Powered By Blogger

wtorek, 25 kwietnia 2023

Los w zwierciadle

 

Dr John Dee vel Devius - jeden z prekursorów katoptromancji

Jelizawieta Nikitina

 

To było w 1971 roku, kiedy skończyłam 18 lat. Pracowałam wtedy jako krawcowa. Nasza brygada składała się z 10 osób: starsza kobieta brygadzistka, 6 kobiet w sile wieku i z nas – trzech dziewczyn.

 

Rytuał zgodnie z zasadami

 

Przed świętem Chrztu Pańskiego, brygadzistka umówiła się z nami na wróżby. Zdecydowałyśmy się spotkać całą brygadą w nocy 18/19 stycznia. U jednej z dziewczyn rodzice wyjechali gdzieś na urlop i poprosili o pilnowanie domu. I tam właśnie postanowiłyśmy powróżyć sobie przy pomocy luster.

Objaśniono nam, że rytuał należy przeprowadzić w całkowitym milczeniu. Nasza brygadzistka wzięła od swej szwagierki srebrną obrączkę ślubną. My przygotowałyśmy cienki, bez rysunku, naczynie z wodą, dwie świece i dwa lustra. Zebrałyśmy się o jedenastej wieczorem. Ubrałyśmy się w białe nocne koszule, rozpuściłyśmy włosy i włożywszy płaszcze poszłyśmy do studni po wodę, a potem zaczerpnęłyśmy wody (dla wróżby można było to uczynić tylko raz). Nalałyśmy jej do naczynia postawiliśmy na stole naprzeciwko siebie dwa duże zwierciadła. Zgasiłyśmy światło, zapaliłyśmy świece ustawiając je tak, żeby ich blask odbijał się w zwierciadłach tworząc świetlny korytarz. Włożyłyśmy obrączkę do naczynia z wodą i postawiliśmy je pomiędzy świecami. Usiadłyśmy do luster po kolei – od najstarszej do najmłodszej. Mnie jako najmłodszej przyszło wróżyć jako ostatniej.

 

Na gładzi wody

 

Trzeba powiedzieć, że sytuacja z lekka uciążliwa, jakaś nieziemska. A do tego w czyimś obcym, ciemnym domu było nam jakoś strasznie. Ale jak już raz się na to zdecydowałyśmy, to nie wypadało się cofać – kiedy znów zbierzemy się razem? Dogadałyśmy się, że będziemy siedzieć przed zwierciadłami po 15-20 minut, skoncentrowane, starając się jak najmniej mrugać, patrzeć potem niczego nie omawiając, przesiąść się na sofę ustępując miejsca następnej.

Kiedy przyszła moja kolej, zaczęłam ze zdenerwowaniem wpatrywać się w zwierciadło. Już nie odczuwałam strachu, ale nocna pora, cisza i ciemność zrobiły swoje, zachciało mi się spać. I oto w zwierciadle (a może we śnie) widzę taki obraz. Jestem na środku wielkiego jeziora (takie jezioro znajduje się u nas za miastem) i stoję twardo na gładkiej powierzchni wody i patrzę na przeciwległy brzeg. Dzień jest letni, słoneczny. Na brzegu widzę chłopca, wysokiego wzrostu, jego oczy i twarz jest tak blisko, jakby stał obok mnie. Wpatrywałam się uważnie w niego, a on we mnie. Od tego spojrzenia nie sposób było się oderwać czy uciec. Chłopak miał kędzierzawe włosy, miał na sobie cienki beżowy sweterek i ciemne spodnie z cienkim, zielonym paskiem.

 

Nie zwróciłam uwagi

 

Rankiem opowiedziałyśmy sobie, kto co widział, pośmiałyśmy się i życie pobiegło dalej swoim torem, u każdej po swojemu.

W następnym roku wyjechałam uczyć się do drugiego miasta i te wróżby zostały całkiem zapomniane.

Minęły dwa lata. Powróciłam z uczelni i znów pracowałam w zakładzie jako krajcza damskiej odzieży. Pewnego razu koleżanka odeszła z pracy na czas jakiś i poprosiła mnie, bym przejęła jej stanowisko pracy. Zgodziłam się. Do mnie podszedł chłopak lat 20-23 od którego przyjęłam zamówienie na spodnie, ale nie zwróciłam nań uwagi.

Po pewnym czasie tenże chłopak przyszedł do atelier wraz ze swym bratem. Oni zamówili zimowe palto u tej samej krawcowej, którą ja kiedyś zastępowałam.

 

Pomógł płaszcz z brakiem

 

Mogłabym wcześniej nie spotkać tego chłopaka, gdyby nie to, że jego palto miało pewną niedoróbkę.

Chłopak i jego brat otrzymawszy płaszcz zaczęli się żołądkować, a ja przyszłam na pomoc koleżance i przekonałam ich, że tą wadę można usunąć. Naraz przyjrzałam się temu chłopakowi – i omal nie udławiłam się swoimi słowami… miał na sobie beżowy sweter i ciemne spodnie z zielonym paskiem. Włosy kędzierzawe. To był dokładnie ten sam chłopak, którego widziałam w lustrze w czasie tego wróżenia!

Nie miałam pojęcia, jak powiedzieć mu, że widziałam go w zwierciadle. Ale po kilku dniach on sam przyszedł do mnie odprowadzić mnie z pracy. Tak zaczęła się nasza przyjaźń, a po roku zdecydowaliśmy się pobrać – i jesteśmy razem już 40 lat.

Po tym dziewczyńskim wróżeniu jestem przekonana, że zwierciadła są związane z innym światem.

 

Zwierciadło mistrza Twardowskiego w Węgrowie

Moje 3 grosze

 

To oczywiste, że tak właśnie jest! Od dawna ludzie uważali lustra za okna do innych światów. Przypomnijmy eksperymenty dr. Johna Dee – Deviusa z tzw. glassami, w których widział on inne istoty posługujące się językiem enocheńskim. Nie zapominajmy też o naszym słynnym magu imć Janie Wawrzyńcu Twardowskim, którego zwierciadło znajduje się ponćo w Węgrowie. Ale czy naprawdę lustra zapewniają łączność z innymi światami?

Nie sądzę. Mamy tutaj do czynienia ze zjawiskiem autohipnozy. Zauważmy – ciemność, nastrój pełen tajemniczości, blask świec, jakieś narkotyki, czasami nagość… - to wszystko wpływa na psychikę młodego człowieka, a jeżeli jeszcze ma on jakieś predyspozycje PSI, to efekt murowany. Tak właśnie być mogło w przypadku autorki. I wbrew zdrowemu rozsądkowi – rzecz jest całkowicie wytłumaczalna. Inna sprawa to te predyspozycje do podwójnego widzenia. Są one bardzo rzadkie, ale istnieją realnie. Jedną ze zbrodni chrześcijaństwa jest tępienie wszelkich „widzących”, „leczących” i innych ludzi o nadzwyczajnych właściwościach, które to odziedziczyliśmy w dalekiej przeszłości, a które znów należałoby rozwijać wbrew poglądom najrozmaitszych ortodoksów, wsteczników i hamulców postępu.

Jednakże tutaj należy przestrzec ludzi przed najrozmaitszymi oszustami i hochsztaplerami żerujących na ludzkim strachu, niewiedzy i łatwowierności, którzy wzbogacają się ich kosztem. I tak należałoby spojrzeć na ten problem.

 

Źródło – „Tajny XX wieka” nr 39/2018, s. 24

Przekład z rosyjskiego i komentarz - ©R.K.F. Sas - Leśniakiewicz