Powered By Blogger

piątek, 22 października 2021

Tragedia MF "Estonia" – nowe teorie

 


Te wydarzenia wstrząsnęły całym światem. W nocy 27/28.IX.1994 roku, na Bałtyku doszło do zatonięcia rorowca MF Estonia z niemal 1000 ludźmi na pokładzie. Po raz któryś siły Natury okazały swoją potęgę. Statek poszedł na dno. Ale czy powodem tej tragedii był tylko sztorm. Na ten temat pisałem już na tym blogu. A jednak okazuje się, że światło dzienne ujrzały nowe fakty…


Ale to nie koniec sprawy

 

Nie tak dawno w TV pojawił się norweski serial pt. „Estonia – katastrofa na morzu” (2020) w którym pokazano tą katastrofę z zupełnie innej strony – od strony świadków, rodzin ofiar i dziennikarzy śledczych nie uwikłanych w polityczne rozgrywki.

Szczególnie ciekawym jest odcinek 5 pt. „Zejście pod wodę”, w którym ukazano wyprawę niemieckiego statku MV Fritz Reuter, kierowaną przez dziennikarza śledczego i reżysera w jednej osobie Henrika Evertssona, który zbadał wrak przy użyciu robota DSV. Nawiasem mówiąc, doradcą i konsultantem wyprawy był Jakub Olszewski, którzy zaliczył już dwie wyprawy do wraku. Należy wyjaśnić, że Niemcy nie są sygnatariuszami układu o miejscu pochówku ofiar katastrofy promu Estonia, podobnie jak Norwedzy, co umożliwia im swobodne badania tej tragedii. A wyniki badania są szokujące…

 

Kto staranował Estonię?

 

To wszystko było do czasu, kiedy zanurkowano do wraka promu w dniach 21-22.IX.2019 roku, pod czujnym okiem fińskich strażników granicznych na okręcie FSG Turva, którzy zezwolili na oględziny wraku. Z powodu głębokości i zimnej wody użyto tam robota DSV, który opłynął wrak Estonii i wykonał dokumentację fotograficzną.

DSV sfilmował dwie dziury wycięte w bakburcie w 1996 roku przez nurków z firmy Rockwater. Obrócenie się wraku o 10° na bakburtę pozwoliło na oględziny sterburty częściowo zagrzebanej w miękkiej bałtyckiej glinie. Oględziny te przyniosły sensacyjne odkrycie wielkiej dziury o wymiarach 1,2 x 4 m w odległości 1/3 długości statku od dziobu promu na wysokości odbojnicy przy basenie i saunie. Teraz staje się zrozumiałe, czemu Estonia tak szybko poszła na dno, jak stwierdził to inż. Linus Andersson.

W filmie przytoczono także opinie dwóch specjalistów od katastrof morskich – kmdr por. Franka Børresena z norweskiej Marynarki Wojennej i prof. Jørgena Amdahla, którzy jednogłośnie orzekli, że dziura ta powstała wskutek kolizji promu z niezidentyfikowanym obiektem pływającym – przy czym prof. Amdahl stwierdził, że z jego obliczeń wynika iż Estonia została uderzona z siłą 500-600 ton, a zatem mógł to być statek o masie 1000 ton poruszający się z prędkością 4 kts albo statek o masie 5000 ton poruszający się z prędkością 1,2 kts. A zatem nie mogła to być oderwana furta dziobowa o masie zaledwie 55 ton, która nie nosiła żadnych śladów zderzenia z burtą promu, poza śladami zderzenia z jego gruszką dziobową. Dziury nie mógł wybić w burcie promu jakiś pływający pień czy coś w tym rodzaju, to niemożliwe!

A zatem jakaś rafa? Odpowiedź brzmi – nie! Na tym akwenie nie ma podwodnych skał. Dno jest zbudowane z polodowcowych glin zwałowych i jest przykryte miękkimi glinami bałtyckimi. Skał tam nie ma. Ta hipoteza została definitywnie odrzucona. A zatem…?

 

Zeznania świadków…

 

… ocalałych z katastrofy Estonii mówią o tym, że przechył promu poprzedzony był dwoma dziwnymi dźwiękami przypominającymi huk eksplozji materiału wybuchowego lub uderzenia w burtę promu. To powtarza się we wszystkich zeznaniach – Nota bene, których nikt nie wziął na serio i nikt nie uwzględnił w dochodzeniu!

Szczególnie ciekawe jest zeznanie Karla Erica Reintamma, który jako jeden z pierwszych wydostał się na pokład promu, spojrzał na wodę po prawej stronie, i… w wodzie zauważył duży, długi i szeroki pływający obiekt, który się poruszał. Czy był to okręt podwodny? Tego nie wie. Nie służył w wojsku, więc nie ma pojęcia, ale jest całkowicie pewien, że coś tam było i było jaśniejsze od ciemnej wody… Prof. Amdahl nawet stwierdził, że mógł to być niewielki okręt podwodny klasy Kobben, którego parametry odpowiadają jego obliczeniom wielkości i masy obiektu, który zderzył się z MF Estonia.

Czym były te dwa huki? Osobiście uważam, że pierwszy był skutkiem zderzenia Estonii z tym tajemniczym obiektem, zaś drugi towarzyszył oderwaniu się dziobowej furty na kardek. Początkowo prom zaczął nabierać wodę prawą burtą, a potem zaczęła dodatkowo wlewać się doń woda z kardeku. Ponieważ zalało większość pomieszczeń z prawej strony, prom przechylił się na sterburtę i obrócił się o 120° w prawo, w rezultacie czego osiadł na gliniastym skłonie i pod wpływem swego ciężaru oraz dodatkowych 10.000 ton kamieni i piasku obrócił się o następne 10 stopni w prawo, dzięki czemu została odsłonięta sterburta i jej uszkodzenia.

Sama oderwana furta nie mogła zatopić tak dużego promu typu ROPAX[1] jak Estonia. Pamiętam w grudniu 1981 roku, na parę dni przed stanem wojennym, do portu Świnoujście powrócił polski prom MF Wawel z dziurą w dziobowej furcie uchylnej na pokład samochodowy.[2] Całe szczęście, że morze było spokojne i prom mógł płynąć z prędkością 5 kts. Kapitan Wawela stwierdził, że nawet w przypadku wysokiej fali nic by się nie stało, bo wystarczyło zamknąć i uszczelnić wszystkie luki tak, że parę ton wody znalazłoby się jedynie na kardeku, co nie groziło stabilizacji jednostki. Ale ze względu na bezpieczeństwo prom wrócił do kraju bez pasażerów i jedynie z załogą szkieletową. Podejrzewam, że to samo należałoby zrobić na Estonii, by nie doszło do jej zatopienia w przypadku wyrwania furty dziobowej. Znalezienie dziury w burcie tej ostatniej diametralnie zmieniło sytuację i tragedia była nieunikniona.

 

Położenie wraka MF Estonia na dnie morskim


Urwana furta dziobowa promu

Tajemnicza dziura w sterburcie MF Estonia, która spowodowała szybkie zatonięcie promu...

Schemat położenia wraku promu na stoku moreny: Głębokość w metrach, stok moreny, muł - czarny osad denny

Okręt podwodny?

 

Zeznanie Karla Erica Reintamma zdaje się na to jednoznacznie wskazywać. Rzecz wydaje się być jasna – prom został staranowany przez okręt podwodny, a zatem czy MF Estonia została celowo staranowana przez nieznany okręt podwodny, z zamiarem jej zatopienia? Czy było to zbrodnicze zatopienie? Ale przez kogo i w jakim celu? Żeby odpowiedzieć na te pytania należy się cofnąć w czasie do początków lat 80-tych ubiegłego wieku – do samego apogeum Zimnej Wojny.

W tych latach, w skandynawskich wodach Bałtyku, pojawiły się tajemnicze okręty podwodne – takie normalne i miniaturowe. Były one obserwowane na wszystkich akwenach terytorialnych Danii, Norwegii, Finlandii a osobliwie najwięcej w Szwecji. Tam widziano je nawet na wodach wewnętrznych. Oczywiście media podsycały atmosferę niepewności i zagrożenia, wszystkie służby były na stand-by, zaś okręty ZOP czesały wody przybrzeżne okładając pociskami i torpedami każdy podejrzany cel. Pisałem już o tym niejednokrotnie i nie będą się powtarzał. Z tego wszystkiego schwytano jeden radziecki okręt podwodny, który wszedł do bazy szwedzkiej marwojki w Karlskronie i tam osiadł na rafach. I to był jedyny jej „sukces”. Napisałem to słowo w cudzysłowie, bo gdyby okręt nie wszedł na skały, to guzik by go mieli…

Ale psychoza strachu przez Rosjanami pozostała, choć wcale nie jest powiedziane, że były tam tylko rosyjskie okręty podwodne. Jednostki podwodne NATO także się tam kręciły i jedna z nich spowodowała kolizję z kutrem rybackim.

Zastanawiąjące jest także to, że do układu w sprawie wraka Estonii przystąpiła Wielka Brytania. Odnosi się wrażenie, że Anglikom zależy także na tym, by prawda o tej tragedii nie wyszła na jaw. Ciekawe dlaczego? Żywię brzydkie podejrzenie, że Anglicy wiedzą dokładnie, co tam się stało i kto wie, czy Estonia nie zderzyła się z brytyjskim okrętem podwodnym, który w tym czasie patrolował sektor u wybrzeży Finlandii…

NB, Finowie również meldowali obserwacje tajemniczych jednostek w swych wodach terytorialnych i mogli poprosić o pomoc Brytyjczyków lub inny kraj NATO w zwalczaniu tej plagi. Mogli to być Norwedzy, mogli to być Niemcy. Polska i kraje bałtyckie należą do NATO dopiero od 1999 roku, zatem nie mogą być brane pod uwagę. Zresztą czym Polacy mogliby wesprzeć Finów? Mamy jeden stary okręt klasy Kilo i od 2002 roku trzy równie stareńkie norweskie Kobbeny, które raczej już nie nadawały się do tej roboty, a które teraz idą na złom…

Co mogę powiedzieć? Czy było to zbrodnicze zatopienie? Tak, to mogło być zbrodnicze zatopienie. Chodziło o to, by ukryć coś przed światem i żeby to coś nie przedostało się na Zachód. Nie wiem, co to być mogło – autorzy filmu twierdzą, że były to jakieś komponenty elektroniczne nowej rosyjskiej broni masowej destrukcji albo wprost jakiś egzemplarz, który wywiad NATO świsnął w Rosji. To, że to było zbrodnicze zatopienie dowodzi także to, że prom został staranowany, a nie potraktowany miną albo torpedą.

Rzecz polega na tym, że miny i torpedy zostawiają ślady: osmaliny, odłamki, szczątki obudowy, po których można dojść do producenta, a co za tym idzie także do użytkownika. Gdyby doszło do storpedowania Estonii przez okręt podwodny Federacji Rosyjskiej, to nie byłoby żadnego podpisywania umowy, ale Skandynawowie podnieśliby wrzask o rosyjskim piractwie, itd. itp. Gdyby to strzelali Brytyjczycy, byłoby dokładnie to samo ze strony rosyjskiej. To oczywiste – wystarczy przypomnieć sobie wydarzenia z 20.X.1981 roku. A tym czasem cicho, sza! - i czeski film – nikt nic nie wie…

Czas. Katastrofa wydarzyła się w nocy,  pomiędzy godziną 01:20 – 01:30 EEST, a zatem wtedy, kiedy większość pasażerów udała się na spoczynek. Na wachcie pozostali jedynie dyżurujący załoganci. Idealny czas do dokonania masowego mordu na niczego nieświadomych ofiarach… I właśnie dlatego należałoby zdefiniować cel tych morderców. Czy był to ładunek promu, ludzie nim podróżujący czy może załoganci? Na to właśnie należałoby poszukać odpowiedzi.

 

Nieznany wrak?

 

Istnieje możliwość, że Estonia nadziała się na jakiś dryfujący wrak, który po zderzeniu poszedł na dno. Brzmi to możliwie, ale w takim przypadku ów tajemniczy wrak musiałby być znaleziony – jak nie na powierzchni, to na dnie, ale zawsze. Ale czy poruszał się on z własną prędkością w granicach 4 kts?

Jak na razie tego tajemniczego wraka nie znaleziono, a zatem hipoteza ta ma słabe umocowanie w rzeczywistości…

 

USO/UAO?

 

Jest jeszcze jedna możliwość – Nieznany Obiekt Podmorski, który zderzył się z Estonią i ją zatopił. Przypomina to niektóre wydarzenia z akwenów Trójkąta Bermudzkiego i Morza Diabelskiego. A przede wszystkim fikcyjne wydarzenia opisane przez Juliusza Verne’a w powieści „20.000 mil podmorskiej żeglugi” (1869-1870), której punktem startowym były autentyczne wydarzenia, które miały miejsce do i w 1866 roku – chodzi o obserwacje „uciekającej skały” czy przypadku uszkodzenia statku SS Scotia  i kilku innych - zainteresowanych odsyłam do tej powieści, która mimo tylu lat jest wciąż aktualna i działa na wyobraźnię!

Otóż można postawić tezę, że Estonia została staranowana właśnie przez taki obiekt. Wedle opowieści świadków, którzy go widzieli – nie przypominał on okrętu podwodnego i co ciekawe – był on widoczny na falach mimo panujących ciemności. Współczesne okręty podwodne raczej robią wszystko, co w ich mocy (i ich konstruktorów przede wszystkim) by być niewidzialne w morskich toniach jak i na powierzchni wody. Maluje się je na szaro lub czarno specjalnymi farbami antyradarowymi. Kadłuby pokrywa się antysonarową gumą. Jednostki cywilne maluje się na biało lub pomarańczowo-żółto i to odblaskowymi farbami. A zatem czyj to był statek? Obcych z Kosmosu? Wodnych Ludzi – mieszkańców Wszechoceanu? Kogoś, kogo jeszcze nie znamy?... To może tłumaczyć szczelną zasłonę tajemnicy i chęć ukrycia prawdy przez rządy krajów bałtyckich. No bo nie wiem, czy mieszkańcy tych krajów, w tym i Polski, byliby zadowoleni wiedząc, że w ich wodach terytorialnych pałętają się jednostki Obcych czy Wodnych Ludzi, których zamiary są co najmniej niejasne – zważywszy fakt dokonanej masakry u fińskich brzegów.

Z drugiej strony Oni mogą zawsze nam wypomnieć to, co w swej głupocie zrobiliśmy z Morza Bałtyckiego, a słowa takie jak „kloaka” czy „ściek” są bardzo, ale to bardzo łagodne i nieadekwatne. Nie mówiąc już o tym, że w Bałtyku zginęło więcej ludzi, niż gdziekolwiek indziej, że wspomnę wojenne katastrofy okrętów z Operacji Hannibal. Samo tylko storpedowanie Wilhelma Gustloffa pochłonęło więcej ofiar niż katastrofa Titanica! Więc wedle stawu grobla.

Tak już nawiasem, to staje się zrozumiała ta „nadbałtycka solidarność”. Rządy pragną ukryć fakt obcej penetracji Bałtyku, stąd to całe porozumienie w sprawie miejsca pochówku ofiar katastrofy.

Chciałbym jeszcze przypomnieć, że nie tak znowu daleko od miejsca katastrofy znajduje się coś, co nazwano Bałtycką Anomalią - BSA[3] Niektórzy twierdzą, że jest to jakaś budowla Obcych ukryta w głębinach Zatoki Botnickiej. Jak na razie nie wiadomo dokładnie, co to jest. Najgorsza jest znaczna głębokość, na której BSA się znajduje. Nurkowanie do niej jest bardzo trudne i nieprędko dowiemy się, co to jest…

A zatem co robić? Przede wszystkim wdrożyć ponowne śledztwo w sprawie i to ze wszystkimi szykanami. Przebadać dokładnie wrak Estonii i znaleźć wszelkie trefne towary, które przewożono w tym fatalnym rejsie. To jest dokładnie to, co można – na razie – zrobić. No i wreszcie mówić prawdę.

I jeszcze z ostatniej chwili:

 

Rząd Szwecji zadeklarował, że umożliwi ponowne zbadanie wraku promu Estonia

 

Statek zatonął na Bałtyku we wrześniu 1994 roku, zginęły wtedy 852 osoby.

Z wnioskiem o przeprowadzenie nowych oględzin jednostki wystąpiła szwedzka państwowa Komisja Badań Wypadków. Minister spraw wewnętrznych Mikael Damberg powiedział wczoraj, że rząd rozpatrzy opcję dostosowania przepisów prawa tak, aby umożliwić badanie wraku. Miejsce katastrofy chroni przed penetracją przyjęte przez Szwecję, Estonię i Finlandię prawo zakazujące nurkowania.

- Pojawiło się wiele nowych informacji o tym, jak wygląda obecnie wrak promu. Dlatego uważam, że potrzeba ostatecznie wyjaśnić przyczyny katastrofy - powiedział szwedzkiemu radiu Bengt Runestedt, syn jednej z ofiar.

We wrześniu wyemitowano w jednej z komercyjnych stacji telewizyjnych film dokumentalny, w którym pokazano nigdzie wcześniej nieudokumentowaną, dziurę w kadłubie statku. Autorzy filmu sugerują, że prom Estonia mógł zatonąć w wyniku uderzenia przez okręt podwodny.

Według oficjalnego raportu przyjętego w 1997 roku przez rządy Szwecji, Estonii oraz Finlandii, przyczyną zatonięcia jednostki było oderwanie się furty dziobowej co spowodowało przedostanie się wody na pokład samochodowy.[4] 

 

Opinia ufologa

 

Już w październiku 2021 roku poprosiłem o opinię na ten temat szwedzkiego ufologa Clasa Svahna, który odpowiedział mi co następuje:

Jest tak wiele opinii i tak mało faktów dotyczących Estonii. Poczekam na analizę, która jest w tej chwili prowadzona. Ale do tej pory nic nie wskazuje na to, że statek zderzył się z czymś innym. Pracowałem tej nocy (napisałem jeden z pierwszych artykułów o katastrofie na świecie) i pogoda była okropna. Ludzie, z którymi rozmawiałem, mówią, że na pokładzie samochodowym często widywano wodę, a prom był kiepsko utrzymany. Zobaczymy, co powie prowadzone obecnie śledztwo.

 No cóż – trzymam za słowo. Jak na razie, to śledztwo tkwi w martwym punkcie i na jego wyniki przyjdzie nam jeszcze długo poczekać…  


Od Czytelnika

 

Dzień dobry, jestem niestałym czytelnikiem, fanem teorii spiskowych, uwielbiającym historie typu "jaskinia księżycowa".

Kiedyś napisałem do red. Witkowskiego i byłem mile zaskoczony rzeczową odpowiedzią na, w sumie mało znaczącą, sugestię dotyczącą piramidy "Wielkiej".

Dlaczego piszę?

Temat "promu", celowo nie używam nazw własnych, wiadomo hahaha systemy..., rzadko się pojawia w publikacjach "z pogranicza nauki".

Ot, nieszczęście. Katastrofa.

Mam znajomego, podobnie jak Pan związany w przeszłości był z "mundurem", ja nigdy, ale tak się złożyło, że mieszkając "tutaj" posługujemy się w rozmowach naszych łamanym językiem naszych wschodnich "sąsiadów" - z jego punktu widzenia i wschodnich, i południowych. W różnych opowieściach z końca ubiegłego wieku (przepraszam za ogólniki ale łatwo faceta zidentyfikować, jeśli podam szczegóły), w różnych zatem historiach z "rejonu wschodniego Bałtyku" z lat 90tych pojawia się "Wielki Brat" i czasem jest to zrozumiałe wyłącznie dla osób pochodzących z krajów na wschód od Odry.

Do rzeczy. Przy okazji różnych zdarzeń przy "wychodzeniu braci" z naszych państw okazywało się, że niektóre urządzenia pozostawały na miejscu, a nawet bywało tak, że próba przekroczenia granicy (w stronę "do właściciela") kończyła się blokadą z prostego faktu odmowy udzielenia informacji "co jest ładunkiem" - służby graniczne i inne już nie były przyjazne jak wcześniej. Otóż przy takiej "historii" znajomy zakończył ją mniej więcej w taki sposób.

"Do dzisiaj nikt nie wie gdzie te trzy *** się znajdują, a z kraju nie wyjechały.

...wiesz, a potem prom zatonął"

Byłem w lekkim szoku, pomimo różnych innych opowieści, głównie o mniejszej skali. Co zrozumiałe.

I teraz przeczytałem Pana artykuł/wpis ...no cóż, wygląda na to, że to nie miało prawa dopłynąć do Szwecji (ja nawet nie wiem dokąd prom płynął, do Szwecji?)

Mogę oczywiście dodać ogólnikowo (bo co ja wiem?) jakiś szczegół ale ani nie znam typu, ani oznaczeń czy modelu. Po prostu zbieżność opowieści z różnych absolutnie źródeł, którą mogę zasygnalizować. Więc Kosmitów raczej wykluczamy... (A.P.)

 

Szanowny Panie,

 

- dziękuję bardzo za głos w tej sprawie i zainteresowanie tym tematem.  To raczej oczywiste, że "Estonia" została celowo zatopiona. Przez Rosjan? - być może. Jest w tym wszystkim małe ale wredne "ale", a mianowicie - nie sądzę, by Ruskim udało się przekupić czy w inny sposób zmusić rządy krajów bałtyckich - poza Niemcami i Norwegią - do zmowy milczenia nad wrakiem "Estonii". W takim przypadku Szwedzi pierwsi podnieśli by wrzask, że Ruscy ich przekupują i byłby smród na cały świat. Duńczycy zresztą też. No i Polska z jej chorą rusofobią także. Maciarewicz et consortes od razu by to wykorzystali propagandowo. Ale Maciarewicz w tej kwestii siedzi cicho...Tu musiało być jednak coś innego - co? Możemy się tego domyślać. W tym przypadku hypotheses non fingo, bo mamy za mało danych wyjściowych, a dane brzegowe też nie są pewne. Pewne jest tylko to, że MF "Estonia" leży na dnie Bałtyku.

 

Z poważaniem -

---

Robert K.F. Leśniakiewicz 


 Opracował - R.K.F. Leśniakiewicz



[1] ROPAX - w zasadzie odmiana promu pasażersko-samochodowego, ze zwiększoną przestrzenią ładunkową i zmniejszoną powierzchnią pomieszczeń publicznych i kabin dla pasażerów; ROPAX’ami czasem błędnie nazywane są „typowe” promy pasażersko-samochodowe; ROPAX’y wykształciły się z „normalnych” promów pasażersko-samochodowych, gdy po zniesieniu w żegludze między krajami Unii Europejskiej tracić na znaczeniu zaczęły na wielu liniach przewozy pasażerskie, a jednocześnie wzrastały przewozy towarowe – na niektórych liniach wprowadzano (jako dodatkowe lub jedyne, na miejsce dotychczasowych pasażersko-samochodowych) jednostki czysto towarowe, na innych „klasyczne” promy pasażersko-samochodowe były i nadal są (połowa pierwszej dekady XXI wieku) zastępowane statkami typu ROPAX. (Wikipedia)

[2] Ówczesne promy typu RORO miały dwie furty: dziobową i rufową, co umożliwiało szybki załadunek i rozładunek jednostki.

[4] Źródło – Radio Szczecin z dnia 19.XII.2020 r.