Powered By Blogger

sobota, 30 stycznia 2016

O klimacie pod Basztą



W dniu 29.I.2016 roku, w jordanowskim MOK miała miejsce prelekcja pt. „Zmiany klimatu w ujęciu geofizycznym i historycznym w Polsce i na świecie”, którą prowadzili mgr inż. Stanisław Bednarz i inż. Robert Leśniakiewicz. Prelekcja była podzielona dwie części – w pierwszej Robert Leśniakiewicz zapoznał słuchaczy z największymi i najbardziej znanymi zmianami klimatu od Hadeiku – czyli od najstarszego okresu geologicznego aż do Neogenu – czyli okresu poprzedzającego czasy współczesne. Wszystko to było powiedziane w kontekście tzw. Wielkich Wymierań, których kanoniczna piątka została omówiona w tej części prelekcji. Każde z nich zostało poprzedzone katastrofą kosmiczną w rodzaju spadek asteroidy, wybuchów wulkanicznych, ruch kontynentów czy bliski wybuch Supernowej, które to wydarzenia powodowały następnie klimatyczny kataklizm zmiatający nawet do 95% gatunków flory i fauny Ziemi, a po każdym z nich życie rozwijało się wciąż bujniej i bujniej, a jego różnorodność wciąż wzrastała.   


Następnie Stanisław Bednarz zapoznał słuchaczy z problematyką zmian klimatycznych w czasach końca Neogenu i ostatnich 2000 lat, szczególny nacisk kładąc na zmiany klimatu związanych z Efektem Globalnego Ocieplenia - EGO, który ma miejsce od lat 50. XX wieku, a za który jest odpowiedzialna działalność przemysłowo-gospodarcza gatunku Homo sapiens sapiens. Wydaje się, że po okresie tzw. Małej Epoki Lodowej następuje wahnięcie się do termicznego optimum, jakie miało miejsce w Średniowieczu z tym, że ocieplanie się klimatu jest o wiele intensywniejsze, niż w tamtych czasach i trwa znacznie krócej. Pan Bednarz przedstawił alarmujące wykresy średnich temperatur i ich zmian w jednostce czasu – tzw. wykres „kija hokejowego”.

Zmiany klimatu powodowane były przede wszystkim wybuchami wulkanów i superwulkanów, które powodowały klęski głodowe i epidemie chorób z nimi związanych, wędrówki ludów, upadki imperiów, wojny, zamieszki i inne nieszczęścia…


Wnioski są raczej ciemne – postępujący EGO powoduje coraz to większe, silniejsze, częstsze i bardziej niszczycielskie zjawiska atmosferyczne. Przeciwnicy istnienia EGO argumentują, że okresy cieplejsze i chłodniejsze zdarzały się w historii Ludzkości, ale…

No właśnie, ale nigdy te zmiany nie postępowały tak szybko i nie były aż tak gwałtowne i niszczycielskie iż nie pozwalały gatunkom roślin i zwierząt na przystosowanie się do zmieniających się błyskawiczne (w skali geologicznej) warunków życia na naszej planecie. Dlatego właśnie zwrócono szczególną uwagę na działalność ludzi, których efekty stanowią języczek u wagi mogący pchnąć równowagę klimatyczną Ziemi w kierunku katastrofy…





Prelekcja zakończyła się zażartą dyskusją na temat czynnika ludzkiego w narastającym EGO. Jedni byli za, inni przeciw – i bardzo dobrze, bo świadczyło to o zainteresowaniu słuchaczy tą tematyką.  

*

Jak bardzo zmienia się nasz klimat, to widać po naszych... grzybach. No właśnie wystarczyło trochę ciepła i wilgoci, a natychmiast pojawiły się ucha bzowe i płomiennice - co widać własnie na tych zdjęciach:








Zagadkowy świat Kaukazu

Wieś Zajukowo z orbity... (GoogleEarth)


Marek Altszuler


Dowodzący niemiecką 1. APanc, gen. Eberchard von Manstein w 1942 roku przeszedł na islam i odwiedzał meczet w Nalczyku. Potem zasłynął jako zbrodniarz wojenny i został skazany na śmierć.

[W 1942 roku Erich von Manstein był dowódcą GA „Don” w stopniu Feldmarszałka. Po wojnie został skazany na 18 lat więzienia, z czego odsiedział 12 – przyp. tłum.]

Góry i doliny Północnego Kaukazu są pełne zagadek. Nie ma roku, by miejscowi miłośnicy krajoznawstwa nie dokonali jakiegoś interesującego odkrycia. Niestety, nie wszystkie znaleziska daje się uchronić przed zniszczeniem do czasu przybycia profesjonalnych naukowców. Już to rozbijają je na pamiątki, już to na powierzchni dawnych inskrypcji pojawiają się napisy w rodzaju „Tu był…” – czemu nie nadaje się żadnej wagi. Ale kolejne znalezisko w okolicy wsi Zajukowo (N 43°36’25” – E 043°19’26”, 647 m n.p.m.) może zaćmić wszystkie poprzednie sensacje. Zwłaszcza, że ten zasiedlony punkt Kabardino-Bałkarii znajduje się w centrum szczególnej strefy anomalnej.

...i z sąsiedniej góry


Zamarznięty batalion


Niedawno na stoku jednej z gór Przyelbrusia miejscowi mieszkańcy odkryli dziwny i straszny grobowiec. Niemieccy żołnierze i oficerowie – wszystkiego około batalionu, leżało w wąskim wąwozie, przykryci warstwą zamienionego w lód śniegu. Na ich ciałach nie było widocznych ran czy obrażeń, żadnych śladów przemocy czy walki. Leżeli oni grupkami i pojedynczo, na plecach czy na boku. Niektórych niewiadoma siła przygwoździła na tym miejscu, na którym przebywali zajmując się jakimiś sprawami. Jeden trzyma w rękach mapę, inny – flagę, jeszcze inny szukał czegoś w plecaku. Wielu miało otwarte oczy, które patrzyły w niebo tak, jak 70 lat temu. Żaden z nich nie miał broni gotowej do użycia – wiadomo – nikt nie szykował się do boju. Przez warstwę przejrzystego lodu można było ujrzeć rysy twarzy i małe detale wyposażenia. Po nich można było się łatwo zorientować, że to pododdział jegrów – strzelców górskich.

Pierwsze, co miejscowym przyszło do głowy – śmierć w lawinie. Ale na pewno lawina rozrzuciłaby zwłoki, rozrzuciła i przemieściła broń i oporządzenie. No i wygląd tych, co zginęli pod śniegiem byłby zupełnie różny od tego, jaki był w tym przypadku. A po zabitych jegrach od razu widać było, że zginęli oni nagle, nie zdając sobie z tego sprawy.

Jeszcze bardziej dziwi to, że tak duży pododdział pozostał na miejscu swej zguby. Zazwyczaj dokładni Niemcy wyciągali z transzei i z pola walki nawet pojedyncze zwłoki – tak było przez pierwsze trzy lata wojny. A tutaj 200 ciał zapomniano i porzucono. Na niektórych z nich widać nienaruszone tzw. nieśmiertelniki (wojskowe personalne identyfikatory – przyp. tłum.)

Wychodzi na to, że pogrzebowe komanda nie znalazły całego zaginionego batalionu? Czy może ich nie szukali? Wiarygodnym jest to, że pogrzebana w wąwozie jednostka wypełniała tajną misję i o tym nic nie wiedziało miejscowe dowództwo Wehrmachtu.

Można znaleźć potwierdzenie na ten temat w opowiadaniach lokalnych staruszków, którzy przeżyli wojnę. Oni opowiadali, że do Zajukowa zaraz na początku okupacji wszedł dziwny niemiecki oddział wojskowy. Ci Niemcy nie kontaktowali się z miejscową ludnością i w ogóle nie uczestniczyli w walkach. Każdego dnia ładowali na ciężarówki jakieś skrzynie i toboły i odjeżdżali w nieznanym kierunku. Wieczorem przyjeżdżali, zmieniali wartę – i tak każdego dnia. Pewnego dnia żaden z nich nie powrócił. Następnego dnia oficer zebrał pozostałych na warcie i wyprawił w nieznanym kierunku.

Wehrmacht na Kaukazie


Wioska z historią


Należałoby tu zaznaczyć, że Zajukowo zawsze otaczały jakieś dziwne wydarzenia. Ludzie zamieszkiwali tam na kilka tysięcy lat p.n.e. Mówią o tym rysunki i napisy naskalne w okolicznych jaskiniach, dawnych aułach (wsiach – przyp. tłum.) i zabytki archeologiczne.

W XVII wieku tam właśnie przeniesiono rezydencję dawnych władców Kabardii. Sąsiedzi opowiadali, że książęcy ród Szogiemokowych podporządkował sobie inne klany i miał pewien sekret. Sam ów sekret miał być tajemniczym artefaktem, dającym wojownikom siły a rządzącym dar widzenia Przyszłości. Tak więc ten auł nosił drugą nazwę. W 1810 roku pojawiły się tam rosyjskie wojska uczestniczące w opanowywaniu Północnego Kaukazu. Po ciężkich walkach cały auł został przewrócony do góry nogami, jakby najeźdźcy czegoś tam szukali. Niczego nie znaleźli, a rosyjski oficer kazał wszystko rozwalić i podpalić.

Ta okolica była zawojowana i wcześniej. W XIV wieku przybył tutaj sam Tamerlan. Miejscowi wspierali w tej wojnie jego rywala – Tochtamysza. Groźnego zdobywcę postanowiono spotkać w jednym z górskich wąwozów. Jednak zatrzymać Tamerlana się nie udało – on rozproszył przeciwników, ale nie ścigał uciekających wojsk i pozostał na miejscu.

We wszystkie strony pognały niewielkie oddziały z tajnymi rozkazami. Poszukiwały one bizantyjskiego klasztoru katakumbowego, który funkcjonował gdzieś niedaleko od początku drugiego tysiąclecia naszej ery. Pozostałości po celach i studnie dotrwały do naszych dni, w półzasypanym stanie. Tak więc dowiedziawszy się o przybyciu ord Tamerlana, mnisi zabrali święte księgi, niebogate wyposażenie, nieliczne relikwie i zamurowali to wszystko w jednym z pomieszczeń. Oni obserwowali bitwę z wysokiego zbocza, a ujrzawszy klęskę miejscowego wojska oddalili się i więcej nie wrócili do swego klasztoru. Wedle podania oni albo zabrali ze sobą, albo gdzieś zamurowali jakąś bezcenną relikwię przedstawiającą ogromną wartość.

Szukali czegoś w wąwozach koło Zajukowa i książęta Atażkunowie, którym te ziemie dostały się w 1830 roku. Sąsiedzi uważali, ze interesował ich skarb Szogemokowych. Z biegiem czasu poszukiwania Atażkunów się zakończyły i przekształciły się w kolejną legendę.

W Zajukowie przebywał znany rosyjski mistyk Gieorgij Gurdżijew. On podróżował po świecie zwiedzając tzw. centra mocy. Przygotowali ekspedycję do Kabardii-Bałkarii także radzieccy okultyści – Barczenko i jego kompania. Na początku lat 20., czekiści zamęczali zajukowskich staruszków przesłuchaniami na temat okolicznych jaskiń i wąwozów. Ale nie powstała z tego jakaś większa ekspedycja – bo „mistyczny” oddział NKWD został rozformowany.

Po ustanowieniu przyjaznych stosunków ZSRR z Niemcami, do Przyelbrusia zaczęli przyjeżdżać i Niemcy: alpiniści, archeolodzy i zwyczajni turyści. Wreszcie z Moskwy przyszło polecenie zamknięcia dla ciekawskich dość dużego obszaru – w tym także Zajukowa.


Ahnenerbe w poszukiwania Graala


Niemcy wrócili w te miejsca w 1942 roku. Hitler nadał szczególne znaczenie zajęciu Kaukazu rzucając na tamtym kierunku całą GA „Süd”, która tak była potrzebna pod Stalingradem. Zaraz za Wehrmachtem szli pracownicy okultystycznego instytutu Ahnenerbe pod silną eskortą SS.

Wszystkie zajęte przez Niemców rejony Przyelbrusia zostały literalnie przeczesane przez różnego rodzaju ekspedycje z Berlina, specjalne oddziały SS, tajemnicze delegacje buddyjskich mnichów w towarzystwie wysokich dostojników Wehrmachtu. Były to planowe badania, z niemiecką pedanterią. I tak np. Wąwóz Baksański został przeczesany wzdłuż i wszerz kilka razy – o czym świadczą znalezione tam wizerunki swastyki wyryte na kamieniach w tych miejscach, które przykuły ich uwagę.

Według jednej z hipotez, naziści poszukiwali na Kaukazie kielicha Świętego Graala, który wedle niektórych badaczy, mógł się tam znaleźć po rozgromieniu zakonu Templariuszy.

[Zob. także - http://wszechocean.blogspot.com/2013/01/sw-graal-czy-tego-szuka-hitler-na_3.html ; R. Leśniakiewicz - referat na sympozjum naukowe pt. „Zakon Templariuszy w Europie, w kontekście historycznego rozwoju Żylińskiego Kraju”, Bytča 13.III.2013 roku - http://wszechocean.blogspot.com/2013/03/wedrowki-swietego-graala.html.  - przyp. tłum.]

Niemieccy „archeolodzy z pagonami” twierdzili, że Graal jest ukryty w jakiejś jaskini. Oni zbierali we wszystkich okolicznych wioskach wszelkie podania i przekopali się w czasie krótkiego czasu okupacji Północnego Kaukazu przez całą kupę informacji oraz obeszli wszystkie stoki gór.

Mało brakowało, a oni by się nie dobrali do pewnego zadziwiającego obiektu nieopodal Zajukowa. Jest to jaskinia, o głębokości 80 m, składająca się z kilku komór połączonych jedna z drugą. Do góry wychodzi szyb wentylacyjny zbudowany z ustawionych równolegle kamiennych płyt i ścianek bocznych, zbudowanych dokładnie z mniejszych kamieni.

Ściany i spąg ogromnej, 36-metrowej sali są wyszlifowane nieznanym sposobem – płyty w ogóle nie mają łączy i dosłownie jedna przechodzi w drugą. Zadziwiająca jest sama góra – ma ona kształt piramidy o dokładnym kształcie, zbudowana jakby z bloków tufu. Niektóre z nich mają idealnie równe krawędzie.

Tajemnicze kule kamienne tworzą obserwatorium astronomiczne sprzed tysiącleci...


Cmentarzysko Nartów


O istnieniu miejsca ostatniego spoczynku bohaterów Północnego Kaukazu – Nartów – mówi się w podaniach wszystkich narodów tego regionu. Przez długi czas uważano to za bajki, ale nie tak dawno, w okolicach Zajukowa rzeczywiście została odkryta ich nekropolia!

Jest to równa płaszczyzna na wierzchu wiszących nad Zajukowem skał. To plateau jest niedostępne z trzech stron, a od północy rozpościera się z niego widok na szeroką przestrzeń. Podstawę kompleksu cmentarnego stanowi kimmeryjska nekropolia, co wynika ze znalezisk. Ale po tym, jak legendarni Kimmeryjczycy (koloniści greccy na kaukaskim wybrzeżu Morza Czarnego – przyp. tłum.) odeszli w nieznanym kierunku, cmentarzysko wciąż wypełniały nowe groby.

Ale najdziwniejszym w tym wszystkim było to, że na tym plateau znajdowało się kamienne obserwatorium astronomiczne – jak nazwali je naukowcy. Na dość dużej przestrzeni zostały rozmieszczone kamienne kule (było ich tam znacznie więcej). Kiedy patrzy się na ich rozmieszczenie z góry, to odnosi się wrażenie, że tworzą zarys jakiegoś gwiazdozbioru. W ogromnym głazie wyrzeźbiono coś na kształt fotela. Siedzący w nim widzi Elbrus i może obserwować ruch Słońca ponad całym plateau.

W grze światłocieni są zaangażowane wszystkie kamienie, a niektóre z nich mają wyrzeźbione „wizjery” czy „szczerbinki” w których widać określone położenia Słońca i gwiazd. Są tam zafiksowane położenia Słońca w czasie przesileń i inne ważne dla ludzi zdarzenia astronomiczne. Rolę „muszki” stanowi widoczny z daleka szczyt Elbrusu. Wynika z tego, ze Zajkowskie obserwatorium stoi w jednym szeregu ze Stonehenge i Arkaim.

[Arkaim to miasto-mandala położone nieopodal Magnitogorska, na N 52°37’37” – E 059°33’40”, Czelabińska Obłast’, jest miastem zbudowanym na planie swastyki, a które powstało ok. 4000 lat p.n.e. prawdopodobnie przez Ariów. Zob. - https://treborok.wordpress.com/slowianszczyzna/arkaim-kolebka-slowianskiej-aryjskiej-cywilizacji  – przyp. tłum.]

Bardzo możliwe, że nekropolia, obserwatorium i centralny amfiteatr wykuty w skale stanowi jeden kompleks rytualny. Kto i kiedy go wykonał – tego nie wie nikt. Ale nie ma dymu bez ognia. Zbyt wiele wokół Zajukowa znaleziono dziwnych rzeczy, zbyt wiele dziwnych wydarzeń się tam rozegrało. Tak więc może się okazać, że mamy do czynienia z bardziej starą i niepokojącą tajemnicą, niż miejsce ukrycia kielicha Świętego Graala.


Tekst i ilustracje – „Tajny XX wieka” nr 28/2015, ss.32-33
Przekład z j. rosyjskiego – Robert K. Leśniakiewicz © 

piątek, 29 stycznia 2016

Temperatury wód Wszechoceanu



Temperatury powierzchni morza mają wielki wpływ na klimat i pogodę. Np. każdego 3-7 roku wielka powierzchnia Pacyfiku wzdłuż równika ogrzewa się o 2-3°C. To ocieplenie jest znakiem firmowym zjawiska klimatycznego zwanego El Niño, który zmienia opady deszczów wokół całego globu, powodując nawalne deszcze w południowych stanach USA i straszliwe susze w Australii, Indonezji i Południowej Azji. W mniejszej skali temperatura oceanu ma wpływ na powstawanie i rozwój tropikalnych cyklonów, huraganów i tajfunów, które ciągną energię z ciepłych wód Wszechoceanu.

Te mapy temperatury powierzchni morza sporządzono na podstawie pomiarów przeprowadzonych przy pomocy Moderate Resolution Imaging Spectroradiometer (MODIS) na satelicie NASA Aqua. Satelita ten mierzył temperaturę milimetrowej warstwy powierzchni Wszechoceanu. Na tej mapie, najzimniejsze (ok. -2°C) wody są niebieskie zaś cieplejsze (do +35°C)  są żółte i różowe. Masywy lądowe i wody wokół biegunowe są w odcieniach koloru szarego, co oznacza brak danych.

Najbardziej oczywisty model ukazany poprzez serię tych zdjęć jest trwająca przez cały rok różnica pomiędzy temperaturami wód równikowych i biegunowych. Różne prądy ciepłe i chłodne wyróżniają się choćby w średnich miesięcznych temperatur powierzchni morza. Wstęga ciepłych wód ciągnie się od Wschodniego Wybrzeża USA i podąża poprzez Północny Atlantyk – jest to Prąd Zatokowy.

Chociaż krótkookresowe wydarzenia pogodowe spowodowane temperaturą wód Wszechoceanu znikają w czasie miesiąca, to kilka z nich jest ukazanych, i tak np. w grudniu 2003 roku silne wiatry uderzyły z południowego-zachodu Zatoki Meksykańskiej ponad Środkową Ameryką w kierunku Pacyfiku, odciągając wody powierzchniowe od brzegów i pozwalając zimnym wodom głębinowym wydostać się na powierzchnię. Te wiatry i ten fenomen ma miejsce na tych rejonach Ziemi w czasie zimy; są one znane jako wiatry Tehuano.




Anomalie temperatury wód Wszechoceanu


Te mapy porównują co miesięczne temperatury w okresie od 1985 do 1997 roku. Kolor niebieski ukazuje temperatury, które były niższe od średnich, biały kolor to temperatury w pobliżu średnich temperatur, zaś czerwony symbolizuje temperatury wyższe od średnich. Mapy te sporządzono na podstawie danych zebranych przez Advanced Microwave Scanning Radiometer – EOS (AMSR-E) porównane z historycznymi danymi uzyskanymi przez satelity NOAA.

Anomalie temperaturowe powierzchni wód Wszechoceanu są zdarzeniami krótkoterminowymi i nie są jakimś specyficznym wzorem czy trendem. Inne anomalie mają większe znaczenie. Z ich aperiodycznym pojawianiem się – w interwale 3-6 lat – temperatury powierzchni morza na Oceanie Spokojnym wzdłuż równika staja się cieplejsze lub chłodniejsze niż zazwyczaj. Te anomalie stanowią znak rozpoznawczy cykli klimatycznych El Niño i La Niña, które są w stanie zakłócić pogodę na całej planecie. Ta seria pokazuje utworzenie się i rozwój i słabnięcie fenomenu La Niña od początków 2007 do połowy 2008 roku.

Silne, zlokalizowane na powierzchni morza anomalie temperaturowe mogą odkryć, że prąd oceaniczny, taki jak Prąd Zatokowy (Golfstrom) przy Wschodnim Wybrzeżu USA zmieniał kierunek i przez jakiś czas był albo silniejszy albo słabszy niż zazwyczaj. Anomalie te panujące przez kilka lat mogą być sygnałem regionalnych lub globalnych zmian klimatu takich jak globalne ocieplenie. Np. Ocean Arktyczny jest wyróżniony czerwonym kolorem w całej serii animacji. Gorąca anomalia intensywnie pokazuje się w lecie na Półkuli Północnej. Wynika to z tego, że morskie lody cofają się do małych obszarów w lecie, bardziej niż w przeszłości. Akweny, które były pokryte lodem w lecie, są teraz otwartymi wodami.

Anomalie te także mają swe naukowe zastosowania. Np. w rejonach brzegowych anomalne temperatury (niskie czy wysokie) mogą faworyzować jedne gatunki organizmów przed drugimi w ekosystemie, powodując wzrost populacji jednego rodzaju bakterii, alg albo ryb do wzrostu lub zmniejszenia się. Anomalie temperaturowe powierzchni morza mogą także ostrzegać menadżerów od naturalnych zasobów, że rafy koralowe mogą znaleźć się w zagrożeniu wybieleniem. (Chodzi o śmierć polipów koralowych, która powoduje zanik przyrostu rafy i finalnie jej rozpad – przyp. tłum.)     



Przekład z j. angielskiego – Robert K. Leśniakiewicz ©

czwartek, 28 stycznia 2016

Znaleziono tajną spiżarnię Hitlera



W 2007 roku, niemiecki restaurator Silvio Scheltzer przejął zamek Moritzburg w Saksonii, i kiedy zajął się jego rekonstrukcją, to odkrył ogromną zamaskowaną spiżarnię.

Pod parkiem przylegającym do zamku odkryto dokładnie zamaskowaną przed niepowołanymi oczami podziemną budowlę, składającą się z sześciu piwnic, wypełnionych po brzegi koniakiem, szampanem, serami, konserwami, pieczywem, wędlinami, czekoladą i papierosami.

Sądząc z zachowanych dokumentów, te niemieckie zapasy były zrobione w 1944 roku, na osobisty rozkaz Adolfa Hitlera, ale już się nimi posłużyć ani on, ani nikt z jego otoczenia nie był w stanie…


Źródło – „Tajny XX wieka” nr 28/2015, s. 10

Przekład z j. rosyjskiego – Robert K. Leśniakiewicz ©  

środa, 27 stycznia 2016

Nowa książka o UFO w Polsce!

"UFO Over Poland" - okładka

 Gdzieś w połowie stycznia 2016 roku napisał do mnie Philip Mantle z prośbą o rozreklamowanie książki Piotra Cielebiasia pt. „UFOs Over Poland”, która – wreszcie! – ukaże się na rynku zachodnim. Można się tylko cieszyć, że wreszcie przez głównie amerykański chłam przebił się tam jakiś polski tytuł. No i poza tym, po latach posuchy na polskim rynku zaczęły się pojawiać książki traktujące o fenomenie UFO.

Tematyka ta od roku 2000 znajduje się w poważnym regresie – co można wytłumaczyć głównie przyczynami ekonomicznymi – znacznym zubożeniem społeczeństwa, w którym książka stała się artykułem luksusowym - a także pewnym zmęczeniem tematem i brakiem nowych ekscytujących (czytaj: medialnych) wydarzeń w tym zakresie. Na Zachodzie wałkuje się non-stop wciąż jedno i to samo w koło Macieju – ufokatastrofy i wszystkie ich możliwe implikacje, albo Majowie i ich kalendarz z końcem świata naprzemian. Rzecz w tym, że tematy się skończyły, osłuchały, opatrzyły, a nowych nie ma – więc praca Autora ma szanse powodzenia, czego Mu życzę. Będzie to dobra – mam nadzieję – reklama tego, co dokonano u nas w ciągu tych 70 lat od zakończenia II Wojny Światowej.

Książka Piotra Cielebiasia składa się z 23 rozdziałów, w których przedstawił on dzieje ufozjawiska w Polsce od czasów Popielidów do niemalże dnia dzisiejszego. I tak:

Rozdział 1 traktuje o historycznych obserwacjach UFO – od czasów legendarnych Piastów aż do II Wojny Światowej. Nie jest tego dużo, zważywszy fakt, że opisywane zjawiska mogły mieć inne wyjaśnienie niż właśnie UFO. Choć z drugiej strony – analizując słowiańską mitologię, a w szczególności demonologię można przypuszczać, że NOL-e i Ufici byli znani Słowianom od niepamiętnych czasów. W tym przypadku jesteśmy skazani na domysły, bo nie ma żadnych wiarygodnych źródeł pisanych. Tym niemniej warto przytoczyć obserwację króla Jana III Sobieskiego spieszącego na odsiecz Wiedniowi i wspomnienia świadków ufo-fenomenu sprzed wojny…

W rozdziale 2 Autor opisuje incydenty z UFO, które miały miejsce w czasie II Wojny Światowej. Opisuje on tedy Lądowanie UFO w Nowinach, incydent z UFO w Warszawie wedle opisu Kazimierza Bzowskiego – moim zdaniem jedna z najciekawszych obserwacji UFO w Polsce – obserwacja NOL-a w Wielopolu, obserwacje UFO przez naszych marynarzy i lotników na Zachodnim teatrze Działań Wojennych.

Rozdział 3 opowiada o powojennych obserwacjach i ruchu ufologicznym. Wspomina się m.in. o pierwszych zdjęciach UFO wykonanych w Polsce Ludowej i innych obserwacjach NOL-i w latach 1945-1959.

W rozdziale 4 Autor opisuje incydent znany pod nazwą Gdynia’59. Jest to jeden z najbardziej tajemniczych i do dziś dnia nierozwiązanych problemów polskiej ufologii i wciąż w tej materii jesteśmy skazani na domysły…

Rozdział 5 traktuje o ufologii w tzw. „zapomnianych latach”. Chodzi tutaj o dekadę lat 60. ubiegłego stulecia. Okazuje się, że w tych latach miały miejsce incydenty z NOL-ami i to tak ciekawe, jak obserwacje NL w Dołhobrodach czy obserwacja Mieczysława Strzechowskiego.

Co do rozdziału 6, to mówi się w nim o najsłynniejszym polskim CE4, które miało miejsce w dniu 10.V.1978 roku w okolicach Emilcina, a którego bohaterem jest rolnik Jan Wolski. Wolski spotkał kilka niedużych istot, które wprowadziły go do swego statku latającego i tam przeprowadziły na nim coś w rodzaju badania lekarskiego. Następnie Autor opisuje badania prowadzone tam przez ufologów – Zbigniewa Blanię-Bolnara i Witolda Wawrzonka.

(Cała sprawa jest bardzo kontrowersyjna, szczególnie że ostatnia publikacja na ten temat autorstwa Bartosza Rdułtowskiego podaje kuriozalne wprost wyjaśnienie, że Incydent w Emilcinie został sprokurowany przez polskie służby specjalne.)

Rozdział 7 mówi o innych spotkaniach z humanoidalnymi istotami na terytorium Polski. Omówione są tam CE z humanoidalnymi istotami, które miały miejsce na Helu, w Przyrownicy, Golinie, Człuchowie, na Czerniakowie. Te Bliskie Spotkania pozostawiły trwałe ślady w psychice świadków i stanowią wciąż materiał badawczy inspirujący do przemyśleń i wyciągania różnych wniosków.

W rozdziale 8 Autor opisuje Bliskie Spotkania z NOL-ami i ich załogantami na przełomie lat 70. i 80. Wymienia on m.in. sprawę CE z BOL w Tropach Sztumskich, gdzie czerwono świecący BOL zablokował przejazd karetki Pogotowia Ratunkowego.

Rozdział 9 traktuje o obserwacjach i CE polskich lotników dokonanych na ziemi i w powietrzu. To przede wszystkim relacje płk Ryszarda Grundmana i gen. Apoloniusza Czernowa oraz innych lotników.

W rozdziale tym Autor powołuje także świadectwa polskich pilotów cywilnych, którzy przeżyli incydenty z NOL-ami w powietrzu.

W rozdziale 10 opisane są przypadki masowych obserwacji NOL-i i długotrwałych przelotów nad naszym krajem. Najsłynniejszym tego rodzaju incydentem jest przelot tzw. Wielkiego Bolidu Polskiego z dnia 20.VIII.1979 roku, który był widziany przez wielu świadków w całej Polsce. Incydent ten pozostaje „niezamkniętym rachunkiem” do dziś dnia.

Poza tym opisane są masowe obserwacje z srebrzystej kuli znad Podkarpacia, z dnia 13.VII.1983 roku; latającego trójkąta znad Zamościa z dnia 18.IX.1982 roku, i in.

Rozdział 11 traktuje o bardzo ciekawym Incydencie Będzienica-Nockowa z lata 1988 roku, kiedy to doszło do lądowania NOL-a na polu w okolicy tej miejscowości.

Natomiast rozdział 12 mówi nam o kontrowersyjnych obserwacjach UFO w latach 90. XX wieku. Opisane są tedy: CE z Obcymi w miejscowości Żabno z lipca 1990 roku; obserwacje UFO nad Śląskiem w lipcu 1999 roku, a także obserwacje UFO w rejonie Góry św. Anny w 1997 roku. Opisano także Incydent Nadarzyce z 1994 roku. Z tym rozdziałem koresponduje…

rozdział 13, gdzie pisze się na temat egzotycznych bumerangów i latających trójkątów widzianych w Polsce w latach 90. i 2000. W tym czasie nad Europą przewalała się fala UFO w kształcie trójkątów i bumerangów. Także i u nas widziano tego rodzaju pojazdy, szczególnie w ostatnich latach i to w pobliżu granic z Ukrainą i Białorusią, co może sugerować, że są to jakieś nietypowe powietrzne pojazdy wojskowe. Autor pisze wręcz o fali latających trójkątów z 2013 roku.

Poza tym Autor pisze o nietypowych NOL-ach widzianych po roku 2000.

Rozdział 14 traktuje o obserwacjach NOL-i w 2010 roku. Pisze się więc o obserwacjach typu DD z lotnisk i ich okolic w Krakowie i Rzeszowie w marcu 2010 roku.

Rozdział 15 mówi o obserwacjach UFO dokonanych przez funkcjonariuszy policji (oraz Milicji Obywatelskiej), a to: w Ornontowicach w 1978 roku; Częstochowie w 2004 roku; Opolu w 2013 roku; Nysie w 1997 roku i in.

Rozdział 16 mówi o zapomnianych katastrofach i Incydencie Jerzmanowice. Przede wszystkim przypomniano Bliskie Spotkanie pewnego Francuza z kobietą w latającym spodku, co miało miejsce w Gdyni-Babie Doły w dniu 18.VIII.1943 roku. Przypomniano ufokatastrofę w Czernicy z lata 1937 roku oraz (dyskusyjną moim zdaniem) ufokatastrofę w Węgorzewie z 1997 roku. No i Jerzmanowice – dnia 14.I.1993 roku doszło tam do jednego z najbardziej zagadkowych incydentów przypominających zdarzenia z serialu „Z Archiwum X”. Sprawa niezamknięta do dziś dnia, a pytań coraz więcej.  

W rozdziale 17 mówi się o UFO i USO zaobserwowanych w Bałtyku. opisano tedy dwie obserwacje UFO nad falami dokonane z pokładu polskiego promu MF Rogalin na trasie z Polski do Szwecji. Przypomniano także Bliskie Spotkanie dwóch polskich kutrów rybackich z Helu z czerwono świecącym BOL-em, co miało miejsce we wschodnich sektorach Zatoki Gdańskiej w dniu 23.VIII.1979 roku.

Rozdział 18 mówi o Bliskich Spotkaniach Czwartego Rodzaju – porwaniach na pokład NOL-a. Omówiono także przypadki Bedroom Visitors, które miały miejsce na Śląsku – w okolicach Góry św. Anny i inne.

Rozdział 19 poświęcono strefie anomalnej w Gliniku. Wedle badającego ją Arkadiusza Miazgi – można porównać ja z analogicznymi strefami jak Wilujskie Plateau czy Dolina Śmierci. W strefie tej przede wszystkim obserwuje się UFO i dochodzi do dziwnych, niewytłumaczalnych zdarzeń, jak np. CE z humanoidalnymi istotami nie z tej Ziemi…

Rozdział 20 zaś traktuje o strefie UFO w Częstochowie. Przede wszystkim dotyczy ona gminy Olsztyn, gdzie znajduję się ruiny zamku przyciągającego NOL-e i inne dziwne zjawiska. Opisane przez Autora dziwne zjawiska miały miejsce szczególnie w rejonie Wzgórza Ossona i Sokolich Wzgórz. Tam właśnie miały miejsce obserwacje i Bliskie Spotkania z NOL-ami w czasie fali UFO w 2004 roku.

Rozdział 21 mówi o analogicznej strefie w Rzeszowie, gdzie według A. Miazgi aktywność NOL-i koncentruje się w rejonach Nowego Miasta, Słociny i Baranówki. Podano wiele ciekawych opisów incydentów wedle relacji świadków.

Rozdział 22, to relacje o latających humanoidach. To zagadkowa sprawa i na dobrą sprawę nie za bardzo wiadomo, czy mamy do czynienia z istotami ludzkimi, humanoidami czy… robotami. Jest to być może zjawisko, które należy kojarzyć z UFO-fenomenem.

Rozdział 23 mówi o Bliskich Spotkaniach Piątego Rodzaju, kiedy dochodzi do kontaktu z Obcymi na poziomie umysłu. Jest to jeden z najbardziej tajemniczych i przerażających zarazem aspektów ufozjawiska, bowiem w niektórych przypadkach dochodzi do paraliżu woli świadka i zmian w jego umyśle. Autor opisuje tu przypadek CE5 z mieszkanką Śląska, która była najpierw ścigana przez NOL-a a potem doznała przejścia do innego stanu świadomości.

Innym razem, tym razem na Pomorzu, doszło do CE5 w czasie którego nieznana inteligencja wykonała na świadkach test na iloraz inteligencji. Takich przypadków było jeszcze więcej i zdarzyły się one w wielu miejscach naszego kraju.

Oto w największym skrócie zawartość tej pracy. Co można powiedzieć na plus: napisana jest potoczyście i w dobrej, nieskomplikowanej angielszczyźnie, więc tzw. przeciętny angielski czy amerykański czytelnik nie będzie miał kłopotów z jej zrozumieniem. Autor zrobił naprawdę kawał dobrej roboty! Edytorsko Jego praca przedstawia się też nieźle. Pewnym minusem jest to, Autor pominął niektóre ciekawe fakty, które powinny znaleźć się w tej pracy, ale z drugiej strony, w tak objętościowo niedużej książce (175 stron) trudno by było je wszystkie pomieścić. Poza tym nie ma polskiej wersji tego opracowania, a szkoda – może Autor wyda je w Polsce i po polsku? Byłoby wskazane.

Ogólnie rzecz biorąc sądzę, że to się sprzeda, szczególnie że jest to spojrzenie z naszej strony Żelaznej Kurtyny, a nie tylko z Zachodu, a więc na opowieści ze Wschodu będzie koniunktura…

Tak zatem życzę Autorowi powodzenia!  

wtorek, 26 stycznia 2016

Czy Watykan udostępni tajemnice UFO?

Archiwa Watykanu skrywają niejedną tajemnicę...


Margarita Troicyna


UFO nad Watykanem pojawiają się regularnie. Średnio tak z 50 razy na rok. Dnia 7.VI.2010 roku, nad bazyliką św. Piotra zawisły razem trzy NOLe. Od razu pojawiły się pogłoski, że Pozaziemianie przybyli na rozmowy z papieżem.

Czy zauważyłeś Czytelniku, że w pojawiających się w mediach informacjach związanych z mistyką, UFO i proroctwami coraz częściej figuruje Watykan? Czy to normalne? A może… - jest tak, że ojcowie Kościoła katolickiego wiedza o tych rzeczach o wiele więcej, niż to okazują. Ale nie spieszą się do ujawnienia tych informacji…


Papież przeciwko „tajnemu porozumieniu”


Nie tak dawno dr Daniel Sheehan – uczony i ekspert ds. amerykańskiego prawodawstwa i spraw zagranicznych, wystąpił na konferencji ufologicznej „Kontakt na pustyni”, która miała miejsce w Kalifornii z referatem o tym, że Kościół katolicki planuje w najbliższym czasie ujawnić relacje o kontaktach z wysokorozwiniętą, pozaziemską cywilizacją. W tym celu – powiedział prelegent papież opublikuje encyklikę, w której będzie mowa o nieuniknionej dołączenia do galaktycznego stowarzyszenia, co jakoby uratuje naszą cywilizację od zniszczenia.

Wedle słów Sheehana, udało się mu swego czasu zaznajomić z tajnymi rozdziałami Projektu Blue Book związanego z badaniami fenomenu UFO przez USAF i zobaczyć zdjęcia pozaziemskich latających aparatów, które uległy katastrofie nad terytorium USA.

Jeżeli władze USA spróbują przemilczeć obecność Przybyszów z Kosmosu na Ziemi, to papież Franciszek I uważa, że wręcz odwrotnie – ujawnienie tych informacji może doprowadzić do rozwoju wiedzy i powstania nowej religii opartej o tą informację. Ale na początku należy przygotować Ludzkość na przyjęcie nowej wiedzy.


Duchowni o Przybyszach


Wydaje się, że stwierdzenia Sheehana nie są gołosłownymi. W ostatnich czasach, astronomowie watykańscy prowadzą aktywnie poszukiwania nieziemskich form życia. Tak więc w marcu 2014 roku, Watykańskie Obserwatorium Astronomiczne zorganizowała konferencję, w której wzięło udział 200 wiodących astrobiologów z całego świata. Jednym z jej celów było wyjaśnienie, czy zostanie odkryte życie na innych planetach w najbliższych dekadach.

Jeszcze w 2009 roku, dyrektor Watykańskiego OA, argentyński astronom o. dr Jose Gabriel Funes SJ opublikował artykuł pt. „Pozaziemianie – moi bracia”, w którym przekonywał, że Przybysze z Kosmosu są takimi samymi tworami Boga, jak i ludzie.

Wedle o. Funesa, jeżeli Kosmici istnieją, to pośród Nich mogą być istoty bez grzechu pierworodnego… Dlatego też, być może, gdzieś na innej planecie znajduje się Raj.


Jeszcze jeden watykański ekspert o. prof. dr Guy Consolomagno SJ założył, że Kosmici mogą okazać się dla nas nie tylko Braćmi w Rozumie, ale także „Zbawcami Ludzkości”.

Wcześniej Kościół katolicki reagował na informacje o badaniach kosmicznych o wiele bardziej zachowawczo. Skąd wzięło się zatem takie zainteresowanie sprawą istnienia obcych cywilizacji? Według poglądów komentatorów z NASA przedstawionych w wydawnictwie „Truth Wins” ma to związek z odkryciem wielu ziemio podobnych planet, a także postępem technicznym. Poza tym wydawnictwo to przytacza słowa Toma Horna o tym, że watykańscy astronomowie są przekonani: Kosmici odwiedzają Ziemię i to wymaga przeglądu naszego pojmowania Ewangelii (!!!).

Nie dziwota więc, że na ten temat wypowiedziała się głowa Kościoła katolickiego, w dniu 13.IV.2014 roku, papież Franciszek I w czasie swego wystąpienia na Placu Św. Piotra oświadczył:
- Drodzy bracia i siostry, chciałbym wam wszystkim powiedzieć, że nie jesteśmy sami jedyni we Wszechświecie. Nauka uczyniła już poważny krok do przodu i przede wszystkim w najbliższym czasie dowiemy się o istnieniu naszych nowych braci i sióstr, z którymi wymienimy się znakami pokoju. Ten dzień będzie zadziwiającym, i zapamiętajcie, ze Bóg jest jeden i patrzy na każdego z nas.

Między innymi, kilka lat temu w Internecie pojawiła się informacja o tym, że w czasie restauracji Biblioteki Watykańskiej zostały odkryte krypty o niskich stropach liczące sobie prawie 500 lat, a w jednej z nich znaleziono szkielety – z opisu podobne do istot zwanych Szarakami – jedną z ras Kosmitów odwiedzających Ziemię.

Ma się rozumieć, że informację tą nie przekazano szerokiej publiczności, ale jednemu z robotników tam pracujących udało się sfotografować czaszkę Szaraka. To dało pożywkę dla plotek, że ojcowie Kościoła ukrywali swe kontakty z Obcym Rozumem… Poszły pogłoski o tym, że w Watykanie pomimo oficjalnego papieża jest jeszcze „czarny papież” – Obcy z Kosmosu albo przedstawiciel równoległej rasy, który rządzi całym katolickim światem. Tym niemniej, poza jednym jedynym  zdjęciem nie znaleziono innych dowodów na „watykański kontakt”.


Tajemnice archiwów


Oczywiście o wiele więcej można by się dowiedzieć z Watykańskiego Tajnego Archiwum – Archivum Secretum Apostolicum Vaticanum, ale do niego nie ma wolnego dostępu. Archiwum podlega Stolicy Apostolskiej i zawiera cały szereg dokumentów od czasów Średniowiecza do dziś. Pośród nich są papiery dotyczące Krucjat, protokoły z procesów Inkwizycji oraz obszerny zbiór literatury okultystycznej. Także znajdują się tam rękopisy i prace słynnych uczonych, myślicieli i artystów. Wśród nich znajdują się listy i rysunki Michała Anioła, które znalazły się na kopule bazyliki św. Piotra. Jego wartość oceania się na 12 mln USD.

Oficjalnie Archiwum istnieje od 1610 roku, kiedy to papież Paweł V oddzielił je od Biblioteki Watykańskiej.

W 1881 roku, papież Leon XIII otworzył dostęp do Archiwum uczonym, ale tylko dla tych, których badania – wedle kierownictwa Watykanu – mogły być pożyteczne dla Kościoła katolickiego. W 2002 roku, Jan Paweł II otworzył dostęp do części dokumentacji w celu badań naukowych w różnych obszarach wiedzy.

Wystawa "Lux in Arcana"

Na początku 2012 roku, szerokiej publiczności udostępniono 100 różnych dokumentów z XII – XX wieku w Muzeum Kapitolińskim  w Rzymie, w związku z jubileuszem 400-lecia istnienia Archiwum. Pośród eksponatów wystawy pt. „Lux in Arcana” znalazł się 60-metrowy arkusz z zeznaniami Templariuszy, które wyduszono z nich w trakcie procesu w XIV wieku, dokumenty ze spraw Galileo Galilei vel Galileusza i Giordano Bruno, dokumenty o odłączeniu się od Kościoła Marcina Lutra, prośba o anulowanie małżeństwa angielskiego króla Henryka VIII i Katarzyny Aragońskiej, „Dyktat papieski” z tekstem programu pontyfikatu Grzegorza VII, suplikacje mnichów i ostatni list Marii Stuart oraz list rosyjskiego cara Aleksieja Michajłowicza do papieża Klemensa  X ze skargą na sułtana tureckiego.

W dniu dzisiejszym zasoby Archiwum Watykańskiego są podzielone na 650 osobnych archiwów, które zawierają 35.000 tomów akt. Półki ciągną się na długość 85 km. Każdego roku pracuje tutaj 1500 uczonych z całego świata. Ale oczywiście zrozumiałe jest, że jeżeli istnieją materiały związane z Kosmitami czy jakimś „tajnym rządem”, to nikt ich nie pokaże niepowołanym oczom.

Spotkanie papieża Franciszka ze studentami, w czasie którego dyskutowano o UFO

Niedawno ujawniono, że w Bibliotece Watykańskiej zaczął się proces cyfryzacji znajdującej się tam bezcennej kolekcji antycznych i średniowiecznych manuskryptów. W watykańskiej kolekcji znajduje się ok. 82.000 rękopisów. Tylko na pierwszy etap tej pracy potrzeba 20 mln USD. Misję tą wzięła na siebie japońska firma NTT Data.
- Dokumenty, które pierwsze będą przetworzone elektronicznie, dotyczą historii prekolumbijskiej Ameryki i Chin, Japonii i Dalekiego Wschodu. One także ogarniają kulturę i języki, historię i kulturę Europy skomentował w gazecie „La Stampa” pracownik Biblioteki Watykańskiej Jean-Louis Brougger. Dodał także, że - chodzi tu także o zabytki kultury starogreckiej, starorzymskiej oraz iluminowane manuskrypty Średniowiecza i Odrodzenia.

Bez wątpienia – przekształcenie Biblioteki Watykańskiej w postać elektroniczną – rzecz pożyteczna, ale czy nie jest ona związana z adaptacją Ewangelii do nowej rzeczywistości, w której istnieją także Kosmici?

Kto wie, czy może kiedyś Kosmita stanie na czele Kościoła...?


Opinie z KKK


Czuć to w powietrzu od dawna - zobaczymy. Fajny treściwy tekst. Pozdrawiam! (Avicenna)

*

Obawiam się, że Watykan po prostu musiał się w końcu za czymś opowiedzieć i opowiedział się za opcją antropocentryczną, która w skrócie wygląda tak, że mamy do czynienia z naszymi rozumnymi braćmi w Kosmosie stworzonymi na obraz i podobieństwo Boże… (Arystokles)

*

Dla mnie skarbnica dokumentów (i nie tylko) w Watykanie oraz podobnych miejscach to neo-aleksandryjska biblioteka. Może i dobrze, że nie ujrzały światła dzisiejszego Słońca pewne fakty, ale wiele powinno, jednakże sam fakt ich istnienia może być zbawienny w razie katastrofy, na przykład samozagłady. To swoiste kapsuły czasu, które powinny być skarbnicą wiedzy dla potomnych w świecie z Kantyczki dla Leibowitza.
Ufoki i habity?
Oni (ci ostatni) są tak popieprzeni, że tylko genezą kosmiczną można wytłumaczyć cały ten aparat wiary na słowo i jedynej racji. Siedzę sobie i puszczam jakieś filmy na chybił-trafił, by przypadkiem coś miało szansę mnie zaciekawić, aż tu nagle coś takiego...
Emerytowany 'starszy komandor sierżant' (pal licho złe tłumaczenie, lecz jest to drugie pod względem płacy stanowisko w USArmy – E9) Robert O. Dean mówi o arcybiskupie z Los Angeles nazwiskiem McIntire, który został zaproszony w 1954 do bazy wojskowej Muroc w celu uświetnienia sobą spotkania z rzekomymi Annunakami. (https://pl.wikipedia.org/wiki/Edwards_Air_Force_Base).
Przybysze mieli tam przebywać przez dwa dni, w czasie których ich pojazd (lub dwa pojazdy) unosiły się nad lotniskiem bez przyziemienia. Swoją technologią zatrwożyli wojskowych. McIntire był zatrzymany po tej wizycie przez tajne służby i napomniany, by nie zdradził niczego, ponieważ to jest powyżej 'top secret'. Jego samolot do Nowego Jorku został przyziemiony w Chicago, by powtórzyć mu tę prośbę i uprzytomnić rzeczywistą konieczność zachowania tajemnicy. W obu przypadkach jak najbardziej się zgodził z tym, co mu nakazywano, więc kontynuował podróż. Jak to kościelny jednak, zawinął kiecę i poleciał do papieża, Piusa XII, gdzie rozwinął mu się język. W końcu papież to jego jedyna wyższa instancja, oczywiście przed samym Panem Bogiem. Od roku 1954 istnieje więc w Watykanie ta informacja, a co więcej, ponoć ci 'obcy' nawet gościli na salonach watykańskich.
Zob. - https://www.youtube.com/watch?v=uC4t1FEk5LE#t=252.606858 (Smok Ogniotrwały)

*

No, do tego świata z „Kantyczki dla Leibowitza” już nam jest niedaleko, bo samozagłada wisi w powietrzu, a głupków do zniszczenia świata w imię swoich pokręconych racji coraz to więcej i więcej. Jak już wielokrotnie pisałem – wiara i religia to smycz, na których garstka cwanych drani trzyma bezmyślną gawiedź, by była jej powolna. Tak było, jest i będzie.
Z drugiej strony dobrze jest, że istnieją takie właśnie archiwa, do których profanom jest wstęp wzbroniony i są dla tejże gawiedzi niedostępne – przypominam los Biblioteki Aleksandryjskiej, która była w swej historii kilkukrotnie palona przez jakichś religijnych pomyleńców w imię tego czy innego boga. Wiedza jednak powinna być dostępna dla wybranych, a nie ciemnego tłumu czy tłuszczy kierującej się nie rozumem ale najprymitywniejszymi odruchami… (Daniel Laskowski)

*

Już to kiedyś czytałem... nic nowego, a szkoda (Stanisław Sawkiewicz)


*

Witam;

Aż miło widzieć tyle komentarzy na blogu, więc musiałem, po prostu musiałem napisać…

Moim skromnym zdaniem to bajka, że kosmici odwiedzają Ziemię. Według mnie taka cywilizacja może istnieć równolegle z naszą, np. mieć bazy w głębinach oceanicznych. Ukryte wejścia w szelfach kontynentalnych. Wykorzystywać energię geotermiczną. No i oczywiście są na wyższym poziomie technicznym. Spójrzmy, niedawno odkryto nową planetę w Układzie Słonecznym…

Co do facetów w sukienkach. Franciszkanin Pio twierdził, że w naszym układzie jest jeszcze jedna zamieszkana planeta, na której istnieje inteligentne życie, ale bardzo różniące się od naszego. To, co bierzemy za UFO, to oznaka ich obecności tutaj. Bo Oni, już tu są. Biblia wspomina o niejakich nefilich, którzy żyją pod ziemią… Podobno zakosztowali w ludzkim mięsie.

„Podróże międzygwiezdne po prostu są niemożliwe. (…) Nie da się przewidzieć tempa rozwoju technologicznego, nawet naszej własnej cywilizacji. Nowe rozwiązania techniczne mogą w przyszłości zaskoczyć nawet najśmielszych futurystów czy też bezkrytycznych fanów Dänikena włącznie. Jednak żadne z nich nie może przekroczyć praw fizyki, które wszędzie we Wszechświecie są takie same” – pisze w książce pt. „UFO, Däniken i zdrowy rozsądek” profesor Janusz Gil. Do książek, które warto mieć na swojej półce, należy bezsprzecznie pozycja napisana przez profesora, który za życia piastował stanowisko dyrektora Instytutu Astronomii Wyższej Szkoły Pedagogicznej im. Tadeusza Kotarbińskiego na Uniwersytecie Zielonogórskim. Polecana przez Ministra Edukacji Narodowej, przeznaczona do użytku szkolnego i wpisana do zestawu książek pomocniczych do nauki fizyki i astronomii na poziomie szkoły ponadpodstawowej. Numer w zestawie 176/95.

Trudno mi się sprzeczać z kimś o takim dorobku naukowym. Najprostsze wytłumaczenie jest więc takie, że są one w dużej części ziemskiego pochodzenia. A wszystko na to wskazuje, że tysiące lat p.n.e. na naszej planecie kwitła wysoko zaawansowana technicznie cywilizacja. Z każdą dekadą nasze horyzonty myślowe poszerzają się, a poglądy ulegają metamorfozie. Warto o tym pamiętać. Fani Danikena niestety muszą wziąć pod uwagę odkrycia naukowe i prawa fizyki, inaczej bujają w obłokach. Powinniśmy raczej zadać sobie pytanie: dlaczego media, a głównie Hollywood, tak nachalnie przedstawia nam kosmitów z latających talerzy, i to w zasadzie odkąd istnieje kino? Czyżby komuś na tym zależało?

I na koniec, do komentatorów, jak możecie wierzyć w bajki zakłamanej instytucji, jaką jest Kościół Katolicki, który przecież wznosi się na fundamencie fałszywej religii? Wystarczy, że powiedzą coś o kosmitach, a wy już merdacie ogonkami. Nie macie jakiegoś nawet najmniejszego przebłysku, chwileczkę, przecież już tyle razu nas okłamali…

Archiwa Watykańskie. Bezcenna biblioteka. Czy ktoś was czytał Platona? Przecież tego się nie da czytać? To jeden wielki bełkot. Ludzie w średniowieczu wierzyli, że świat to 4 żywioły… A przecież większość to rozprawy filozoficzne i teologiczne. Może góra 10% z tego warta jest uwagi.

Jestem pewien, że wyjdą z tą informacją do świata, że Obcy istnieją i latają jak w Wojnach Gwiezdnych, ale mają w tym ukryty cel.

Notatkę sporządził: (Agent 007)

*

...obecny " regres " w UFO to efekt tego ,że USA  i może ktoś jeszcze już latają po cichu na inne planety w celu poszukiwania tanich surowców , koszty wydobycia na ziemi z powodu utrudnień , olbrzymich kosztów , niebezpieczeństw zawalenia po prostu robią się nieopłacalne , stąd wysiedlanie Murzynków Bambo w Afryce jako "ostatni krzyk" zasobów naturalnych ziemi......

jeśli mason Franciszek już o tym śpiewa to będzie to doskonała zasłona dymna ,która odwróci  uwagę od nadlatujących surowców ....bo wszyscy skupią  się na aspekcie " duchowo - poznawczym".........tym czasem " marsjańska ropa " może już nawet w tej chwili jest składowana w kosmicznej przestrzeni - przecież w tym stanie nieważkości to idealny magazyn !

w filmie OBCY - 8 PASAŻER Nostromo ów statek " wiezie " 20 000 ton wzbogaconej rudy - to oczywiście fikcja , ale....  nie dziś ........
wprawdzie Obcy to metafora innych problemów i tematów, ale sam pomysł fedrowania "węgla" z innej planety to dzisiaj już żaden problem .....


....pozdrawiam (A.P.)


Tekst i ilustracje – „Tajny XX wieka” nr 27/2015, ss.32-33

Przekład z j. rosyjskiego – Robert K. Leśniakiewicz ©