Powered By Blogger

niedziela, 11 grudnia 2022

Incydent na Times Square

 


Eva Soukupová

 

Zagadkowy przypadek Rudolpha Fentza: czy na Times Square zmarł wędrowiec w Czasie? 

 

Pewnego wieczoru w czerwcu 1950 roku na środku ruchliwego skrzyżowania na Times Square w Nowym Jorku ginie nieznany pieszy. Poszukując jego tożsamości, policja ze zdziwieniem odkrywa, że ​​jest to człowiek, który zaginął bez śladu 74 lata temu.

Mężczyzna ma około trzydziestu lat, nosi prastare ubrania i buty z charakterystycznymi sprzączkami, takie jak noszone sto lat temu, i wygląda na bardzo zdezorientowanego. Mówi się, że błąkał się bez celu po drodze w najbardziej ruchliwej części Nowego Jorku, jakby był pijany.

Co w wielu częściach świata nie jest zupełnie niezwykłą sceną i tutaj również cała nieprzyjemna sytuacja mogłaby się zakończyć i zostać zapomniana do następnego dnia. Ale wędrując przez skrzyżowanie, nieszczęśnik beztrosko wkracza przed taksówkę, która go potrąca i niestety zabija.

Ale dla policji poszukiwanie tożsamości zmarłego staje się nieoczekiwanie trudnym zadaniem. Mężczyzna nie ma przy sobie żadnych dokumentów. Jednak w jego kieszeniach znajduje się kilka przedmiotów, które, podobnie jak jego ubrania, nie odpowiadają czasowi.

Czy mężczyzna mógł zniknąć z jakiegoś historycznego przedstawienia? W takim razie to co najmniej dziwne, że nikt go nie szukał przez cały ten czas. Nie ma śladu po jego pochodzeniu, miejscu zamieszkania czy rodzinie.

Czy ten człowiek nie miał żadnych znajomych, za którymi będzie tęsknił przez kilka następnych dni?

 


Artefakty z przeszłości

 

Policja musiała rozpocząć śledztwo mając jedynie minimum wskazówek.

Ustalono, że nieznany zmarły miał przy sobie w chwili śmierci bardzo stare rachunki wystawione gdzieś w latach 70. Za konia i mycie powozu ze stajni, która okazała się już nieistniejąca, oraz list z Filadelfii z czerwca 1876 r.

W pobliżu ciała znaleziono również wizytówkę z adresem i nazwiskiem Rudolpha Fentza. Sprawą zajmuje się kapitan Hubert V. Rihm z jednostki ds. osób zaginionych NYPD. Ale nawet jemu przez długi czas nie udaje się ustalić tożsamości zmarłego.

Kiedy udaje się pod adres podany na wizytówce, zastaje na niej osoby, które nigdy nie widziały mężczyzny odpowiadającego rysopisowi i nigdy nie słyszały nazwiska Rudolph Fentz. Jego nazwisko nie figuruje nawet w książce telefonicznej i równie niemożliwe jest odnalezienie ewentualnych krewnych.

W nadziei, że policyjna baza danych coś znajdzie, od mężczyzn pobiera się odciski palców, ale nie znaleziono żadnego dopasowania. Jakby Rudolph Fentz nigdy nie istniał! Czy wizytówka zmarłego to fałszywa wskazówka?

 

W końcu sukces

 

Rihm znajduje się w ślepym zaułku, a jego frustracja rośnie. Jednak po kilku tygodniach odnosi częściowy sukces, gdy w książce telefonicznej z 1939 roku natrafia na nazwisko Rudolph Fentz Jr.

Detektyw natychmiast udaje się pod wskazany adres. Trop prowadzi go do starszej pani, która twierdzi, że jest wdową po mężczyźnie o tym nazwisku. Ta pani zaczyna opowiadać historię, która dodaje jeszcze dziwniejszy wątek do wciąż nierozwiązanej sprawy.

Twierdzi, że ojciec jej zmarłego męża zniknął w 1876 roku, kiedy Fentz Jr. był jeszcze małym chłopcem.

Powiedział, że wyszedł na spacer i już nie wrócił. Czy to możliwe, że to ten sam Rudolph Fentz, który pojawił się 74 lata później na Times Square?

 

Wszystko się zgadza!

 

Mówiono, że Fentz miał 31 lat, kiedy zniknął, a jego opis rzeczywiście pasował do niezidentyfikowanego ciała w nowojorskiej kostnicy. W 1876 r. władze podobno rozpoczęły masowe poszukiwania zaginionego, ale bez powodzenia. Zniknął bez śladu.

Zaintrygowany tymi nowymi informacjami Rihm udaje się do archiwum, aby sprawdzić raporty o zaginionych osobach z 1876 roku.

Ku swemu zdumieniu odkrywa, że ​​mężczyzna o imieniu Rudolph Fentz zniknął podczas wieczornego spaceru tego roku i nigdy nie został odnaleziony, tak jak powiedziała mu starsza pani.

Opis Fentza w dniu jego zniknięcia dokładnie pasował do tajemniczego mężczyzny. Ubrania, które miał na sobie, również pasowały. A załączone zdjęcie mogłoby zamknąć całą sprawę w mgnieniu oka.

Oczywiście oznaczałoby to, że policja musiałaby oficjalnie potwierdzić, że mężczyzna pojawił się na Times Square po porwaniu go w 1876 roku! Czy władze mogłyby zrobić coś takiego?

Rihm, obawiając się, że nikt mu nie uwierzy, porzucił ten pomysł. Jednak nie zapomniał i później opowiedział swoją historię, by później wywołać gorące dyskusje.

 


Czy historia jest prawdziwa?

 

Oprócz tych, którzy ponownie dyskutują o możliwych szczelinach czasoprzestrzennych, w tym przypadku pojawiają się również głosy tych, którzy nazywają to czystą fikcją.

Amerykański publicysta i okultysta Brent Swancer jest również ostrożny.

- Jakkolwiek niewiarygodnie brzmi ta historia, istnieją niestety dowody na to, że jest to przynajmniej częściowo fikcja, jeśli nie całkowicie fikcja – ostrzega on.

Bardzo podobną historię wydrukował w 1951 roku magazyn „Collier's”. Krótka historia pisarza science fiction Jacka Finneya (1911–1995) zatytułowana „Boję się”, opowiada o wydarzeniu niemal identycznym z historią Rudolpha Fentza.

Uważa się jednak, że historia jest czystą fikcją. Niemniej jednak historia jest następnie opowiadana przez wielu autorów jako prawdziwe wydarzenie.

Czy Finney napisał swoją fikcję tak dobrze, że zmylił wszystkich swoich kolegów, czy też była to prawdziwa historia człowieka, który zniknął i pojawił się ponownie 74 lata w przyszłości?

 

Moje 3 grosze

 

Obawiam się, że ta historia jest jedną z wielu. Do takich chronoklazmów dochodziło niejednokrotnie i ich ofiarami padali nie tylko ludzie, ale także zwierzęta czy różne przedmioty, których w danym czasie nie było i być nie powinno! Tak jak zielonych dzieci z Anglii czy Kaspara Hausera albo Jacquesa hr. de St. Germaina.

W mojej pracy pt. „UFO i Czas” (Tolkmicko 2011) postawiłem hipotezę odnośnie obserwacji i CE z NOL-ami, a pojawianiem się kryptyd. Klasycznym przykładem jest tu Nessie czy australijskie Yowies. Tam, gdzie pojawiają się kryptydy, tam obserwuje się UFO. Zakładam, że UFO są po prostu czasolotami, które przemieszczając się w Czasie przypadkowo porywają ze sobą różne obiekty – w tym ludzi i zwierzęta. W ten sposób mogły dotrwać do naszych czasów Latimerie i inne ryby – np. rekin Megalodon i cała menażeria opisana przez dr. Bernarda Huevelmansa w jego książkach.  Uważam więc, że ma ona sens i jej prawdziwość jest wcale wysoka.

 

Źródło - https://enigmaplus.cz/zahadny-pripad-rudolpha-fentze-zemrel-na-times-square-cestovatel-v-case/?fbclid=IwAR0ZfLb5h3sbUa-bOQGdIGaJ7nkyJf8_YJi_wbkv7Gjm1jm3qfbJx3yhuTA

Przekład z czeskiego - ©R.K.F. Sas - Leśniakiewicz