Powered By Blogger

wtorek, 9 czerwca 2015

Złoto "Czarnego Księcia"



Walerij Kukarienko


W maju 2007 roku, amerykańska kompania Odyssey znalazła jeden z większych, wedle specjalistów, skarb na pokładzie zatopionego statku w Oceanie Atlantyckim. Jego wartość wyceniono na 500 mln $USA.

Jak silnie oddziałuje na ludzi zagadkowa „czarodziejska” siła złota, jeszcze raz pokazuje historia poszukiwań legendarnego statku Czarny Książę. Jesienią 1854 roku, zaprzysiężeni „przyjaciele” Rosji – Anglia i Francja – przestraszeni jej postępami w wojnie z Turcją – wysłały swe wojska na Krym. Do przewozu korpusu ekspedycyjnego, jego wyposażenia, amunicji, itd., sama tylko Anglia użyła ponad 200 statków i okrętów, pośród których była także parowo-żaglowa fregata Prince.



Przeklęty ładunek


Jednostka ta została spuszczona na wodę na rzece Tamizie w 1854 roku. Prince nazwali „czarnym” angielscy żołnierze, którzy w czasie swej służby nie otrzymali żołdu. W listopadzie 1854 roku, wraz z innymi statkami, okręt przybył do Bałakławy. 14 listopada, w czasie huraganu o niezwykłej sile, Black Prince został wyrzucony na przybrzeżne skały i rozbity na fragmenty.

Na początku XX wieku, do Bałakławy – zwykłego rybackiego miasteczka na południu Półwyspu Krymskiego nie dopływał nawet mały kuter SS Gieroj, codziennie kursujący pomiędzy Jałtą a Ałupką. Jednakże jesienią 1901 roku, do Bałakławy zawinął potężny statek SS Genua. Wkrótce wszyscy mieszkańcy miasteczka dowiedzieli się, że Włosi chcą wydobyć szczątki fregaty Black Prince i jego legendarny ładunek – beczki ze złotymi suwerenami przeznaczonymi na żołd angielskim żołnierzom walczącym na Krymie.

Mieszkańcy Bałakławy sądzili, że nad tym ładunkiem ciąży tajemnicze przekleństwo. Nie byli w stanie podjąć tego skarbu nawet ich żelaźni i bohaterscy ojcowie i dziadkowie z bohaterskiego batalionu, który bronił Sewastopola, i miejscowy legendarny nurek Spiros, który na jednym wdechu potrafił przebywać pod wodą 15 minut! Pamięć o nim zachowała się w nazwie jednego z typów akwalungów. Gdzie tam do niego Włochom i dzisiejszym „spławikom”! Wedle pogłosek, na burcie fregaty znajdowało się złoto o wartości 200.000 £. Bajeczne to bogactwo nie dawało spokoju wielu poszukiwaczom, płetwonurkom i inżynierom. Oni to właśnie zasypali Ministerstwo Handlu i Przemysłu Rosji listami z projektami podniesienia z dna złota z Black Prince.

Nabrzeża Bałakławy w 1856 roku


Poszukiwacze skarbów


Poszukiwania Black Prince zaczęły się od razu po zakończeniu Wojny Krymskiej. Szukali go Amerykanie, Norwedzy, Niemcy… W 1875 roku francuscy nurkowie spenetrowali dno Bałakławskiej Buchty, na dnie której znaleźli dziesięć wraków, ale wraka Black Prince nie znaleźli. Prymitywna technika nurkowania uniemożliwiała ludziom zejście na głębokość do 80 m. Na SS Genua przypłynęli nurkowie z głębokowodnym aparatem Giuseppe Restucciego. Na pierwsze zejście włoskiego nurka Salvatora Trama przy Biełych Kamniach groźnie sterczących z wody u wejścia do buchty, przypłynęły wszystkie barkasy z miasteczka. Rybacy uważnie obserwowali, jak nurek wcisnął się bokiem do miedzianej beczki z trzema iluminatorami, a marynarze długo uszczelniali ten skafander. Długi dźwig parowy oderwał go od pokładu i na stalowej linie opuścił go do wody. Sam nurek nie mógł się poruszać. Obserwując dookoła wydawał on polecenia przez telefon i przez 20 minut przemieszczano go po dnie. Potem podniesiono go na pokład, marynarze odkręcili właz i oczom ludzi ukazał się cały spocony Tram z szerokim uśmiechem na niemal czarnej od przypływu krwi twarzy.

W kilka tygodni potem, Włosi znaleźli żelazny kadłub dużej jednostki. Podnieśli kotwicę, strzelbę, skrzynkę z kulami, kawałki żelaza, ale nie było tam żadnych śladów złota. Wiosną opuścili Bałakławę, a po dwóch latach znów zaczęli poszukiwania. Znaleźli oni jeszcze jeden żelazny wrak, ale znów bez złota. Wszyscy poszukiwacze złota wydali już na poszukiwania pokaźną sumę pieniędzy i odjechali z niczym. A w 1922 roku, nurek-amator z Bałakławy podniósł z dna morza u wejścia do zatoki kilka złotych monet, i gorączka złota wokół Black Prince zaczęła się od nowa.

Członkowie EPRON-u przygotowują się do zejścia na dno


Powstanie EPRON


W 1923 roku, inż. W. S. Jazikow zgłosił się do OGPU i oświadczył, że przez wiele lat badał on okoliczności zagłady angielskiej eskadry i że jest gotów rozpocząć prace nad wydobyciem złota z Black Prince, i przedstawił na to grubą teczkę dokumentów. Uważał on, że spośród wielu ofiar tego huraganu, ta fregata jako jedyna miała żelazny kadłub i znalezienie go nie przedstawia trudności. W marcu tegoż roku zorganizowano EPRON – Ekspedycja Podwodnych Rabot Osobowo Naznaczienia – Ekspedycja Podwodnych Prac Specjalnego Przeznaczenia. Inż. J. G. Danilenko skonstruował głębokowodny aparat, pozwalający penetrować dno na głębokości do 160 m i mający „mechaniczną rękę” i reflektor. Załoga składała się z trzech osób.

Póki budowano ten aparat, przesłuchiwano i rozpytywano miejscowych staruszków – naocznych świadków sztormu, ale nikt nie potrafił wskazać dokładnego miejsca zatonięcia tej fregaty. Akwen poszukiwań rozdzielono na kwadraty i bezskutecznie poszukiwano wraka wiosną i latem 1924 roku. We wrześniu rozpoczęto oględziny skał leżących na zachód od wejścia do zatoki. Znaleziono tam mnóstwo szczątków drewnianych statków: maszty, reje, kawałki burt, pokładów i bimsów stoczonych przez świdraki i obrosłe omułkami. . W październiku lekarz EPRON-u K. A. Pawłowskij prowadził z młodymi nurkami ćwiczebne zanurzenia na wschód od wejścia do buchty. W dniu 17.X.1924 roku, jeden z nich zauważył wystającą z gruntu żelazną skrzynię. Znaleziskiem okazał się być kocioł parowy w formie sześcianu. Przeszukawszy dokładnie okolicę znaleziono wśród skał wbite w piasek szczątki maszyny parowej i kawałki żelaza, część burty z otworami iluminatorów i ręczny granat, kule i kilka bomb, miedziane obręcze od beczek, itd.

Koszta poszukiwań rosły. Czy był sens prowadzić poszukiwania nie wiedząc, czy w ogóle na pokładzie wraku było złoto? Radziecka ambasada w Londynie zapytała brytyjską Admiralicję o ładunek fregaty. Brytyjczycy zasłaniając się dobrem państwa nie odpowiedzieli niczego konkretnego i wedle oficjalnej wersji EPRON zdecydował zakończyć prace. I właśnie w tym czasie rząd radziecki otrzymał propozycję od japońskiej firmy zajmującej się pracami podwodnymi Sitai Kogiosio Ltd.

Na podejściach do Bałakławskiej Buchty odkryto dziesiątki wraków zatopionych tu statków...


Rozczarowanie Japończyków


Znana i odnosząca sukcesy firma wyłożyła 110.000 rubli na kontynuowanie prac przez EPRON – wydobycia szczątków i brała na siebie wszelkie koszta dalszych prac. Japończycy myśleli, że znaleziony został właśnie Black Prince i sądzili, że podniesienie jego złota nie nastręczy problemów. Wedle podpisanego porozumienia, EPRON i Japończycy zyski dzielono w stosunku 60 : 40, poza tym Japończycy zobowiązali się zapoznać Rosjan z ich głębokowodnymi technologiami, a po zakończeniu prac sprzedać im po jednym egzemplarzu japońskich urządzeń.

Każdego dnia 7 nurków w skafandrach i 5 nurków swobodnych podnosiło z dna i przenosiło dziesiątki wielopudowych głazów (1 pud = 16,38 kg – przyp. tłum.) Śródokręcia tego okrętu Japończycy nie odnaleźli, ale wszystkie pozostałe części kadłuba dokładnie zbadano. A oto rezultaty ich dwumiesięcznego trudu: 5 złotych monet (2 angielskie, 1 francuska i 2 tureckie), kule armatnie, oficerska szabla, podkowy, zamek, dwa żołnierskie niezbędniki, kalosz z 1848 roku i skórzane podeszwy. W listopadzie 1927 roku firma przerwała prace. Japończycy doszli do wniosku, że Anglicy przebywający w Bałakławie jeszcze 8 miesięcy po huraganie, mogli wydobyć beczki ze złotem z wraku Black Prince, nie afiszując się z tym.


Czy tam było złoto?


Aleksander Suworow, najwidoczniej miał wszelkie podstawy by stwierdzić, że intendentów służący w wojsku przez kilka lat można rozstrzeliwać bez sądu. Oni są tacy sami we wszystkich krajach. Historycy pomijają milczeniem ten fakt, że towary dostawały się do Bałakławy za zezwoleniem superintendenta Brytyjskich Sił Ekspedycyjnych z Konstantynopola/Stambułu zgodnie z zapotrzebowaniem dowódcy korpusu na Krymie. Listy żołnierzy, którzy zginęli w walce, umarli wskutek chorób i epidemii zawsze różniły się od strat faktycznych. Niemała różnica ilości „martwych dusz” zostawała w rękach dzielnych chłopaków z intendentury, robiących manipulacje z pieniędzmi, Bronia i wyposażeniem korpusu BSE.

Tylko sam ładunek Black Prince – jako że szła zima - składał się z kilku dziesiątków tysięcy śpiworów, pikowanych kurtek i futrzanych rubach, butów i innej odzieży. Możliwości machinacji przy takiej ilości towaru jest bez liku. Na myśl przychodzi także i taki fakt. W czasie prób wydobycia podwodnego skarbu wiele krajów wyrzuciło pieniądze w błoto, a Anglia nawet nie miała zamiaru wystąpić o licencję na jego wydobycie! I to mimo tego, że było to jej dobro! Jak widać najbardziej wiarygodna wersja „zagadkowego zniknięcia” beczek ze złotymi monetami brzmi: na Black Prince ich po prostu… nie było!!! A tam, gdzie one „tajemniczo” znikły doskonale wiedzą ci, którym „wiedzieć trzeba”.

Prawdę powiedziawszy, jest jeszcze wersja, według której pracownicy EPRON-u znaleźli złoto, podnieśli go i oszukali Japończyków w celu otrzymania najnowszych technologii podwodnych. Ale jeżeli tak było, to szczegóły tej sprawy wciąż są ukryte pod gryfem tajności SOWIERSZIENNO SIEKRIETNO.

Przecież Japończycy i tak nie znaleźli śródokręcia okrętu, zaś na tych znalezionych szczątkach widać było wyraźnie ślady po narzędziach, co oznacza, że ktoś przed nimi prowadził poszukiwania tego złota. Należy dodać, że poszukiwacze skarbów nie byli w stanie zidentyfikować ani jednego z leżących tam wraków. I nikt nie wie, czy był wśród nich Black Prince, czy leży on wraz ze swym legendarnym ładunkiem gdzieś na dnie morskim?


Tekst i ilustracje – „Tajny XX wieka” nr 46/2014, ss. 16-17

Przekład z j. rosyjskiego – Robert K. Leśniakiewicz ©