Czy ludzie mogli mieszkać wraz z dinozaurami?
Michaił Juriew
Mechanizm z Antikitery,
pokazujący aktualne pozycje Słońca, Księżyca, planet, fazy Księżyca, zaćmienia
Słońca z dokładnością do godziny, z poprawkami na lata przestępne, został
opracowany ponad 2000 lat temu.
Górnicy, geolodzy,
archeolodzy, budowlańcy i wszyscy inni, którzy kopia w ziemi, od czasu do czasu
odkrywają przedmioty, które znajdują się w miejscach, w których po prostu ich
nie może być – albo są wykonane z takich materiałów do odkrycia których -
jeżeli sądzić z budowy geologicznej warstw, w których znaleziono te przedmioty
– odstają o setki tysięcy, jak nie miliony lat. te „dziwne geologiczne
znaleziska” mające jawnie sztuczne pochodzenie, wprawiają uczonych w zdumienie.
I zdecydowana większość tych zagadek do dziś dnia jest nierozwiązana.
Grabowiecki
miecz
Jedno z stosunkowo niedawnych
w czasie, sensacyjnych znalezisk szokujących świat nauki, miało miejsce w
latach 80. XX wieku, w polskim miasteczku Grabowo (chodzi o Grabowiec – przyp.
tłum.), odległym o kilka kilometrów od Kielc. W kamieniołomie, w którym
wydobywano wapień, robotnicy znaleźli jakiś metalowy przedmiot. Kiedy go
dokładnie oczyszczono z ziemi i obejrzeli, to okazało się, że jest to dobrze
zachowany żelazny miecz. Znalezisko przekazano do instytutu archeologii. Uczeni
przeprowadzili badania i doszli do tego, że broń ta powstała gdzieś w 400 r.
p.n.e. Uwagę zwraca mistrzostwo płatnerza, który wykonał tę broń. Ale
szczególną uwagę archeologów zwrócił osobliwy, tajemniczy ornament na rękojeści
miecza. Były to jakieś dziwne nacięcia, linie, kręgi i owale. Bardzo niezwykła
inkrustacja. Zaś analiza spektrograficzna dała niewiarygodne rezultaty: 10%
miedzi - Cu, 5% magnezu - Mg i 85%... glinu - Al! Czy coś takiego jest w ogóle
możliwe? Wszak przyjęto, że chemicznie czysty glin został otrzymany dopiero w
1825 roku, przez duńskiego uczonego Hansa
Christiana Ørsteda.
Jeżeli wiek powstania tego
miecza ustalono prawidłowo, to powstaje uzasadnione pytanie: skąd dawny
płatnerz wziął aluminium? Czyżby ludzie żyjący ponad 4000 lat temu wiedzieli o
istnieniu tego metalu i potrafili go uzyskiwać jakimś nieznanym nam sposobem?[1]
Jeżeli tak, to dlaczego technologię tą zapomniały następne pokolenia mistrzów
kowalstwa?
Tajemniczy aluminiowy miecz z Grabowca k./Kielc
Istnieje hipoteza głosząca, że
glin mógł przylecieć na Ziemię z Kosmosu, w meteorytach. Ale we wszystkich
znalezionych do dziś dnia „niebiańskich kamieniach” nie ma nawet śladu
aluminium. One są albo kamienne, albo żelazno-niklowe. Wedle innej hipotezy,
glin na Ziemię mogli przywieźć Kosmici. Nie można odrzucić także i tej wersji,
wedle której nasza cywilizacja nie jest pierwszą na Ziemi (i rzecz
jasna nie ostatnią). Być może, poprzednie cywilizacje w postępie technicznym
nie tylko dorównywały nam, a może nawet nas przewyższały?
Tajemniczy miecz badają uczeni
z całego świata, ale pytań jest wciąż więcej, niż odpowiedzi.[2]
Niespodzianki
z wnętrza Ziemi
Grabowiecki miecz jest tylko
jedną z osobliwości na liście artefaktów – przedmiotów sztucznego pochodzenia,
znalezionych w głębi nienaruszonych geologicznych warstw Ziemi. Został on
znaleziony niedaleko od jej powierzchni. Większość „dziwnych rzeczy” znajduje
się w głębi Ziemi. I tak np. w XVI wieku hiszpański wicekról Peru – Francisco
de Toledo miał w swym gabinecie dziwny gwóźdź o długości 18 cm, głęboko wbity w
kęs skały wydobyty z głębokości 20 m w peruwiańskiej górskiej kopalni.
Tytanowy gwóźdź z przedpotopowej ery...
W 1844 roku, w północnej
Brytanii, w bryle skamieniałego piasku został znaleziony 12-stronny,
30-centymetrowy gwóźdź wykonany ze stopu … tytanu (Ti). Wiek tego artefaktu
eksperci ocenili na 360-408 MA![3]
W 1851 roku, poszukiwacz złota
z Newady – Hiram Whitte przywiózł do
domu kawałek złotonośnego kwarcu o rozmiarze męskiej pięści. Pokazując
przyjaciołom kamień, Whitte upuścił go na ziemię. Ten rozpadł się i zdumieni
ludzie ujrzeli w jego wnętrzu … śrubę! Jak ona znalazła się w kamieniu, którego
wiek wynosił kilka milionów lat?
Pierścień Ewy sprzed 60.000.000 lat
W 1880 roku farmer z Kolorado
przyjechał do kopalni węgla, by wziąć trochę węgla do pieca. Była tam wielka
gruda tego paliwa, wydobytego z głębi Ziemi na poziomie 90 m. Wróciwszy do domu
farmer zaczął rozbijać bryły węgla na mniejsze kęsy, by łatwiej można było
wrzucać je do pieca. W jednej z nich znalazł on metaliczny pierścień, który
wszedł do historii jako Pierścień Ewy. Wiek węgla, w którym go znaleziono
– 60 MA.[4]
W dniu 11.VII.1891 roku,
gazeta „Morrisonville Times” opublikowała notatkę:
We wtorek rano, Pani Kapp
dokonała niezwykle dziwnego odkrycia. Kiedy ona rozbiła kawał węgla do palenia,
to znalazła w nim złoty łańcuszek o długości 25 cm, dawnej i dziwnej roboty.
Łańcuszek był zwinięty tak, że po rozbiciu bryły wypadł 0n z niej bez szkody.
Łańcuszek był wykonany z 8 karatowego złota i ważył 192,3 g.
Niezwykły przedmiot znaleziono
w czerwcu 1894 roku w okolicy amerykańskiego miasteczka Dornchester. Magazyn
„Scientific American” tak opisywał to znalezisko:
Kilka dni temu potężny
wybuch rozkruszył skały. Wybuch ten rozrzucił we wszystkie strony, po całej
okolicy wielkie odłamy o masie nawet do kilku ton i wiele mniejszych
fragmentów. Wśród nich znaleziono dwa odłamki metalowego przedmiotu,
rozerwanego przez wybuch na dwie połowy. Po złożeniu odłamków okazało się, że
było to naczynie wysokie na 11,4 cm i szerokie na 16,5 cm u podstawy. Na
powierzchni tej wazy głęboko wygrawerowanych zostało sześć obrazów dziwnych
kwiatków, pokrytych stopem srebra (Ag) i bizmutu (Bi), zaś niższą część
naczynia obejmował zachwycający, rzeźbiony wianek z tego samego spławu.
W 1899 roku, w studni w Pawn
Ridge, IL, USA, został znaleziony przedmiot przypominający dużą monetę. Analiza
radiowęglowa wykazała, że artefakt liczy sobie ok. 400.000 lat.[5]
Na monecie widniały wyobrażenia jakichś
istot i napisy w nieznanym języku.
W roku 1903, w Nampe, Meksyk,
w czasie wiercenia odwiertu pod warstwą bazaltu i piasku na głębokości 91
metrów została znaleziona dwucalowa figurka kobiety, bardzo dokładnie wykonana
ze złota. Na podstawie figurki został naniesiony ażurowy napis, którego uczeni
nie rozszyfrowali do dnia dzisiejszego.
I co z tego wynika? – ano to, że te wszystkie przedmioty istniały na naszej planecie na długo przed
pojawieniem się człowieka. Oficjalna
nauka od dawna ignoruje sam fakt istnienia tychże artefaktów. A
najbardziej popularne wyjaśnienie, to że są oczywiście fałszywki. To, co uważa
się za gwoździe, czy inne metalowe przedmioty, to są naturalne inkluzje metali.
Cząstki metalu wpadają do gleby i skały i tam formuję się przypadkowo na
kształt znanych nam przedmiotów. I jeszcze jedno wyjaśnienie – wymieszanie
formacji. Artefakty przemieszczają się w ziemi jak i sama gleba. To właśnie
robią gruntowe wody – zmywają je w szczeliny i w niektórych miejscach
przedmioty mogą „uciec” bardzo głęboko. Archeolodzy nawet przeprowadzili
eksperyment – umieścili w gruncie rozbity gliniany dzban, i tak jego odłamki
przeniknęły do niższych warstw.[6]
Złote
włosy z Antarktydy
Ale jakim sposobem i skąd „przeniknęły”
artefakty znalezione na Antarktydzie? Latem 1997 roku, w do Sankt-Petersburga
powróciła kolejna ekspedycja Instytutu Naukowo-Badawczego Arktyki i Antarktyki.
Ona przywiozła próbki głębokowodnego lodu, wziętego przy okazji wiercenia
głębinowego z formacji geologicznej, której wiek obliczono na ponad 20.000 lat.
Pośród próbek, uczonych zainteresowała ta, w której znajdowały się jakieś
dziwne, nitkowate inkluzje. Kiedy lód się stopił, w polu widzenia mikroskopu
znalazło się kilka nici o długości 2 cm i o grubości ludzkiego włosa. Pod
powiększeniem 100 x zauważono, że są to kawałki metalicznego materiału o
złotawym odcieniu, nie będące elastycznymi. Analiza chemiczna włosów wykazała,
że są one z chemicznie czystego (24 K) złota. Po siedmiu latach, w czasopiśmie
„American Scientist” pojawił się artykuł o tym, że także amerykańscy badacze
znaleźli w antarktycznym lodzie cały kłębek takich złotych włosków.
Pierwsza
galwaniczna bateria
Także w żadne teorie naukowe
nie wpisuje się znalezisko, którą znaleziono w czasie rozkopywania ruin
antycznego miasta Selevkiya na terytorium Iraku. Znaleziono tam doskonale
zachowane gliniane naczynia, do każdego z nich był wmontowany miedziany
cylinder mający w środku żelazny pręt. Zlutowania są zrobione ze stopu ołowiu i
cyny – przy czym ich proporcja jest niemal identyczna ze współczesnymi stopami
lutowniczymi. Po napełnieniu tychże naczyń roztworem siarczanu miedzi – CuSO4
– dawało na klemach napięcie prawie 6 V.[7]
W ten sposób uczeni wyjaśnili, że dawni Sumerowie mogli otrzymywać
elektryczność chemicznym sposobem.[8]
Przed nami znajduje się dawna, antyczna bateria galwanizacyjna. A skoro był
prąd, to istniały urządzenia, które działały w oparciu o niego.
Antyczna bateria galwaniczna z Selevkyii w Iraku
Znalezisko tych „waz” i innych
starych artefaktów, po raz któryś z kolei mówi o tym, że tak mało
wiemy o postępie naukowo-technicznym poprzednich cywilizacji, a
także o kontaktach z nieziemskim czy pozaziemskim Rozumem.
Moje 3 grosze
Jest jeszcze jedna
możliwość, której autor nie wymienił, a która nasuwa się sama przez się. Chodzi
mianowicie o Wędrowców w Czasie. To oni mogli zostawiać różne artefakty w epokach
geologicznych, które odwiedzali i to dzięki tym artefaktom mogła historia mieć taki
bieg, jaki znamy. Przypomina się powieść P.
K. Dicka, w której rozdeptany motyl w Erze Mezozoicznej doprowadził do zmiany
biegu ewolucji i opanowania Ziemi przez inne zwierzęta niż naczelne…
Hipoteza Wędrowców
w Czasie ma również ten plus, że wyjaśnia wszystkie zaobserwowane chronoklazmy w
naszej historii, czyli te wszystkie dziwne i niewytłumaczalne artefakty, wydarzenia
historyczne i dziwne, tajemnicze postacie pojawiające się na jej kartach. Hipoteza
ta jest dobra jak każda inna i nie widzę powodu, dla którego nie można by jej było
brać pod uwagę.
Tekst i ilustracje – „Tajny XX
wieka” nr 11/2015, ss. 20-21
Przekład z j. rosyjskiego –
Robert K. Leśniakiewicz ©
[1]
Otrzymywanie metalicznego glinu polega na przeróbce rudy boksytowej na tlenek
glinu, a następnie tlenku glinu na metal. Przeróbka rudy ma na celu przede
wszystkim usunięcie zanieczyszczeń tlenkami żelaza i krzemionką. Boksyt
przeprowadza się (na drodze suchej lub mokrej) w łatwo rozpuszczalny glinian
sodu, z którego wytrąca się krystaliczny wodorotlenek glinu przechodzący w
czasie prażenia w α-Al2O3. Redukcję Al2O3
do metalicznego glinu przeprowadza się metodą elektrolizy jego roztworu w
stopionym kriolicie Na3AlF6 w temp. ok. 950°C.
Elektrolizę przeprowadza się w żelaznych wannach, wyłożonymi blokami sztucznego
grafitu stanowiącymi katodę. Anoda w postaci również bloków grafitowych
zawieszona jest w stopie. Na katodzie wydziela się stopiony glin i jako
substancja o większym ciężarze właściwym od elektrolitu zbiera się na dnie
wanny. Na anodzie wydziela się tlen, który reaguje z grafitem dając mieszaninę
CO i CO2. (Naukowiec.org)
[2]
Jak dotąd nie udało mi się znaleźć w Internecie i dostępnych mi źródłach
wzmianek o tajemniczym artefakcie w Grabowa/Grabowca…
[3] Dewon.
[4] Początek
Paleogenu - Paleocen.
[5] Środkowy
Plejstocen, zlodowacenie Mindell.
[6]
Ale tylko i wyłącznie warstwy gleby. Natomiast opisane tutaj artefakty
znajdywano w litych skałach, i na tym właśnie polega ta różnica…
[7]
Równie dobrze można było użyć kwasu winnego, octowego czy słabego kwasu azotowego
lub solnego, którymi dysponowali Starożytni, co dawało napięcie 1-2 V.
[8]
Tak samo, jak starożytni Egipcjanie, którzy w ten sposób mogli czerpać prąd do
oświetlenia wnętrz świątyń i piramid…