To wydarzyło się w nocy,
18/19.I.2016 roku. Obudziłem się około północy i spojrzałem w okno. Ku memu
zdumieniu, widoczne na niebie był jasny obiekt. Po chwili zrozumiałem, że to
jest Jowisz, który w tym czasie znajdował się w północnym sektorze konstelacji
Panny, na pozycji RA = 11h36m34s, DEC =
+3°58’23”. Jego jasność wynosiła wtedy -2,29 mag.
Naraz pomyślałem, że śnię.
Obok jasnej kropki planety naraz, jakby z niebytu, wyskoczyła druga i
rozjaśniając się coraz bardziej – co przypominało mi osławione flary satelitów Iridium
– ale nią być nie mogło powoli przesuwała się w kierunku SE. Byliśmy w
najgłębszym cieniu Ziemi i żaden satelita nie mógł dać takiego odblasku. No
chyba że świecił sam, a nie światłem odbitym…
A oto metryczka tej
obserwacji:
TYP
INCYDENTU: NL
MIEJSCE:
Jordanów - N 49°38’57″ - E 019°49′48″
DATA: 18/19.I.2016
r.
CZAS: 00:10
CET/18.I.2016 r. 23:10 GMT
CZAS
TRWANIA: ok. 4-5 s
ILOŚĆ
OBIEKTÓW: 1
ŚWIADKOWIE: 1
ZDJĘCIA: nie
było
PRAWDOPODOBNE
WYJAŚNIENIE: prawdopodobnie meteoryt
Warunki pogodowe były
następujące:
TEMPERATURA
POWIETRZA: -7,6°C
WILGOTNOŚĆ
POWIETRZA: 50%
WIATR: słaby
z N
CIŚNIENIE
ATMOSFERYCZNE: 940/1004 hPa
ZACHMURZENIE: 0,0
WIDZIALNOŚĆ: CAVU,
widoczny Księżyc w I kwadrze, planeta Jowisz i najjaśniejsze gwiazdy.
Obiekt powoli odleciał w
kierunku południowo-wschodnim i znikł po kilku sekundach. Spojrzałem na zegarek
– było dziesięć minut po północy.
Co to być mogło? Chyba jednak
nie satelita, bo jak napisałem – byliśmy w najgłębszym cieniu Ziemi, i żaden
satelita nie mógłby świecić światłem odbitym. Chyba że ten satelita miał własne
źródło światła…
Doszedłem do wniosku, że to
mógł być jakiś meteor, który wpadł w atmosferę i spłonął. Jego trajektoria
leżała mniej więcej na prostej łączącej moje oko z Jowiszem i dlatego obraz
jego upadku przypominał flarę satelity Iridium. Innego racjonalnego
wytłumaczenia nie mam, oczywiście poza UFO…