"Autentyczny" Hitler w czasie Parteitagu
Wiktor Swietłanin
Igrzyska Olimpijskie w lecie
1936 roku w Berlinie powinny były pokazać całemu światu przewodnictwo i
wyższość rasy aryjskiej. Plany te zniweczył amerykański czarnoskóry sportowiec Jesse Owens zdobywając cztery złote
medale.
Według oficjalnej wersji,
śmierć Adolfa Hitlera nastąpiła w
dniu 30.IV.1945 roku w podziemnym bunkrze, znajdującym się pod Kancelarią
Rzeszy na Wilhelmstrasse 77. Ale czy znalezione zwłoki były rzeczywiście
zwłokami Hitlera? To jest pytanie, które do dziś dnia nie daje spokoju
historykom i śledczym. Z powodu silnego zwęglenia trupa można było tylko
powiedzieć, że były to zwłoki człowieka o wieku 50-60 lat.
Operacja
„Archiwum”
Nie ma się co dziwić, że przez
cały szereg lat pojawiały się doniesienia o tym, że Führera widziano i
rozpoznano – już to w Ameryce Południowej, już to w Hiszpanii czy nawet w
Japonii.
Ktoś powie: o czym tu gadać?
Przecież w naszych czasach istnieje coś takiego, jak ekspertyza genetyczna.
Wystarczy wykopać resztki i wykonać analizę, i co z tego wyniknie.
Jednakże to jest niemożliwe.
W marcu 1970 roku, pod
kierownictwem ówczesnego przewodniczącego KGB Jurija Andropowa została przeprowadzona sekretna operacja pod
kryptonimem „Archiwum”, z konkretnie postawionym zadaniem: wydobyć i fizycznie
unicestwić szczątki pochowanych w dniu 21.II.1946 roku w Magdeburgu
(Saksonia-Anhalt), w miasteczku wojskowym, na ulicy Westendstrasse, obok domu
nr 36, przestępców wojennych. Zgodnie z zachowanymi w archiwum dokumentami,
szczątki te zniszczono spalając je w ognisku, zaś popioły wrzucono do rzeki
Biederitz.
Sobowtór Hitlera i sobowtór Blondi
Najbardziej
podobny sobowtór
Z zachowanej dokumentacji
wynika, że Führer miał kilku sobowtórów. Najbardziej podobnym do niego był
ponoć niejaki Gustaw Weller, który
wyglądał dokładnie jak kopia Hitlera. Do 1942 roku, Weller pracował w zakładzie
poligraficznym w Breslau/Wrocławiu, skąd wpadł pod parasol ochronny szefa
Gestapo – SS-Gruppenführera Heinricha Müllera. Weller okazał się
być dalszym krewnym Hitlera (choć nie wiedział o tym) i też urodził się w
Austrii. Ten sobowtór był nieco niższym od dyktatora i nieco grubszym, zaś w
przeciwieństwie do lidera NSDAP miał nałóg palenia. Wedle wspomnień Müllera
(opublikowanymi w latach 90. w USA, choć przez wielu uważanych za literacką
mistyfikację), kiedy „przyszło mu popracować”, to odzwyczaił się palenia,
odchudził się i przyjąć gesty i maniery Führera. Niedostatek wzrostu
kompensowały buty na grubej podeszwie.
Müller już w 1942 roku
zaproponował w celach bezpieczeństwa użycie Gustawa Wellera do niektórych
przedsięwzięć, ale Hitlerowi ten pomysł się nie spodobał. Sobowtór zaczął
podmieniać Führera dopiero po zamachu płk von
Stauffenberga w dniu 20.VII.1944 roku.
Po raz pierwszy, tytułem
testu, Weller zastąpił Hitlera w czasie jego tradycyjnego spaceru z psem. Takie
spacery miały miejsce każdego dnia, więc nikogo to nie zdziwiło, że z bunkra
wyszedł Hitler z owczarkiem, suką Blondi,
a powrócił sobowtór z podobnym do niej owczarkiem.
Drugi raz w charakterze
obiektu do testu stał się były sekretarz Führera. Weller wezwał go do sypialni
Hitlera i dał mu polecenie do wykonania. Potem zza portiery wyszedł autentyczny
Hitler i też dał mu polecenie sprzeczne z pierwszym. Biedny sekretarz zgłupiał
widząc przed sobą dwóch wodzów i nie wiedział, co robić. A do tego każdy z
Hitlerów wycelował w drugiego pistolet i twierdził, że to on i tylko on jest
tym prawdziwym…
Potem Weller przyznał się, że
to on jest sobowtórem, a prawdziwy Hitler zrugał sekretarza za to, że był gotów
wykonać polecenie samozwańca. Potem Führer pokazał sekretarzowi różnice
pomiędzy nim a jego sobowtórem, a które powinien był on zauważyć.
Hitler i jego bonzowie: Ribbentrop, Goering i Bormann
Całkiem
inny Hitler
Wielu świadków twierdziło, że
po 20.IV.1945 roku, fizyczny i moralny stan Hitlera znacznie się pogorszył. Jego mowa stała się bełkotliwa i bez sensu,
często zawodziła go pamięć (którą miał fenomenalną – jak twierdzili jego
najbliżsi współpracownicy) i co najważniejsze – zmienił
się jego charakter pisma. Stwierdzenia te pozwalają na założenie, że po
20 kwietnia w bunkrze znajdował się już nie Hitler, ale jego sobowtór Gustaw
Weller. Próbując ukryć różnicę w życiowych przyzwyczajeniach i stereotypach,
symulował utratę pamięci i zaburzenia mowy.
Dowodzi tego epizod, kiedy 24
kwietnia, do bunkra przybył generał artylerii, Generalleutnant Helmuth
Weidling, którego Führer kazał rozstrzelać za cofnięcie się bez rozkazu.
Generał wszedł do bunkra, już przygotowany na najgorsze, ale nawet nie zdążył
niczego powiedzieć, bo Hitler nieoczekiwanie poklepał go po ramieniu i mianował
komendantem Berlina. Wedle zeznań Weidlinga, Führer znający go osobiście
nieoczekiwanie wziął go za kogoś innego i zrozumiawszy to pod koniec rozmowy
stwierdził – „ja zapamiętuję nazwiska – ale nie pamiętam twarzy”.
To oznacza, że w bunkrze
zamiast Hitlera generała przyjął jego sobowtór, którego już nie zmieniono do
inscenizacji śmierci dyktatora.
Według niektórych wersji
wydarzeń, podmianą kierowali SS-Obergruppenführer
Martin Bormann i Müller. W dniu 22 kwietnia, o około wpół do dziewiątej
rano, dyktator jak to miał w zwyczaju poszedł do ogrodu pospacerować ze swym
owczarkiem Blondi. Tam spotkał go Müller. Führer podziękował szefowi Gestapo za
służbę, wyraził nadzieję na szybkie spotkanie, potem wsiadł do samochodu i
odjechał. Zaś po kilku minutach ludzie Müllera przyprowadzili nowego Hitlera i
nową Blondi. Po tym wszystkim osobisty kamerdyner Hitlera – SS-Obersturmbannführer Heinz Linge jakoby powiedział:
„Gospodarz wyjechał i to na zawsze”. A dowódca ochrony Führera SS-Gruppenführer Johann Rattenhuber dodał: „Führer nas opuścił. Teraz mamy nowego
Führera” – i mowa była oczywiście o sobowtórze Hitlera.
Żołnierze radzieccy nad zwłokami sobowtórów Hitlera i Ewy Braun
Samobójstwo
nowożeńców
Jak wiadomo, w dniu 30
kwietnia, niedługo przed samobójstwem, miała miejsce sławetna ceremonia
zaślubin Adolfa Hitlera z Ewą Braun.
Ale, jak uważa wielu historyków, w bunkrze znajdowały się już sobowtóry Hitlera
i Ewy. Nie znamy nazwiska dublerki Ewy Braun, wszystkie jej dokumenty zostały
zniszczone, ale fizyczne podobieństwo obu kobiet – według świadków – było
porażające.
Jeżeli wszystko poszło tak jak
powyżej, to – kiedy Hitler i Ewa uciekali – ich sobowtóry zajęły ich miejsce w
bunkrze. Bormann rozgrywał swój spektakl przez kilka dni, póki nie przekonał
się, że Hitlerowie są bezpieczni. Potem nastąpił drugi „spektakl” pt.
„Samobójstwo nowożeńców” – pseudo-Führera i jego młodej żony.
Według zeznań świadków, obraz
samobójstwa Hitlera wyglądał następująco: 30 kwietnia o godzinie 15:30, Führer
pożegnał się ze wszystkimi, którzy przebywali w bunkrze. Ochrona opuściła
pomieszczenie, adiutant Hitlera SS-Sturmbannführer
Otto Günsche stał przy drzwiach
wiodących z korytarza do pomieszczenia. Osobisty kamerdyner Führera Linge
poszedł do bufetu. To właśnie on poczuł zapach spalonego prochu (bufet był
połączony z pomieszczeniami Hitlera szybem wentylacyjnym) i powiedział o tym
Bormannowi. Wraz z Bormannem wszedł do gabinetu i zobaczyli Führera i Ewę Braun
siedzących na sofie bez oznak życia. Na prawej skroni Hitlera Linge zauważył
otwór wejściowy po kuli. Wprawdzie później Linge przyznał, że: „Prawdę
powiedziawszy nie wiem na pewno, czy to rana od kuli – tą czerwoną plamę mogli
narysować…”
Esesmani wynieśli trupy do
ogrodu i położyli na ziemię. Günsche oblał je benzyną z przygotowanych
wcześniej kanistrów i podpalił. Wcześniej Hitler kazał spalić swego trupa,
bowiem obawiał się, że jego zwłoki wystawiałoby w panopticum.
Tak więc martwego Hitlera
widział tylko Bormann i Linge – pozostali widzieli tylko ciała nowożeńców
owinięte w szare koce. Także Günsche twierdził, że poznał Hitlera tylko po
butach, które on zawsze nosił.
Dwa
trupy
Ale najważniejsze – trup
„Hitlera” nie był jedynym! Było ich co najmniej dwa!
Pierwsze ciało odnalazła grupa
funkcjonariuszy SMIERSZ-u dowodzona przez ppłk Iwana Klimienko w ogrodzie Kancelarii Rzeszy. Były to szczątki
zastrzelonego, ale nie całkiem spalonego Gustawa Wellera. Sądząc ze
wszystkiego, pochowano go właśnie tak, by żołnierze nieprzyjaciela mogli go
łatwo znaleźć. Sam Weller do ostatniej minuty nie zdawał sobie sprawy z
szybkiej śmierci, licząc na dalsze granie swej roli fałszywego wodza na użytek
Sprzymierzonych, póki prawdziwy Hitler nie ukryje się w bezpiecznym miejscu.
Ale żywym tego pseudo-Führera nikt nie zamierzał zostawiać – przecież w takim
przypadku Alianci nigdy by nie przerwali poszukiwań prawdziwego Hitlera.
Sobowtóra zastrzelono z pistoletu Walther w środek głowy.
Badając dokładnie szczątki
eksperci zauważyli pewne niespójności, np. na nogach zabitego były dziurawe
skarpetki – Hitler z całą pewnością nie nosiłby takich. Poza tym ludzie blisko
znający Hitlera mówili o różnicach w budowie uszu – które jak wiadomo – u
każdego człowieka są różne jak odciski linii papilarnych.
Stalin,
dowiedziawszy się o znalezieniu sobowtóra, z początku kazał zniszczyć zwłoki,
ale szybko to przemyślał i przewieziono je do Moskwy w skrzyni z lodem. Potem
je spalono w moskiewskim krematorium.
To znaczy, że Gustawa Wellera
zastrzelono po to, by zaplątać tropy i zmylić ślady. Właśnie jego znaleziono
wpółspalonego z pocerowanymi skarpetkami.
No, ale w takim razie kogo
zastrzelono i spalono w kocach? Czyje zwłoki znaleziono 4 maja w leju po bombie
lotniczej – wraz z ciałem prawdziwej czy fałszywej Ewy Braun?
Są na to dwie hipotezy: według
pierwszej z nich zwłoki należały do drugiego sobowtóra Hitlera – Klausa
Buschtera, którego trzymano właśnie na taki wypadek i którego nikt nie znał.
Jemu to właśnie wstawiono protezy zębowe identyczne z protezami Hitlera
(ustalając tożsamość zwłok w pierwszym rzędzie porównano uzębienie trupów z
kartami dentystycznymi ich osobistego stomatologa dr Heizermana).
Według drugiej hipotezy –
zabito prawdziwego Hitlera, zaś jego sobowtóra Bormann wysłał do Ameryki
Południowej w celu prowadzeniu dalszej gry politycznej – wszak Führer jako
człowiek numer jeden w Reichu mógł żyć na szczególnych prawach i nie
przeszkadzać człowiekowi numer dwa…
Moje
3 grosze
Ostatnio w TV na kanale NGC
i History wyemitowano film dokumentalny pt. „Polowanie na Hitlera”, w którym
dwóch historyków przeprowadza dochodzenie w sprawie udanej ucieczki Adolfa
Hitlera z płonącego Berlina samolotem do Hiszpanii, a potem U-bootem z Vigo via Wyspy Kanaryjskie do
San Antonio Oeste w Argentynie. Okazuje się, że coś takiego było całkowicie
możliwe przy pomocy Kościoła rzymsko-katolickiego – tzw. szlakiem klasztorów,
którym wyekspediowano z Rzeszy do Ameryki Pd., Bliski i Daleki Wschód,
Australii i USA kilka tysięcy esesmanów – w tym wielu zbrodniarzy wojennych.
Patrząc na to w ten sposób, w świetle dokumentów FBI, którymi posługują się
obaj badacze, wydaje się całkiem możliwe, że Hitler zdołał zbiec do Argentyny.
Jest jeszcze jedna rzecz
mówiąca in plus hipotetycznej
ucieczki Hitlera do Ameryki Południowej – jak twierdzą Rosjanie, KGB poszukiwał
Führera na tym kontynencie jeszcze w latach 80. XX wieku, czyli do jego
możliwego biologicznego końca. Czy znaleźli? Trudno powiedzieć. Być może agenci
KGB poznali prawdę o losach prawdziwego Hitlera i utrzymywali ją w sekrecie
przed światem i przede wszystkim własnym narodem, bo chcieli by ich zwycięstwo
– którego odmówić im nie można – było pełne i kompletne. Dlatego też prawdę o
tym możemy poznać dopiero teraz.
Hitler uciekł i wymknął się
sprawiedliwości, ale hitleryzm został osądzony tak czy tak. Niestety – brunatna
hydra znów podnosi swe łby coraz śmielej, chociaż z innej strony – a w Europie
znów zaczyna pachnieć prochem…
Tekst i ilustracje – „Tajny XX
wieka” nr 25/2015, ss.14-15
Przekład z j. rosyjskiego –
Robert K. Leśniakiewicz ©