USS Independence zdewastowany wybuchem atomowym Able w porcie San Francisco
Na ten okręt zwrócili moją uwagę realizatorzy serialu „Wyprawa na
dno - 2”, którzy w odcinku szóstym traktującym o atomowych tajemnicach Zimnej
Wojny opisali dziwne losy amerykańskiego lotniskowca USS Independence (CVL-22),
który został zatopiony u zachodnich wybrzeży Kalifornii. Poszukałem o nim
informacji w Internecie, i na stronie Wikipedii znalazłem, co następuje:
USS Independence (CVL-22) – amerykański
lotniskowiec typu Independence.
Stępkę okrętu położono
jako krążownika lekkiego Amsterdam (CL-59) (typ Cleveland) 1
maja 1941. Zwodowano go już po decyzji ukończenia go jako lotniskowiec 22
sierpnia 1942 w stoczni New York Shipbuilding, matką chrzestną była pani Warner. Jednostka weszła do służby w US
Navy 14 stycznia 1943, jej pierwszym dowódcą był komandor G. R. Fairlamb Jr.
Okręt był w służbie w
czasie II wojny światowej. Brał udział w wielu operacjach.
Mocno uszkodzony i
skażony w czasie operacji Crossroads
został przebadany w Pearl Harbor. Zatopiony w pobliżu San Francisco 29 stycznia
1951.
Dlaczego to zrobiono? Były po temu dwa powody:
Powód pierwszy – w czasie Operation
Crossroads okręt został silnie napromieniowany. To oczywiste – znajdował
się on w odległości 560 m od PUNKTU ZERO wybuchu nuklearnego o mocy 23 kt,
który znajdował się 150 m nad lustrem oceanu.
Szkic rozmieszczenia okrętów-celów w czasie Operation Crossroads próbnej eksplozji nuklearnej Able
Drugim powodem była chęć ukrycia przez Amerykanów niepotrzebnych
już przyrządów i narzędzi służących do prac nad atomem w amerykańskich
ośrodkach badań atomowych, by nie wpadły w niepowołane ręce – własnego
społeczeństwa i radzieckiego wywiadu KGB i/albo GRU.
Promieniujący z zdewastowany wrak lotniskowca został wyładowany
beczkami z niepotrzebną już aparaturą i innymi przedmiotami. Ładunek w metalowych
beczkach został zalany betonem i załadowany na pokład lotniskowca, którego
odholowano w pobliże wysp Farallon Islands – i tamże zatopiono. Dzisiaj wrak spoczywa
w północnym sektorze zatoki Monterrey w
Monterrey Bay Marine Sanctuary, na wysokości Half Moon Bay, na pozycji: N 37°30’00”
– W 123°05’00”, na głębokości 790 m.
Lokalizacja wraku USS Independence
Ostatnie badania wraku USS Independence wskazują na to, że
promieniujący lotniskowiec powoli niszczeje na dnie. Najgorsze jednak jest to,
że z przerdzewiałych beczek zaczynają powoli przenikać do środowiska
radioaktywne związki chemiczne. Pacyfik jest ogromny, ale niektóre izotopy do
połowicznego rozpadu potrzebują milionów lat…
A co do tego mają UFO czy USO?
Obawiam się, że władze USA postąpiły równie nieroztropnie, jak we
wczesnych latach 40., kiedy to doszło do słynnego incydentu nad Maury
Island położonej na N 47°22’40” – W
122°25’51”, w okolicach portu Tacoma, WA. Przypadek ten został opisany przez Johna A. Keela i przedstawiłem go
następująco na stronie - https://wszechocean.blogspot.com/2013/10/23vi1947-r-prawda-o-incydencie-nad.html. Widać z tego, że w latach 40.
i 50. nikt w USA nie przejmował się dalekosiężnymi skutkami takich działań. Nic
mnie tak nie irytuje i jednocześnie śmieszy jak Amerykanie oskarżają Rosjan o
zanieczyszczanie środowiska odpadami radioaktywnymi. To tak jakby złodziej
krzyczał „łapać złodzieja!” I straszno i
smieszno…
Stąd właśnie ta histeria po katastrofie w Czarnobylskiej EJ, a
teraz po nieudanej próbie z Buriewiestnikiem. (Opisano to w
następujących materiałach: http://wszechocean.blogspot.com/2019/09/tajemnica-morza-biaego-buriewiestnik.html, http://wszechocean.blogspot.com/2019/08/may-czarnobyl-nad-morzem-biaym.html oraz http://wszechocean.blogspot.com/2019/08/nuklearnego-lata-ciag-dalszy.html) Przy okazji marginalizuje się katastrofę w
Daiichi-Fukushima 1 EJ. W końcu tam wyleciały w powietrze reaktory produkcji amerykańskiej…
Do dziś nie podano żadnych wyników pomiarów skażeń do wiadomości publicznej. Wiadomo
jedynie, że skażono wielkie połacie Pacyfiku radionuklidami połowy (tej
gorszej) Tablicy Mendelejewa, a sama katastrofa jest oceniania jako INES 7…
Zaobserwowano ponoć szczególną aktywność Obcych w rejonach
skażonych, co nie powinno dziwić. Oni interesują się naszymi nuklearnymi
poczynaniami i właśnie przekroczyliśmy kolejny stopień zagrożenia, bowiem rosyjskie
pociski typu Buriewiestnik oraz system Posejdon oraz ich amerykańskie
odpowiedniki stanowią straszliwe zagrożenie dla planety i ich mieszkańców, a radioaktywna
trucizna nie respektuje żadnych granic. Użycie tych broni, nawet w ograniczonym
stopniu (np. w ograniczonej wojnie jądrowej), będzie stwarzało zagrożenie dla
wszystkich sąsiadów obszaru dotkniętego takim konfliktem, a broń jądrowa ma to
do siebie, że poza krótkookresowymi skutkami ma ona także swe skutki długofalowe
– rozłożone na wiele pokoleń – o czym niemal niczego się nie mówi. Efekty tego
opisałem w trzecim tomie tryptyku o UFO - „UFO i Czas”, więc tam odsyłam
Czytelników.
Na mapkach widzimy stopień skażenia wód Wszechoceanu produktami
reakcji jądrowych i termojądrowych. Pokazano tam także lokalizacje kilku
podwodnych mogilników, które wraz z wrakami atomowych okrętów podwodnych
stanowią zagrożenie dla środowiska.
Aktualna sytuacja polityczna na świecie grozi wybuchem i eskalacją
wojny, która może przejść w wojnę nuklearną z wiadomymi skutkami. Najgorsze jest
to, że obojętnie z którego kierunku będą się toczyły działania wojenne – Polska
wraz ze swą infra- i ultrastrukturą transportową znajduje się w strefie
pierwszego uderzenia BMR i jako pierwsza odniesie tego skutki.
Tak niestety będzie i do tego nie potrzeba żadnych wizjonerów czy
wróżbitów.