Igor Biełostockij
Wedle jednej z wersji, słowo
„Gorynycz” powstało ze słowa „podgórny” (podgornyj),
tj. „mieszkający pod górą” w jaskini. Według innej wersji, nazwano go
Gorynyczem dlatego, że on „spala” (gorit)
– próbuje zabić swego przeciwnika przy pomocy ognia.
Legendy o ogniomiotnych smokach
istnieją we wszystkich narodach. W słowiańskim[1]
folklorze jest on znany pod nazwą Smok Gorynycz. I oto powstaje pytanie: kto
czy co jest prototypem tego potwornego smoka[2]?
Jaszczury
– praszczury?
Próbowano powiązać obraz
potwora z trąbą powietrzną – tornado. Rzeczywiście – wężokształtna forma trąby
powietrznej i wielkie zniszczenia jakie ona ze sobą przynosi, automatycznie
rodzi skojarzenie z obrazem Smoka Gorynycza. Jednakże tornado w odróżnieniu od
Smoka Gorynycza nie pluje płomieniami.[3]
A być może, że protoplastą
smoka mógł być meteoryt, który werżnął się w naszą Ziemię? A przecież nie
wszystkie meteoryty spalają się w ziemskiej atmosferze: niektóre z nich swymi
ognistymi jęzorami atakują Ziemię. A taki taran naszej planety powoduje potężny
wybuch. W naszym wieku takie wydarzenie miało miejsce w dniu 15.II.2013 roku w
Obwodzie Czelabińskim.
Ale bolidy to są zjawiska
rzadkie tak jak ludzie, którzy przeżyli spotkanie twarzą w twarz z tornado. Tak
więc ta wersja jest niewiele prawdopodobna.
Istnieje domniemanie, że w
obrazie Smoka Gorynycza jest utrwalony kontakt naszych przodków Rusinów z
nieznanymi gośćmi, którzy byli już to ordyńcami, już to Przybyszami z Kosmosu.
Rozpatrzymy oba warianty tej wersji.
Zorganizowane wojsko
koczowników w czasie marszu przypominało wielogłową żmiję pożerającą wszystko i
wszystkich na trasie swego marszu. Przecież Tatarzy mongolscy napadając na
innych nie szli bezładną masą, ale zdyscyplinowanymi jednostkami bojowymi:
dziesiątkami, sotniami, tysiącami. Podobnie jak mityczny Smok Gorynycz ordyńcy
miotali ogniste pociski, pożerali ludzi i bydło.
Ta hipoteza, która jest
hipotezą kanoniczną, to ma jednak cały szereg wad. Po pierwsze – obraz
wielogłowego, ziejącego ogniem smoka istnieje w folklorze narodów nigdy nie
najechanych przez Tatarów mongolskich. (Przykład Smoka Gorynycza wielki
psychiatra Carl Gustav Jung odniósł
do archetypów – elementów kolektywnej nieświadomości wspólnej dla całego rodu
ludzkiego). Po wtóre – cudowne opowiadania o Smokach Gorynyczach pojawiły się u
przodków Rusinów na wiele wcześniej przed wtargnięciem Mongołów. Znany
radziecki uczony-folklorysta Władimir
Propp dowiódł tego, że u Słowian bajki o ognistych smokach były utworzone
od momentu przejścia ich z łowiecko-zbierackiego do koczowniczego trybu życia,
kiedy tylko zaczęła się uprawa ziemi.
Co zaś się tyczy Smoków
Gorynyczów, to Propp w swej książce „Historyczne korzenie bajek” tak pisze:
Są to obrazy, które do
nie odnoszą się do jakichkolwiek realnych wydarzeń.
Ale stronnicy paleokontaktów są
przekonani, że prototypem Smoka Gorynycza stały się pojazdy Kosmitów. Tą wersję
przedłożył i udowadniał geolog i mineralog Rostisław
Furduj w swej książce „Piękno
tajemnicy – 2”. W rozdziale poświęconym Smokowi Gorynyczowi pt. „Bój na
Kalinowym Moście”, Furduj pisze, że żyjące onegdaj na Ziemi gigantyczne gady,
doskonale znane paleontologom, miały główne cechy Smoka Gorynycza – możliwość
plucia ogniem. I cóż z tego, że tutaj Furduj się myli…
Ogniomiotni
wegetarianie Mezozoiku
Dinozaury dzieliły się na
drapieżniki i roślinożerców. Paprotniki, iglaste araukarie i inne drzewa
iglaste rosły obok siebie. Do tego kształt jamy gębowej i zębów roślinożernych
dinozaurów niedwuznacznie sugeruje, że żucie tego pokarmu nie było na ich siły
i co za tym idzie – połykały go nie przeżute, jak dzisiaj robią to krowy. Tak
więc w żołądkach i jelitach dinozaurów tak jak u krów zamieszkiwały
mikroorganizmy, które obrabiały połknięty pokarm.[4]
A te mikroorganizmy nie tylko pomagają trawić paszę, ale wytwarzają także gaz
cieplarniany – metan – CH4. To, że dinozaury trawiły wydzielając ten
gaz do atmosfery, to udowodniony fakt. Nawiasem mówiąc, dzisiaj większość
metanu, który jest głównym gazem cieplarnianym podgrzewającym naszą atmosferę[5]
– nie wytwarzają nasze obiekty przemysłowe, ale krowy. Tak właśnie twierdzą
specjaliści z FAO – organizacja ds. rolnictwa i wyżywienia ONZ.
Do tego wszystkiego,
wydobywający się z dinozaurów gaz metan nierzadko ulegał samozapłonowi, np.
wskutek wyładowań elektrycznych w atmosferze.[6]
Takie wyładowania obserwuje się w czasie burzy – już to jako normalne
błyskawice, już to jako ciche wyładowania, czyli tzw. „ognie św. Elma”. Występują
one po osiągnięciu pewnej wartości krytycznej pola elektrycznego atmosfery. To
napięcie w naszych czasach jest całkiem duże i wynosi 15 kV/cm, ale w epoce
dinozaurów było ono całkiem nieduże; innymi czynnikami w tym czasie były:
temperatura, ciśnienie atmosferyczne i zawartość tlenu w powietrzu. Tak więc na
długich szyjach ówczesnych diplodoków i brontozaurów[7]
w tym czasie miały miejsce koronalne wyładowania elektryczne, od których
zapalał się wydzielany przez nie metan. Postronnemu obserwatorowi wydawałoby
się, że te gigantyczne jaszczury ziały ogniem.[8]
A co do płomieni – to rzecz
niebezpieczna, ale otwory nosowe brontozaurów i diplodoków znajdowały się w
najwyższym miejscu głowy. I właśnie ta osobliwość zrodziła zadziwiającą acz
błędną teorię, że diplodoki i brontozaury żywiły się roślinami wodnymi. Ale
dzisiaj już dokładnie ustalono, że te dinozaury żywiły się na lądzie. I jedynym
wyjaśnieniem tego, że ich nozdrza były tak wysoko jest właśnie bezpieczeństwo
przy wydychaniu tego łatwopalnego gazu.[9]
Być może, brontozaury i
diplodoki nie były jedynymi ogniomiotnymi smokami. W każdym żywym organizmie
przebiegają nieustanne procesy elektryczne i na pewno niektóre dinozaury były
dyszące płomieniami.
Czy nasi przodkowie mogli
spotkać się z niosącymi ognistą śmierć wielkimi jaszczurami, które pojawiły się
miliony lat temu na naszej planecie? Odpowiedź uczonych brzmi kategorycznie –
NIE! Przecież wszyscy uczeni podzielają koncepcję, że dinozaury wymarły na
jakieś 60 MA przed pojawieniem się na naszej planecie pierwoprzodka człowieka,
kimkolwiek by on nie był. Zgodnie z tą wersją stworzoną w XIX wieku, kiedy to
powstała paleontologia jako nauka, nasi przodkowie nie mogli mieć żadnej wiedzy
o ogniomiotnych diplodokach ani baryonyksach tudzież o tyranozaurach i im
podobnych drapieżnikach.
Jednakże częste znaleziska w
różnych zakątkach Ziemi dokładnie przeczą temu poglądowi.
Tajemnicze
artefakty
W herbach Rosji i Moskwy
widzimy rycerzy przebijających kopią smoka, przy czym w herbie Rosji jest on na
środkowym polu.[10]
Do tego antybohater mitów o legend – smok – jest uderzająco podobny do
baryonyksa – drapieżnego dinozaura.
Tarcza herbowa Rosji...
...i smok w herbie Moskwy...
...oraz Kazania i... Walii
Baryonyks albo barionyks (Baryonyx walkeri) został odkryty w 1983
roku przez miłośnika paleontologii Williama
Walkera. Jego pysk był długi jak u krokodyla, zaś długa szyja była jak u
smoka na powołanych herbach. Skrzydeł jak smok to on nie miał, ale za to miał
bardzo szybkie nogi.
Barionyks
A w Górach Smoczych (RPA) pewien
farmer odkrył jaskinię z dawnymi rysunkami Buszmenów. Na nich widoczne były
niedźwiedzie i… brontozaur. Poza tym, że w RPA istniały brontozaury, to
niedźwiedzi tam nigdy nie było. W ślad za ciekawskim farmerem do jaskini
przybyli uczeni, którzy potwierdzili, że faktycznie jest tam narysowany
brontozaur – ziejący ogniem wegetarianin z Mezozoiku.
A teraz przeniesiemy się do
Nowego Świata. Na tysiąc lat przed tym, jak amerykańscy paleontologowie odkryli
kości tyranozaura, bezimienny Amerykanin realistycznie wyobraził tego samego
„króla gadów” na jednym ze skalistych zboczy kanionu w Arizonie. Rysunek
przetrwał do dziś dnia…
Nie mniej dziwne znaleziska
odkryto w Ameryce Południowej. Rozkopując dawne grobowce, w okolicach
peruwiańskiego miasta Ica, znaleziono wielką ilość kamieni, na których wyryto
obrazy przedstawiające pterodaktyle, brontozaury, stegozaury, diplodoki,
brachiozaury i inne zwierzęta wykopaliskowe. Samych tylko wielkoraków nieznani
rzeźbiarze wyrzeźbili na 200 kamieniach![11]
A do tego na kamieniach z Ica widzimy sceny walk ludzi z dinozaurami! Artefakty
te są szeroko znane dzięki peruwiańskiemu kolekcjonerowi dr. Javierovi Cabrera. To on zauważył, że
kamienie z Ica są zgrupowane w serie i stwierdził, że na szeregu z nich został
przedstawiony biologiczny cykl rozwoju dinozaurów. Na badanych przed dr.
Cabrerę w latach 60-tych tajemniczych kamieniach wyrysowane są stegozaury z
trójkątnymi płytami, których ilość paleontolodzy ustalili dopiero na początku
lat 90-tych XX wieku.
Dinozaury na kamieniach z Ica i figurki z Acambaro (Peru)
Niezależnie od dr. Cabrery,
znany latynoamerykański archeolog Charles
C. Di Peso rozkopując w Mezoameryce indiańskie miasta i osiedla odkrył
statuetki tyranozaurów, brontozaurów i innych jaszczurów żyjących w czasach
istnienia ogniomiotnych wegetarian.
Temat
pozostaje otwartym
Założenie, że wszystkie te
dinozury – wliczają w to ziejące ogniem diplodoki – wymarły do czasów
pojawienia się człowieka, jest zwykłą naukową hipotezą, a nie realnym
potwierdzonym przez naukę faktem. A funkcję dowolnej teorii naukowej zasadza
się w tym, że można ja potwierdzić eksperymentalnie – zgodnie z zasadą Karla Poppera.
Pytanie: czy dinozaury dożyły
do czasów pojawienia się na Ziemi człowieka pierwotnego wcale nie jest takie
fantastyczne, jakby się to wydawało. Wszakże niektóre zwierzęta współczesne
dinozaurom, uważane za wymarłe, uchroniły się do dziś dnia. To właśnie jest
kopalna ryba latimeria i smoki (gigantyczne warany) z Komodo (Indonezja) i inne
zwierzęta.
Tak więc nie możemy wykluczyć,
że Smok Gorynycz nie miał swego realnego prototypu, a nawet kilka prototypów.
Dowiedzieć się kim czy czym one były tego nie możemy, ale jeszcze nie możemy i
kiedyś się dowiemy. Tak jak nie możemy wyjaśnić źródła natchnienia dawnych
malarzy, którzy malowali dawne jaszczury. Tak jak uda się dokopać do przyczyny
lub przyczyn zguby dinozaurów.[12]
Źródło – „Tajny XX wieka” nr
18/2018, ss.32-33
Przekład z rosyjskiego -
©R.K.F. Leśniakiewicz
[1]
Rosyjskim.
[2]
W oryginale „żmij” – to jaszczurowaty stwór wielkich rozmiarów. Słowo to jest
tłumaczone na polski najczęściej jako „smok” – czyli „drakon”.
[3]
Jednak istnieją ogniste tornada wytwarzające się w czasie tzw. burz ogniowych –
wielkich powierzchniowych pożarów, np. lasu.
[4]
Poza bakteriami pokarm był rozcierany przez gastrolity – kamienie połykane
przez zwierzęta, które pomagały im trawić twarde liście i łodygi roślin.
[5]
Metan jest gazem 72-krotnie bardziej kumulującym ciepło niż CO2.
Metan wpływa także w niewielkim stopniu na degradację warstwy ozonowej – O3.
[6]
Może także dojść do samozapłonu mieszaniny metanu z tlenem atmosferycznym pod
wpływem ostrego światła słonecznego.
[7] Obecnie
apatozaurów.
[8]
Ten problem zaatakował także onegdaj Stanisław
Lem w „Wizji lokalnej” (1982), w której wykazał on niemożność ziania ogniem
przez smoki. Problem ten jest także omówiony w „Cyberiadzie” (1965), z tym że
smoki tam ukazane są istotami, które powstały na drodze nekroewolucji
(elektrosmoki).
[9]
Idąc śladem takiego rozumowania należałoby postawić pytanie: dlaczego te
dinozaury nie wypuszczały nadmiaru metanu przez odbyt? Wszak ta droga jest
także naturalna i mogłoby równie dobrze dojść do samozapłonu metanu u ujścia
jelita grubego…
[10] Smok
znajduje się także w herbie Kazania (Tatarstan).
[11]
Wielkoraki żyły w Ordowiku i Permie – czyli ok. 485 - 254 MA temu.
[12]
Hipoteza meteorytowa Luisa i Waltera
Alvarezów nie tłumaczy do końca
Wielkiego Wymierania z granicy K/Pg, bo np. nie wyjaśnia dlaczego wyginęły
dinozaury morskie, które powinny przeżyć ten kataklizm.