Powered By Blogger

środa, 30 września 2015

Dokumenty do tajnego wykorzystania

Adolf Hitler i jego sztab


Anatolij Ponomarenko


W 2004 roku, w Londynie został znaleziony tajny plan brytyjskich służb specjalnych zapobiegania aktom terroru w porcie lotniczym Heathrow: systemu obserwacji, schemat rozmieszczenia snajperów, itd. Dokumenty te walały się na drodze…

Zabierając się za planowanie niespodziewanego ataku na sąsiadów, rządzący politycy w głębokiej tajemnicy, w wąskim kręgu opracowują i przyjmują zasadnicze decyzje. Potem w największej tajemnicy zaczyna pracować sztab generalny opracowujący plany ataku. I na koniec opracowane plany docierają do bezpośrednich wykonawców: dowództw armijnych, lotniczych i morskich. Ilość ludzi wtajemniczonych w nie rośnie w postępie geometrycznym w miarę zbliżania się dnia W. Zwiększa się i intensyfikuje cyrkulacja tajnych dokumentów wojskowych, zawierających zadania dla jednostek wojskowych. Zaczynają się przemieszczać wojskowi kurierzy przenoszący te dokumenty. A wszystko przebiega w warunkach szczególnej tajności, szczególnie że kierownictwo kraju cały czas i na wszystkie strony świata oświadcza, że absolutnie nie zamierza na nikogo napadać. Ale czasami oficer, wojskowy kurier spotyka swego frontowego kolegę, którego nie widział Bóg wie ile lat. I oni decydują się dać sobie jednego…


Nie siedzicie w pubie do późna…


Major Raihenberger spotkał się ze starym frontowym kolegą majorem Heinmansem, dowódcą bazy lotniczej Luftwaffe w Londenheide, położonej nieopodal Münsteru. Lotnicy posiedzieli za kieliszkami, wspominając dawne dni, towarzyszy broni, którzy nie wrócili z Wielkiej Wojny. Reihenberger chciał – z wielkim żalem – przerwać to spotkanie. Musiał rano wyjechać pociągiem do Kolonii z tajnymi dokumentami dla 2. Floty Powietrznej. Ale Heinmans namówił go na dłuższe posiady, bowiem on sam też musiał jechać do Kolonii i też miał odbyć lot w samolocie łącznikowym Me-108.

Bohaterowie tej afery - mjr Reihenberger i mjr Heinmans oraz...
... samolot Me-108, którym dolecieli do Belgii

Następnego dnia, 10.I.1940 roku, był słoneczny i mroźny. Chociaż w Ruhrze oczekiwano, że pogoda będzie według prognozy, to gdzieniegdzie wisiała mgła. Reihenberger był komendantem szkoły desantowo-spadochronowej i w tym czasie pracował on nad planem desantu spadochronowego na Belgię i Holandię. Był on odkomenderowany do sztabu 7. Dywizji Powietrznej, do której należały wszystkie powietrznodesantowe pododdziały Niemiec i wykonywał tam funkcję oficera łączności. Reihenberger doskonale wiedział, że nie wolno przewozić tajnych dokumentów samolotami, ale w tym przypadku ryzyko było minimalne. Wszystkiego było tam 125 km do Kolonii, nowym wspaniałym samolotem, z doświadczonym lotnikiem. I jakieś 20 minut lotu.


Zaczynają się przeciwności


Mgła nad Ruhrą okazała się bardzo nieprzewidywalną. Kiedy według czasu lotu powinna się pokazać Kolonia, Heinmans zszedł na niższy pułap i ujrzeli oni zaśnieżoną ziemię. Ale gdzie Ren? Pilot zmienił kurs, i na przedzie pojawił się ciemny pas – rzeka. Ale Ren był szerszy od tej rzeki. A tutaj naraz jeszcze zaczął „kichać” silnik, i w końcu padł. Trzeba było lądować awaryjnie. Szybko znaleziono odpowiednie pole, ale nie wiadomo skąd pojawiły się dwa drzewa, które lekko i czysto ścięły „messerowi” skrzydła.

Lotnicy przeżyli to twarde lądowanie, ale Reihenbergerowi mina się wydłużyła – jego czekała co najmniej dyscyplinarka za naruszenie instrukcji o przewozie tajnych dokumentów. Wkrótce pojawił się miejscowy chłop.

- Gdzie my jesteśmy? – zapytali oficerowie. Staruszek coś tam odpowiedział, ale lotnicy go nie zrozumieli. Natomiast doskonale zrozumieli, że ten chłop – ku ich przerażeniu – mówił po francusku. Reihenberg zaczął nerwowo szukać zapałek, żeby natychmiast spalić dokumenty. Zapałki znalazły się u francuskiego chłopa. Ukrywszy się za jakimś wzniesieniem oficerom udało się spalić niebezpieczne papiery.


Pogranicznicy nie przepuścili


Niemieccy lotnicy mieli pecha, bo nieopodal znajdował się posterunek kontrolny belgijskiej armii i wkrótce nadbiegli żołnierze. Szybko zorientowali się, że mają przed sobą niemieckich oficerów i że jeden z nich próbuje spalić jakieś papiery. Żołnierz bez dalszej konwersacji zgasił niedopalone kartki i włożył je do teczki kuriera porzuconej obok.

Wkrótce motocyklem przyjechał belgijski kapitan Roderick i zainteresował się tym, co robią na terytorium Belgii dwaj niemieccy oficerowie. Piloci wyjaśnili, że we mgle zeszli z kursu, padł im silnik samolotu i że dokonali awaryjnego lądowania. Okazało się, że samolot zboczył z kursu o 100 km na zachód od Kolonii i doleciał na terytorium Belgii. Kpt. Roderick doprowadził Niemców do wartowni. Wkrótce przybył komendant miejscowej żandarmerii w celu spisania protokołu. Żandarm choć słabo mówił po niemiecku od razu zorientował się w wartości papierów.


Próby poprawy sytuacji


Po wyjściu żandarma, Heinmans poprosił o pozwolenie pójścia do toalety. Rodrick wstał i odszedł od stołu, by wyprowadzić Niemca z wartowni. Na to tylko czekał Reihenberger – złapał papiery i wrzucił je do rozpalonego pieca. Jednakże Belg popisał się znakomitym refleksem – odepchnął Niemca od pieca i gołymi rękami wyjął papiery z ognia. Niemiec powrócił na krzesło i zakrył twarz rękoma.

Nawet z wpół spalonych dokumentów jasno wynikał plan agresji...

Kiedy Roderick się uspokoił, Reihenberger poprosił go o zwrócenie mu pistoletu, by się zastrzelić. Nieudaczny kurier bowiem rozumiał, że dla niego wszystko się skończyło. Próbował odebrać pistolet Rodrickowi, ale ten się nie dał i znów posadził Niemca na krześle. Kurier znów usiadł i podparł głowę rękami.


Gorączkowa działalność dyplomatów


Po czterech godzinach do wartowni dotarł major belgijskiego wywiadu. Przejrzał papiery i od razu zrozumiał, że przed sobą ma plan ataku na Belgię i Holandię. Niemców z papierami zawieziono do Brukseli. Dokumenty wywołały szok w belgijskiej stolicy. Przecież na dniach Hitler oznajmił, że będzie szanował neutralność Belgii i Holandii. Oznaczało to, ze kłamał po to, by niespodzianie uderzyć na oba kraje tak, by nie dać im czasu na sojusz a Anglią i Francją.

Niemiecki attache wojskowy zażądał dopuszczenia go do pilotów, zaś Belgowie zgodzili się na spotkanie w dniu następnym. Pierwszym pytaniem attache było:
- Czy zdążyliście zniszczyć dokumenty?

Obaj oficerowie odpowiedzieli, że spalili wszystkie poza kilkoma fragmentami. Od razu po spotkaniu attache wysłał do Berlina telegram o treści:

Reihenberger zeznał, że spalił pocztę. Pozostałości są mało znaczące.

Teraz Belgowie byli przekonani, że dokumenty były autentyczne i że inwazja wkrótce się zacznie.


Przygotowania obronne


Belgijska armia zaczęła przygotowywać obronę na kierunku głównych niemieckich uderzeń ukazanych w papierach, które dosłownie spadły z nieba. Król Belgów Leopold III zdecydował się powiedzieć o przechwyconych dokumentach Holendrom, Anglikom i przede wszystkim Francuzom, na których pomoc on liczył. Generał Maurice Gustave Gamelin – głównodowodzący francuskiej armii – szybko zwołał radę wojenną na dzień następny, tj. na 12 stycznia. Informacja ta stała się sensacją i dla Francuzów.

W toku tej narady, szef francuskiego wywiadu wojskowego płk Louis Rivée powiedział, że jak dotąd to nie ma żadnego ruchu Wehrmachtu w kierunku granicy. Ale znając charakter Hitlera było całkiem możliwe, że Niemcy zaczną atak bez specjalnych przygotowań. Gamelin i jego generałowie mieli niejakie wątpliwości. Każdy sztab generalny rozpracowuje plany wojny ze wszystkimi swoimi sąsiadami. Tak na wszelki wypadek. Tak czy owak, gen. Gamelin nie wykorzystał otrzymanej szansy wzmocnienia obrony kraju.

[Gen. Gamelin – podobnie jak i cały Zachód – nie wyciągnął zasadniczych wniosków z wojny domowej w Hiszpanii oraz kampanii wrześniowej w Polsce, gdzie Hitler wcielił w życie koncepcje tzw. Blitzkriegu – wojny błyskawicznej, co się zemściło na Belgii, Holandii i Francji oraz siłach BEF/BKE we Francji, tym bardziej, że wojna w Polsce była obserwowana przez francuskich i brytyjskich obserwatorów wojskowych, z których jedynie płk Charles de Gaulle (późniejszy generał i prezydent Francji) rozumiał i w pełni doceniał skoordynowaną współpracę w czasie ofensywy lotnictwa, broni pancernej i piechoty zmechanizowanej, co pozwalało Niemcom na osiągnięcia szybkiej przewagi i zniszczenia nieprzyjaciela – uwaga tłum.]


Reakcja Hitlera


Hitler, kiedy dowiedział się o tych wydarzenia, wpadł w nieopisaną wściekłość. Powiedziano mu, że obaj oficerowie pili do późna w noc, mając w rękach ultratajne dokumenty i wyręczając przyjaciela Heinmans zdecydował się dostarczyć je samolotem. Ale Hitler znając nastawienie wyższych oficerów, którzy uważali wojnę za samobójstwo dla armii i kraju zdecydował, że było to celowe przekazanie informacji nieprzyjacielowi. Znalazł on też sposób na oszukanie generałów – tak swoich jak i obcych.

Wojska niemieckie szybko skoncentrowały się na granicy, ale jej nie przekraczano. Postawszy na granicy vis-à-vis wojsk francuskich, brytyjskich, belgijskich i holenderskich, Niemcy pograli im na nerwach i powrócili do koszar. W ciągu dwóch tygodni, poderwane alarmem niemieckie dywizje szybko przemieściły się ku granicy, i… powróciły do koszar wywoławszy spory postrach u zjednoczonych nieprzyjaciół. Jeszcze kilka tygodni działo się tak samo. Dziesięć razy niemieckie wojska pomiędzy 15 stycznia a 10 maja ćwiczyły „inwazję”. Na dziesiąty raz, w dniu 10 maja, Wehrmacht już nie powrócił do koszar i wtargnął na terytoria Belgii i Holandii.

A co z naszymi bohaterami Reihenbergiem i Heinmansem? Kiedy Hitler zaczął najazd, wysłano ich do Anglii, a potem do Kanady, gdzie spokojnie przetrwali do końca wojny. Mieli dobrych aniołów stróżów…


Tekst i ilustracje – „Tajny XX wieka” nr 11/2015, ss. 6-7

Przekład z j. rosyjskiego – Robert K. Leśniakiewicz © 

wtorek, 29 września 2015

Słońce poboczne czy UFO?

Pogoda, Przyroda & Jordanoviana: Słońce poboczne: W dniu wczorajszym, 28.IX, spacerowałem po ulicy Mickiewicza i oglądałem niezwykle ciekawe chmury, które kojarzyły się z osławionymi chemtrails...

poniedziałek, 28 września 2015

Przedmioty, których być nie może…

Czy ludzie mogli mieszkać wraz z dinozaurami?


Michaił Juriew


Mechanizm z Antikitery, pokazujący aktualne pozycje Słońca, Księżyca, planet, fazy Księżyca, zaćmienia Słońca z dokładnością do godziny, z poprawkami na lata przestępne, został opracowany ponad 2000 lat temu.

Górnicy, geolodzy, archeolodzy, budowlańcy i wszyscy inni, którzy kopia w ziemi, od czasu do czasu odkrywają przedmioty, które znajdują się w miejscach, w których po prostu ich nie może być – albo są wykonane z takich materiałów do odkrycia których - jeżeli sądzić z budowy geologicznej warstw, w których znaleziono te przedmioty – odstają o setki tysięcy, jak nie miliony lat. te „dziwne geologiczne znaleziska” mające jawnie sztuczne pochodzenie, wprawiają uczonych w zdumienie. I zdecydowana większość tych zagadek do dziś dnia jest nierozwiązana.


Grabowiecki miecz


Jedno z stosunkowo niedawnych w czasie, sensacyjnych znalezisk szokujących świat nauki, miało miejsce w latach 80. XX wieku, w polskim miasteczku Grabowo (chodzi o Grabowiec – przyp. tłum.), odległym o kilka kilometrów od Kielc. W kamieniołomie, w którym wydobywano wapień, robotnicy znaleźli jakiś metalowy przedmiot. Kiedy go dokładnie oczyszczono z ziemi i obejrzeli, to okazało się, że jest to dobrze zachowany żelazny miecz. Znalezisko przekazano do instytutu archeologii. Uczeni przeprowadzili badania i doszli do tego, że broń ta powstała gdzieś w 400 r. p.n.e. Uwagę zwraca mistrzostwo płatnerza, który wykonał tę broń. Ale szczególną uwagę archeologów zwrócił osobliwy, tajemniczy ornament na rękojeści miecza. Były to jakieś dziwne nacięcia, linie, kręgi i owale. Bardzo niezwykła inkrustacja. Zaś analiza spektrograficzna dała niewiarygodne rezultaty: 10% miedzi - Cu, 5% magnezu - Mg i 85%... glinu - Al! Czy coś takiego jest w ogóle możliwe? Wszak przyjęto, że chemicznie czysty glin został otrzymany dopiero w 1825 roku, przez duńskiego uczonego Hansa Christiana Ørsteda.

Jeżeli wiek powstania tego miecza ustalono prawidłowo, to powstaje uzasadnione pytanie: skąd dawny płatnerz wziął aluminium? Czyżby ludzie żyjący ponad 4000 lat temu wiedzieli o istnieniu tego metalu i potrafili go uzyskiwać jakimś nieznanym nam sposobem?[1] Jeżeli tak, to dlaczego technologię tą zapomniały następne pokolenia mistrzów kowalstwa?

Tajemniczy aluminiowy miecz z Grabowca k./Kielc

Istnieje hipoteza głosząca, że glin mógł przylecieć na Ziemię z Kosmosu, w meteorytach. Ale we wszystkich znalezionych do dziś dnia „niebiańskich kamieniach” nie ma nawet śladu aluminium. One są albo kamienne, albo żelazno-niklowe. Wedle innej hipotezy, glin na Ziemię mogli przywieźć Kosmici. Nie można odrzucić także i tej wersji, wedle której nasza cywilizacja nie jest pierwszą na Ziemi (i rzecz jasna nie ostatnią). Być może, poprzednie cywilizacje w postępie technicznym nie tylko dorównywały nam, a może nawet nas przewyższały?

Tajemniczy miecz badają uczeni z całego świata, ale pytań jest wciąż więcej, niż odpowiedzi.[2]


Niespodzianki z wnętrza Ziemi


Grabowiecki miecz jest tylko jedną z osobliwości na liście artefaktów – przedmiotów sztucznego pochodzenia, znalezionych w głębi nienaruszonych geologicznych warstw Ziemi. Został on znaleziony niedaleko od jej powierzchni. Większość „dziwnych rzeczy” znajduje się w głębi Ziemi. I tak np. w XVI wieku hiszpański wicekról Peru – Francisco de Toledo miał w swym gabinecie dziwny gwóźdź o długości 18 cm, głęboko wbity w kęs skały wydobyty z głębokości 20 m w peruwiańskiej górskiej kopalni.

Tytanowy gwóźdź z przedpotopowej ery...

W 1844 roku, w północnej Brytanii, w bryle skamieniałego piasku został znaleziony 12-stronny, 30-centymetrowy gwóźdź wykonany ze stopu … tytanu (Ti). Wiek tego artefaktu eksperci ocenili na 360-408 MA![3]

W 1851 roku, poszukiwacz złota z Newady – Hiram Whitte przywiózł do domu kawałek złotonośnego kwarcu o rozmiarze męskiej pięści. Pokazując przyjaciołom kamień, Whitte upuścił go na ziemię. Ten rozpadł się i zdumieni ludzie ujrzeli w jego wnętrzu … śrubę! Jak ona znalazła się w kamieniu, którego wiek wynosił kilka milionów lat?

Pierścień Ewy sprzed 60.000.000 lat

W 1880 roku farmer z Kolorado przyjechał do kopalni węgla, by wziąć trochę węgla do pieca. Była tam wielka gruda tego paliwa, wydobytego z głębi Ziemi na poziomie 90 m. Wróciwszy do domu farmer zaczął rozbijać bryły węgla na mniejsze kęsy, by łatwiej można było wrzucać je do pieca. W jednej z nich znalazł on metaliczny pierścień, który wszedł do historii jako Pierścień Ewy. Wiek węgla, w którym go znaleziono –  60 MA.[4]  

W dniu 11.VII.1891 roku, gazeta „Morrisonville Times” opublikowała notatkę:
We wtorek rano, Pani Kapp dokonała niezwykle dziwnego odkrycia. Kiedy ona rozbiła kawał węgla do palenia, to znalazła w nim złoty łańcuszek o długości 25 cm, dawnej i dziwnej roboty. Łańcuszek był zwinięty tak, że po rozbiciu bryły wypadł 0n z niej bez szkody. Łańcuszek był wykonany z 8 karatowego złota i ważył 192,3 g.    

Niezwykły przedmiot znaleziono w czerwcu 1894 roku w okolicy amerykańskiego miasteczka Dornchester. Magazyn „Scientific American” tak opisywał to znalezisko:
Kilka dni temu potężny wybuch rozkruszył skały. Wybuch ten rozrzucił we wszystkie strony, po całej okolicy wielkie odłamy o masie nawet do kilku ton i wiele mniejszych fragmentów. Wśród nich znaleziono dwa odłamki metalowego przedmiotu, rozerwanego przez wybuch na dwie połowy. Po złożeniu odłamków okazało się, że było to naczynie wysokie na 11,4 cm i szerokie na 16,5 cm u podstawy. Na powierzchni tej wazy głęboko wygrawerowanych zostało sześć obrazów dziwnych kwiatków, pokrytych stopem srebra (Ag) i bizmutu (Bi), zaś niższą część naczynia obejmował zachwycający, rzeźbiony wianek z tego samego spławu.

W 1899 roku, w studni w Pawn Ridge, IL, USA, został znaleziony przedmiot przypominający dużą monetę. Analiza radiowęglowa wykazała, że artefakt liczy sobie ok. 400.000 lat.[5]  Na monecie widniały wyobrażenia jakichś istot i napisy w nieznanym języku.

W roku 1903, w Nampe, Meksyk, w czasie wiercenia odwiertu pod warstwą bazaltu i piasku na głębokości 91 metrów została znaleziona dwucalowa figurka kobiety, bardzo dokładnie wykonana ze złota. Na podstawie figurki został naniesiony ażurowy napis, którego uczeni nie rozszyfrowali do dnia dzisiejszego.

I co z tego wynika? – ano to, że te wszystkie przedmioty istniały na naszej planecie na długo przed pojawieniem się człowieka. Oficjalna nauka od dawna ignoruje sam fakt istnienia tychże artefaktów. A najbardziej popularne wyjaśnienie, to że są oczywiście fałszywki. To, co uważa się za gwoździe, czy inne metalowe przedmioty, to są naturalne inkluzje metali. Cząstki metalu wpadają do gleby i skały i tam formuję się przypadkowo na kształt znanych nam przedmiotów. I jeszcze jedno wyjaśnienie – wymieszanie formacji. Artefakty przemieszczają się w ziemi jak i sama gleba. To właśnie robią gruntowe wody – zmywają je w szczeliny i w niektórych miejscach przedmioty mogą „uciec” bardzo głęboko. Archeolodzy nawet przeprowadzili eksperyment – umieścili w gruncie rozbity gliniany dzban, i tak jego odłamki przeniknęły do niższych warstw.[6]


Złote włosy z Antarktydy


Ale jakim sposobem i skąd „przeniknęły” artefakty znalezione na Antarktydzie? Latem 1997 roku, w do Sankt-Petersburga powróciła kolejna ekspedycja Instytutu Naukowo-Badawczego Arktyki i Antarktyki. Ona przywiozła próbki głębokowodnego lodu, wziętego przy okazji wiercenia głębinowego z formacji geologicznej, której wiek obliczono na ponad 20.000 lat. Pośród próbek, uczonych zainteresowała ta, w której znajdowały się jakieś dziwne, nitkowate inkluzje. Kiedy lód się stopił, w polu widzenia mikroskopu znalazło się kilka nici o długości 2 cm i o grubości ludzkiego włosa. Pod powiększeniem 100 x zauważono, że są to kawałki metalicznego materiału o złotawym odcieniu, nie będące elastycznymi. Analiza chemiczna włosów wykazała, że są one z chemicznie czystego (24 K) złota. Po siedmiu latach, w czasopiśmie „American Scientist” pojawił się artykuł o tym, że także amerykańscy badacze znaleźli w antarktycznym lodzie cały kłębek takich złotych włosków.


Pierwsza galwaniczna bateria


Także w żadne teorie naukowe nie wpisuje się znalezisko, którą znaleziono w czasie rozkopywania ruin antycznego miasta Selevkiya na terytorium Iraku. Znaleziono tam doskonale zachowane gliniane naczynia, do każdego z nich był wmontowany miedziany cylinder mający w środku żelazny pręt. Zlutowania są zrobione ze stopu ołowiu i cyny – przy czym ich proporcja jest niemal identyczna ze współczesnymi stopami lutowniczymi. Po napełnieniu tychże naczyń roztworem siarczanu miedzi – CuSO4 – dawało na klemach napięcie prawie 6 V.[7] W ten sposób uczeni wyjaśnili, że dawni Sumerowie mogli otrzymywać elektryczność chemicznym sposobem.[8] Przed nami znajduje się dawna, antyczna bateria galwanizacyjna. A skoro był prąd, to istniały urządzenia, które działały w oparciu o niego.

Antyczna bateria galwaniczna z Selevkyii w Iraku

Znalezisko tych „waz” i innych starych artefaktów, po raz któryś z kolei mówi o tym, że tak mało wiemy o postępie naukowo-technicznym poprzednich cywilizacji, a także o kontaktach z nieziemskim czy pozaziemskim Rozumem.


Moje 3 grosze


Jest jeszcze jedna możliwość, której autor nie wymienił, a która nasuwa się sama przez się. Chodzi mianowicie o Wędrowców w Czasie. To oni mogli zostawiać różne artefakty w epokach geologicznych, które odwiedzali i to dzięki tym artefaktom mogła historia mieć taki bieg, jaki znamy. Przypomina się powieść P. K. Dicka, w której rozdeptany motyl w Erze Mezozoicznej doprowadził do zmiany biegu ewolucji i opanowania Ziemi przez inne zwierzęta niż naczelne…


Hipoteza Wędrowców w Czasie ma również ten plus, że wyjaśnia wszystkie zaobserwowane chronoklazmy w naszej historii, czyli te wszystkie dziwne i niewytłumaczalne artefakty, wydarzenia historyczne i dziwne, tajemnicze postacie pojawiające się na jej kartach. Hipoteza ta jest dobra jak każda inna i nie widzę powodu, dla którego nie można by jej było brać pod uwagę.


Tekst i ilustracje – „Tajny XX wieka” nr 11/2015, ss. 20-21
Przekład z j. rosyjskiego – Robert K. Leśniakiewicz ©       





[1] Otrzymywanie metalicznego glinu polega na przeróbce rudy boksytowej na tlenek glinu, a następnie tlenku glinu na metal. Przeróbka rudy ma na celu przede wszystkim usunięcie zanieczyszczeń tlenkami żelaza i krzemionką. Boksyt przeprowadza się (na drodze suchej lub mokrej) w łatwo rozpuszczalny glinian sodu, z którego wytrąca się krystaliczny wodorotlenek glinu przechodzący w czasie prażenia w α-Al2O3. Redukcję Al2O3 do metalicznego glinu przeprowadza się metodą elektrolizy jego roztworu w stopionym kriolicie Na3AlF6 w temp. ok. 950°C. Elektrolizę przeprowadza się w żelaznych wannach, wyłożonymi blokami sztucznego grafitu stanowiącymi katodę. Anoda w postaci również bloków grafitowych zawieszona jest w stopie. Na katodzie wydziela się stopiony glin i jako substancja o większym ciężarze właściwym od elektrolitu zbiera się na dnie wanny. Na anodzie wydziela się tlen, który reaguje z grafitem dając mieszaninę CO i CO2. (Naukowiec.org)
[2] Jak dotąd nie udało mi się znaleźć w Internecie i dostępnych mi źródłach wzmianek o tajemniczym artefakcie w Grabowa/Grabowca…
[3] Dewon.
[4] Początek Paleogenu - Paleocen.
[5] Środkowy Plejstocen, zlodowacenie Mindell.
[6] Ale tylko i wyłącznie warstwy gleby. Natomiast opisane tutaj artefakty znajdywano w litych skałach, i na tym właśnie polega ta różnica…
[7] Równie dobrze można było użyć kwasu winnego, octowego czy słabego kwasu azotowego lub solnego, którymi dysponowali Starożytni, co dawało napięcie 1-2 V.
[8] Tak samo, jak starożytni Egipcjanie, którzy w ten sposób mogli czerpać prąd do oświetlenia wnętrz świątyń i piramid…

sobota, 26 września 2015

Tajemnice Monumentu z Morza Bałtyckiego - dokończenie



Bieżące śledcze rozpracowanie pozostałości zaawansowanej technicznie cywilizacji paleosanskryckiej jest ściśle związane z osobą Nikola Tesli. Atlantydzkie piramidy, schodkowe konstrukcje i megalityczne świątynie odpowiadają za globalną sieć bezprzewodowej i telekomunikacyjnej łączności będącej sferycznym ciągiem Fibonacciego zdefiniowaną przez funkcję kwantową [Zn+1 = Zn2]. Infradźwięk jest przekazywany i zogniskowany przez atlantydzkie świątynie na zasadzie rezonansu fal stojących, co zostało ponownie odkryte przez Teslę w 1899 roku.

Funkcja enigmatycznej struktury schodków Monumentu z Morza Bałtyckiego jest także wskazaniem zamieszczonym w „Life Readings” Edgara Cayce’a. Wyjaśnia on, że społeczeństwo Atlantydy zawierało gatunki ludzkie o różnych rozmiarach – od gatunków drobnych karłów do nadzwyczaj gigantycznych gatunków ludzkich:

PYTANIE: Proszę podać nam nieco szczegółów na temat fizjonomii, zwyczajów, nałogów i strojów mieszkańców Atlantydy…
ODPOWIEDŹ: Oni mieli wiele rozmiarów, jeżeli idzie o wzrost, od takich, o których zwykliśmy mówić karzełki do gigantów – dlatego byli giganci na Ziemi w tamte dni, ludzie o wzroście wedle dzisiejszych miar 10-12 ft/3-4 m i o doskonałych proporcjach ciała. (Reading 364-11)

Zatopiony Monument ma niezwykłe ukośne schody jakby specjalnie zaplanowane do używania ich przez karły o wzroście ok. 1 m, po lewej stronie, ludzi pośrodku lewej strony i czterometrowych gigantów po prawej stronie szerokiej schodni. Grupa składająca sie z „małych ludzi” znana jest w kulturze Szoszonów jako Nimerigarowie (np. mumia „Pedro”) i Nephalim/Nefilim z biblijnych legend –  giganci dominujący pozaziemski gatunek skojarzony z ofiarami z ludzi i kanibalizmem – najlepiej znany z czaszki wydobytej z Paracas, Peru.

Wiele głębokich socjologicznych, technologicznych, historycznych i lingwistycznych implikacji Monumentu z Morza Bałtyckiego zostało nieopracowanych dzięki interwencji Szwedzkiej Marynarki Wojennej w prace ekspedycji OXT w czerwcu 2012 roku, jak oświadczył to Dennis Åsberg. Zadał on oczywiste, nie zadane wcześniej pytanie:
- Dlaczego Szwedzka MW chciała wziąć udział w tym dochodzeniu?... Jak myślicie? Być może oni doskonale wiedzieli czym jest to, co my odkryliśmy? 

Silny sygnał o częstotliwości 40-50 MHz zarejestrowany przez ROV i bezpośredniej bliskości tym atlantydzkim Monumentem koresponduje z częstotliwością roboczą VHF sonaru, najprawdopodobniej wyemitowanego z grupy 6 szwedzkich okrętów wojennych, które przechwyciły naszą ekspedycję. Grupa okrętów MW napadła i aktywnie przeszkadzała ekipie OXT poprzez uzywanie silnego sonaru, złośliwe przeładowanie elektroniki przy pomocy silnych pól EM, które rezonowały przekaz fal przez krzemionkę.

Wywrotowe cele są łudząco podobnie realizowane przez wojska szwedzkie, a dotyczą aktualnego w świecie rządowego tuszowania technologii „darmowej energii” ucieleśnionej w starożytnych kompleksach piramid na każdym kontynencie, wciąż ukrytych przed społeczeństwem. Szerokie formacje grzbietowe w tym miejscu Morza Bałtyckiego zostały uznane przez badaczy z OXT jako podwyższenie grobli łączącej główną strukturę z 2 megalitycznymi budowlami w pobliżu Monumentu, które zostały tylko częściowo ujawnione w czasie wstępnych badań przy pomocy skanowania bocznym sonarem. 

Monument z Morza Bałtyckiego jest częścią megalitycznego kompleksu datowanego na późny Paleolit (14-8 tys. lat temu), bardzo podobnie jak gargantuiczny kompleksy piramid schodkowych, świątyń, jaskiń, placów, dróg i kompletnych amfiteatrów udokumentowanych w zatopionych miejscach w Yonaguni/Ionaguni w Japonii. Podobny scenariusz miał miejsce w czasie odkrywania podwodnych piramid w okolicach Azorów, gdzie portugalscy wojskowi skutecznie przerwali dokładniejsze zbadanie tych obiektów.

Te gigantyczne struktury rezonujących platform do naukowego, bioelektrycznego uzdrawiania „qi”, które zostały uchronione przez buddyjskie spirytualne tradycje w Azji Południowo-Wschodniej.


Co do dochodzenia w sprawie Monumentu z Morza Bałtyckiego prowadzonego przez OXT, to czyjeś chore interesy są egzekwowane przez szwedzkie wojska wraz z TitanTV Media, a co opóźniło montaż filmu o 6 miesięcy bez wyjaśnienia i skutecznie uciszyło zespół Åsberga, naruszając wszelkie umowy dotyczące produkcji rzeczonego filmu.

Wszystko to ma na celu zniechęcenie OXT do prowadzenia dalszych poszukiwań i dochodzenia w sprawie Monumentu z Morza Bałtyckiego i jest sterowane przez rząd. Ma to na celu oczywiście nie dopuszczenie do uzyskania tanich technologii z czasów istnienia Imperium Atlantydzkiego.

 Jest pożałowania godną prawdą dla zespołu OXT, że umowy o produkcji telewizyjnych korporacji to tylko część zaaranżowanego opóźnienia/zakrycia oszustwa rządu, który będzie zadowolony, kiedy dowie się, że problem „anomalii obiektu” został ostatecznie rozwiązany. I z powrotu do zaawansowanej fizyki rezonansu magnetycznego, którą używano w wspaniałej erze wysokiej cywilizacji Atlantydy.


Moje 3 grosze


Ten tekst wskazał mi nasz przyjaciel Piotr Listkiewicz. Wybacz mi Czytelniku ten kulawy przekład, ale chciałem jak najszybciej zamieścić go gwoli zaspokojenia Twej ciekawości. Przekład kulawy, ale mam nadzieję, że zrozumiały i najważniejsze treści udało mi się Tobie przekazać.

Kiedy czytałem ten tekst, to od razu przypomniała mi się „Operacja Ziemia” sir Brinsleya le Poer-Trencha i „Temple of the Stars” tegoż autora. W obu tych książkach pisze się o megalitach i Przybyszach z Kosmosu.

Początkowo pomyślałem, że jest to jeszcze jedna wakacyjna bzdurka dziennikarska, która miała na celu podbicie nakładu, ale nie. Pokazano tutaj pewien problem, który ma związek z swoistą modą na tworzenie monumentalnych, ogromnych i trwałych budowli z najtrwalszego znanego nam materiału – kamienia.

Nie za bardzo chce mi się wierzyć w enuncjacje Autora – są zbyt piękne, by były prawdziwe – ale nie mogę także zaprzeczyć. Powiem tak: prawda jest jak zwykle – gdzieś pośrodku. Jestem pewien tego, że istniała Atlantyda, bo za wiele przesłanek za tym przemawia. No i jej technika jest także… monumentalna. Tego jej odmówić nie można.  


Jedyną obiekcją, która nasuwa mi się na myśl jest to, że 14.000 lat temu nieistniejącą jeszcze Zatokę Botnicką wypełniały grube co najmniej na kilometr zwały lodowca Vistulian-Würm. Lodowiec pokrywał tą część Europy od 115.000 do 11.700 lat temu, a zatem Monument ten musiałby pierwej być posadowiony na lodzie, no chyba że komuś chciało się topić lodowiec i stawiać go na dnie przyszłego Bałtyku… czego też nie da się wykluczyć. Uważam także, że Monument mógł być fragmentem jakiegoś systemu przemysłowego, energetycznego czy nawet obronnego (tylko przeciwko komu/czemu?), który został zbudowany w konkretnym celu. Ale to można określić po dokładnym zbadaniu tej konstrukcji. Tak czy inaczej uważam, że Monument powinien zostać dokładnie zbadany i jego przeznaczenie dokładnie określone, bo być może od tego będzie zależała nasza Przyszłość – choć jak widzę – nikomu na tym nie zależy, a wręcz odwrotnie...     


Przekład z j. angielskiego – Robert K. Leśniakiewicz ©


piątek, 25 września 2015

MARIUSZ FRYCKOWSKI - BÓG, HONOR, OJCZYZNA i jej…

Pogoda, Przyroda & Jordanoviana: BÓG, HONOR, OJCZYZNA i jej…: zdrajcy, czyli… strzelając ZeZeM  (felieton) Mariusz R.Fryckowski Trwa niezwykle gorący okres bezpardonowej wojny o stołki w ...

POLECAM DOSKONAŁY FELIETON MARIUSZA FRYCKOWSKIEGO!

Tajemnice Monumentu z Morza Bałtyckiego (3)


Wielowarstwowe, niemal dokładnie kwadratowe próbki kamiennopodobnego materiału tworzących Monument zostały znalezione leżące na powierzchni  pod kilkoma centymetrami iłu, na głębokości ok. 85 m. Próbki te zostały pokruszone na kilka części, w celu dokonania ich analiz petrograficznych, w tym także zbadanie składu chemicznego, zbadanie charakterystyki morfologicznej przy pomocy skanowania mikroskopem elektronowym – SEM oraz określenie składu chemicznego dzięki spektroskopii rentgenowskiej - EDS



Wstępne oględziny odkryły obecność małych metalicznych inkluzji w tym kamieniopodobnym materiale, który wydaje się być wytworzonym z drobno sproszkowanego bazaltu, kwarcu - SiO2 i turmalinu – [Na][Fe,Mg,Ca,Mn,Li,Al]3[Al,Fe]6[(OH)4(BO3)3(Si6O18)] nadający właściwości piezoelektryczne sztucznemu bazaltowemu materiałowi kompozytowemu. Obszary rdzawe zawierają cząsteczki żelaza, zaś lśniące metalowe plamki zawierają metal o niezwykłej czystości i koncentracji.

Testy przeprowadzone przez Instytut Weizmanna oraz Instytut Archeologii na Uniwersytecie w Tel Awiwie włączając obrazowanie SEM próbek bazaltu ukazuje konfiguracje cząstek niespotykane w naturalnie wykrystalizowanych bazaltach. Zamiast tego konfiguracje te charakteryzują dawny magnetyczne geopolimerowe bazalty i andezyty, które obecnie zidentyfikowano w wielu miejscach datowanych na paleolityczny okres wysoko rozwiniętej cywilizacji.

Takie same próbki wzięte z obiektu były analizowane w Instytucie Weizmanna w Izraelu. Ich testy wskazują na to, że nie jest to zwyczajna skała. Zawiera ona anomalną ilość i koncentrację tytanu – Ti, manganu – Mn i żelaza – Fe. Te właśnie metale są kluczowymi w produkcji komponentów konstrukcji lotniczych i kosmicznych.

Zdumiewające rezultaty badania EDS zidentyfikowały wysokie koncentracje żelaza, manganu i tytanu o wiele bardziej przewyższające wszelkie standardy, które posiadają materiały pochodzenia naturalnego, powstałe w wyniku procesów geologicznych. Mangan i tytan są metalami o właściwościach paramagnetycznych[1], których nie znajduje się w stanie czystym w Naturze, ale jako dodatki do minerałów. Żelazo jest ferromagnetykiem.  



Poprzeplatane pomiędzy sobą cząstki ferromagnetyków i paramagnetyków z piezoelektrycznymi kryształami [kwarcu] zaobserwowane w atlantydzkim „kamieniu ognistym” reprezentuje wysokowydajny materiał półprzewodnikowy, który zmienia i wzmacnia wszystkie częstotliwości promieniowania EM w wir otaczający konstrukcję.

Metaliczna kompozycja metali o wysokiej technologii wskazuje dokładnie na to, że Monument z Morza Bałtyckiego został stworzony przez ludzi, na co wskazuje fakt produkcji geopolimeru, porównywalnego z tym, z którego zbudowano paleolityczne piramidy w Visoko (Bośnia), Cinjur (Wsch. Jawa, Indonezja) i La Maná (Ekwador). Badanie mikroskopowe syntetycznych kamieni z tych piramid ukazało dodatkową cechę: siatkę mikroszczelin. Jak widać w naturalnych konglomeratów mułowcowych, mikroszczeliny wynikają z załamania materiału w fazie półpłynnej przed utwardzeniem do pełnej twardości.

Te znaczące odkrycia są zgodne z dzisiejszymi cementami i odtworzonymi kamieniami, które ukazują charakterystyczne mikroszczeliny, które tworzą się w formie w czasie sztucznych procesów odlewniczych. Identyczne mikroszczeliny zaobserwowano w namagnesowanym andezycie megalitów w piramidzie Gudung Padang na Wschodniej Jawie, które powodują wirowanie igieł kompasów i inne fenomeny wirów EM, które także dobrze udokumentowano. Rząd Indonezji całkowicie zablokował informacje na temat wewnętrznych pomieszczeń, akweduktów i tuneli odkrytych i wykopanych wewnątrz piramidy Padang wiele lat temu.


CDN.      




[1] Wykazujących słaby magnetyzm.

środa, 23 września 2015

Tajemnice Monumentu z Morza Bałtyckiego (2)



Kolista forma całej Świątyni i jej pojedyncza kopuła wyraża w paleo-sankskrycie liczebnik „1” używany w duchowej tradycji atlantydzkiej do chwalenia „Tego Jedynego” – świętą, kosmiczną i twórczą siłę. To jest to, co Edgar Cayce w swych wizjach zwie „Prawem Jednego”:

[W], że przebywanie w środowisku Ziemi w tzw. Poseidii, na Atlantydzie ... stwierdzimy tam, że doszło do rozdzielenia się na grupy ... Synowie Beliala byli ... ci, którzy szukali bardziej satysfakcjonującego, zaspokajania, korzystania z rzeczy materialnych dla siebie, ... ci bez standardu moralności ... uratować tylko siebie, dla samo wywyższenia.

Druga grupa – ci, którzy poszli za „Prawem Jednego” – mieli ten standard… Ich standard polegał na tym, że ich dusze dane im przez Stwórcę czy pochodzące z zewnętrznych źródeł do projekcji mentalnej i duchowej tożsamości w podanych okresach. To był standard „Prawa Jednego”, ale został on odrzucony przez Synów Beliala…

[Te grupy przeciwnie skierowane] to siły, które weszły z wykorzystaniem światła, które utworzyły promienie na których wpływy z zewnątrz, krystalizuje się w to, co stanie się, jak dźwięk z zewnętrznej dziedziny do dziedziny statycznej lub indywidualnej.

Były to nie tylko promienie słoneczne, ustawione przez układy kamieni, jak krystalizuje się z ciepła z wewnątrz elementów samej ziemi, ale były jako połączenie tych ... Bo to te gazy, te wpływy, które były wykorzystywane do tego, co nazywamy dzisiaj udogodnienia jak światła, ciepła, siły motywującej; lub działanie promieniowania, połączenia elektryczne; z motywującej siły pary, [HHO] gazu i jak na udogodnienia.

Korzystanie z tych wpływów przez Synów Beliala następnie przyniosło pierwsze wstrząsy; lub zwrotnym wpływem promieni eterycznego od Słońca -- jak wykorzystywane przez Synów Prawa Jedności -- na aspekt dla działalności ich samych – stworzyło coś, co nazwalibyśmy wulkanicznym kataklizmem; i podzielenie ziemi [Atlantydy] na kilka wysp – razem pięć. (Reading 877-26)

Wyjątkowo szczegółowym sprawozdaniu z transu Cayce’a [interpretatorzy] zidentyfikowali klasę technologiczną Atlantydy, i szczególnie kamienia krystalicznego składającego się z „połączonych elementów Ziemi”, odpowiadającego współczesnym definicjom naukowym i geopolimerowi[1], tej samej klasy z odtworzonych bloków wapiennych z Wielkiej Piramidy.


Współczesne wedyjskie (z hinduskich Wed) tradycje językowe w Indiach zachowały sanskrycką terminologię techniczną do tych technicznie zaawansowanych sztucznych metalicznych kamieni z geopolimerów, na podstawie pierwotnego słowa „anala” oznaczającego „ogień”. Ten typ wyprodukowanych kamieni został zaplanowany do zapalenia HHO plazmy wokół piramid Atlantydów i monumentów, co jest zwane ogólnie „analopala” czyli „ognisty kamień”. [Termin ten nie dotyczy zwyczajnych krzemieni (z krzemionki - SiO2), którego uderzanie wytwarza iskry, a słowo „krzemień” w sanskrycie brzmi „agniprastara” – uwaga autora]

Dalsze szczegóły na temat kamienia syntetycznego zostały zaoferowane przez Edgara Cayce’a od osób z poprzednich wcieleń pochodzących z ziem Atlantydy, nazywając przywódcę naukowców i wynalazcy krzemiennego geopolimeru z Atlantydy Ajaxem z Ody, zwanego Ax-tell na terenie dzisiejszego Egiptu:

Na ziemiach mieszkańców Poseidii, kiedy rządził na nich ród Ode… istoty, która dała tym ludziom możliwość użycia uniwersalnych sił, które mogli zastosować poprzez mechaniczne konstrukcje na planie fizycznym. Istota ta znana była jako Ode. (Reading 487-4)

O kamieniu ognistym, który był w doświadczeniu, robił działalność tej istoty, a następnie dokonać tych aplikacji, które dotyczyły zarówno konstruktywnych i destruktywnych sił w okresie ... Przygotowanie tego kamienia było w rękach tylko wtajemniczonych w czasie..., że skierowane wpływy promieniowania, które powstały w postaci promieni, które były niewidoczne dla oka, ale, że działały na kamienie... (Reading 440-5)

Kamienie… podlegały wpływowi magnetyzmu, póki Duch Jedynego przemawiał do ludzi, kiedy się gromadzili w czasie obrzędów, są najwcześniejszą aktywnością Atlantydów w ich religii… (Reading 5750-1)[2]

Te zdumiewająco dokładne opisy zaawansowanych technologicznie i duchowo cywilizacji Atlantydów  - o których mówił w transie w latach 30., daje nam dokładne wyjaśnienie dziwnych wirów EM, które zaobserwowali członkowie ekspedycji OXT przy zatopionym Bałtyckim Monumencie, jak to podsumowuje Peter Lindberg:
- Elektroniczne zakłócenia naszego sprzętu rozpoczęły się na poziomie powierzchni wody, a narastały w miarę zbliżania się do obiektu… Telefony satelitarne nie funkcjonowały, kiedy statek znajdował się dokładnie nad obiektem, ale kilkadziesiąt metrów dalej od tej pozycji – działały znów dobrze…

Problemów z elektrycznością doświadczały wszystkie ekspedycje do tego obiektu. Kamera padła, lampy padły, telefony satelitarne padały, a także mieliśmy kilka problemów technicznych z robotem do prac podwodnych – ROV.  Elektryczna kamera (na pokładzie ROV oraz) BlueView [wielowiązkowy sonar obrazowy] padły także…

- Silny sygnał radiowy na częstotliwościach 40-50 MHz został odebrany, kiedy znajdowaliśmy się nieopodal obiektu – powiedział Dennis Åsberg dodając, że sygnał ten nie dobiegł z obiektu na dnie morza.

Po serii awarii sprzętu wywołanych przez indukcję pola EM, w tym awarii pracującego ciągle magnetometru i kilku elektrycznych krótkich spięciach, które spowodowały czasową niedyspozycję ROV w czasie czerwcowej ekspedycji OXT w 2012 roku, nurkom udało się zdobyć niewielkie próbki zatopionej monumentalnej struktury do przebadania w szwedzkich i izraelskich laboratoriach w celu uzyskania materiałów do analiz.


CDN.   




[1] Naturalne mineralne polimery stosowane w budownictwie i sztuce już co najmniej od ok. 25.000 lat, zob. http://www.izolacje.com.pl/artykul/id1439,geopolimery-w-budownictwie
[2] Przekład przybliżony, dokładne przekłady zob. Jerzy Łatak – „Edgar Cayce i Atlantyda”, Zakopane 1993.