Powered By Blogger

środa, 10 marca 2021

Zaginięcie PS „President”

 


Stanisław Bednarz

 

Będzie o tajemniczej katastrofie morskiej i krótko o historii bocznokołowców. 11 marca 1841 roku  miała miejsce pierwsza katastrofa transatlantyku jeszcze wtedy parowego bocznokołowca  ze wspomaganiem żaglowym PS President. Był to brytyjsko-amerykański liniowiec  pasażerski, który w tajemniczej katastrofie stracił 136 ludzi na pokładzie. Była to na ten moment największa katastrofa morska w historii. Tajemnicza, gdyż po statku nie zostało ani śladu. Zwykle miejscu katastrofy pływają jakieś szczątki statku lub wyposażenia. Tym bardziej że nie było to tak daleko od wybrzeży i coś powinno morze wyrzucić. Tu nie ostało się nic.


W dniu 11 marca 1841 roku President wyruszył  z Nowego Jorku w  drogę do Liverpoolu podczas swojej trzeciej podróży w kierunku wschodnim. Był przeładowany  ładunkiem, aby zrekompensować finansowo podróż. President był ostatni raz  widziany następnego dnia, gdy walczył  z wichurą. Nie był to jednak jakiś wielki sztorm  odnotowany w kronikach.

Jego  zniknięcie na ów czas  było  przez kilka miesięcy  newsem prasowym, który  bardzo  zatroskał  nawet królową Wiktorię. Bocznokołowiec  był ciężki i nadmiernie kołysany, ponieważ został skonstruowany z trzecim pokładem na szczycie kadłuba, co nie sprzyjało stateczności.  Prawdopodobnie  zatonął w niebezpiecznym obszarze między  płycizną zwana jako ławica Nantucket Shoals a Georges Bank. Wśród pasażerów był wielebny George Grimston Cookman, który służył jako kapelan Senatu USA, oraz popularny irlandzki aktor Tyrone Power, który był pradziadkiem  hollywoodzkiego aktora lat 50-tych o tym samym imieniu i nazwisku.


Już pierwsze rejsy odbyły się z kłopotami. Dziewiczy rejs  statku  w sierpniu 1840 r. przyniósł rozczarowanie. Trwał 16,5 dnia i statek  osiągnął średnio tylko 8,4 kts (15,6 km/h)  w porównaniu z ówczesnym rekordem 9,52 kts (17,63 km/h). Po zaledwie dwóch rejsach w obie strony wymagał remontu po tym, jak sztormy i morze osłabiły konstrukcję kadłuba.

Aby lepiej zrozumieć kulisy katastrofy zanurzmy się w historie bocznokołowców. Okres przejściowy od  żaglowca do parowca trwał na Atlantyku ok. 70 lat,  i zwany był epoka parowców bocznokołowych. Nosiły one wszystkie ożaglowania na masztach, ale miały jednak także  siłownię parową. Początkiem tego okresu był rok 1818, kiedy to ukończono budowę pierwszego statku, który przebył Atlantyk przy pomocy maszyny parowej, a końcem 1875 rok, gdy ostatni bocznokołowiec odbył swój ostatni rejs. W 1819 pierwszy oceaniczny statek żaglowo-parowy wyruszył w  dziewiczy rejs przez ocean. Podróż statku PS Savannah rozpoczęła się 22 maja w/w roku z portu w Savannah w USA. Choć statek miał 32 miejsca pasażerskie, wyruszył w podróż bez nich. Jako zapas zabrano 70 ton węgla i dużo drewna. Savannah zawinęła do Liverpoolu 20 czerwca tego samego roku, pod 29 dniach i 11 godzinach podróży, przy czym średnia prędkość wynosiła 6 węzłów. Kiedy ukazał się już koło wybrzeży Irlandii, myślano, że statek jest objęty ogniem – tak nowy był wówczas widok dymu z komina.





W czasie rejsu maszyna napędzała Savannę tylko przez 83 godziny. Ale był to klasyczny żaglowiec i napęd parowy był pomocniczy. Savannah pod żaglami osiągała 10 węzłów, pod maszyną parową do 5,5. Trwa to 57 lat – do ostatniego bocznokołowca Cunarda Scotia. (Której zderzenie z USO jest punktem wyjściowym powieści „20.000 mil podmorskiej żeglugi” Julesa Verne’a)  

Żegluga transatlantycka była  początkowo  zarezerwowana tylko dla armatorów brytyjskich. W okresie bocznokołowców na Atlantyku Cunard miał łącznie 14 statków. Jednak istnienie subwencjonowanego przez rząd brytyjski przedsiębiorstwa oznaczało straty dla innych. W Stanach Zjednoczonych uznano to za wyzwanie. Zaczęto tworzyć brytyjsko-amerykańskie spółki. Pierwszą z nich była brytyjsko-amerykańska firma Steam Navigation Company i ona to zbudowała PS  Presidenta. Tenże President był drugim liniowcem tej spółki  i był znany ze swoich luksusowych wnętrz. Zaprojektowany przez Macgregora Lairda i zbudowany przez stocznię w Londynie miał 154 miejsca pasażerskie. President był o ponad 25% większy tj. o 500 BRT niż drugi liniowiec spółki  British Queen, Jego  bogate wnętrza kontrastowały ze spartańskimi  wnętrzami floty Cunarda. Salon miał wymiary 80 na 34 stopy i był w stylu Tudorów. Korytarz był galerią obrazów z dziesięcioma obrazami olejnymi przedstawiającymi sceny podroży  Krzysztofa  Kolumba. Na zewnątrz zdobiła go rzeźba prezydenta  George'a Washingtona. Po zatonięciu swego flagowego statku spółka ta upadła.  Tajemnicze okoliczności katastrofy, brak szczątków i miejsce zdarzenia kwalifikują tą katastrofę morską do tajemnic szeroko pojętego „Trójkąta Bermudzkiego”.