Mapa Kuznieckiego Ałatau
Siergiej Kożuszko
Na początku lat 2000 miejscowi
hinduiści założyli w Kaszkułakskiej jaskini coś w rodzaju naturalnego
klasztoru. To nie spodobało się lokalnej administracji. Po trzech latach
przepychanek hinduiści porzucili pieczarę.
W opowieściach z Kuznieckiego
Ałatau mówi się, że w Chakasji, na południowo-wschodnim zboczu góry Kaszkułak (Chos-chułach – w przekładzie z
chakaskiego oznacza dwoje uszu)
znajduje się jaskinia, którą miejscowi mieszkańcy nazwali Pieczarą Czarnego
Diabła. W niektórych encyklopediach określana jest jako jedno z
najstraszniejszych miejsc na Ziemi. I są po temu ważkie przesłanki.
Wielu ludzi, którzy spuszczali się w głębiny Kaszkułakskiej Jaskini nie wiedziało o tym, że już z niej nie powróci...
U
Złotego Ruczaju
Najpierw o anomaliach Kaszkułakskiej
Jaskini (KJ) szeroko mówiono po tym, jak w 1959 roku grupa moskiewskich
geologów przypadkowo natknęła się na ten przedziwny obiekt. Według wspominków
jednego z uczestników tej ekspedycji Jegora
Barkowskogo, który dwie dekady temu organizował ekspedycję na Kaszkułak.
Geolodzy mogli poświęcić nowemu odkryciu tylko jakieś 10 minut. Owładnięci
niezrozumiałym strachem zostali stamtąd literalnie wypchnięci przez jakąś
tajemniczą siłę! Kiedy ekspedycja powróciła do położonej niedaleko wsi Szira,
miejscowi objaśnili geologów, że to duchy jaskini nie życzą sobie widzieć ludzi
w swojej kamiennej świątyni.
Miejscowi staruszkowie
opowiedzieli im, że w dawnej przeszłości nieopodal góry Kaszkułak przepływał
strumień Złoty Ruczaj, którym dusze zmarłych odpływały ze świata żywych do
świata umarłych. Obok niego żył potężny szaman Złotego Ruczaju, który odprawiał
przez stulecia dusze swych ziomków do Krainy Cieni. Ale przyszedł dzień, w
którym szaman umarł. Zgodnie z miejscowym zwyczajem, ciało szamana oddano ogniu,
a jego złote szaty zaniesiono w głąb jaskini, w której za życia odprawiał swe
magiczne rytuały. Od tego czasu otworzył się portal do tamtego świata i dlatego
od niepamiętnych czasów wszyscy starzy czy nieuleczalnie chorzy ludzie szli do
jaskini by zakończyć swoją ziemską wędrówkę. Potem, już w czasie
„nieskończonych wojen” (III – VI w n.e.) w KJ zamieszkiwały hordy wojowniczych
Sarmatów, którzy przynosili w ofiarę dla swych wszechpotężnych bogów ofiary z
ludzi i zwierząt…
Syberyjski szaman w "ubiorze roboczym"
Legenda
o Czarnym Szamanie
Do najbardziej rozpowszechnionej
pośród tutejszych mieszkańców i gości KJ należy legenda o Czarnym Szamanie.
Jedno z miejscowych podań opowiada o tym, jak na początku XX wieku nieopodal
Jaskini Czarnego Diabła zamieszkiwał stary szaman, którego miejscowi bardzo
szanowali i bali jednocześnie. Mówi się o nim, że był on potężnym i potrafił
ożywiać zwierzęta, a siłą swego wzroku
potrafił przemieszczać ogromne głazy (podkreślenie tłum.) i zamieniać
kamienie w sztaby złota. Na początku lat 20. XX wieku, kiedy we Wschodniej
Syberii miała miejsce wojna domowa, w tym miejscu operowała banda basmaczy pod
przywództwem atamana Sołowiewa.
Pewnego razu okrutny „batiuszka” złapał starego szamana i zażądał od niego
złota, które – według pogłosek – było ukryte w wielu skrytkach w KJ. Szaman nie
tylko nie powiedział, gdzie było ukryte złoto, ale także przepowiedział mu
rychłą śmierć. Na rozkaz atamana zrzucono szamana ze skały do głębokiej
przepaści. I wkrótce oddziałek atamana wpadł w zasadzkę zorganizowaną przez
ujgurskich czerwonoarmistów (w szeregach których znajdował się późniejszy
pisarz Arkadij Gajdar) i został
wybity do nogi.
Od tego czasu, jak twierdzą
miejscowe legendy, widmo szamana zawsze pokazuje się wszystkim nieproszonym
gościom KJ, sprowadzając na nich strach a i czasami pozbawiając rozumu, a nawet
życia…
O fakcie istnienia widma
szamana wspomina pracownik Nowosybirskiego Instytutu Medycyny Klinicznej i
Eksperymentalnej Konstantin Wakulin,
który w składzie grupy badawczej w 1985 roku przebywał w KJ. Według słów
Wakulina, będąc w jaskini, w pewnym momencie poczuł na sobie czyjeś spojrzenie.
W następnym momencie oblało go wściekłe gorąco, a następnie odczuł atak
nieokiełznanej paniki. Jak zahipnotyzowany odwrócił głowę i w odległości
jakichś pięciu metrów od siebie ujrzał sylwetkę mężczyzny z rozwianymi szatami
i w mechatej, rogatej czapce na głowie. Szaman, którego oczy gorzały
niebieskawym ogniem skinął na niego ręką. Uczony zrobił kilka niepewnych kroków
i nieoczekiwanie przypomniał sobie słowa modlitwy, które zapamiętał jeszcze z
dzieciństwa i zaczął je szeptać. Szaman odwrócił się i jego postać wtopiła się
powoli w skalną ścianę…
Wejście do Kaszkułakskiej Jaskini
Tajemniczy
przekaźnik
Pod koniec lat 70., wiele
ekspedycji badawczych usiłowało dać wyjaśnienia dla paranormalnych fenomenów
widzianych w KJ. Za każdym razem znalazłszy się w tym tajemniczym miejscu,
uczeni odnotowywali cały szereg jednakowych zjawisk: odczucie niewyjaśnionego
strachu i odczucie, że w jaskini jest jeszcze ktoś niewidzialny; wizualne
miraże w kształcie ludzkich postaci i mitycznych zwierząt oraz słuchowe
halucynacje. Pierwsze dokładne opisanie tych zjawisk zostało sporządzone przez
uczestników ekspedycji w 1985 roku. Wtedy to badacze pozostawili w Grocie
Entuzjastów – której osobliwością były znalezione tam zwęglone kości ludzi i
zwierząt – aparaturę do pomiarów pola elektromagnetycznego. Ku zdumieniu
uczonych, przyrządy odnotowały dziwną rzecz, a mianowicie – wystarczyło, by
człowiek wszedł do tej groty, a w jej środku zaczynała się prawdziwa burza
elektromagnetyczna! Poza tym aparatura wychwyciła jakiś dziwny, jednolity
sygnał elektromagnetyczny idący spod ziemi.
Już na początku lat 90., grupie
pod kierownictwem nowosybirskiego uczonego Aleksieja
Trofimowa przy pomocy o wiele bardziej czułej aparatury udało się ustalić
związek pomiędzy niezwykłymi zjawiskami zachodzącymi w KJ, a parametrami pola
elektromagnetycznego. Uczeni doszli także do jednoznacznego wniosku, że dziwne
impulsy pojawiające się na szczególnej częstotliwości, mają czysto techniczne
pochodzenie, a ich źródłem jest jakiś generator umieszczony głęboko pod ziemią.
W 2003 roku abakański
psychotronik Dimitrij Iwanow
przebywał trzykrotnie w KJ i oświadczył, że na głębokości 500 m pod górą
Kaszkułak znajduje się przekaźnik zostawiony tam 400.000 lat temu przez
przedstawicieli wysoko rozwiniętej cywilizacji pozaziemskiej. W nasze dni
urządzenie to wysyła sygnały w kierunku konstelacji Oriona, w których to
sygnałach jest zaszyfrowana jakaś ważna informacja. Także, wedle Iwanowa,
kaszkułakski przekaźnik może służyć istotom pozaziemskim jako radiolatarnia,
przy pomocy której orientują się oni w przestrzeni kosmicznej.
Piękno szaty naciekowej Jaskini Czarnego Diabła...
Straszne
fakty
Dimitrij Iwanow sądzi, że
złożona energetyczna struktura informacyjnego pola KJ jest nader niebezpieczna
dla ludzi, którzy znajdują się na niskim poziomie rozwoju duchowego, mających
głupie myśli i zamiary. Świadczy za tym cały rząd faktów, kiedy to nieznani
goście Jaskini Czarnego Diabła już to wariowali, już to ginęli z
niewyjaśnionych przyczyn.
W Chakasji wspominają, jak to w
1960 roku KJ odwiedziła grupa 20 studentów. Jednak na powierzchnię wyszły tylko
dwie, śmiertelnie przestraszone dziewczyny, które znaleźli miejscowi myśliwi.
Potem jedna z nich skończyła życie w klinice psychiatrycznej, los drugiej
amatorki podziemnych szlaków jest nieznany.
Już w 1996 roku w KJ zaginęło
bez wieści pięcioro entuzjastów-speleologów. Jeden młody człowiek, któremu
udało się wydostać z jaskini bredził cos niejasno o jakichś kosmatych potworach
i płomienistych drzwiach w kamiennej ścianie, przez które nie przeszedł.
Chłopiec był wyczerpany i zawieziono go do szpitala, gdzie po kilku tygodniach
zmarł wskutek nieznanej choroby…
Dzisiaj KJ jest miejscem
pielgrzymek członków różnych kultów i sekt, którzy odprawiają na stokach góry
różne obrzędy ze składaniem różnorakich ofiar. Według szamanów, praktykujących
dzisiaj w różnych miejscach Syberii, takie odnoszenie się do tego fenomenu nie
tylko jest groźne dla ludzi, ale także grozi wieloma nieszczęściami, które
rozgniewane duchy gór mogą obruszyć na ich nierozumne głowy.
Moje
3 grosze
Kolejna opowieść o strefie anomalnej i
kolejna tajemnica gór. Przeszedłbym ponad tym do porządku, gdyby nie to, że
tajemnice KJ mają związek z innymi opowieściami, legendami i relacjami na temat
dziwów i cudów podziemnego świata – planetarnego podziemia naszej Ziemi. To, co
się dzieje w KJ pasuje do legend o Szamballi-Agharcie i jej mieszkańcach,
którzy nie życzą sobie wizyt ludzi z powierzchni, po których nie spodziewają
się niczego dobrego – wystarczy sobie obejrzeć takie filmy jak „Avatar” czy
„1492: Conquest of Paradise”, w których pokazuje się co ludzie cywilizowani są
w stanie zrobić w kwitnącym Raju vel Ogrodzie Eden. I dlatego tych wszystkich,
którzy chcą się tam dostać Aghartyjczycy czy jak kto woli Interterranie
traktują jak intruzów. I robią to – jak widać – bardzo skutecznie. Podejrzewam,
że ta cała psi-zapora ma służyć
ochronie tego przekaźnika radiowego, który działa gdzieś w łonie tych gór.
Jest jednak małe ale – skoro to były
istoty aż tak rozwinięte, że latały do gwiazd, to dlaczego do nawigacji
używały/używają tak niepewnego i zawodnego środka technicznego jak radio???
Jakoś nie pasuje to do obrazu wszechmocnych istot pokonujących ogromne,
niewyobrażalne odległości i „orzący ugory Kosmosu” – jakby to powiedział jakiś
radziecki propagandysta. Natomiast pasuje to właśnie do obrazu Interterran,
którym do nawigacji wystarczą całkowicie radiolatarnie rozmieszczone w
niektórych punktach naszej planety…
Tekst i ilustracje – „Tajny XX
wieka” nr 43/2012, ss. 26-27
Przekład z j. rosyjskiego –
Robert K. Leśniakiewicz ©