Powered By Blogger

poniedziałek, 28 września 2015

Przedmioty, których być nie może…

Czy ludzie mogli mieszkać wraz z dinozaurami?


Michaił Juriew


Mechanizm z Antikitery, pokazujący aktualne pozycje Słońca, Księżyca, planet, fazy Księżyca, zaćmienia Słońca z dokładnością do godziny, z poprawkami na lata przestępne, został opracowany ponad 2000 lat temu.

Górnicy, geolodzy, archeolodzy, budowlańcy i wszyscy inni, którzy kopia w ziemi, od czasu do czasu odkrywają przedmioty, które znajdują się w miejscach, w których po prostu ich nie może być – albo są wykonane z takich materiałów do odkrycia których - jeżeli sądzić z budowy geologicznej warstw, w których znaleziono te przedmioty – odstają o setki tysięcy, jak nie miliony lat. te „dziwne geologiczne znaleziska” mające jawnie sztuczne pochodzenie, wprawiają uczonych w zdumienie. I zdecydowana większość tych zagadek do dziś dnia jest nierozwiązana.


Grabowiecki miecz


Jedno z stosunkowo niedawnych w czasie, sensacyjnych znalezisk szokujących świat nauki, miało miejsce w latach 80. XX wieku, w polskim miasteczku Grabowo (chodzi o Grabowiec – przyp. tłum.), odległym o kilka kilometrów od Kielc. W kamieniołomie, w którym wydobywano wapień, robotnicy znaleźli jakiś metalowy przedmiot. Kiedy go dokładnie oczyszczono z ziemi i obejrzeli, to okazało się, że jest to dobrze zachowany żelazny miecz. Znalezisko przekazano do instytutu archeologii. Uczeni przeprowadzili badania i doszli do tego, że broń ta powstała gdzieś w 400 r. p.n.e. Uwagę zwraca mistrzostwo płatnerza, który wykonał tę broń. Ale szczególną uwagę archeologów zwrócił osobliwy, tajemniczy ornament na rękojeści miecza. Były to jakieś dziwne nacięcia, linie, kręgi i owale. Bardzo niezwykła inkrustacja. Zaś analiza spektrograficzna dała niewiarygodne rezultaty: 10% miedzi - Cu, 5% magnezu - Mg i 85%... glinu - Al! Czy coś takiego jest w ogóle możliwe? Wszak przyjęto, że chemicznie czysty glin został otrzymany dopiero w 1825 roku, przez duńskiego uczonego Hansa Christiana Ørsteda.

Jeżeli wiek powstania tego miecza ustalono prawidłowo, to powstaje uzasadnione pytanie: skąd dawny płatnerz wziął aluminium? Czyżby ludzie żyjący ponad 4000 lat temu wiedzieli o istnieniu tego metalu i potrafili go uzyskiwać jakimś nieznanym nam sposobem?[1] Jeżeli tak, to dlaczego technologię tą zapomniały następne pokolenia mistrzów kowalstwa?

Tajemniczy aluminiowy miecz z Grabowca k./Kielc

Istnieje hipoteza głosząca, że glin mógł przylecieć na Ziemię z Kosmosu, w meteorytach. Ale we wszystkich znalezionych do dziś dnia „niebiańskich kamieniach” nie ma nawet śladu aluminium. One są albo kamienne, albo żelazno-niklowe. Wedle innej hipotezy, glin na Ziemię mogli przywieźć Kosmici. Nie można odrzucić także i tej wersji, wedle której nasza cywilizacja nie jest pierwszą na Ziemi (i rzecz jasna nie ostatnią). Być może, poprzednie cywilizacje w postępie technicznym nie tylko dorównywały nam, a może nawet nas przewyższały?

Tajemniczy miecz badają uczeni z całego świata, ale pytań jest wciąż więcej, niż odpowiedzi.[2]


Niespodzianki z wnętrza Ziemi


Grabowiecki miecz jest tylko jedną z osobliwości na liście artefaktów – przedmiotów sztucznego pochodzenia, znalezionych w głębi nienaruszonych geologicznych warstw Ziemi. Został on znaleziony niedaleko od jej powierzchni. Większość „dziwnych rzeczy” znajduje się w głębi Ziemi. I tak np. w XVI wieku hiszpański wicekról Peru – Francisco de Toledo miał w swym gabinecie dziwny gwóźdź o długości 18 cm, głęboko wbity w kęs skały wydobyty z głębokości 20 m w peruwiańskiej górskiej kopalni.

Tytanowy gwóźdź z przedpotopowej ery...

W 1844 roku, w północnej Brytanii, w bryle skamieniałego piasku został znaleziony 12-stronny, 30-centymetrowy gwóźdź wykonany ze stopu … tytanu (Ti). Wiek tego artefaktu eksperci ocenili na 360-408 MA![3]

W 1851 roku, poszukiwacz złota z Newady – Hiram Whitte przywiózł do domu kawałek złotonośnego kwarcu o rozmiarze męskiej pięści. Pokazując przyjaciołom kamień, Whitte upuścił go na ziemię. Ten rozpadł się i zdumieni ludzie ujrzeli w jego wnętrzu … śrubę! Jak ona znalazła się w kamieniu, którego wiek wynosił kilka milionów lat?

Pierścień Ewy sprzed 60.000.000 lat

W 1880 roku farmer z Kolorado przyjechał do kopalni węgla, by wziąć trochę węgla do pieca. Była tam wielka gruda tego paliwa, wydobytego z głębi Ziemi na poziomie 90 m. Wróciwszy do domu farmer zaczął rozbijać bryły węgla na mniejsze kęsy, by łatwiej można było wrzucać je do pieca. W jednej z nich znalazł on metaliczny pierścień, który wszedł do historii jako Pierścień Ewy. Wiek węgla, w którym go znaleziono –  60 MA.[4]  

W dniu 11.VII.1891 roku, gazeta „Morrisonville Times” opublikowała notatkę:
We wtorek rano, Pani Kapp dokonała niezwykle dziwnego odkrycia. Kiedy ona rozbiła kawał węgla do palenia, to znalazła w nim złoty łańcuszek o długości 25 cm, dawnej i dziwnej roboty. Łańcuszek był zwinięty tak, że po rozbiciu bryły wypadł 0n z niej bez szkody. Łańcuszek był wykonany z 8 karatowego złota i ważył 192,3 g.    

Niezwykły przedmiot znaleziono w czerwcu 1894 roku w okolicy amerykańskiego miasteczka Dornchester. Magazyn „Scientific American” tak opisywał to znalezisko:
Kilka dni temu potężny wybuch rozkruszył skały. Wybuch ten rozrzucił we wszystkie strony, po całej okolicy wielkie odłamy o masie nawet do kilku ton i wiele mniejszych fragmentów. Wśród nich znaleziono dwa odłamki metalowego przedmiotu, rozerwanego przez wybuch na dwie połowy. Po złożeniu odłamków okazało się, że było to naczynie wysokie na 11,4 cm i szerokie na 16,5 cm u podstawy. Na powierzchni tej wazy głęboko wygrawerowanych zostało sześć obrazów dziwnych kwiatków, pokrytych stopem srebra (Ag) i bizmutu (Bi), zaś niższą część naczynia obejmował zachwycający, rzeźbiony wianek z tego samego spławu.

W 1899 roku, w studni w Pawn Ridge, IL, USA, został znaleziony przedmiot przypominający dużą monetę. Analiza radiowęglowa wykazała, że artefakt liczy sobie ok. 400.000 lat.[5]  Na monecie widniały wyobrażenia jakichś istot i napisy w nieznanym języku.

W roku 1903, w Nampe, Meksyk, w czasie wiercenia odwiertu pod warstwą bazaltu i piasku na głębokości 91 metrów została znaleziona dwucalowa figurka kobiety, bardzo dokładnie wykonana ze złota. Na podstawie figurki został naniesiony ażurowy napis, którego uczeni nie rozszyfrowali do dnia dzisiejszego.

I co z tego wynika? – ano to, że te wszystkie przedmioty istniały na naszej planecie na długo przed pojawieniem się człowieka. Oficjalna nauka od dawna ignoruje sam fakt istnienia tychże artefaktów. A najbardziej popularne wyjaśnienie, to że są oczywiście fałszywki. To, co uważa się za gwoździe, czy inne metalowe przedmioty, to są naturalne inkluzje metali. Cząstki metalu wpadają do gleby i skały i tam formuję się przypadkowo na kształt znanych nam przedmiotów. I jeszcze jedno wyjaśnienie – wymieszanie formacji. Artefakty przemieszczają się w ziemi jak i sama gleba. To właśnie robią gruntowe wody – zmywają je w szczeliny i w niektórych miejscach przedmioty mogą „uciec” bardzo głęboko. Archeolodzy nawet przeprowadzili eksperyment – umieścili w gruncie rozbity gliniany dzban, i tak jego odłamki przeniknęły do niższych warstw.[6]


Złote włosy z Antarktydy


Ale jakim sposobem i skąd „przeniknęły” artefakty znalezione na Antarktydzie? Latem 1997 roku, w do Sankt-Petersburga powróciła kolejna ekspedycja Instytutu Naukowo-Badawczego Arktyki i Antarktyki. Ona przywiozła próbki głębokowodnego lodu, wziętego przy okazji wiercenia głębinowego z formacji geologicznej, której wiek obliczono na ponad 20.000 lat. Pośród próbek, uczonych zainteresowała ta, w której znajdowały się jakieś dziwne, nitkowate inkluzje. Kiedy lód się stopił, w polu widzenia mikroskopu znalazło się kilka nici o długości 2 cm i o grubości ludzkiego włosa. Pod powiększeniem 100 x zauważono, że są to kawałki metalicznego materiału o złotawym odcieniu, nie będące elastycznymi. Analiza chemiczna włosów wykazała, że są one z chemicznie czystego (24 K) złota. Po siedmiu latach, w czasopiśmie „American Scientist” pojawił się artykuł o tym, że także amerykańscy badacze znaleźli w antarktycznym lodzie cały kłębek takich złotych włosków.


Pierwsza galwaniczna bateria


Także w żadne teorie naukowe nie wpisuje się znalezisko, którą znaleziono w czasie rozkopywania ruin antycznego miasta Selevkiya na terytorium Iraku. Znaleziono tam doskonale zachowane gliniane naczynia, do każdego z nich był wmontowany miedziany cylinder mający w środku żelazny pręt. Zlutowania są zrobione ze stopu ołowiu i cyny – przy czym ich proporcja jest niemal identyczna ze współczesnymi stopami lutowniczymi. Po napełnieniu tychże naczyń roztworem siarczanu miedzi – CuSO4 – dawało na klemach napięcie prawie 6 V.[7] W ten sposób uczeni wyjaśnili, że dawni Sumerowie mogli otrzymywać elektryczność chemicznym sposobem.[8] Przed nami znajduje się dawna, antyczna bateria galwanizacyjna. A skoro był prąd, to istniały urządzenia, które działały w oparciu o niego.

Antyczna bateria galwaniczna z Selevkyii w Iraku

Znalezisko tych „waz” i innych starych artefaktów, po raz któryś z kolei mówi o tym, że tak mało wiemy o postępie naukowo-technicznym poprzednich cywilizacji, a także o kontaktach z nieziemskim czy pozaziemskim Rozumem.


Moje 3 grosze


Jest jeszcze jedna możliwość, której autor nie wymienił, a która nasuwa się sama przez się. Chodzi mianowicie o Wędrowców w Czasie. To oni mogli zostawiać różne artefakty w epokach geologicznych, które odwiedzali i to dzięki tym artefaktom mogła historia mieć taki bieg, jaki znamy. Przypomina się powieść P. K. Dicka, w której rozdeptany motyl w Erze Mezozoicznej doprowadził do zmiany biegu ewolucji i opanowania Ziemi przez inne zwierzęta niż naczelne…


Hipoteza Wędrowców w Czasie ma również ten plus, że wyjaśnia wszystkie zaobserwowane chronoklazmy w naszej historii, czyli te wszystkie dziwne i niewytłumaczalne artefakty, wydarzenia historyczne i dziwne, tajemnicze postacie pojawiające się na jej kartach. Hipoteza ta jest dobra jak każda inna i nie widzę powodu, dla którego nie można by jej było brać pod uwagę.


Tekst i ilustracje – „Tajny XX wieka” nr 11/2015, ss. 20-21
Przekład z j. rosyjskiego – Robert K. Leśniakiewicz ©       





[1] Otrzymywanie metalicznego glinu polega na przeróbce rudy boksytowej na tlenek glinu, a następnie tlenku glinu na metal. Przeróbka rudy ma na celu przede wszystkim usunięcie zanieczyszczeń tlenkami żelaza i krzemionką. Boksyt przeprowadza się (na drodze suchej lub mokrej) w łatwo rozpuszczalny glinian sodu, z którego wytrąca się krystaliczny wodorotlenek glinu przechodzący w czasie prażenia w α-Al2O3. Redukcję Al2O3 do metalicznego glinu przeprowadza się metodą elektrolizy jego roztworu w stopionym kriolicie Na3AlF6 w temp. ok. 950°C. Elektrolizę przeprowadza się w żelaznych wannach, wyłożonymi blokami sztucznego grafitu stanowiącymi katodę. Anoda w postaci również bloków grafitowych zawieszona jest w stopie. Na katodzie wydziela się stopiony glin i jako substancja o większym ciężarze właściwym od elektrolitu zbiera się na dnie wanny. Na anodzie wydziela się tlen, który reaguje z grafitem dając mieszaninę CO i CO2. (Naukowiec.org)
[2] Jak dotąd nie udało mi się znaleźć w Internecie i dostępnych mi źródłach wzmianek o tajemniczym artefakcie w Grabowa/Grabowca…
[3] Dewon.
[4] Początek Paleogenu - Paleocen.
[5] Środkowy Plejstocen, zlodowacenie Mindell.
[6] Ale tylko i wyłącznie warstwy gleby. Natomiast opisane tutaj artefakty znajdywano w litych skałach, i na tym właśnie polega ta różnica…
[7] Równie dobrze można było użyć kwasu winnego, octowego czy słabego kwasu azotowego lub solnego, którymi dysponowali Starożytni, co dawało napięcie 1-2 V.
[8] Tak samo, jak starożytni Egipcjanie, którzy w ten sposób mogli czerpać prąd do oświetlenia wnętrz świątyń i piramid…