Baza 211 - miasto Nowy Berlin na Nowej Szwabii na Antarktydzie
Iwan Barykin
Wnętrze
Antarktydy skrywa w sobie wiele pożytecznych kopalin: rudy żelaza, węgiel
kamienny, miedź, nikiel, ołów, cynk, molibden, uran, grafit… W Antarktyce
znajduje się 90% światowych zasobów słodkiej wody.
Położenie Nowej Szwabii na mapie Antarktydy i widok na Nowy Berlin
O tym, że na
Antarktydzie, na Ziemi Królowej Maud znajduje się tajna hitlerowska Baza-211
dowiedziałem się, kiedy byłem służbowo w Niemczech. Opowiedział mi o tym
89-letni Walter Schulke – były
SS-Obersturmbannführer (podpułkownik wojsk lądowych – przyp. tłum.). Pisałem
już o tym człowieku w moim artykule „UFO nad Stalingradem” w „Tajny XX wieka”
nr 45/2011. (Zob. http://wszechocean.blogspot.com/2012/02/nlo-nad-stalingradem.html, http://wszechocean.blogspot.com/2012/03/gdzie-szukac-nazistowskich-baz-na.html - przyp. tłum.) W swoim czasie pomogłem Schulkemu znaleźć
mogiłę jego krewnego, który zginął pod Stalingradem, za co Niemiec z wdzięczności
opowiedział mi to, co trzymał do tego czasu w tajemnicy.
Tajna baza
Kiedy ukończyłem
Uniwersytet Berliński, mój ojciec – generał Reichswehry – skierował mnie do
jednej z jednostek SS. Ona była dyslokowana na wybrzeżach Francji, nad Kanałem
La Manche – rozpoczął swe opowiadanie Walter Schulke. – Tam zajmowałem się
korygowaniem strzelań rakietami V-2 w kierunku Londynu. W roku 1944
przeniesiono mnie na poligon w Peenemünde, gdzie testowano najnowsze rakiety V-5
i jeszcze dyskoplany (dyskoloty), które były bardzo podobne do UFO. W 1945
roku, kiedy Rosjanie podeszli całkiem blisko, ewakuowano nas okrętami
podwodnymi.
Wtedy nie
wiedzieliśmy, że jeden z nich ma na swym pokładzie wysokich oficerów SS i
partyjnych bonzów, i zmierza w kierunku brzegów Argentyny, do niemieckiej
kolonii. Natomiast drugi U-boot – jak się potem dowiedziałem będąc w Argentynie
– z uczonymi i konstruktorami na pokładzie zmierzała do bazy na Antarktydzie,
gdzie zamieszkiwały już morskie wilki Grossadmirala
Dönitza. Czy słyszał pan coś o
tajnej bazie na Antarktydzie?
W odpowiedzi
tylko wzruszyłem ramionami, bo i skąd? No i mój rozmówca opowiedział mi
zadziwiającą historię.
SS Schwabenland - statek ekspedycji antarktycznych III Rzeszy...
Flaga Neuschwabenlandu - Nowej Szwabii
Zamaskowani ludzie
Baza 211, albo
Nowa Szwabia, była zbudowana przez nazistów jeszcze w końcu lat 30., w czasie
kilku ekspedycji na Ziemię Królowej Maud. Tam niedaleko od źródeł geotermalnych
wód znaleziono duże terytorium bez lodu (tzw. oaza – przyp. tłum.) porosłe
trawą. Pod antarktycznymi oazami zostały znalezione jaskinie z kopulastymi
powałami, a pod nimi gejzery i podziemne jeziora o temperaturze wody +18°C. Tam
także znajdowały się podwodne groty, idealne do bazowania okrętów podwodnych.
To właśnie to terytorium naziści obwołali własnością Reichu.
Tam właśnie w
końcu lat 30., na statku SS Schwabenland i okrętach podwodnych z tzw. „Konwoju Führera” dostarczano
materiały budowlane, maszyny, zapasy, oprzyrządowanie dla laboratoriów,
traktory, szyny, wagonetki, maszyny górnicze, a także ludzi – znanych uczonych,
inżynierów i konstruktorów oraz tysiące więźniów z obozów koncentracyjnych. Oni
to właśnie zbudowali podziemne miasto Nowy Berlin z laboratoriami, fabrykami i
hangarami. Wedle słów Dönitza – Niemcy zbudowali tam dla Führera niezdobytą
twierdzę, w której wyrośnie w przyszłości podziemna rasa Ariów. Do bazy
zawieźli ochotników płci obojga z Hitlerjugend w celu ochrony rasy aryjskiej.
Pod koniec wojny do Bazy 211 wywieziono wyższych urzędników Reichu, archiwum
Hitlera i zagrabione skarby.
Dowódca okrętu
podwodnego U-530, Heinz Scheffer
odbył niejeden rejs do Nowej Szwabii opowiadał Schulkemu w Argentynie, że
10.VII.1945 roku w Kielu przyjął na burtę pięciu tajemniczych pasażerów. Ich
twarze były zamaskowane.
- Przez całą
drogę oni milczeli – opowiadał Scheffer – ale kiedy nas wykryli i okrętem
zaczęło trząść od eksplozji bomb głębinowych, to dwóch pasażerów nie wytrzymało
i zaczęli oni rozmawiać. Jednego z nich poznałem po głosie – to był
Reichsleiter (naczelnik Rzeszy NSDAP – przyp. tłum.) [Martin] Bormann. Jestem
pewien, że drugim był sam SS-Gruppenführer (i generał-porucznik Policji –
przyp. tłum.) [Heinrich] Müller – szef Gestapo. Miałem rozkaz
wysadzić ich w jednym z portów Argentyny i popłynąć do Bazy-211. Ale wraz z
dowódcą drugiego U-boota zdecydowaliśmy się poddać władzom argentyńskim.
- Wierzę temu
facetowi – powiedział Schulke – dlatego, że spotykał się w tej kolonii z
Bormannem. Zrobili mu operację plastyczną i on upodobnił się do Żyda. Z kolei
Müller nikogo się nie bał i zachowywał się dokładnie tak samo, jak w berlińskim
Gestapo…
Prawdziwy raj na ziemi
W latach 60.
spotkałem się z legendarną lotniczką, ulubienicą Führera kpt. pil. Hanną Reitsch w Hiszpanii, gdzie miała
swoje centrum helikopterowe – opowiadał dalej Schulke. – Ona mi opowiedziała,
że była na Antarktydzie w 1943 roku.
- W bazie –
powiedziała ona – stworzono bronie psychotroniczne i laserowe oraz doprowadzili
do pełnej gotowości dyskoloty.
Wedle jej słów, w
podziemnych fabrykach wzbogacano pluton (chyba chodziło o uran – przyp. tłum.)
dla ładunków jądrowych. Bogu dzięki, że ich nie użyto.
Kapitan-pilot Hanna Reitsch - ulubienica Hitlera i pierwszy pilot doświadczalny III Rzeszy
Amerykanie
wyniuchali sekretną bazę, a ich obserwatorzy nieraz odnotowywali pojawienie się
nad Antarktydą latających spodków. Pod koniec 1946 roku Pentagon wysłał ku
wybrzeżom Antarktydy „naukową” wyprawę, pod dowództwem znanego polarnika, adm. Richarda Byrda. Wszystko to było szyte
grubymi nićmi: w ekspedycji wziął udział 1 lotniskowiec, 13 innych okrętów, 25
samolotów i śmigłowców, tylko 25 uczonych za to aż B USMC czyli 4100 żołnierzy
piechoty morskiej osławionych marines!
Wkrótce w mediach pojawiły się oświadczenia, że prawdziwym celem misji Byrda
było poszukiwanie i likwidacja faszystowskiej bazy na Ziemi Królowej Maud.
Zaraz po
przybyciu na miejsce, Amerykanie przypuścili atak. W czasie walki stracili 1
okręt, 13 samolotów i wielu żołnierzy. Lotnicy opowiadali o wyskakujących z
wody i atakujących ich latających dyskach, spalających wszystko promieniach i
dziwnych zjawiskach masowego rozstroju psychicznego ludzi.
- Wiele lat
później, kiedy powróciwszy z USA mieszkałem w Berlinie – mówi Schulke –
opublikowano dziennik adm. Byrda, który prowadził w czasie ekspedycji.
Przywiozę to panu, jak tylko przyjadę do Rosji.
Mapy Neuschwabenlandu i Pustej Ziemi w której Hitler spodziewał się znaleźć aryjskie plemiona dzięki którym mógłby wygrać II Wojnę Światową i zapanować nad narodami Ziemi...
Dziennik adm. Byrda
Schulke dotrzymał
słowa i wkrótce przysłał mi streszczenie dziennika admirała, a jego opowiadanie
przekazuję teraz Czytelnikom:
Kiedy Byrd już
znajdował się na Antarktydzie, to obleciał on hydroplanem rejon w którym miała
się znajdować baza nazistów. Naraz przestał działać kompas i przerwała się
łączność, a wkrótce i sam samolot wyszedł spod kontroli pilota. Nad nim zawisł
dziwny pojazd w kształcie dysku, przypominający brytyjski hełm i ze swastyką na
burcie. Jak napisał admirał – samolot znalazł się w pułapce. Nieznani ludzie
zwrócili się do lotników w języku angielskim – Zaraz was posadzimy. Uspokójcie się, nic wam nie grozi.
Po jakimś czasie
samolot wylądował na placu wysypanym drobnym szutrem. Amerykanie wyszli z
samolotu, a do admirała i radzisty podeszli jacyś ludzie – wysocy blondyni
podobni jeden do drugiego. Zaprowadzili ich do ogromnego luku i kazali im
wejść. Po kilku minutach wszyscy znaleźli się w podziemnym mieście przed jakąś
budowlą. Admirała zaproszono do środka, a radzik pozostał na zewnątrz. Po
przejściu podziemnego korytarza, Byrd znalazł się w przestronnym pomieszczeniu,
gdzie za stołem siedział człowiek z wyrazistymi rysami twarzy.
- Witamy,
admirale – powiedział on - pozwoliliśmy
panu znaleźć się tutaj, bo jest pan znanym człowiekiem. Powróci pan cały i
zdrowy do Ameryki pod warunkiem, że natychmiast opuścicie naszą ziemię. Niech
pan przekaże waszemu rządowi, że jakiekolwiek próby mieszania się w nasze
sprawy, szczególnie z użyciem siły, a szczególnie broni jądrowej, spotka się z
adekwatną odpowiedzią. Nie zatrzymujemy was zatem.
W tym samym
czasie samoloty amerykańskiej ekspedycji wtargnęły na terytorium bazy. Jeden z
lotników potem opowiedział:
- Naraz staliśmy
się celem ataku jakichś dziwnych dyskoplanów, które dosłownie wyskakiwały spod
wody. Jakieś nieznane, spopielające promienie uderzyły w niszczyciel USS Murdoch,
który stanął w płomieniach jak pochodnia i poszedł na dno, promienie zrąbały
pokładowe nadbudówki i startujące z lotniskowca samoloty. Po 20 minutach
koszmar się skończył i dyskoloty naraz znikły. Niemcy mogli zetrzeć nas na
proch, ale tego nie uczynili.
Lokalizacja niemieckich stacji naukowych na Antarktydzie w dniu dzisiejszym
Tajemnica bazy będzie ujawniona
Powróciwszy do
Waszyngtonu, admirał przekazał słowo w słowo niemieckie ultimatum prezydentowi Trumanowi. Ten jednak nie uwierzył
Byrdowi i obwinił go za klęskę operacji. Admirał poszedł w odstawkę i
odizolowano go od mediów.
- Dziennik, który
admirał Byrd prowadził sekretnie w czasie ekspedycji został opublikowany już po
jego śmierci – stwierdził Schulke. – Jankesi posyłali ekspedycje na Antarktydę
jeszcze nieraz i jakoby niczego nie znaleźli. Baza 211 istniała jeszcze długo.
Sądząc po medialnych doniesieniach, u wybrzeży Chile obserwowano w latach 60.,
70. i później pojawienia się latających talerzy – najwidoczniej z Bazy. W roku
2004 kanadyjscy uczeni zaobserwowali w czasie oblotu terytorium stojący na
antarktycznym lodzie dyskolot, ale kiedy wrócili tam po jakimś czasie, to go
już tam nie było.
Podejrzewam, że
wielu mieszkańców podziemnego miasta umarło ze starości. Pozostali tam jedynie
nieliczni członkowie HJ, którzy przybyli tutaj na wezwanie Führera, ale i oni w
końcu opuścili Antarktydę niszcząc wszystko, co tam się znajdowało. Na tym
miejscu znajduje się obecnie niemiecka antarktyczna stacja badawcza Neumeier-3 (niemiecka stacja
antarktyczna położona na 70°37’ S - 008°22’ W, załoga letnia 22 osoby, załoga
zimowa 9 osób – przyp. tłum.). Osób postronnych tam nie wpuszczają. Tak więc
tajemnica Bazy będzie jednak odkryta…
Na tym się z
Schulkem pożegnaliśmy. Wręczył mi swoja wizytówkę zrobiona jeszcze w USA, gdzie
przyjechał z Argentyny. A po miesiącu w moim domu rozległ się dzwonek telefonu.
Podniosłem słuchawkę i usłyszałem głos Waltera:
- Jestem właśnie
w hotelu Wołgograd, czy nie moglibyśmy się zobaczyć?
W czasie
spotkania Schulke powiedział, że znalazł grób swego wuja na niemieckim
cmentarzu wojennym i poza tym przywiózł to, co obiecywał. Walter wręczył mi
egzemplarz magazynu „Brisant” w którym znalazłem stronice z dziennika adm.
Byrda (zob. „The Nazi Base 211 – UFO Factory” -
http://base211.ru/index.php?mn=otd&mns=uk2l9wi9txbee – przyp. tłum.) w artykule, w którym przeczytałem, że Admirał dowiedział się o tym, że Jankesi w
trakcie tajnej operacji „Kod Antarktydy” nawiązali i kontakt z Bazą 211.
Naziści przekazali im nowe technologie w zamian za azyl. Richard Byrd próbował
powiedzieć o tym dziennikarzom, ale umieszczono go w „psychuszce”, skąd już nie
wyszedł. Najwidoczniej Departament Stanu i CIA nie chcieli ujawniać tajemnic
operacji „Kod Antarktydy”.
Moje 3 grosze
To wszystko brzmi naprawdę
wiarygodnie, ale czy jest – oto pytanie! Nie komentuję tych sensacji, bo
wypisano już morze atramentu, tuszu i farby drukarskiej na ten temat. Problem
cały czas rozbija się o wiarygodność źródeł, które – mówiąc delikatnie – nie są
zbyt wiarygodne, jak np. cytowany tu „Brisant” – typowy tabloid. Inna rzecz
jest taka, że takie kontrowersyjne informacje biorą takie brukowce, bo żadna z
tzw. „szanujących się” gazet nie opublikuje.
Czy możliwe było zbudowanie
Bazy 211 na – a właściwie – we wnętrzu antarktycznego lądu? Na papierze owszem,
tak. W rzeczywistości byłoby to bardzo trudne. Być może była to jakaś baza dla
U-bootów operujących na południowych akwenach Atlantyku i Oceanu Indyjskiego,
ale raczej nie było to miasto. No, chyba że to było w planach Führera i jego
akolitów i te plany zamierzano zrealizować, ale – na szczęście – zabrakło im na
to czasu. A teraz zastanów się Czytelniku – czy dysponując takimi dyskoplanami
i takimi broniami, o jakich piszą wszyscy autorzy – Niemcy daliby się wykurzyć
z Antarktydy? Poważnie w to wątpię. Gdyby tak było, to wyprawa Byrda w ogóle
nie wróciłaby z Antarktydy, ani żadna inna. Dlatego możliwe jest, że Niemcy się
po prostu poddali przekazując Amerykanom wszystko, co mieli. I nie były to
żadne superbronie, bo w innym przypadku historia wojen po 1946 roku miałaby
zupełnie inny przebieg. Owszem – rozwijano bronie jądrowe i termojądrowe, ale
jakoś historia milczy o laserowe bronie radiacyjne – LBR, – o nich mówi się
dopiero od czasu, kiedy pojawił się w nauce termin LASER – kwantowy wzmacniacz
światła, a Ronald Reagan zamierzał
na serio użyć LBR w programie SDI. Oczywiście pracowano wcześniej o LBR, ale
fizyczne ograniczenia stawiane przez atmosferę były (i są) poważną przeszkodą w
ich realizacji, za to LBR sprawdza się idealnie tam, gdzie atmosfery już nie ma
– w przestrzeni kosmicznej.
Inną rzeczą jest, że adm.
Byrd jest mało wiarygodnym i dlatego boż jego relacje są – mówiąc bardzo
delikatnie – fantastyczne. Z drugiej strony musiały być, bo Byrd zadłużył się
poważnie i musiał skądś zdobyć pieniądze, stąd PR-owskie opowieści o Pustej
Ziemi i Szamballi w jej wnętrzu... NB, powielał on tylko rojenia hitlerowskich
ezoteryków i pseudonaukowców, ale to się dobrze sprzedawało i ułatwiało
zdobycie funduszy na dalsze wyprawy.
Adm. Byrd poszedł w
odstawkę dlatego, że jako polarnik doskonale znał warunki lotów nad Biegunami i
został zaangażowany w ultratajnym planie o kryptonimie Pincher, pierwszym planie wojny atomowej z ZSRR. Dopiero drugim był
plan Dropshot. Plan Pincher zakładał zadanie atomowego ciosu
Sowietom poprzez Biegun Północny – dlatego też zaangażowano w to takich ludzi
jak adm. Byrd, gen. Dolittle czy płk
Balder, NB ci dwaj ostatni w lecie
1946 roku badali tajemnicze wydarzenia, które miały miejsce nad Skandynawią. Nie
zapominajmy, że rakiety amerykańskie były w powijakach i atak nuklearny na ZSRR
miał być przeprowadzony właśnie przez bombowce startujące z Maryland, Alaski i
Nowego Meksyku. Dlatego jego planowaniem zajmowali się lotnicy z USAF i RAF
oraz polarnicy.
Reasumując – coś jest na
rzeczy i jest to kolejna z wielu tajemnic Zimnej Wojny. Już Zimnej Wojny, bo
to, co powiedział sir Winston Churchill w Fulton było tylko potwierdzeniem,
zadeklarowaniem tego, co już się działo. Zimna Wojna zaczęła się już w 1944 roku,
kiedy Alianci wylądowali w Normandii i rozpoczęli swe misje Alsos i Paperclip mające na celu przejecie niemieckich technologii i
wykorzystania ich przeciwko ZSRR, który też realizował swoją wersję tych
operacji. Bo jeszcze trwały salwy II Wojny Światowej, a już gotowano się do
Trzeciej w myśl zasady si vis pacem –
para bellum…
Tekst i ilustracje – „Tajny XX wieka” nr 3/2013, ss. 4-5.
Przekład z j. rosyjskiego –
Robert K. Leśniakiewicz ©