiowe sondowanie pozwoliło na odkrycie – na początku w rejonie rosyjskiej stacji Wostok, a potem w innych miejscach – podlodowe jeziora słodkiej wody. Rozmiary jeziora pod stacją Wostok wynoszą 800 x 200 km, i zawiera się ono pomiędzy spodem lodowca a skalnym podłożem kontynentu antarktycznego. Tym sposobem lód może się ślizgać po powierzchni wody, jak po smarze. Ilość podwodnych jezior pozwala mówić z jeszcze większą pewnością o możliwości odśrodkowego rozpełznięcia się lodów Antarktydy i obruszeniu go do Wszechoceanu.

Jeszcze w parę lat po „Antarktycznym Wielkim Wybuchu” z powodu pojawienia się wielkich brył lodu w wodach Wszechoceanu, bezpieczna żegluga morska na południowych akwenach Wszechoceanu będzie praktycznie niemożliwa.

Najgorsze jest to, że my jak się okazuje „już to przechodziliśmy”, i szybkie tajanie przybrzeżnych lodowców Antarktydy doprowadziło do katastroficznych planetarnych powodzi.

 

Potop Generalny w nasze dni?

 

Według obliczeń uczonych, poziom Wszechoceanu może podnieść się nawet o 20 m. Nizinne tereny nadmorskie będą zatopione, a jest tego 7% z całości lądów Ziemi. A do tego tereny te stanowią ¼ gruntów ornych świata. Niektóre kraje, jak Niderlandy, znikną z mapy świata. Skutki tego będą dla ich mieszkańców równe z kosmiczną katastrofą.

Biblijny temat Potopu Generalnego zachowała się w pamięci Ludzkości, jak uważają specjaliści, z powodu lokalnych powodzi w miejscach gęsto zasiedlonych przez ludzi, np. w dolinie Mezopotamii. Ale jest całkiem możliwe, że powodem takich świadectw mogłyby być zatopienia regionów nadmorskich i równin spowodowane takim właśnie „Antarktycznym Wielkim Wybuchem”. Badania takich właśnie warstw osadowych w tych miejscach pokazują, że ok. 10.000 lat temu Ziemia przeżyła podobną katastrofę.

Potwierdzeniem tego, że Potop Powszechny wziął się dzięki górom lodowym były przeprowadzone parę lat temu badania związane z dziurami ozonowymi. Uczeni odkryli związki chemiczne niszczące ozonosferę w warstwach geologicznych Ziemi, istniejących o wiele wcześniej od freonowych technologii. Uznano, że źródło tych związków chemicznych znajdowało się w jednym z uśpionych wulkanów Antarktydy, a ślady jego erupcji odnotowano w wielu miejscach na południowym wybrzeżu Afryki. Do tego popiół (tefra) ten nie mógł być przyniesiony przez wiatry i deszcze, bowiem w takim przypadku byłby on rozsypany równomiernie na dużych przestrzeniach. A w tym przypadku popiół wraz z niszczącymi ozon związkami chemicznymi znajdował się w koncentrycznych plamach – co jasno wskazuje na jego antarktyczne pochodzenie – osiadł on tam, gdzie topiły się góry lodowe.

Najbardziej nieprzyjemne w hipotezie „Antarktycznego Wielkiego Wybuchu” jest to, że takie „wybuchy” mają tam miejsce raz na 10.000 lat, kiedy lodowa pokrywa nagromadzi wystarczająco dużo energii do „ruszenia się”.[1]

 

Tymczasem szczeliny rosną…

 

Brytyjscy naukowcy uzyskali wgląd w gigantyczną szczelinę, która spowodowała powstanie kolejnej góry lodowej. Góra lodowa A-74 powstała w zeszły piątek (czyli 26.II.2021 r.)

Udostępniono zdjęcia w bardzo wysokiej rozdzielczości przedstawiające pęknięcie, które spowodowało powstanie kolejnej antarktycznej megagóry lodowej. Lodowy blok o powierzchni 1290 kilometrów kwadratowych oderwał się od szelfu lodowcowego Brunta w zeszły piątek. Otrzymał on nazwę A-74.

Nowe zdjęcia z ostatniej soboty przedstawiają poszerzające się pęknięcie o nazwie „North Rift” dzień po oderwaniu od szelfu. Obrazy zostały pozyskane przez brytyjskiego satelitę Vision-1 dla British Antarctic Survey. Także w rękach BAS znajdują się nowe obrazy radarowe uchwycone w czwartek przez sondę kosmiczną Sentinel-1 UE. Daje to szerszy widok na 150-metrowej grubości górę lodową płynącą w stronę Morza Weddella.




BAS wykorzystuje te wszystkie zdjęcia do opracowania prognozy życia A74. Agencja z Cambridge chce sprawdzić, czy A74 może zderzyć się z zachodnią częścią szelfu Brunta i zainicjować drugie cielenie jeszcze bliżej stacji Halley’a.

Aktualnie baza jest pusta. Po części to z powodu pandemii COVID-19. Trudna sytuacja epidemiologiczna sprawia, że prowadzi się niewiele badań dotyczących Antarktyki. Ale dzieje się tak również dlatego, że BAS musi mieć pewność, czy szelf lodowy Brunta – ogromna pływająca platforma lodowa – pozostanie stabilna w przyszłości.

Góra lodowa, która wycieliła się z Szelfu Lodowcowego Brunta, przesuwa się w stronę Morza Weddella. Halley znajdowałaby się 17 kilometrów od najbardziej prawdopodobnego miejsca drugiego cielenia.

Czujniki GPS znajdujące się w pobliżu Halley’a nie zarejestrowały żadnej reakcji w stanie lodu bezpośrednio pod bazą kilka dni po powstaniu A-74. BAS jest przekonany, że to samo działoby się w przypadku drugiego cielenia, ale agencja najwyraźniej chce mieć stuprocentową pewność w danych.

Satelita Vision-1 został zbudowany przez Surrey Satellite Technology Ltd. z Guildford. To spółka zależna od europejskiego giganta lotniczego Airbus.Vision-1 jest w stanie rozróżniać szczegóły na powierzchni Ziemi na mniej niż metr.[2]  

 

Opracował - ©R.K.F. Leśniakiewicz

 

      



[1] Źródło – „Tajny i zagadki” nr 5/2019, ss. 6-7, przekład mój.

[2] Źródło – BBC News, na stronie M. Rabczewskiej – „Przyroda, pogoda, klimat”  z dn. 6.III.2021 r.