Powered By Blogger

wtorek, 22 sierpnia 2017

Hitlerowskie poligony broni A



Ostatnio w związku ze Złotym Pociągiem z Wałbrzycha pojawiło się wiele publikacji na temat hitlerowskich tajnych broni i możliwości Niemców w zakresie ich skonstruowania i wykorzystania.

Należy zacząć od podstawowego pytania: czy Niemcy posiadali w swym arsenale bronie masowego rażenia - BMR? Wiadomo, że na pewno posiadali broń C – broń chemiczną – gazy bojowe: tabun, sarin, Cyklon B, iperyt, iperyt luizytowy, adamsyt, itd. itp. – które po wojnie znalazły się m.in. w Bałtyku i straszą tam do dziś dnia. Któregoś dnia woda morska przeżre żelazne beczki i chemiczny diabeł wydostanie się z pudełka. Efekty tego możemy tylko przewidywać. Wydobycie i utylizacja tych BŚT jak na razie przekracza możliwości finansowe wielu krajów. Gdyby tak cała Unia Europejska ruszyła Bałtykowi na ratunek, to być może dałoby się coś z tym zrobić. Niestety, UE nie potrafi się dogadać ze sobą nawet w najprostszych kwestiach – np. tzw. „uchodźców” i „migrantów”, więc w kwestii BŚT na dnie Bałtyku nie ma o czym mówić…  

Nad bronią biologiczną - B pracowano zapewne w obozach zagłady pod kierownictwem takich zbrodniarzy wojennych jak SS-Haupsturmführer dr Josef Mengele i jemu podobnych. Jednak największe osiągnięcia miał japoński zbrodniarz wojenny gen. dr Ishii Shiro, który mordował wrogów Japonii przy pomocy hodowanych bakterii i pasożytów. Najprawdopodobniej wyniki badań zostały odtransportowane do tajnych laboratoriów na terytorium Stanów Zjednoczonych, a winni tej potworności uniknęli wymiaru sprawiedliwości i dożyli swych dni na garnuszku u Wuja Sama. 

A broń A? - ostatnio jej temat znów stał się modny po ujawnieniu części dokumentacji Aliantów, z której wyłania się następujący obraz: Amerykanie pracowali nad bronią atomową w Los Alamos w ramach Projektu Manhattan. Prace te były śledzone przez Rosjan, którzy przesyłali informacje na jej temat do centrali w Moskwie, gdzie w radzieckich laboratoriach dublowano postępy prac Amerykanów, tak więc oni ujawnili swoją bombę A w 1949 roku, bo mieli ją wcześniej – najprawdopodobniej już w 1946 roku. Nie zapominajmy, że to właśnie w tym roku na skandynawskim niebie pojawiły się tajemnicze spök raketer alias ghost rockets nadlatujące z kierunku ZSRR i krajów przezeń opanowanych. Pisałem o tym w opracowaniu pt. „Powojenne losy niemieckiej Wunderwaffe”, WiS2, Warszawa 2008. Do którego odsyłam Czytelnika.

Tymczasem Niemcy podsłuchiwali to, co Ambasada ZSRR w Waszyngtonie wysyłała do Moskwy i zgromadziła ogromną ilość depesz, których szyfry łamano w Zamku Czocha przy pomocy komputera lampowego o kryptonimie Schwertfisch. Rezultaty przesyłano do ośrodków zajmujących się bronią jądrową, a być może także termojądrową. Tak przynajmniej podaje to Bogusław Wołoszański w cyklu swych programów TV. Czy tak było? – tego nie wiem, ale wiele na to wskazuje, że tak być mogło…


Okolice Homla


Rezultatem tego było skonstruowanie bomby atomowej o małej mocy <10 kt TNT, a jej pierwszy egzemplarz został ponoć wypróbowany w okolicach Homla (Białoruś) już jesienią 1943 roku w ramach Projektu Lokki – zob. O. Fajg – „Uranowy Klub i atomowy fugas” - http://wszechocean.blogspot.com/2016/06/uranowy-klub-i-atomowy-fugas.html. Rzecz w tym, że nie ma relacji osób trzecich, ale za to są materialne ślady tego wybuchu – pozostałości po radioaktywnym obłoku peksplozyjnym.

Jednakowoż jest pewne małe, ale wredne „ale” – otóż skażenia te mogły powstać później w czasie atomowych testów przeprowadzonych w okolicach Orenburga i Orska, na stepach Kazachstanu czy Ukrainy w latach 50. i 60. ubiegłego stulecia. Tego niestety nie wiemy. Być może są jakieś dane na ten temat, ale jak na razie są one całkowicie nieosiągalne.

Jednego jestem pewien – jeżeli rzeczywiście doszło tam do eksplozji nuklearnej, to byłaby to pierwsza bomba A zdetonowana przez człowieka, albo przynajmniej pierwsza bomba A zdetonowana przez naszą cywilizację. Przypominam, że oficjalnie pierwsze urządzenie jądrowe o mocy 20 kt odpalono na Jordana de Muerte w dniu 16.VII.1945 roku, zaś pierwszą bojową bombę A o mocy <20 kt zrzucono na Hiroszimę w dniu 6.VIII.1945 roku, a oba te wydarzenia są dziełem Amerykanów.

Na temat bomby z Homla niewiele wiadomo. Białoruscy ekolodzy namierzyli coś, co nazwano HSG – Homelską Strefą Geopatogenną, w której panuje podwyższony poziom promieniowania, ale czy jest on związany z nazistowskim testem jądrowym – tego nie jestem pewien. Osobiście sądzę, że HSG powstała w kwietniu 1986 roku, kiedy na tamtejsze pola spadł radioaktywny fall-out po katastrofie w Czarnobylskiej EJ.


Wyspa Rugia


Według niektórych autorów, w marcu 1945 roku, na bałtyckiej wyspie Rugia została odpalona druga nazistowska bomba A o mocy 10 kt. Istnieje relacja niemieckiego lotnika, który lecąc w okolicach Lubeki ujrzał potężny błysk biało niebieskiego światła i po chwili na horyzoncie wyrósł potężny grzyb dymu. Żeby było ciekawiej, przyrządy w samolocie zwariowały i trudno było z nimi dojść do ładu. A zatem mamy do czynienia z niektórymi objawami wybuchu jądrowego: błysk kuli ognistej, grzyb powybuchowy i uderzenie pulsu elektromagnetycznego – PEM.

Niestety nie wiadomo dokładnie, gdzie dokładnie ów grzyb był widziany. Nie ma danych, na jakiej wysokości znajdował się świadek. Jest to o tyle ważne, że znając wysokość lotu można obliczyć czy mógł on w stanie go ujrzeć – zakładając, że wybuchu rzeczywiście dokonano na Rugii. Okazuje się, że mógłby to zobaczyć lecąc na wysokości ≥2500 m, na wschodnim horyzoncie, w odległości ok. 187 km dzielących Lubekę od centrum Rugii. A zatem ta część Legendy może być prawdziwa.

Skoro tak, to czy pozostały po tym jakieś ślady? W końcu eksplozja o równoważniku 10.000 ton TNT musiałaby pozostawić ślady fizyczne na powierzchni wyspy – np. krater, a także jakieś pozostałości chemiczne po wybuchu nuklearnym. Czy ich szukano? Nie wiem, ale obawiam się, że tak jak w przypadku Homla, wyniki pomiarów zostałyby zafałszowane przez wyziewy z pobliskiej Nord IV EJ w Lubminie, która była równie awaryjna jak ta w Czarnobylu... No i znajdowała się w odległości zaledwie 40 km na SE od centrum Rugii.

Wydaje mi się, że próby takie mogły być dokonywane na małych wyspach u wybrzeży Rzeszy: Rudden albo Greifswalder Oie/Oie. Niedaleko, bo na zachodnim wybrzeży wyspy Uznam/Usedom znajdował się Heeres Raketen VersuchenAnstallt czyli Wojskowy Instytut Badań Rakietowych – HRVA w Peenemünde (dziś znajduje się tam Muzeum Badań Rakietowych) pod kierownictwem gen. dr inż. dypl. Waltera Roberta Dornbergera i SS-Sturmbannführera dr Wernhera von Brauna. Obie wyspy znajdują się w niewielkiej odległości od HRVA Peenemünde: Rudden – 7,5 km zaś Oie – 15,7 km. Wydaje się zatem, że test ten miał miejsce na małej wysepce Greifswalder Oie, co zgadzałoby się z relacją niemieckiego lotnika i obserwatora naziemnego SS-Obersturmbannführera Waltera Schulkego.


W swych relacjach Schulke opowiada o eksperymencie z bombą o potwornej sile rażenia, który został przeprowadzony w okolicach Peenemünde. A zatem ten adres by się zgadzał. Wprawdzie Schulke mówił tam o Rugii, ale czy tak było na pewno, za to nie ręczę. Być może doszło do nieporozumienia, bowiem nazwy Rugia - po niemiecku Rügen i Rudden są do siebie fonetycznie podobne…


Poligon Ohrdruf


Trzeci poligon, na którym odpalono bombę A miał znajdować się w okolicy miejscowości Ohrdruf k./Gotha w Turyngii. To właśnie tam dokonano detonacji bomby A, w czasie której jako celu użyto ludzi – więźniów obozu koncentracyjnego i radzieckich jeńców wojennych. Wedle Legendy – wypróbowano na nich nową, śmiercionośną broń masowego rażenia – radgum. (zob. - http://wszechocean.blogspot.com/2015/07/kod-apokalipsy-radgum.html; http://wszechocean.blogspot.com/2015/10/tajemnica-kopalni-kaiserode.html; http://wszechocean.blogspot.com/2014/10/der-riese-przeciwatomowy-schron-hitlera.html.)

Pojawiły się spekulacje, że była to bomba A, „zakisła” bomba H względnie bomba zawierająca antymaterię (broń D – od słowa „dezintegracja”)! Antymateria jako broń była od zawsze marzeniem wszelkich świrów marzących o władzy nad światem, więc dlaczego nie miałby się nią zainteresować Hitler i jego zbrodnicza banda?

Próba w Jonastal miała mieć miejsce w dniu 4.III.1945 roku, a jej ofiarami byli więźniowie KL Buchenwald i radzieccy jeńcy wojenni. Konstruktorami tej bomby mieli być członkowie Drugiego Towarzystwa Uranowego (Zweite Uranverein) pracujący pod kierownictwem: Waltera Bothego, Klausa Clusiusa, Kurta Diebnera, Otto Hahna, Paula Hartecka, Wernera Heisenberga, Hansa Kopfermanna, Nicolausa Riehla i Georga Sttetera.

W założeniach specjalistów i ministra Alberta Speera, bomba A miała być skonstruowana w 1942 roku. Na szczęście trudności gospodarcze, problemy związane z uzyskaniem rud uranu, ciężkiej wody (D2O) i separacją izotopów opóźniły prace o dwa lata…


Bomba „brudna” i termobaryczna


Zwolennicy poglądu, że III Rzesza nie posiadała broni jądrowej wysuwają hipotezę, że naziści pracowali nad tzw. „brudną” bombą atomową. „Brudna” bomba atomowa, to BMR stanowiąca marzenie dzisiejszych terrorystów: jest to mówiąc najogólniej ładunek wybuchowy w otulinie z radioizotopów w rodzaju 60Co*, 90Sr*, 137Cs*, itd., które po jej eksplozji skażają teren na kilkanaście lat. Nad tą BMR pracowano w III Rzeszy, ale jej nie użyto.

Bomba termobaryczna, czy jak kto woli, paliwowo-powietrzna jest bronią o dużej mocy rażenia – przede wszystkim falą uderzeniową, a jej moc jest porównywalna z mocą małego ładunku nuklearnego. Jej działanie sprowadza się przede wszystkim do wybuchu przestrzennego a nie punktowego, jak w przypadku ładunku zwykłego materiału wybuchowego. Wybuch inicjujący rozpyla w powietrzu jakiś środek łatwopalny (np. benzynę, alkohol czy naftę – stąd nazwa – bomba paliwowo-powietrzna), który zapalając się gwałtownie, wybuchowo, powoduje powstanie silnej fali uderzeniowej – jej czynnika rażącego. Jej działanie można było zobaczyć w czasie zdetonowania amerykańskiej MOAB czy rosyjskiej FOAB. Jedno jest pewne – nieszczęsny Tu-154M prezydenta Kaczyńskiego nie mogła być zniszczona eksplozją przestrzenną. Gdyby tak było, to moc eksplozji rozniosłaby samolot na atomy i nie byłoby z niego co zbierać.

Być może, jak uważają niektórzy historycy, to właśnie takie bomby były testowane na niemieckich poligonach. Ale czy są jakieś ślady w dokumentach pozostawionych przez nazistowskich uczonych? Tego nie wiem. Jeżeli nawet były jakieś ślady, to są ukryte głęboko archiwach w Waszyngtonie i/albo Moskwie. Nie zapominajmy, że mogło to wszystko wpaść w ręce Amerykanom w trakcie Misji ALSOS, Misji Paperclip czy innych akcjach wymierzonych w hitlerowskie tajne BMR – podobnie zresztą jak czynili to Rosjanie na zajętych przez siebie terenach. Pod koniec II Wojny Światowej nikt już nie miał złudzeń, co do nietrwałości koalicji antyhitlerowskiej, i każdy z jej uczestników chciał sobie wykroić jak najwięcej z tego tortu, jakim była złowroga spuścizna nazistowskich naukowców.


Co się stało 12.VIII.1945 roku?


Wracając do broni A należy wspomnieć także pewien zagadkowy incydent, który miał miejsce w sierpniu 1945 roku, na morzu w rejonie koreańskiego portu Hynnam/Hyngnam. Opisane to zostało w artykule Michaiła Burlieszina - http://wszechocean.blogspot.com/2011/09/prawdziwe-poczatki-zimnej-wojny-1.html i dalszy.

Dziwny to był incydent. Kiedy radzieckie wojska wchodziły do miasta, na horyzoncie pojawił się potężny błysk, a potem wzniósł się w niebo obłok przypominający w kształcie grzyba à la grzyb atomowy…

Pojawiła się hipoteza mówiąca, że była to eksplozja japońskiej bomby A, ale rzecz w tym, że Japończycy nie byli w stanie wyprodukować dostatecznej ilości materiału rozszczepialnego, który usiłowali dowieźć im Niemcy na pokładach U-bootów. Czyli co?

Istnieją dwie odpowiedzi. Pierwsza brzmi tak – w okolicach Hynnam doszło do upadku jakiegoś meteorytu, który – podobnie jak ten z Syberii – eksplodował w powietrzu z mocą małej bomby atomowej. Możliwe? – możliwe.

Jest jeszcze druga możliwość. Było to ostrzeżenie Wuja Sama pod adresem Wujaszka Joe. Po prostu Amerykanie chcąc pokazać Rosjanom, kto tu rządzi, urządzili im przedstawienie. Zrzucili bombę A do Morza Japońskiego koło Hynnam, gdzie akurat wmeldowały się wojska radzieckie. Widownia była na miejscu: wojska radzieckie 17 Frontu – 34 A i 59 A, a chodziło o to, by dowodzący siłami ZSRR marszałek Rodion J. Malinowskij przekazał informację o tym Josifowi Wissarionowiczowi… Przekaz był jasny: Rosjanie - nie wchodźcie do Japonii!

I o to właśnie chodziło. Niestety, obawiam się, że rzecz jest jeszcze tajna i nieprędko ujrzy światło dzienne.

Tak więc raczej nie była to japońska atomówka, którą zdetonowano bez sensu – wystarczyło zostawić ją w mieście, ustawić zegar i uciec. Byłoby duże bum i kilka tysięcy Rosjan i Koreańczyków zamieniłoby się w parę… - mogło to być takie amerykańskie ostrzeżenie. Odpowiedzią na nie była fala UFO nad Skandynawią - ot, takie rosyjskie ostrzeżenie.

A potem zaczęła się Zimna Wojna…


Opinie z KKK


W sumie to teraz tylko ciekawostka. Mamy już różne bomby mogące zniszczyć ludzkość. Jednakże zastanowić się należy, że gdyby II WŚ potrwała jeszcze ze dwa trzy lata to moglibyśmy mówić po niemiecku!?  Docenić chyba trzeba niemieckich naukowców i pseudo-naukowców, że w trakcie wojny tworzyli nowoczesną technologię z której całe garście wzięli sobie później Amerykanie i Rosjanie. Z pewnością Niemcom pomogli  w tym bardzo niewolnicy nie tylko z Europy, kosztem wielkich cierpień i milionów zamęczonych na śmierć. Także myślę, że teraz trudno będzie znaleźć dowody na eksperymenty z bronią, bo liczniki trzeszczą w wielu, wielu miejscach po różnych powojennych eksperymentach. Dobrze było by się zastanowić jak przebiegają badania na temat antymaterii, bo ostatnio coś cicho o tym, a jak cicho to podejrzane 😊 (K A ZE K)


Jestem pewien, że Niemcom coś się udało skonstruować. Ale to „coś” nie zdążyło wystrzelić, bo czule się tym zaopiekowali Amerykanie i Rosjanie. Teraz mamy tego skutki – loty kosmiczne, wojny gwiezdne i zagrożenie z Kosmosu, które w każdej chwili może zlecieć nam na głowy… 😲 (Daniel Laskowski


I jeszcze jedno: czy Niemcy budując Riese nie mieli zamiaru wybudować fabryki wzbogaconego uranu i ciężkiej wody – D2O? Czytając Twoją książkę natrafiłem na passus mówiący o tym, że Niemcy ze szczególną uwagą zabezpieczali cieki wodne twierdząc, że woda będzie im później potrzebna. No bo we Wrocławiu mógł być reaktor jądrowy albo cyklotron, czyli urządzenia do otrzymywania izotopów. No a do reaktora był potrzebny uran i ciężka woda, którą produkowano by właśnie w Górach Sowich – właśnie w Riese.  (Daniel Laskowski