Powered By Blogger

niedziela, 7 czerwca 2015

Pociąg-widmo w pętli czasu



Nikołaj Walentinow


Według najbardziej wiarygodnej wersji zagłady pancernika Noworosyjsk uważa się eksplozje dwóch min pozostałych na akwenie zatoki po wojnie. Liczba ofiar tej katastrofy – 617 ludzi, w tym ratowników z dwóch okrętów eskadry.

Pociągi-widma. Jeżdżą one bez jakiegokolwiek rozkładu jazdy, pojawiają się znikąd i znikają w drodze do nikąd… Dokąd? Jedni mówią, że do świata równoległego, inni – w pętlę czasu, trzeci zaś – wprost do Piekieł. Ale tego nie wie nikt. Te pociągi nie stają na stacjach, nie zabierają pasażerów. A jeżeli komuś uda się wskoczyć na schodki przejeżdżającego obok peronu wagonu – ten zniknie bez śladu wraz z pociągiem-widmem…


Mgła w tunelu


W dniu 14.VI.1911 roku, rzymska kompania kolejowa i firma Sanetti prowadziły kampanię reklamową pokazując nowy typ spacerowego pociągu. Polegała ona na bezpłatnym przejeździe dla ludzi z establishmentu, ludzi znanych i bogatych. I tak z rzymskiego dworca kolejowego odjechał trzywagonowy zestaw. Znajdowało się w nim 100 pasażerów i 6 członków obsługi. Wycieczkowiczom postanowiono pokazać miejscowe atrakcje. Osobliwą z nich był superdługi jak na owe czasy, bo kilometrowej długości tunel, przebity w skałach Lombardii. Publiczność bawiła się doskonale, piła gratisowego szampana, dzieliła się wrażeniami…  

Przed tym szczytem myśli inżynieryjnej pociąg przyhamował, wyrzucił kłęby czarnego dymu i wjechał w tunel – i… znikł bez śladu.

A i owszem, dwóch pasażerów poczuwszy się źle postanowiło wyskoczyć z niego w ostatniej chwili. Jeden z nich signor Sadgino opisał dokładnie szczegóły jego zniknięcia w „Corriere di Roma”:
Usłyszałem naraz jakiś niezwykły huk. Za czarnym dymem z parowozu pojawił się znikąd mlecznobiały tuman mgły, który wypełzł z paszczy tunelu. Owa mgła dosłownie okryła i owinęła się wokół parowozu, a potem pokryła pierwszy wagon. To mnie przeraziło. Wyskoczyłem z wagonu i padłem na ziemię, kiedy pociąg był jeszcze w ruchu. Zauważyłem kątem oka, że wraz ze mną wyskoczył jeszcze jeden pasażer. Obaj uderzyliśmy w ziemię, a co było dalej – nie pamiętam.

Dokładne zbadanie i wizja lokalna w tunelu niczego nie dały: nie znaleziono żadnych śladów, które byłyby w stanie podać jakieś wyjaśnienie zniknięcia pociągu. Wydarzenie to nabrało szerokiego rozgłosu. Przerażeni Rzymianie unikali podróży tą linią kolejową, a sam tunel, na zbudowanie którego przeznaczono niemało środków, przyszło zamurować. W czasie II Wojny Światowej wpadła tam ciężka bomba lotnicza i obruszyła strop, co definitywnie zamknęło dostęp do tunelu.

[Cała ta sprawa dokładnie przypomina jedno z opowiadań grozy Stefana Grabińskiego – „Ślepy tor”, w którym także dochodzi do zniknięcia pociągów z pasażerami gdzieś na ślepych torach w międzywojennej Polsce. Autor podaje mistyczne wyjaśnienie tego fenomenu, według którego zniknięcia pociągów powoduje opuszczenie i złowroga magia ślepych, porzuconych torów i bezruch na nich… - przyp. tłum.]


Diabelski pojazd


We włoskiej średniowiecznej kronice, prowadzonej w jednym z klasztorów w Modenie, mówi się o dziwnym, fantastycznym wydarzeniu. Pewnego razu do ścian klasztoru powoli podjechał ogromny żelazny pojazd. Przypominał on owalny powóz z kominem i za nim ciągnęły się jeszcze trzy mniejsze. Na dodatek z komina walił w górę dziwnie ciemny, czarny dym. Straszny to był widok – nie inaczej, jak to był jakiś diabelski powóz! W klasztorze wybuchła panika, mnisi ukryli się w kościele i zaczęli odprawiać modły odganiające wroga rodzaju ludzkiego. A w tym samym czasie, z koszmarnego pojazdu wyszli dwaj wysłannicy diabła – mężczyźni z gładko ogolonymi twarzami, ubrani w czarne, jakby przykrótkie ubrania. Oni próbowali dostać się do klasztoru, ale mocne antaby na drzwiach i modlitwy do Maryi Panny nie pozwoliły na takie świętokradztwo i zbezczeszczenie świętego miejsca.

Kronika ta uchowała się w miejscowości Casta Sole, w unikalnej kolekcji dawnych rękopisów, zebranych przez wiele pokoleń rodu… Sadgino. A dzisiejszy jej właściciel jak raz był potomkiem jednego z pasażerów, którzy wyskoczyli z feralnego pociągu. I naraz go oświeciło, a cóż jeśli ten „diabelski pojazd”, opisany w kronice był niczym innym, jak zagubionym w Czasie pociągiem Sanetti? Signor Sadgino chciał dokładnie zaznajomić się ze średniowiecznym tekstem, ale niestety było to niemożliwe: rękopis został stracony bezpowrotnie w czasie silnego trzęsienia ziemi, które miało miejsce w rejonie Messyny, na chwilę przed kłopotami, w które wpadł ten Włoch. Nie jest wykluczone, że znikniecie tego pociągu nie jest związane z następstwami tego trzęsienia ziemi.


Włosi w meksykańskiej „psychuszce”


Lekarz-psychiatra Jose Saxino, mieszkający w Meksyku w latach 40. XIX wieku, prowadził dokładne notatki lekarskie ze swej praktyki. A oto jedna z jego notatek:  
Do miejskiej przychodni przywieziono 104 osoby. Diagnoza – masowe zamroczenie umysłu, a na dodatek – jednakowe u wszystkich! Arcyrzadkie zjawisko! Pacjenci zachowywali się nieadekwatnie, nie rozumiejąc, kiedy zwracano się do nich. Ale to szybko się wyjaśniło, że to nie byli Meksykanie, ani Hiszpanie. Okazało się, że to Włosi! Niewiarygodna sprawa, bo żaden z tych Włochów nie znajdował się na liście pasażerów jakiejkolwiek kompanii żeglugowej. Sprawdziłem. Ale najdziwniejsze było to, że wszystkie 104 osoby twierdziły, że do Meksyku przybyło… pociągiem! I to nie byle skąd, ale z samego Rzymu! Nasi miejscowi głupcy zaczęli twierdzić, że to znak od Boga – posłańcy z Wiecznego Miasta. Ale przecież to niemożliwe – pociągi nie jeżdżą po wodzie! 

Dalsze losy pasażerów tego zagadkowego pociągu nie są znane. Czy przez całą resztę życia trzymano ich w psychiatryku. Najprawdopodobniej pozostali oni w Meksyku i założyli tam rodziny. A co im pozostało: przecież nie mogli wrócić do swoich czasów pół wieku do przodu!


Przekleństwo Czarnego Księcia


Dnia 29.X.1955 roku, zwrotniczy Pietr Grigoriewicz Ustimienko dyżurujący na rozjeździe w okolicy Bałakławy ujrzał jadący w jego kierunku niezapowiedziany pociąg, jadący na dodatek tam, gdzie nie było szyn. A oto, co opowiedział on pisarzowi Nikołajowi Czerkaszinowi:
Przecieram oczy, pomyślałem i zdziwiłem się – przecież pociągi nie mogą jechać poza torami – a on jedzie: parowóz i trzy wagony pasażerskie, a wszystkie jakieś nie nasze, jakoś wyglądające na przedwojenne, a może i jeszcze wcześniejsze. Jedzie on bez świateł od strony góry Gasfortu – czysty pociąg-widmo! I naraz słyszę, jak zwrotnica się przestawiła. Zdążyłem tylko opuścić szlabany. No moja sprawa maleńka – odpowiadam za przejazd – u mnie wszystko w porządku, a resztą niech się zajmują mądrzejsi ode mnie.

I tego samego dnia na redzie portu wojennego w Sewastopolu eksplodował pancernik Noworosyjsk. Jak są powiązane te dwa wydarzenia?

W XIX wieku pod górą Gasfort znajdował się cmentarz, gdzie pochowano włoskich żołnierzy, którzy zginęli przy szturmie Sewastopola w czasie Wojny Krymskiej. Potem przez cmentarz przeprowadzono linię kolejową od Bałakławy, ale po rewolucji w 1917 roku została rozebrana ze względu na nierentowność. Znaczy się pociąg-widmo jechał po widmowych szynach, które kiedyś tam istniały realnie. W maju 1955 roku, na włoskim cmentarzu została barbarzyńsko i bezmyślnie wysadzona w powietrze przepiękna kaplica, a dusze poległych, przerażone eksplozją, pozostały bez niebieskiego wsparcia. Czy to nie po nie przyjechał tajemniczy pociąg?

Wysadzony w powietrze pancernik Noworosyjsk był włoskim okrętem noszącym dumne imię Giulio Cesare, który w 1948 roku został przekazany Radzieckiej Marynarce Wojennej jako reperacja. Ale Valerio Borghese – 
[a właściwie kmdr-por. Junio Valerio Scipione Ghezzo Marcantonio Maria dei principi Borghese – dowódca legendarnej formacji ludzi-żab (X Flotylli MAS) z Supermariny – przyp. tłum.]
– znany pod pseudonimem Principe NeroCzarny Książę – po wojnie został wierny Mussoliniemu i jego poglądom. Zorganizował on partię Czarny Porządek i rzucił on przekleństwo, że żaden włoski okręt nie zostanie rosyjskim.

Byłoby trudno obwinić go o zatopienie Nowosybirska, bowiem Borghese  od 10 lat był w odstawce. Ale… to on był tym drugim pasażerem, który wyskoczył z wagonu fatalnego pociągu przed tunelem! I takie niezwykłe  przeplecenie się losów nie może być prostym przypadkiem. Przekleństwo Czarnego Księcia splotło się z męką strwożonych wysadzeniem ich kaplicy, dusz i – w rezultacie – zatopieniem pancernika.

[Należy tutaj wspomnieć, że rzeczona tragedia pociągnęła za sobą śmierć 611 radzieckich marynarzy, którzy zginęli głównie wskutek niedbałej i spóźnionej akcji ratowniczej. W ogóle to wypadek ten przypomina inną tragedię pancernika Imperatrica Marija, który wydarzył się w dniu 7.X.1916 roku niemal w tym samym miejscu, a której powodem była eksplozja komory amunicyjnej. Zginęło wtedy 398 rosyjskich marynarzy – uwaga tłum.]

Okręt liniowy Noworosyjsk ex Giulio Cesare


Maszyna Czasu


Sieć dróg żelaznych to najbardziej rozległy twór zbudowany przez Ludzkość na całej naszej planecie. Metalowa sieć pokrywająca niemal wszystkie kontynenty bezsprzecznie wpływa na pole geofizyczne Ziemi – a co za tym idzie także na jej chronalne (czasowe) procesy, tzn. na bieg Czasu. Drogi żelazne to są swoiste maszyny, które przenoszą ludzi nie tylko w przestrzeni, ale także w Czasie. Są to ogromne, najbardziej przedłużone zderzacze, wstęgi Möbiusa, na których można wpaść z jednej Rzeczywistości w inną, z jednego Czasu do innego.

Potężne trzęsienie ziemi z epicentrum w rejonie Messyny, które miało miejsce nieco przed zniknięciem pociągu w Rzymie, spowodowało nie tylko powstanie pęknięć i szczelin w skalnym podłożu – ale także w chronalnym polu. „Dziura w Czasie” skoncentrowała się nad górskim tunelem i mogła przenieść pociąg z naszej zwyczajnej trójwymiarowej przestrzeni do czterowymiarowej, gdzie Czas (chronalne pole) pomimo swego trwania, przybiera nową charakterystykę – głębię. Dlatego właśnie ów pechowy zestaw wypadł ze swego wektorowego Czasu, zaczął się swobodnie przemieszczać w Przyszłość jak i w Przeszłość, ale jego ruch był ograniczony zasięgiem linii kolejowych. Oznacza to, ze mógł się on pojawić tylko tam, gdzie kiedyś leżały lub jeszcze leżą szyny, albo tam, gdzie je położą w Przyszłości.

[Zastanawiające jest to, jak taki pociąg-widmo daje sobie radę ze zmianą rozstawu szyn z torów europejskich (1435 mm) na tory w Rosji (1520 mm) czy Półwyspie Iberyjskim (1668 mm). Czyżby miał do dyspozycji jakąś widmową stację z możliwością dokonania tej zmiany??? – uwaga tłum.]

Tak zatem pod Bałakławą pociąg-widmo jechał po torach z 1855 roku, które położyły wojska angielskie, zaś do Meksyku mógł on zajechać po magistrali, która zostanie położona dopiero w XXI wieku, łącząca Azję z Ameryką wielką drogą żelazną przez Czukotkę i Alaskę. Zabłądziwszy w polu chronalnym, pociąg-widmo usiłuje wrócić do Rzymu strasząc swoim pojawianiem się dyżurnych ruchu na wszystkich stacjach wszystkich krajów. 


Moje pytanie:

Czy to właśnie nad strukturą Czasu pracują teraz w CERN?

…i odpowiedź:

Po pierwsze, podanie nazwy CERN jedynie w tytule w ramach jednozdaniowej hipotezy nie przedstawionej w artykule jest moim zdaniem nad wyrost. Gdyby o tym porozmawiać głębiej to i owszem, nawet bardzo chętnie, jednak nie tak daleko skaczą nawet siedmiomilowe buty. (Mea culpa, jeśli i moje wywody przyprawiają o podobny szpagat, ale zazwyczaj staram się ujmować myśli wzdłuż osnowy tematyki bądź tendencji, a nawet czasem jedynie nastroju). CERN zatem odstawiam na boczny tor...
Samych zdarzeń z pociągiem i tak zwanych zbiegów okoliczności nie będę podważał, wszak brak dowodu to nie dowód braku, a osobiście nie mam tu poglądów, by stać się apologetą. Co mnie za to mocno uderzyło, to ostatnie linie pod tytułem Maszyna Czasu.
Drugie primo zatem: ów rozdział to zbiór tez czy propozycji rozumienia naszkicowanego wyżej tematu, więc tryb oznajmujący jest rażącym zagraniem w stylu New Age. Primum non nocere - trzeba bardzo uważać.
Niech mi będzie wolno wypunktować zaczerpnięte nie wiadomo skąd tezy, które niejeden czytelnik odbierze bardzo impresyjnie i uzna za własne, zapewne na zasadzie uznania czyjejś mądrości jako wyższej.
1. Szyny/sieć kolejowa zaburza pole geofizyczne (pojedynczy atom generalnie też, ale bez przesady);
2. pole czasowe jest zaburzane przez sieć klejową (robi się arcyciekawie...);
3. sieć kolejowa to maszyna (tu strzał w dziesiątkę), która przenosi ludzi w czasie (chyba nie jest tu mowa o dylatacji, ale o jakimś magicznym działaniu);
4. sieć kolejowa to zderzacz (hadronów?);
5. sieć kolejowa to sieć wstęg Mobiusa (powoli boli mnie brzuch, głowa zaczęła wcześniej);
6. dzięki sieciom kolejowym można przenosić się do różnych rzeczywistości(tak - socjo-kulturalno-geofizycznych), do innych czasów (nie sposób zaprzeczyć, jeśli dać koniom wyobraźni wodze);
7. trzęsienie ziemi spowodowało powstanie rozpadliny w czasie (jako hipoteza - atrakcyjne);
8. w kwestii podziału rzeczywistości na wymiary istnieje jeszcze niezgoda, ale jeśli nasze 3D ma czas bez głębi(?), a 4D ma czas z głębią, to co to w ogóle ma się do tematu przenoszenia w czasie za pomocą kolei? Nie przedstawiono niczego konkretnego, niczego logicznie uzasadnialnego - czyste dywagacje okraszone filozoficznym płaszczem wyemancypowanych słów, które figlują w tym artykule jak najęte. Brak przedstawienia szkieletu mechaniki działań (czyżby wspomnienie wstęg Mobiusa coś miało wyjaśnić, coś uzasadnić?)
Poza tym, i to jest najważniejsze w tym punkcie, nasze 3D jest opisywane jako statyczne ukształtowanie 'warstwa' po 'warstwie' w skali Plancka, w którym to środowisku zmiana 'płaszczyzn' 3D daje wrażenie 4D, i tak naprawdę żyjemy w 4D!!! Pop-kultura uczy niedokładnie mówiąc o 3D, stąd wnioskuję, iż pierwotny autor zwyczajnie pofolgował sobie w konstruowaniu wniosków, co okrasił robiącym wrażenie słownictwem, dorabiając tym samym filozofię do faktów.
9. nie przeszkadza podróżującym w czasie pociągom brak odpowiedniego rozstawu torów, nawet brak szyn, ale zaraz... im to przeszkadza, bowiem są jednak ograniczone 'chronalnym' występowaniem torów jako torów w ogóle (teraz odczuwam sensacje w brzuchu).

Nikolaju, Nikolaju, pewnieś dobry człowiek, lecz nie pisz już na haju! 
(Smok Ogniotrwały)


Tekst i ilustracje – „Tajny XX wieka” nr 45/2014, ss. 20-21

Przekład z j. rosyjskiego – Robert K. Leśniakiewicz ©