Powered By Blogger

sobota, 7 maja 2022

Na północnym stoku Tatr (12)

 


XII.                 Nad Tatrami błyska: Anatomia jednej katastrofy

        

To był jeden z tych okrutnych paradoksów, że w czasie, gdy ratownicy szukali zaginionych grotołazów w głębokich tatrzańskich podziemiach, to doszło na górze do kolejnego katastrofalnego zdarzenia, które wystawiło na próbę ich sprawność do granic możliwości. Po południu 22VIII.2019 r. nad Małym Giewontem i jego okolicami przetoczyła się potężna burza elektryczna, raniąc w sumie 157 osób. Cztery z nich nie przetrwały po polskiej stronie Tatr, a jedna po słowackiej. Bartłomiej Kuras, już nam znany, doskonale to pamięta w wywiadzie:

Dwa dni wcześniej przyjechałem na Podhale, aby porozmawiać ze speleologiem Apoloniuszem Rajwą i z grotołazami zagubionymi w Wielkiej Śnieżnej Jaskini, których historią żyła wówczas cała Polska. Wywiad przetworzyłem w miejscu, z którego miałem panoramiczny widok na Tatry. Pamiętam, jak właśnie piłem kawę, kiedy zauważyłam toczące się czarne chmury i pomyślałam, że to nie wróży dobrze. Niedługo potem zaczęły dzwonić telefony. Początkowo jednak nikt nie zdawał sobie sprawy z rozmiarów tego, co się właśnie wydarzyło.[1]

Reporter siedział w kawiarni, oglądając w telewizji poszukiwania w jaskini. Na nagraniu ekipa ratunkowa wyszła z podziemia, by zastąpić inną, ale jej członkowie już tam nie zeszli. Wręcz przeciwnie, czekali na wejście na turnie Giewontu.

Kolejna grupa gotowa do zejścia do jaskini została wezwana do akcji ratunkowej w rejonie Giewontu, gdzie wielu turystów uderzył piorun – powiedział szef ratowników tatrzańskich Jan Krzystof.[2]

W mediach czym prędzej pojawiła się wypowiedź jednego z naocznych świadków, który w tym czasie brał udział w wycieczce na Ciemnniaka:

Piorun uderzył w mężczyznę, który szedł przede mną. To był jakiś obcokrajowiec. Nie wiem jak padłem plackiem na ziemię, jak i dwoje turystów za mną. Ten porażony przez piorun nie wstawał. Padł twarzą do skały, tak że był cały skrwawiony ale przytomny, choć nie rozumiał co się w ogóle stało. Miał spalona odzież i palce oparzone. Odciągnęliśmy go od głazu, jego żona miała folię i go przykryła i przywołaliśmy ratowników.[3]

Parę minut przed wpół do drugiej po południu piorun uderzył w wysoki na 15 m metalowy krzyż na szczycie Giewontu, przy czym ładunek spłynął też po łańcuchach, których sie trzymali zaskoczeni nim turyści.

Piorun uderzył w krzyż za mną – opowiadała jedna kobieta będąca naocznym świadkiem. Żyję chyba dlatego, że nie trzymałam się łańcucha, pamiętam przenikliwy krzyk i księdza, który udzielał rozgrzeszenia. Było mnóstwo rannych i poparzonych. Niektórzy mieli popalone ubrania. Jedna pani wygladała jak w agonii. To był koszmar, którego nie zapomnę.[4]

Księdzem, który stał w burzy i mimo huku gromów udzielał rozgrzeszenia generalnego był młody kapłan ks. Jerzy Kozłowski z parafii w Dzierżoniowie. Padł na ziemię, kiedy trafił go trzeci piorun i przeżył chyba cudem, chociaż był ciężko poszkodowany z paskudną raną na plecach.

Ludzie głośno się modlili i nawoływali się nawzajem – wspominała inna turystka. – Jakiś człowiek podał mi rękę, pomógł zejść na dół i krzyczał, żebym nie dotykała łańcucha. Tylko to pamiętam. Dziwne jest to, że w ogóle żyję.

Dalsi turyści na Giewoncie skończyli ze złamaniami i stłuczeniami w następstywie upadków, odłamki odrzuconych kamieni po uderzeniu pioruna latały w powietrzu, jak po wybuchu szrapnela. Były tam dziesiątki rannych, wielu ciężko, dwie kobiety straciły życie a także dwoje małoletnich dzieci.

Jakiś kwadrans przed opisanymi wydarzeniami, piorun uderzył w portugalskiego turystę na Ciemniaku. Uratował go człowiek, którego relację wspomniano w telewizyjnym reportażu, zaś na słowackiej stronie piorun uderzył w kopułę Baníkov stitu[5] i spowodował śmiertelny upadek czeskiego turysty do przepaści. Jego ciało znaleziono później w Žiarskej dolinie.

 

Kiedy wraz z Krzysztofem Barcikiem staramy się ustalić chronologię ówczesnych wydarzeń[6], na naszych oczach ukazuje się totalna skala zniszczeń i zmarnowanych ludzkich istnień:

·        22.VIII. g. 14:30 CEST – w czasie burzy, która godzinę wcześniej przeszła nad Tatrami, pioruny na Giewoncie uderzyły w 5 osób. Na miejscu ratownicy próbują reanimować dwoje dzieci, przywołują drugi śmiegłowiec TOPR.

·        22.VIII. g. 14:45 Świadek przemieszczający się w rejonie Czerwonych Wierchów mówi, że pogoda nagle się zmieniła i była bardzo dynamiczna. Burza zaskoczyła wielu turystów na trasie, którzy od razu zeszli ze szlaków, zeszli z odsłoniętych grani i siadali na plecaki.

·        22.VIII. g. 15:15 W przestrzeni powietrznej nad Giewontem latają dwa śmigłowce. Okazuje się, że są tam dziesiątki rannych od piorunów. Schronisko na Hali Kondratowej został przekształcony w prowizoryczne ambulatorium.

·        22.VIII. g. 15:35 Znane są już trzy śmiertelne ofiary, z których jedna to trzynastoletni chłopiec. Część rannych zostaje przetransportowana do Kuźnic. Na drodze tworzą się rozległe kolumny, drogi są praktycznie zablokowane. Dodatkowe posiłki zmierzają na miejsca katastrofy.

·        22.VIII. g. 16.20 To największa akcja ratunkowa w Tatrach ostatnich dziesięcioleci, w której oprócz ratowników biorą udział także strażacy. Sztab kryzysowy zbiera się.

·        22.VIII. g. 16:43 Turyści po stronie słowackiej również zostają ranni od pioruna, dużo pracy ma tu także załoga Górskiego Pogotowia Ratunkowego. Błyskawica uderzyła w dwie osoby na szczycie Banika. Na szczycie Pachoni w głównym grzbiecie Tatr Zachodnich słowacki turysta stracił przytomność podczas uderzenia pioruna. W zakopiańskim szpitalu brakuje wolnych łóżek, dlatego część pacjentów hospitalizowana jest w Nowym Targu i umieszczana w szpitalu polowym dla rannych.

·        22.VIII. g. 17:38 Liczba zabitych przez pioruny wzrosła do czterech, 22 osoby zostały ranne. Jest więcej niż pewne, że liczby te będą rosły wraz z postępem akcji ratunkowej i poszukiwawczej, ale wszyscy starają się wierzyć, że nie będzie więcej ofiar w ludziach. W powietrzu operuje łącznie pięć śmigłowców.

·        22.VIII. g. 16.20 To największa akcja ratunkowa w Tatrach ostatnich dziesięcioleci, w której oprócz ratowników biorą udział także strażacy. Sztab kryzysowy spotyka się.

·        22.VIII. g. 16:43 Turyści po stronie słowackiej również zostają ranni od pioruna, dużo pracy ma tu także ekipa HZS.[7] Błyskawica uderzyła dwie osoby na szczycie Banika. Na szczycie Pachoni w głównym grzbiecie Tatr Zachodnich słowacki turysta stracił przytomność podczas uderzenia pioruna. W zakopiańskim szpitalu brakuje wolnych łóżek, dlatego część pacjentów hospitalizowana jest w Nowym Targu i umieszczana w szpitalu polowym dla rannych.

·        22.VIII. g. 17:38 Liczba zabitych przez pioruny wzrosła do czterech, 22 osoby zostały ranne. Jest więcej niż pewne, że liczby te będą rosły wraz z postępem akcji ratunkowej i poszukiwawczej, ale wszyscy starają się wierzyć, że nie będzie więcej ofiar w ludziach. W powietrzu operuje łącznie pięć śmigłowców.

·        22.VIII. g. 17.49 Turysta, który wpadł do kotła pod szczytem Banika, wskutek uderzenia pioruna już nie żyje.

·        22.VIII. g. 18:17 Liczba osób trafionych piorunem wzrasta do osiemdziesięciu. Z tej liczby cztery osoby po stronie polskiej i jedna po stronie słowackiej nie przeżyły – dowiadują się dziennikarze na konferencji prasowej, gdzie też usłyszeli bardzo optymistyczną relację z rozwoju akcji ratowniczej w Jaskini Wielkiej Śnieżnej zaledwie chwilę wcześniej.

·        22.VIII. g. 18.26 Ze względów bezpieczeństwa pracownicy Tatrzańskiego Parku Narodowego zamykają szlak turystyczny z Wyżniej Przełęczy Kondrackiej na Giewont.

·        22.VIII. g. 18:39 Szef sztabu kryzysowego wygłasza oświadczenie o 89 osobach trafionych piorunem w różnych miejscach i pięciu ofiarach. Wśród zabitych są dzieci - dziesięcioletnia dziewczynka i trzynastoletni chłopiec.

·        22.VIII. g. 20:31 Na konferencji prasowej szef ratowników tatrzańskich wyjaśnia, jak piorun uderzył w krzyż na szczycie Giewontu i ładunek elektryczny rozprzestrzenił się po metalowych łańcuchach zabezpieczających szlaki. Poszkodowani turyści upadli na południowym zboczu góry, w pewnym momencie leżąc pod wierzchołkiem kilkudziesięciu rannych, niektórzy nieprzytomni. Ratownicy niosą ofiary również w rejony Kasprowego Wierchu i Hali Kondratowej. Część ekipy została wycofana z akcji w Wielkiej Śnieżnej Jaskini.

·        23.VIII. g. 04.10 Zdjęcia nieznanych osób, które wyszły w nocy po tragedii mimo zakazu i zamknięcia chodnika na szczyt Giewontu, gdzie pokryły krzyż różnymi napisami, na krótko pojawiły się na Instagramie.

·        23.VIII. g. 7.33 Poszukiwania trwają, ponieważ w okolicy mogą być inne osoby czekające na pomoc.

·        23.VIII. g. 9.43 Szef ratowników TOPR twierdzi, że liczba osób rannych w ciągu ostatniego dnia od pioruna wzrosła do 157, a pięć osób nie żyje. Wskazuje na bezprecedensową skalę katastrofy: Jest to sytuacja, którą można porównać do ataku terrorystycznego. To było dla nas ogromne wyzwanie, musieliśmy włożyć dużo wysiłku w akcję, oprócz naszego Sokoła i czterech innych śmigłowców. Jednak dzięki stu osiemdziesięciu ratownikom wszyscy ranni zostali ewakuowani z okolic Giewontu w ciągu czterech godzin. Trwa identyfikacja zaginionych. Jeśli pogoda się utrzyma, po godzinie dziesiątej śmigłowiec ponownie zacznie szukać potrzebujących pomocy.[8]

·        23.VIII. g. 10.00 W tej chwili nie wiadomo jeszcze ile osób poszkodowano na północnym zboczu Giewontu, a ile zaginęło – ich liczbę szacuje się na 9-16 osób. Śmigłowiec systematycznie przelatuje nad Tatrami Zachodnimi.

·        23.VIII. g. 11.40 Zastępca dyrektora szpitala w Zakopanem potwierdza, że ​​dzieci zabite przez piorun były rodzeństwem. Ich rodzice znaleźli się w szpitalu z drobnymi obrażeniami, gdzie są pod opieką psychologa.

·        23.VIII. g. 12.11 Dwudziestu policjantów wspięło się na szczyt Giewontu w poszukiwaniu zaginionych rzeczy osobistych ofiar, które pozostały tam po wypadku.

·        23.VIII. g. 12:48 Dobra wiadomość w smutnym czasie - liczba osób zaginionych została zredukowana do jednej pary. Wszyscy inni zostali znalezieni, żaden z nich nie został poważnie ranny.

·        23.VIII. g. 15.18 Prokuratura Okręgowa w Zakopanem wszczyna śledztwo w sprawie katastrofy na Giewoncie, aby ocenić działania ratowników i zachowanie uczestników pod kątem niezamierzonej śmierci czterech osób. 

·        23.VIII. g. 15:37 Policja w Zakopanem informuje, że wszystkie zaginione osoby zostały już odnalezione i że na północnej ścianie Giewontu nie ma ofiar.

·        24.VIII. g. 13:00 29 rannych na Giewoncie pozostaje w szpitalu.

·        26.VIII. g. 15:45 Troje dzieci rannych przez piorun wciąż leży w łóżkach szpitalnych. Dwoje z nich są w trudnym stanie. 11-letni chłopiec oparzył 40% swojego ciała, a 16-letnia dziewczyna 30%. Jej rówieśniczka, która została już przeniesiona z oddziału intensywnej terapii, jest tylko nieznacznie lepsza.


Straszna tragedia i żal tych dzieciaków, które tam zginęły. A mnie to przypomina słowa polskiego alpinisty i pisarza Jana Długosza (1929-1962) z jego książki „Komin Pokutników“, gdzie w podsumowaniu jednej z tatrzańskich tragedii pisze on tak:

„...Za dużo było tego dnia ludzi na ścianach, za wiele ryzyka, za wiele brawury. Jedni – jak ja – mieli za wiele szczęścia, może ktoś inny musiał za to zapłacić?“[9]

Ktoś mógłby powiedzieć, że to tylko kwestia rachunku prawdopodobieństwa i przy takiej wielkiej ilosci ludzi na szlakach i tak burzliwym dniu taki wypadek po prostu zdarzyć się MUSIAŁ i nie ma nic do tego „mistyka gór“, czarne motyle i inne przesądy. A jednak nie zapominajmy, że przesądy nie biorą się znikąd i są plonem wieloletnich obserwacji przekazywanych ustnie z ojca na syna, z matki na córkę i jest oczywiste, że nie jest to tylko zwyczajny zbieg okoliczności.

Burze w Tatrach potrafią podejść skrycie do swych ofiar i zabić piorunami, spadającym z góry lodowatym deszczem, śniegiem i gradem. Oczywiście można tego uniknąć zapoznając się przed wyjściem z prognozą pogody, jak czynią to doświadczeni turyści i taternicy. Ale w ten sposób jedynie zmniejsza się prawdopodobieństwo zaistnienia tragedii.

O tym trzeba pamiętać.   



[1] Szczepański, Dominik: Kto idzie w Tatry po śmierć – rozmowa z Bartłomiejem Kurasiem, Lubimy czytać. Literacki newsletter, 21.9.2020.

[2] Tatry: w Jaskini Wielkiej Śnieżnej nieprzerwanie trwa akcja ratunkowa, Polska Agencja Prasowa (22.8.2019)

[3] Burza w Tatrach. Wstrząsająca relacja naocznego świadka, Polskie radio 24 (22.8.2019).

[4] Piorun, przerażający krzyk i ksiądz udzielający rozgrzeszenia. Wstrząsająca relacja z Giewontu. Polsat News (23.8.2019).

[5] Banówka w Rohaczach.

[6] Barcik, Krzysztof: Porażenia piorunami, Portal tatrzanski (23.8.2019).

[7] Słowackiego Górskiego Pogotowia Ratunkowego

[8] Barcik, Krzysztof: Porażenia piorunami, Portal tatrzanski (23.8.2019).

[9] Jan Długosz – Komin Pokutników, Studio TAG, Gdańsk 1990, s. 140