Powered By Blogger

sobota, 30 października 2021

UFO contra radzieckie Strategiczne Wojska Rakietowe

 


Albert S. Rosales

 

Związki z Rosją

 

Poniżej znajdują się fragmenty niedawnego e-maila, którego dostałem od Paula Stonehilla. Jest on wiarygodnym informatorem w sprawach dotyczących UFO w Rosji. Paul Stonehill jest urodzonym w Związku Radzieckim badaczem UFO i autorem. Jego kanał na YouTube nazywa się Paranormal Research Paul Stonehill. Dotyczy to w szczególności incydentów związanych z bronią nuklearną i UFO w Rosji.

 

***

 

W jednym z najbardziej sensacyjnych radzieckich przypadków UFO w latach 80. pojawiły się UFO, które prawie spowodowały wojnę nuklearną. Stało się to, jak zapisano w raporcie z 5 października 1982 r. w bazie rakietowej pod Chmielnickim na Ukrainie.

 

Pierwszy epizod miał miejsce 5 października 1982 r. w miejscu jednej z dywizji wojsk rakietowych stacjonujących w rejonie Chmielnickiego na Ukrainie. W tym dniu, od godziny 18. do 22., wielu żołnierzy dywizji i członków ich rodzin, łącznie ok. 50 osób, było dla nich świadkami niezwykłego, barwnego zjawiska świetlnego. Przejawiało się to w tym, że w kierunku północnym, wystarczająco wysoko nad horyzontem, jasne obiekty świecące pojawiały się na kilka minut, znikały i pojawiały ponownie, przypominając kształtem statek powietrzny. Niektórzy naoczni świadkowie twierdzili, że widzieli na tych przedmiotach ciemne, przypominające okna plamy, z których czasami wyginały się łukowate strumienie światła sięgające ziemi. Opisane wydarzenie, choć dość imponujące i imponujące, nie byłoby przedmiotem pilnego doniesienia do Moskwy, gdyby nie jedna okoliczność towarzysząca. Faktem jest, że podczas obserwacji tego zjawiska na niebie na panelu sterowania stanowiska dowodzenia dywizji zapalił się baner kontrolny, wskazujący na awarię systemu wystrzeliwania rakiet. Po kilkudziesięciu sekundach ten baner również spontanicznie zgasł, ale załoga bojowa wciąż miała wątpliwości co do przydatności sprzętu. W takiej sytuacji dowódca dywizji postanowił pilnie zgłosić krótkotrwałą awarię wyposażenia stanowiska dowodzenia na stanowisku dowodzenia Sztabu Generalnego, wiążąc tę ​​awarię z pojawieniem się nietypowych świecących obiektów na niebie nad lokalizacją niektórych ICBM.

 

Szef Sztabu Generalnego po zapoznaniu się z raportem polecił pilnie wysłać na miejsce zdarzenia specjalną komisję, w skład której weszli specjaliści zajmujący się badaniem zjawisk anomalnych. Ta komisja rozpoczęła pracę rankiem 6 października, a dwie godziny później ustaliła, co widzieli rakietowcy wieczorem 5 października. Przesłuchanie naocznych świadków pozwoliło im określić kierunek (prawie na północ od lokalizacji części), w którym miały miejsce obserwacje dziwnego zjawiska.

Szukałem szczegółów na temat tej niesamowitej sprawy UFO z najciemniejszych dni zimnej wojny. Ja i kilku innych rosyjskich badaczy znaleźliśmy unikalne dokumenty dotyczące tego stanu wyjątkowego i znaleźliśmy świadków ataku Obcych. Ale sprawa jest ostatecznie bardzo skomplikowana. Według tych, którzy byli świadkami gigantycznego UFO, data zdarzenia jest wcześniejsza niż podana w raporcie.

 

Jeden z badaczy wojskowych z czołowego radzieckiego programu badań UFO, który był na miejscu tego pamiętnego października 1982 roku, później zmienił swoją historię; w 2000 roku nie było już Związku Radzieckiego, ale była oczywista presja… I on się wahał. Ale mówiłem o tym w moich książkach, opisałem ten przypadek w moich wykładach... Chcę tylko przekazać wam więcej informacji od tych, którzy byli obecni na tym terenie w październiku 1982 roku. Z biegiem czasu i nieubłaganym na całym świecie tajność namacalnych informacji o UFO, wątpię, czy dowiemy się więcej szczegółów. Ale zobaczmy…

 

Oto co mój kolega z Rosji, oraz niezwykle kompetentny badacz UFO i autor Michaił Gersztein napisał o tej sprawie:

 

Jednak to, co wydarzyło się 4 października 1982 r. w 50. Dywizji Rakietowej Karpackiego Okręgu Wojskowego, zjeżyłoby włosy każdego normalnego człowieka. W końcu mogłaby się rozpocząć wojna nuklearna!

Tego dnia nad bazą rakiet strategicznych w ukraińskiej wsi Usowo pojawiły się UFO. Raporty wojskowe opisują tajemnicze światła latające spokojnie na nocnym niebie. Jednak to, co wydarzyło się w podziemnym bunkrze jednostki wojskowej 52035, gdzie znajdowały się panele sterowania odpalaniem pocisków, było znacznie groźniejsze…

 

Teraz posłuchajmy tych, którzy byli tam, na ziemi, w 1982 roku.

 

Dla 20-letniego radiooperatora 50. Dywizji Rakietowej Strategicznych Sił Rakietowych, Władimira Matwiejewa, 4 października 1982 r. był dniem, który pamiętał do końca życia. Wieczorem wraz z tysiącem innych żołnierzy i oficerów był świadkiem, jak UFO wisiało przez prawie godzinę nad silosami, w których znajdują się pociski R-12.

– To było niesamowite – jakieś półtora kilometra od nas wisiał ogromny spodek w kształcie elipsy – Wielkość UFO była szokująca – wielkości pięciopiętrowego domu! Na spodek poleciały słabe światła. Chłopaki w tym czasie szli na kolację i wszyscy to widzieli! UFO nadal unosiło się w powietrzu, powoli przesuwając się w lewo, jakby dryfowało. Jeden z oficerów próbował podjechać do niego samochodem. To nie zadziałało - UFO odleciało od samochodu. Potem nagle nastąpiła awaria całego sprzętu do wystrzeliwania rakiet. Cały sprzęt, jednostki, które automatycznie odbierały sygnały, zapisał na taśmie absolutną ciszę - a tak być nie powinno! W końcu nawet przestrzeń wydaje dźwięki. Powiedziano nam, że wszystko się spaliło!

 

A teraz spójrzmy na meldunki.

 

RAPORT

 

W swoim raporcie major Michaił Katsman, który był odpowiedzialny za automatyczne systemy kontroli, poinformował, że sprzęt komputerowy i systemy bezpieczeństwa zostały wyłączone przez nagły, silny impuls. Napisał, że wszystkie wyświetlacze o komendach wystrzeliwania rakiet na cele strategiczne zapalają się w tym samym czasie.

- Ja też byłem świadkiem tych wszystkich wydarzeń, a także widziałem UFO, ale nie mam prawa opowiadać, co się stało z tajnym sprzętem - podpisałem dokument o nieujawnianiu tajemnic państwowych - były szef centrum łączności kontroli walki Federacji Rosyjskiej Jurij Zołotuchin powiedział rosyjskim mediom wiele lat później.

O tym, co wydarzyło się w podziemnym bunkrze, w którym znajdowały się panele sterowania wyrzutnią rakiet, świadczą wyjaśnienia oficerów. Zapaliły się wszystkie lampki na panelach sterowania, wskazując, że pociski były w pełni gotowe do wystrzelenia.

- Sprzęt przeszedł w stan gotowości bojowej - przypomniał były zastępca dowódcy jednostki Jurij Żuk.

Jest to możliwe dopiero po otrzymaniu odpowiedniego rozkazu z Moskwy. A tego nie było – wszystko wydarzyło się samo. Oficerowie dyżurni w załodze bojowej natychmiast osiwieli: informacja, która pojawiła się na tablicy kontrolnej, mówiła, że zhakowano wszystkie zabezpieczenia przed nieautoryzowanym odpaleniem rakiet! W ciągu zaledwie kilku sekund stracili oni kontrolę nad swoją bronią jądrową. Zszokowani incydentem żołnierze zaczęli dzwonić do Moskwy. Powiedziano im, że nikt nie wydał rozkazu startu. Po 15 sekundach wszystko samo wróciło do normy.

- Kilka dni później przybyła komisja, która przeprowadziła ankietę świadków. Chłopaki wręczyli im rysunki przedstawiające UFO – mówi były wojskowy radiooperator Władimir Matwiejew. - Jeden z oficerów przysiągł na swojej karcie członkowskiej partii komunistycznej, że nie jest pijany. Kilka dni później ustawiliśmy się na zbiórce i odczytaliśmy rozkaz Naczelnego Dowódcy Strategicznych Sił Rakietowych nr R010: nie panikuj na widok UFO i nie otwieraj ognia. Wtedy zrozumiałem, dlaczego oficerowie, którzy trzymali rękę „na guziku”, siwieli ponad swój wiek.

Pozwólcie, że opowiem wam o kilku innych przypadkach UFO nad strategicznymi siłami rakietowymi nad ZSRR z akt Michaiła Gershteina.

 

Był rok 1980.

 

Otrzymaliśmy dwa listy od Olega Walentinowicza K-vy (nazwisko jest skrócone), który służył w części Strategicznych Sił Rakietowych stacjonującej w pobliżu miasta Tatiszczewo (obwód Saratowski). Nie możemy podać numeru jednostki wojskowej i adresu do korespondencji polowej zgodnie z Ustawą Federacji Rosyjskiej „O tajemnicy państwowej” oraz „Wykazem informacji o klauzuli tajności państwowej” (cz. II, s. 13, 15), ale korzystając z otwartego źródła - amerykańskiej książki informacyjnej „Soviet Nuclear Weapons” (1989) - zauważamy, że pociski SS-19 (radzieckie oznaczenie RS-18) zostały tam umieszczone w stacjonarnych silosach startowych.

 

Z pierwszego listu:

 

... Naocznych świadków jest 7... O 19.15 czasu lokalnego na wysokości około 6-8 km pojawiła się świecąca kropka. Unosiła się nieruchomo, po czym zaczęła obracać się wokół własnej osi, uwalniając ciągły strumień białego dymu. Wyglądało to jak ślimak. To musiało być jakieś wyładowanie. Następnie wypuściła jasnozieloną, świecącą chmurę, która zaczęła się powiększać, nie tracąc koloru ani światła. Moim zdaniem była to jonizacja powietrza, w każdym razie promieniowanie, na pewno. Następnie świecąca kropka przesunęła się płynnie równolegle do podłoża i nagle (było już ciemno) włączyła szperacz! To było niesamowite! Widoczny był snop światła reflektora. Leciała w ten sposób i nagle nabierając wysokości zniknęła. Chmura stała i świeciła przez 20 minut, a potem rozwiała się... 10 marca 1980 roku.

 

Z drugiego listu:

 

…Prosisz o więcej szczegółów. Swój pierwszy list napisałem do Ciebie trzy dni po wypadku.

Jeśli chodzi o promieniowanie, to sam tak postanowiłem, bo jak świeciła zielona chmura (bardzo jasno), to była jonizacja powietrza.

Polecenie nie bierze tego pod uwagę. W naszym kraju zdarza się to bardzo często. Oddział otrzymał zakaz strzelania do nieznanych obiektów latających. Zostało to powiedziane na odprawie dowódców oddziałów ochrony. Było to po lecie 1979 roku, kiedy nad magazynami uzbrojenia artyleryjskiego zawisł świecący spodek. Wartownik pilnujący magazynów wystrzelił w niego magazynek i natychmiast stracił przytomność. W tym momencie inny facet był na dyżurze bojowym. Obecnie służy u nas (sierżant A.P. Borisko). Pewnej nocy zobaczył świecący obiekt około 10 metrów od siebie. To było jak balon. Zadzwonił do oficera dyżurnego, a oficer powiedział: „Nie rób nic”. NOL zawisł i odleciał.

Ja, Valera, nie mogę pisać bardziej szczegółowo, bo opowiedział mi to dawno temu, a teraz nie rozmawiam z nim (pokłóciliśmy się). Tutaj, jeśli chodzi o to, co widziałem: niektórzy, gdy ich pytasz, mówią obojętnie - spodek, a inni, którzy nie wierzą w latające spodki, mówią, że to prawdopodobnie nasze rakiety są wystrzeliwane. Ale to nie może być tak… Byłem po prostu zszokowany reflektorem, który zapalił. 30 marca 1980 roku.

 

Tak więc co wydarzyło się w 1982 roku na sowieckiej Ukrainie? Jeśli eksperymenty były tajne, ale zaplanowane przez sowieckie siły zbrojne, po co wysyłać na miejsce specjalny zespół w celu zbadania zdarzenia? Aby oszukać Amerykanów… nie sądzę. Ale Moskwa straciła kontrolę nad swoim silosem rakietowym, a konsekwencje mogły być bardzo smutne dla planety, mimo że rakiety nie mogły i nie byłyby natychmiast wystrzelone…

Po prostu nie wiemy wystarczająco dużo.

Paul Stonehill

 

 

Jeśli o mnie chodzi, raporty te obalają pogląd, że cokolwiek widzieli piloci marynarki wojennej i nasi świadkowie, to NIE była ROSYJSKA technologia. Gdyby tak było, do tej pory włączyliby go do swoich najnowszych samolotów, a my spróbowalibyśmy również włączyć go do naszego! To pozostawia nam oczywisty wniosek, że reprezentują one technologię pozaplanetarną. Społeczności wojskowe i wywiadowcze nie mogą wykręcić się z tego wniosku. Kongres musi poprosić te agencje o wyjaśnienie implikacji tych dowodów.

 

 

Moje 3 grosze

 

Tak więc okazuje się, że w ZSRR i Rosji działy się i dzieją takie same incydenty z UFO w okolicach baz wojskowych oraz – co wiem z innych źródeł – cywilnych instalacji nuklearnych, co w USA czy UK. Ale dlaczego uparliśmy się, że są to działania sił pozaplanetarnych? Jestem zdania, że jest to działanie sił jak najbardziej planetarnych! Opowiastki o tym, że Obcy chcę nam wypowiedzieć wojnę wkładam raczej pomiędzy bajki, natomiast bardziej przemawia do mnie to, że ci Obcy są po prostu istotami ludzkimi i Ich robotami obserwującymi nas zza zasłony Czasu. Pisałem już o tym w 2011 roku i zdania nie zmieniam, a wręcz odwrotnie – poznawane fakty utwierdzają mnie w tym. Zainteresowanych odsyłam do mojej monografii „UFO i Czas”, gdzie wyłożyłem ten pogląd.

Ciekawy jestem, czy takie obserwacje miały miejsce i u nas – wszak mieliśmy trzy magazyny broni jądrowej w Polsce:

1.    Podborsk k./Białogardu (skład 3001)

2.   Brzeźnica-Kolonia k./Jastrowia (skład 3002)

3.   Templewo k./Trzemeszna Lubuskiego (skład 3003)

Każdy ze składów zajmował blisko 300 hektarów i miał obsługę składającą się z 120 żołnierzy i 30 oficerów. I jak podaje Wikipedia - składy mogły pomieścić 192–288 ładunków jądrowych. Według ujawnionych danych w połowie lat 80. zmagazynowano w nich 14 głowic o mocy 500 kT, 83 głowice o mocy 10 kT, dwie bomby o mocy 200 kT, 24 bomby o mocy 15 kT i 10 bomb o mocy 0,5 kT. W połowie lat 70. w każdym składzie zbudowano dodatkowy magazyn broni jądrowej typu Granit. Przyczyna rozbudowy składów nie jest znana. Możliwe, że związana była z pojawieniem się na uzbrojeniu LWP kolejnych nosicieli broni jądrowej, takich jak samoloty Su-20 (połowa lat 70.), MiG-23 (1979), MiG-21bis (1980) i Su-22 (1984), zestawy rakiet operacyjno-taktycznych 9K52 (1983), armaty samobieżne 2S7 Pion i rakiety 9K72 zestawu Elbrus (Polska nie posiadała zestawu Oka. Czyniono przygotowania do jego wprowadzenia do 3 Brygady Artylerii w Biedrusku, jednak kryzys gospodarczy w jakim znajdował się PRL pod koniec lat 80. uniemożliwił wprowadzenie zestawu do tej „frontowej” jednostki nowej myśli technicznej mimo wyszkolenia w ZSRR specjalistów do obsługi w/w sprzętu).

Poza bronią jądrową przeznaczoną dla WP na terenie Polski znajdował się szereg składów broni jądrowej przeznaczonej dla Północnej Grupy Wojsk Radzieckich. Był to skład w pobliżu Szprotawy tzw. typ Monolit (około 40 bomb jądrowych 244N, a później 8U46, 8U47, RN-28, RN-40, a także głowic dla lotniczych pocisków rakietowych), obiekty typu Granit znajdujące się na lotniskach w Chojnie i Bagiczu (składy pogotowia mieszczące 10-20 bomb przeznaczonych dla radzieckiej 239. Dywizji Lotnictwa Myśliwskiego), oraz Kluczewie (dzielnica Stargardu).

A zatem – jak widać – Polska też miała trochę tego paskudztwa w swych granicach. Szczególnie powinien podlegać Ich zainteresowaniu Dolny Śląsk i terytoria północno-zachodnie naszego kraju. I faktycznie – jak dowodzą tego prace Damiana Treli i Jarosława „Foxa Muldera” Krzyżanowskiego – Dolny Śląsk był i nadal jest penetrowany przez Obcych. Być może powodem są znajdujące się tam hitlerowskie instalacje z czasów II Wojny Światowej – a w szczególności nazistowskie Alamogordo, w którym realizowano kopię amerykańskiego Projektu Manhattan w Górach Sowich, co atoli jest już tematem w innej ballady.

 

Przełożył i opracował - ©R.K.F. Leśniakiewicz