Powered By Blogger

środa, 5 lipca 2023

Statki Obcych na dnie oceanu?

 


Karolina Majchrzak 

 

Sensacja na dnie oceanu. To mogą być szczątki statku obcych

               

Słynący z dużej otwartości na kwestie obcych cywilizacji harwardzki profesor Avi Loeb ujawnił, że jego zespół znalazł na dnie Oceanu Spokojnego nieznane obiekty, które mogą być dowodem na istnienie zaawansowanej obcej cywilizacji.

 

Avi Loeb ogłasza: To może być dowód na istnienie UFO

 

Avi Loeb to bez wątpienia jeden z bardziej rozpoznawalnych profesorów Uniwersytetu Harvarda, który ma na koncie kilka odważnych teorii na temat obcych cywilizacji - wystarczy tylko wspomnieć, że jego zdaniem słynny obiekt 1I/ʻOumuamua to statek zwiadowczy cywilizacji pozaziemskiej, która odpowiada zresztą za stworzenie wszechświata, jak przekonywał innym razem. 

Teraz w rozmowie z Fox News Digital informuje, że jego zespół znalazł na dnie Oceanu Spokojnego maleńkie fragmenty nieznanego materiału, które - jak ma nadzieję - są dowodem na istnienie zaawansowanej obcej cywilizacji, bo mogą pochodzić ze statku kosmicznego, który rozbił się tu 10 lat temu.

Jak wyjaśnia Avi Loeb, podczas tej "historycznej" ekspedycji u wybrzeży Papui-Nowej Gwinei udało im się zebrać 50 mikroskopijnych metalowych kuleczek (niektóre fragmenty mają też inny kształt), które wyglądają jak drobiny pyłu i ważą łącznie 35 miligramów. Jego zdaniem to pozostałości po "uciekającej kuli ognia" nazwanej IM1[1], którą zauważył w 2014 roku na krótko przed tym, jak wpadła do wody. 



Obiekt IM1 ma być twardszy i mieć wyższą wytrzymałość materiałową niż wszystkie skały kosmiczne, które zostały przecięte przez NASA, co zdaniem profesora czyni go niezwykłym i wskazuje, że "jego źródłem musiało być naturalne środowisko inne niż Układ Słoneczny lub pozaziemska cywilizacja technologiczna". To może być pierwszy raz, kiedy ludzie położyli ręce na materii międzygwiezdnej. Nigdy wcześniej tego nie zrobiono. Nigdy nie otrzymaliśmy paczki na wyciągnięcie ręki od kosmicznego sąsiada - dodaje Loeb.

 

Czy IM1 ma pozaziemskie pochodzenie?

 

Profesor tłumaczy, że zebrane materiały są tak małe, że można je zobaczyć tylko przez mikroskop i to właśnie w ten sposób dowiedział się, że są kuliste, "idealnie okrągłe" i przypominają "stopione krople deszczu".

Jak w takim razie udało się je zlokalizować i odzyskać? Zostały zebrane z dna oceanu za pomocą gigantycznego magnesu, który zespół Loeba wykorzystał wzdłuż trajektorii lotu wspomnianej "kuli ognia" i jak przekonuje, tylko tam się znajdowały. 

Ekspedycja zakończy się w ciągu dni, a po analizie zebranych materiałów mamy spodziewać się publikacji naukowej w jednym z branżowych magazynów, która ujawnić ma m.in. skład pierwiastkowy i izotopowy IM1. 

I choć prof. Avi Loeb ma świadomość, że wiele osób wątpi w jego teorie i jest przekonana, że nigdy nie odniesie sukcesu, to jest gotowy zaryzykować, bo odpowiedź na pytanie, czy jesteśmy sami we wszechświecie, jest tego warta.  To wszystko było bardzo ekscytujące. Nie wiedziałem, czego się spodziewać. Ale z dna oceanu dowiadujemy się, co dotarło do naszych drzwi z kosmosu, spoza Układu Słonecznego, patrząc przez mikroskop zamiast teleskopu. Myślę, że to zupełnie nowe okno na wszechświat - podsumowuje.

 

Moje 3 grosze

 

Sensacje prof. Loeba brzmią niesamowicie i fantastycznie, ale czy są one prawdziwe? Nie to, żebym w nie wątpił, ale przecież żelazne kuleczki znajdowano także w miejscach impaktów meteorytów żelazno-niklowych oraz – co ciekawe – w miejscu eksplozji Tunguskiego Ciała Kosmicznego. Wydaje mi się jednak, że TCK był niczym innym, jak kawałem kosmicznego lodu odłamanym np. od komety Halley’a, która prawie wtedy przelatywała w pobliżu Ziemi. Ów kosmiczny lód złożony z zamarzniętych gazów takich jak: metan – CH4, cyjanowodór – HCN, amoniak – NH3 i lekkich węglowodorów wpadł w ziemską atmosferę, rozpadł się na małe fragmenty i zapalił się tworząc naturalną bombę termobaryczną – albo paliwowo-powietrzną jak kto woli. Jej eksplozja wytwarza przede wszystkim promieniowanie termiczne i falę uderzeniową, która jest głównym czynnikiem rażącym. Ot i cała tajemnica TCK.

Tajemnica IM1 tkwi w tym, że jeżeli był to statek kosmiczny, to uległ on katastrofie po tym, jak rozgrzany do 2000°C wpadł do wody i tam uległ uszkodzeniu. Te kulki mogą pochodzić z warstwy ablacyjnej jego pancerza. W takim przypadku jest szansa, że coś znajdziemy na dnie. Jednak osobiście wątpię, czy znajdziemy jego wrak na dnie Pacyfiku. Raczej będzie to pole szczątków, a nie pozostałość po sztucznej konstrukcji. Będą to metaliczne kulki i nic ponadto… NB, coś takiego opisał Stanisław Lem z opowiadaniu pt. „Szczur w labiryncie” już w 1957 r.

A zatem nie sądzę, by był to jakiś wrak statku kosmicznego Obcych – nie ma się co czarować. Odległości międzygwiezdne w naszej szerokości galaktycznej są ogromne i oczywiście ktoś mógłby tu przylecieć czy wysłać sondę, ale prawdopodobieństwo takiego zdarzenia jest bardzo małe. Chyba że… - chyba że był to statek kosmiczny wysłany przez mieszkańców którejś z planet okrążających czerwone karły klasy widmowej M, których życie liczy się w dziesiątkach miliardów lat. A takich gwiazd mamy wokół siebie jak mieczy pod Grunwaldem – dostatek! Wystarczy spojrzeć na diagram. Nie uwzględniono na nim gwiazd klasy brązowych karłów, których temperatura jest zbyt niska, by utrzymać przyzwoitą temperaturę na swoich planetach (o ile takowe mają) i nie są w stanie podtrzymać na nich życie z białka węglowego. Chyba że jest na nich jak na Enceladusie, gdzie życie może istnieć w oceanie pod grubą warstwą lodu…  

A przecież jeżeli był to obiekt pozaukładowy czy może nawet pozagalaktyczny (a czemużby nie?) to uważam, że jest on tak ciekawy, że warto go poszukać! Byle nie przy pomocy takiego dziadowskiego chłamu jak nieszczęsny DSV Titan, który rozleciał się na drugim kilometrze… Na taki cel wyłożyłbym każde pieniądze. 

 

Źródło: https://geekweek.interia.pl/nauka/news-sensacja-na-dnie-oceanu-to-moga-byc-szczatki-statku-obcych,nId,6871498?utm_source=fb&fbclid=IwAR3InB3Ul5VD4vAz80NBsciP1SfVan3g7N7qL-dvgEOtPFTT5WuJfUPQhIY

 


[1] Meteoryt IM1, wykryty przez czujniki Departamentu Obrony Stanów Zjednoczonych dzięki światłu, które emitował, gdy spalał się w ziemskiej atmosferze u wybrzeży Papui Nowej Gwinei w 2014 roku, został uznany za obiekt międzygwiezdny w 2019 roku, a wniosek ten został potwierdzony przez niezależną analizę przeprowadzoną przez Departament Obrony w 2022 roku. Drugi tego typu obiekt, IM2, znany również jako CNEOS 2017-03-09, został zidentyfikowany w danych z katalogu CNEOS. Został on wykryty 9 marca 2017 roku na wysokości 23 kilometrów nad Oceanem Atlantyckim w pobliżu Portugalii. Miał około metra średnicy i był 10-krotnie masywniejszy od IM1. Poruszał się przy tym z prędkością 40 km/s.