Powered By Blogger

czwartek, 2 grudnia 2021

Obcy z głębin: USO, OSN & UAO


Michael Inscoe

 

Obcy z głębin oceanu – zeznają dowódcy okrętów podwodnych

 

- Obcy są z oceanicznych głębin – zapewniali dowódcy okrętów podwodnych, a w  połowie kwietnia 2015 roku agencje prasowe podały informacje, według których niektórzy badacze z Penn State University w Pensylwanii w USA „czesali” 100 tys. galaktyk, i „nie znaleźli ani jednej zaawansowanej cywilizacji”.

Pomijając fakt, że Terra tak naprawdę nie ma techniki umożliwiającej „przeczesanie” niektórych galaktyk, że 100.000 to niewiele ze 100 miliardów galaktyk, które, jak się uważa, znajdują się we Wszechświecie, należy powiedzieć, że instytucja ta specjalizuje się we wszystkim, z wyjątkiem tego, o czym mówili ci kapitanowie.

Rzeczywistość jest inna, występowanie UFO i niezidentyfikowanych obiektów podwodnych (USO, OSN) jest coraz częstsze, bardziej oczywiste i trudniejsze do ukrycia. Nie wiemy, czym są te dziwaczne maszyny, nie wiemy, kim są ich pasażerowie i co robią na Ziemi, ale wiemy, że istnieją. Świadczą o tym wypowiedzi ludzi wyspecjalizowanych w różnych dziedzinach, których uczciwości nie sposób zakwestionować, potwierdzone tysiącami fotografii wykonanych na lądzie, w powietrzu, na morzach i oceanach świata oraz w jego głębinach, a także potwierdzone przez dokumenty ukryte od lat; niektóre informacje z tych dokumentów były znane także zwykłym ludziom.

 

„Nie powiemy niczego!”

 

W lutym 1980 roku w byłym ZSRR powołano Centralną Komisję Badania Zjawisk Anormalnych. Przez „anormalne zjawiska” Rosjanie rozumieją wszystko, co dotyczy zjawisk paranormalnych, ale także niezidentyfikowanych obiektów latających czy podwodnych. W 1985 r. Władimir Wasiljewicz Migulin (1911-2002), specjalista w dziedzinie badań magnetyzmu ziemskiego, jonosfery i propagacji fal radiowych, w wywiadzie dla „Smieny no. 4” potwierdził, że w Związku Radzieckim wszystkie zjawiska paranormalne, w tym te związane z UFO i Kosmitami były badane przez komitet o nazwie Gałaktika czyli Galaktyka, którego był on bezpośrednim szefem.

Sekret był zaciekle strzeżony, a każde ujawnienie było surowo karane. Wiceadmirał Jurij Pietrowicz Kwiatkowski (ur. 1931), jeden z najbardziej cenionych oficerów marynarki radzieckiej, był kiedyś dowódcą okrętu podwodnego S-276. W lutym 1972 roku podczas misji patrolowej między Islandią a Wyspami Owczymi podniósł peryskop, aby zbadać powierzchnię oceanu.

- Nagle pod kątem czterech stopni nad horyzontem pojawiło się coś elipsoidalnego, bardzo dużego, co szybko uniosło się w górę. To nie był Księżyc, bo niebo było zachmurzone. To „coś” miało czerwono-pomarańczowy kolor, i wzbudzało poczucie strachu. To nie był statek i nie unosił się na wodzie. To było ponad nią. Rozkazałem wynurzenie na powierzchnię i płynęliśmy w jego kierunku z prędkością 6 km/h. Obiekt pozostawał w tej samej odległości i wysokości od nas, co oznaczało, że poruszał się razem z nami. Cały czas pozostawał niezmiennie. Mając misję bojową do wykonania, przestaliśmy się nim interesować i kazałem się zanurzyć. Wydałem rozkaz, aby nie zapisywać niczego w dzienniku pokładowym okrętu, ponieważ nie wiedzieliśmy, co właśnie widzieliśmy, ani nie prosiliśmy o pozwolenie na wyjście na powierzchnię. Kiedy wróciliśmy do bazy, okazało się, że inny kolega, dowódca okrętu podwodnego, widział coś podobnego w tym samym rejonie w styczniu. On też nic nie zameldował.

Cztery lata później, w grudniu 1976 r., wiceadmirał Arkadij Pietrowicz Mihaiłovskij (1925-2011), niegdyś dowódca okrętu podwodnego K-178, który kilkakrotnie przepłynął pod lodami Arktyki osobiście podczas misji na Morzu Barentsa sfotografował niezidentyfikowany obiekt, który wyleciał z fal i odleciał. Nie można kwestionować tego, co powiedział admirał. Za swoją odwagę i zasługi otrzymał kilka medali i orderów, został ogłoszony Bohaterem Związku Radzieckiego i powierzono mu dowództwo 1. Flotylli Okrętów Podwodnych  Floty Północnej ZSRR.

 

Obcy z głębin oceanu – oświadczenia kilku dowódców okrętów podwodnych

 

W następnym roku, w 1977, adm. Anatolij Aleksandrowicz Komaritin – szef Wydziału Nawigacji i Oceanografii  Służby Hydrograficznej Rosyjskiej Floty, były dowódca atomowego okrętu podwodnego, w czasie misji do Guam  na Zachodnim Pacyfiku widział wielokrotnie jakiś żółto-czerwonawy wielki obiekt, coś jakby kulę, unoszący się ponad horyzontem.

Tego samego rodzaju BOL-e były meldowane nad półwyspem Kamczatka, nad Cieśniną Berinka, Morzem Ochockim i wyspą Sachalin. Obserwacja miała miejsce na akwenie łączącym Pacyfik z Oceanem Indyjskim, około godziny 02:00 MYT:

- Byliśmy na peryskopowej (9-15 m – przyp. aut.) i widzieliśmy ten obiekt wyglądający jak wschodzące słońce w nocy. To nie był Księżyc, bo ten był doskonale widoczny na niebie. Nie wiedzieliśmy co to jest i nie mieliśmy żadnego wyjaśnienia. Dowódca rozkazał zanurzyć się głębiej i kontynuować misję – powiedział wysoki oficer Radzieckiej Floty.

 

Także w Morzu Czarnym

 

Cechą charakterystyczną tych niezidentyfikowanych obiektów podwodnych jest bardzo duża prędkość poruszania się po wodzie, czasem setki kilometrów na godzinę, potrafią zanurzać się do dużej głębokości, wykazują zwinność w wykonywaniu bardzo skomplikowanych manewrów oraz umiejętność wychodzenia ze środowiska wodnego w powietrze lub odwrotnie bez problemu. Nawet najbardziej udoskonalony atomowy okręt podwodny zbudowany do tej pory przez człowieka nie ma tych cech.

Te wszystkie UUO (Unidentified Underwater Objects) obserwowano w różnych miejscach Wszechoceanu. w 1950 roku, radzieckie okręty zaobserwowały w Morzu Czarnym kilka zdumiewających obiektów poruszających się pod wodą. kiedy „pomacano” je sonarami, to zanurzyły się w głębinę i znikły z prędkością, jakiej nie osiągają nawet współczesne okręty podwodne. Zachowywały się tak, jakby „czuły że są obserwowane”.

W rok później, w 1951 roku, kolejny radziecki okręt podwodny namierzył swoimi lokatorami na głębokości 2000 m podobny obiekt w Morzu Ochockim. Dowódca powiadomił o tym patrolowiec, który natychmiast pojawił się na akwenie, a kiedy nie uzyskał odpowiedzi na wysłane hasło, obrzucił obiekt granatami podwodnymi. Kiedy granaty eksplodowały, USO naraz wzniosło się na jakieś 50 m ponad powierzchnię i odleciał nad pełne morze z prędkością 270 km/h.

Pomijając fakt, że granaty w ogóle na Nich nie działały, takie manewry, jak ostra wspinaczka z głębokości 2000 na 50 metrów n.p.m. w ciągu sekund i bardzo duża prędkość, jaką osiągnął jakikolwiek statek, wciąż są trudne do wytłumaczenia. Niedawno, w 1990 roku, podczas wyprawy na Morze Czarne statkiem badawczym RV Michaił Łomonosow, Jewgienij Fiodorowicz Szniukow, dyrektor Instytutu Nauk Geologicznych byłej Ukraińskiej SRR, zauważył:

- Tajemniczy, duży, elipsoidalny obiekt, na głębokości 1400 – 1800 metrów. Za pomocą ultradźwięków określono jego grubość na 270 metrów i długość na 2 kilometry. W kontakcie z gęstym, bardzo silnym obiektem sonary uruchomiły alarm. Próbki wody pobrane w tym obszarze nie wykazały żadnych nieprawidłowości.

 

Świecące koła

 

W dniu 8.VI.1984 roku, radziecki statek RV Profesor Pawlenko znajdował się w zatoce Neretwa (Chorwacja) na Morzu Adriatyckim. W pewnym momencie wachtowi z pokładu zauważyli, że na powierzchni wody pojawiła się jasna plama, która szybko się rozrosła. Z centrum promieniowało kilka „pasm świetlnych”. Zjawisko zostało sfotografowane przez marynarzy i odnotowane w dzienniku pokładowym. Oficjalne wyjaśnienie było, jak zwykle, ukrywaniem rzeczywistości: „Na dnie morskim nastąpiło osunięcie się ziemi i trochę wapna (wapienia) wypłynęło na powierzchnię”.

Zdjęcia zostały skonfiskowane, a sprawa zamknięta. Pojawienie się jasnych kół sygnalizowane jest od długiego czasu. W 1926 roku takie „jasne koło szprychowe” zostało zarejestrowane przez dowódcę statku SS Chuck Sang. Cztery lata później podobne obiekty widzieli na wodach Pacyfiku marynarze na parowcu SS Rotorua. W 1978 roku marynarze na MV Nowokuzniecow, znajdującym się w Zatoce Guayaquil w Ekwadorze na Oceanie Spokojnym, zobaczyli w wodzie fosforyzujące pasy o długości około 20 metrów.

Kręciły się i gdy doszły na około 100 metrów przed statkiem, wyszły na powierzchnię, wzbiły się w powietrze na około 25 metrów, zrobiły kilka zygzaków w powietrzu i ponownie zatonęły w oceanie.

Takie zdarzenia negatywnie wpłynęły na działanie awioniki, wycofując ją ze służby, jak w przypadku amerykańskiego lotniskowca USS Bunker Hill. We wrześniu 1965 okręt wykonywał misję bojową na południu Azorów, na Oceanie Atlantyckim. Podczas akcji sonar wykrył, że nieznany obiekt porusza się pod wodą z prędkością 300 km/h, nieosiągalną dla żadnego ziemskiego statku.

Włączono alarm, a sonarzystom, żołnierzom specjalizującym się w tropieniu i polowaniu na okręty podwodne, kazano go zniszczyć. Nagle łączność radiowa z samolotami i statkami w okolicy została przerwana, sprzęt radionawigacyjny padł i nic nie dało się już kontrolować. Tymczasem tajemniczy obiekt zniknął, jego trop znikł, a wyposażenie okrętu i samolotów wróciło do normy. Wszystko zostało zatuszowane, ale nie mogli znaleźć żadnego wyjaśnienia, co się stało.

 

Niewyjaśnione katastrofy

 

Jezioro Bajkał znajdujące się we wschodniej Syberii jest najgłębsze w świecie, mierzy 1637 m głębokości, zawiera 23.000 km³ wody i zostało uformowane 20-25 MA temu w lecie 1982 roku, podczas treningu w wodach jeziora grupa nurków wojskowych miała szczególną niespodziankę: nurkując na głębokości 50 metrów, napotkali inną ekipę nieznanych „nurków”.

Mieli trzy metry wzrostu, mieli na sobie jakieś srebrne kombinezony, nie mieli aparatów oddechowych, ich głowy były chronione kulami. Żołnierze próbowali złapać jednego z nich, ale sprawy skończyły się tragicznie. Obcy użyli jakichś promieni, zginęło trzech sowieckich żołnierzy, a pozostali doznali poważnych obrażeń. Dziwni goście zniknęli bez śladu, a poszukiwania zakończyły się niepowodzeniem.

W marcu 1974 roku zachodnioniemiecki trawler łowił ryby na wschodzie Ameryki Południowej, na Oceanie Atlantyckim. W pewnym momencie coś owinęło się wokół śmigła i statek utknął. Mechanik Kurt Schneider założył skafander do nurkowania i poszedł pod wodę, aby zobaczyć, o co chodzi. Znalazł kabel skręcony wokół centralnej osi. Pracował prawie dwie godziny, żeby go zerwać. Wtedy wydawało mu się, że słyszy hałas sprężarki i jakieś ludzkie krzyki, które zmusiły go do przerwania pracy i wyjścia na powierzchnię. Był przerażony tym, co zobaczył: ich statek został uniesiony z jednego końca przez kulisty obiekt, z wody.

Obiekt był błyszczący, nie miał okien ani innych otworów i emitował niebieskie pulsujące światło. Przestraszony Schneider ponownie zanurkował i odczekał kilka minut. Usłyszał głośny hałas i obawiając się, że statek rybacki został całkowicie przewrócony, wyszedł na górę.

Statek unosił się już na wodzie, a niebieski obiekt wynurzył się z wody i poleciał w niebo. Kiedy w końcu udało mu się wspiąć na pokład, był w szoku: cały pokład był brudny i pokryty lepką brązową substancją, a wszystkich 40 członków załogi zniknęło. Podczas dalszych badań mechanik powiedział, że nie wie, co się stało i nie potrafił wyjaśnić tego zjawiska.

 

Dziwny wniosek

 

W lutym 1968 r. amerykański atomowy okręt podwodny SSN USS Scorpion, dowodzony przez kapitana porucznika Francisa Slatteryego, opuścił Bazę Marynarki Wojennej Norfolk w Wirginii w USA i udał się na Morze Śródziemne, gdzie przez trzy miesiące wykonywał różne misje. Ostatnie połączenie radiowe miał 21 maja, kiedy znajdował się 400 kilometrów na północny zachód od Azorów. Od tego czasu 3100-tonowy okręt podwodny zniknął.

Skorpiona  szukało ponad 60 statków, trzy samoloty i kilka okrętów podwodnych. Dopiero 30 października tego samego roku batyskaf DSV Trieste II znalazł okręt podwodny w kierunku przeciwnym niż zniknął, na południowym zachodzie Azorów, na głębokości 3047 metrów. Był spłaszczony i miał pośrodku duży otwór. Komisja śledcza, kierowana przez wiceadmirała Bernarda Austina, przekazała dziwny wniosek: okręt podwodny przekroczył maksymalną dopuszczalną głębokość zanurzenia… z nieznanych przyczyn.

Nikt nie potrafił wyjaśnić, dlaczego popłynął w przeciwnym kierunku, czego szukał na głębokości pięć razy większej i co mogło być przyczyną dziury po pocisku. Marynarka Wojenna USA wydała również oświadczenie:

Zniknięcie okrętu podwodnego „Scorpion” to tajemnica, której nie da się rozwiązać za pomocą środków i zasobów teraźniejszości.

To tylko niektóre z wielu przypadków, które miały miejsce. Według statystyk, w ostatnim stuleciu na Ziemi zniknęło bez śladu lub zostało poważnie uszkodzonych ponad 230 różnych typów okrętów podwodnych, setki marynarzy straciło życie. W większości przypadków śledztwa ujawniły, że w zdarzenia te brały udział również nieznane obiekty, dla których nie znaleziono wyjaśnienia.

 

Zauważ, że z tysięcy obserwacji UFO zgłoszonych na przestrzeni lat, tylko 30% zaobserwowano na lądzie, pozostałe 70% na jeziorach, morzach i oceanach: 44% na Atlantyku, 16% na Pacyfiku i 10% na Morzu Śródziemnym.

 

Z ostatniej chwili

 

Na stronie internetowej „Veterans Today” Gordon Duff, konsultant wojskowy z PressTV, powiedział, że ma informacje, że od dłuższego czasu chińskie i amerykańskie okręty wojenne walczą (dobrze ukryta wojna) przeciwko bardzo agresywnemu zagrożeniu ze strony Obcych. Oficer twierdzi, że Kosmici mają podwodne bazy na Pacyfiku.

Nie bądźmy skorupiakami...

 

Moje 3 grosze

 

Interesuję się USO już od kilkunastu lat. Początkowo wiązałem je z tajemnicami Trójkąta Bermudzkiego i Morza Diabelskiego, ale przekonałem się, że jest to zjawisko tak powszechne, że nie ma jakiegoś szczególnego obszaru przez nie wyróżnianego. Także na naszym małym Bałtyku też zdarzały się obserwacje tajemniczych obiektów podwodnych.

Szczególnie ciekawy jest opisany tutaj przypadek Kurta Schneidera, który jako jeden jedyny nie został porwany przez UFO, które zaatakował niemiecki trawler porywając wszystkich załogantów. Ciekawe, bo różne źródła podają różne dane, co do miejsca, gdzie owo porwanie miało miejsce, i tak pisze się o wschodnich wybrzeżach Ameryki Pd., wody wokół Przylądka Dobrej Nadziei a nawet Cieśninę Malakka. Nie podano nazwy tej jednostki, a przecież taka sprawa powinna przyciągnąć uwagę mediów. No i rzecz najciekawsza – służąc w WOP w GPK Świnoujście – Port rozmawiałem z wieloma niemieckimi kapitanami statków i żaden nie potrafił mi powiedzieć coś sensownego na ten temat! No cóż – ludzie morza nie są zbyt rozmowni, a niektóre tematy traktują jako swoiste tabu, które każe im utrzymywać zmowę milczenia, klasyczną „omerty” na niektóre tematy – czyżby więc sprawa Schneidera była jednym z takich zakazanych tematów?

 

 

Źródło - https://michaelinscoe.com/aliens-from-the-ocean-depths-declarations-of-some-submarine-commanders/

Przekład z angielskiego - ©R.K.F. Leśniakiewicz