Powered By Blogger

piątek, 11 lutego 2022

Polowanie na Człowieka Śniegu

 

Menkwe - syberyjski Yeti

Aleksandr Gawriłuce

 

Ta niezwykła historia wydarzyła się w 1845 roku w Zachodniej Syberii. Dwóch ostiackich myśliwych na rzece Nazym ustrzelili Menkwego – Człowieka Śniegu.

 

Zabić Menkwego – zły znak

 

Pewnego razu w oddalonym koczowisku Chantów zjawili się dwaj myśliwi – Fałałej Łykosow i Obyl. Obaj byli zdenerwowani i wystraszeni. Myśliwi opowiedzieli, że w poszukiwaniu zwierzyny zawędrowali w głuchą gęstwinę. Kiedy im się wydawało, że przyjdzie wrócić im z pustymi rękami, ich psy, łajki – dosłownie jakby zerwały się z łańcucha.

Wybiegłszy za psami na zaśnieżoną polanę, Ostiacy[1] ujrzeli, że psy dopadły jakiegoś grubego zwierza i rzuciły się na niego. Ogromne zwierzę usiłowało się odgonić od nich długimi łapami całkiem po ludzku. Fałałej podkradł się do miejsca zdarzenia i jednym celnym strzałem powalił giganta, który po kilku nieskoordynowanych ruchach padł i znieruchomiał.

Jednakże radość myśliwych szybko zmieniła się w przerażenie. Na śniegu leżał Menkw o wzroście 3 arszynów[2], którego skóra była porośnięta gęstą sierścią, cieńszą niż u sobola, kości policzkowe nagie, u rąk zamiast palców – szpony, płci męskiej. Zdobycie takiego trofeum u Chantów i Mansyjczyków przynosiło pecha.

W ich wyobrażeniach Menkw to było czymś w rodzaju Człowieka Śniegów – Yeti, który żył w głębokiej tajdze. Każdy Menkw ma swego „dublera” ze świata duchów – a do tego tych złych. Póki Menkw żyje, to on i jego duch starają się trzymać z daleka od ludzi. Ale jeśli zabije się Menkwa, to jego duch może długo pałętać się po tajdze i mścić na ludziach. W dawnych czasach człowiek, który zabił Menkwa, sam stawał się ofiarą, ale pod koniec XIX wieku prawa Chantów zmiękły i dlatego Obyl zdecydował się opowiedzieć o tym współplemieńcom.

Osadę ogarnęła panika, która zaczęła rozprzestrzeniać się po tajdze z prędkością leśnego pożaru. Ostiaccy obawiali się wychodzić na polowanie. Skarb państwa nie otrzymywał cennych futer.

Kapłan Michej Popow przebywający w nazimskich osadach doniósł o tym wydarzeniu uriadnikowi[3] Szachowowi, a ten przekazał informację do Bieriezowskiego Sądu Ziemskiego.

A stamtąd do lokalnej administracji przysłano ukaz:  

W celu ukrócenia niepokojów wśród miejscowych mieszkańców przeprowadzić dochodzenie. Jeżeli informacja o zagadkowym potworze potwierdzi się, dostarczyć jego szczątki doczesne i świadków do Bieriezowa.

Kopia ukazu poszła do tobolskiego gubernatora.

 

Tereny Zachodniej Syberii, gdzie zamieszkują homoidalne kryptydy

Ekspedycja do Nazymu

 

Tą godność w tym czasie piastował Kiryłł Engielkie, wielki miłośnik nauk ścisłych. Rozumie się, że rozkazał zbadać to wydarzenie.

Na rzekę Nazym wyprawił się kozacki uriadnik Nikifor Jamzin. Niestety, miał pecha: Fałałej Łykosow zeznał, że owszem, chodził na polowania, ale żadnego Menkwa nie zabił, a jak go widział, to tylko we śnie. A Obyl nie wiadomo czemu wspominał ten sen z przerażeniem i na próżno epatował tym swych ziomków.

Gubernatora taki wynik nie zadowolił, i to tym bardziej, że w tajdze zaczęli znikać myśliwi, a Chantyjczycy całymi rodzinami uciekali z zasiedlonych miejsc. Engielkie zmuszony był w celu wyjaśnienia interesujących go wydarzeń wysłać całą ekspedycję. W jej skład włączył nie tylko co lepszych tropicieli, ale także tłumacza aby uniknąć nieporozumień z Obylem i Fałałejem.

Na początku wszystko szło według planu. Obyl zgodził się pokazać im miejsce, w którym doszło do tego Bliskiego Spotkania z UMA i mówił, że Fałałej po prostu się przestraszył. Ale im głębiej wchodzili w tajgę, tym stawał się mniej wiarygodnym. Z trudem udało się wejść w pobliże miejsca tego spotkania z Mienkwym – do miejsca ujścia do rzeki Nazym potoku Ochłym.

I tutaj Ostjaka dosłownie zaklinowało: nocą wziął butelkę wódki i upił się do nieprzytomności. Przywracanie go do przytomności trwał czas jakiś, tymczasem odnaleziono szałas, w którym on i Fałałej byli dwa i pół miesiąca temu i gdzie doszło do incydentu.

Ale sprawa utknęła w martwym punkcie. Psy odmawiały taszczenia sanek, a ni stąd ni zowąd rozpoczęła się burza śnieżna. A Obyl zaczął zaprzeczać wszystkiemu, nie było żadnego polowania, a całą historię on wymyślił dla przechwałki. Jemu grożono, przekonywano, proszono, że niby sprawa ma ważność państwową.

Ale Obyl się zaciął i nic więcej nie powiedział. Ekspedycja jeszcze przez kilka dni szukała w tajdze pod wzmagającym się buraniem[4], ale niczego nie znalazła. W rezultacie czego uznano to wszystko za wymysł Ostjaków o czym zameldowano gubernatorowi.

Ale historię o tym, jak dwóch myśliwych ustrzeliło Człowieka Śniegu miejscowi opowiadali jeszcze przez następnych kilkadziesiąt lat…

 

Źródło: „Russkaja Istoria”, nr 9/2021, s. 40

Przekład z rosyjskiego - ©R.K.F. Leśniakiewicz         



[1] Jak dawniej nazywano  rdzenne narody Syberii, w tym także Chantów od słowa Ost – wschód.

[2] Arszyn = 71 cm.

[3] W carskiej Rosji: sierżant policji oraz podoficer kozacki – odpowiednik sierżanta w armii.

[4] Syberyjska burza śnieżna z silnym, północnym lub północno-wschodnim wiatrem.