Kilkakrotnie na moim blogu pisałem o
obserwacjach dziwnych, nietypowych samolotów, które kojarzą się z UFO czy w
ogóle z jakimiś niezwykłymi pojazdami z „Gwiezdnych wojen” Lucasa, czy innych
filmów sci-fi. Tym razem mam relację
zza granicy, a dokładniej z Rosji – a oto i ona:
Pewnego
razu latem, na początku lat 90., szedłem ze swej daczy do miejscowej stacji
kolejowej – nieco spiesząc się na podmiejski pociąg. Miałem do pokonania 6 km,
dlatego skróciłem sobie drogę idąc przez sowchozowe pole.
Naraz
patrzę: pośrodku pola, poniżej puszystych obłoków, na wysokości około 500-600 m
nad ziemią leci samolot-transportowiec wojskowy. W wojsku skończyłem szkołę dla
spadochroniarzy, a potem służyłem w wojskach powietrzno-desantowych, gdzie niejednokrotnie
zrzucano nas z różnych samolotów, tak więc doskonale orientowałem się w
wojskowej technice lotniczej. I właśnie nad tym polem widziałem duży samolot An-12!
Zdziwiło
mnie to, przecież na tak małej wysokości taki samolot może startować albo podchodzić
do lądowania. Ale tak być nie mogło bo na polu co sto metrów znajdowały się
pasy drzew. Także nie było tam żadnych poligonów wojskowych, a wokół tylko lasy
i błota.
-
Czyżby przymusowe lądowanie – pomyślałem – a co będzie, jak spadnie i
eksploduje? Jak ja pomogę poszkodowanym?
Kiedy
tak rozmyślałem nad tym, znów spojrzałem na niebo i zdębiałem: samolot od tego
czasu nie zamienił swego miejsca! To wszystko było wbrew wszelkiej logice! Taki
samolot NIE MOŻE wisieć w bezruchu. Wszystko to wyglądało zupełnie nierealnie.
Ogarnął mnie lęk. Zrozumiałem, że moja droga wypadnie akurat pod tym dziwnym
samolotem.
Odwróciłem
się i szybko poszedłem z powrotem zdecydowawszy się pójść inną, ale bardziej
bezpieczna drogą. Obejrzałem się i ujrzałem, jak ten dziwny An-12
podnosi się pionowo do góry i znika za obłokami...
Przeszło
kilka dni i po prostu zapomniałem o tym przypadku i kiedy znów spieszyłem się
na pociąg, zwyczajowo postanowiłem skrócić sobie drogę. Doszedłem do środka
pola, kiedy naraz obok mnie pojawił się tej szaro srebrzysty wojskowy samolot.
Zamarłem z przerażenia. I właśnie wtedy pojawiła się u mnie myśl, że mam do
czynienia z obiektem nieziemskiego pochodzenia.
Analizując
potem tą sytuację rozmyślałem:
-
Dlaczego właśnie samolot, i to na dodatek wojskowy transportowiec?
Przypomniały
mi się historie o tym, że Przybysze – jak to bywa czasami – stosują efekt
mimikry: Ich aparaty latające mogą przybierać różne kształty. W przeszłych
wiekach oni maskowali swe pojazdy na okręty, statki powietrzne (sterowce), czy
nawet jako karety, to dlaczegóżby nie mogli przetransformować je na kształt
samolotu? Całkowicie możliwe, że Obcy przeprogramowali mój mózg tak, żebym
zamiast latającego spodka widział znajomy kształt An-12. A jeśli dodać do
tego fakt, ze ów samolot pojawił się oba razy tylko wtedy, kiedy byłem sam –
Oni chcieli ze mną ustanowić Kontakt. Ale powróćmy do zdarzenia na polu…
W
tym samym momencie w mojej głowie błysnęła natarczywa myśl:
-
Idź, idź i niczego się nie bój! Wszystko będzie dobrze!
Jakaś
niewidzialna siła ciągnęła mnie w stronę tego obiektu. Zrobiłem kilka
niepewnych kroków w stronę samolotu i naraz przypomniałem sobie ostrzeżenia
ufologów o tym, że Obcy nie zawsze są nastawieni przyjaźnie. Czasami podobne
Bliskie Spotkania bywają niebezpieczne dla ludzi. Na przykład poddają ludzi
różnym nieprzyjemnym eksperymentom. Wiedziałem o tym, bo interesuje się
ufologią.
-
Czy warto ryzykować swoim życiem? – pomyślałem – przecież mam rodzinę,
krewnych, przyjaciół…
I
wtedy znalazłem w sobie siły: odwróciłem się i szybko oddaliłem z tego miejsca.
Samolot zaś wisiał czas jakiś, a potem podniósł się w górę i znikł za chmurami.
Więcej go już nie zobaczyłem. Może postąpiłem nieprawidłowo? Może przegapiłem
szansę zbliżenia się do Nieznanego?
Oleg Wiktorowicz Golienkow
Moskwa
* * *
Stare polskie przysłowie mówi, że lepiej być przez pięć minut
tchórzem, niż przez całą resztę życia nieboszczykiem. Wydaje mi się, że Pan
Golienkow postąpił słusznie.
Jednego jestem pewien – ta relacja jest prawdziwa i to w wysokim
stopniu. Dlaczego? Sam kiedyś widziałem taki samolot. Czterosilnikowy An-12.
Kilka razy widziałem dziwne „samoloty”, które latały bezgłośnie, bez contrails czy chemtrails mimo tego, że widziałem i słyszałem w tym czasie inne
samoloty, które ciągnęły za sobą smugi kondensacji. Czy to ma maskować legenda
o chemtrails? Być może. Tak czy owak
– tajemnicze samoloty istnieją i latają nam nad głowami. Ale czy należą one do
Przybyszów z Kosmosu? Może tak, a może nie – nie mam takiej pewności i nikt jej
nie ma – poza rzecz jasna ich twórcami i użytkownikami.
Źródło – „Tajny XX wieka” nr
48/2012, s. 19
Przekład z j. rosyjskiego –
Robert K. Leśniakiewicz ©