Rekonstrukcja "cuchnącego hominida" - Mapinguary
Wiktor Miednikow
Węgorz elektryczny
zamieszkujący Amazonkę razi prądem o napięciu 500 V. Tubylcy zanim złowią tą
rybę, zaganiają w rzekę stado krów, aby węgorze rozładowały na nich swój
potencjał elektryczny.
Ci, którym udało się ujrzeć
czy choćby tylko usłyszeć tego zwierza, uważają siebie za ulubieńców bogów –
dlatego, że pozostali wśród żywych. Indiańskie babcie straszą nim swe dzieci. A
uczeni przez całe lata błąkają się po lasach i bagnach w nadziei znalezienia
go. To jest właśnie mapinguara/mapinguary – postrach Amazonii, którego imię w
języku krajowców oznacza „władca lasów”.
[Wg
Wikipedii, mapinguari (lub mapinguara, mapinguary) to południowoamerykański leniwiec kopalny, obiekt badań
kryptozoologii (kryptyda). Wzmiankowany w opowieściach Indian i relacjach
białych podróżników z Boliwii i Brazylii. W opinii kryptozoologów uchodzi za
relikt trzeciorzędowej megafauny - któryś z gatunków olbrzymich leniwców Megatherium, prawdopodobnie Mylodon. Nie przypomina on jednak dzisiejszych
znanych nauce leniwców, lecz jest olbrzymim zwierzęciem naziemnym. Ma około 5 m
długości i 2 m wysokości, waży kilka ton, a jego potężne łapy uzbrojone są w
olbrzymie pazury. Mówi się też, że mapinguari
jest odporny na pociski, co jest możliwe, gdyż kopalne leniwce miały na skórze
tułowia kostne wyrostki tworzące wytrzymały naturalny pancerz. Ma też wydzielać
silny odór. W latach 90. XX w. ornitolog dr. David Oren prowadził poszukiwania mapinguari. Na podstawie opowieści Indian o jego wyglądzie uznał,
iż jest to kopalny leniwiec. Mapinguari
jest widywany na terenach tropikalnych lasów amazońskich, głównie w stanach
Rondônia, Pará i Mato Grosso. Niektóre tubylcze plemiona uważają Mapinguari za istotę humanoidalną, o
ciemnobrązowym futrze, jednym oku i dwóch otworach gębowych. Według ich legend
był on człowiekiem, jednak został przeklęty za swoją pychę i zmieniony w
potwora na zawsze. Rzekomo posiada dwa otwory gębowe: jeden na głowie, drugi na
brzuchu. Gdy czuje sie zagrożony, z dolnych ust wydziela silny odór, potrafiący
odstraszyć nawet najmężniejszego wojownika. Ten opis Mapinguari był wykorzystywany w pierwszych latach badań nad tym
zwierzęciem. Mówiono o nim wtedy 'Brazilian
Big Foot - Mapinguary (ang. brazylijska Wielka Stopa - Mapinguary). Niedługo później teoria jakoby był on humanoidem
została obalona. Olbrzymi leniwiec kopalny Mylodon
w czasie obrony przed drapieżcą potrafił stawać na tylnych łapach wyprostowany,
aby wydawać się większym i odstraszyć napastnika. Ta taktyka defensywna jest
często widywana w świecie zwierząt. W takiej pozycji przez krótki czas mógł się
przemieszczać. Właśnie tak mógł zostać zauważony przez tubylców. Jedna z
ekspedycji badających przypadek mapinguari
natrafiła na łajno w jednej z jaskiń na terenie centralnej Rondônii. Ustalono,
że należało ono do tapira anta. Inna grupa badaczy obaliła tę teorię
występowaniem tapira. Zamieszkuje on głównie tereny Wenezueli, a łajno
znaleziono w środkowej Rondônii - tapir musiałby przebyć dystans ok. 250 km, co
jest dla niego wyczynem trudnym. Relacje spotkań z Mapinguari drastycznie zmalały w ostatnich latach – przyp. tłum.]
Ognisko
João
Bardzo dawno temu, w
indiańskiej wiosce na brzegu rzeki Tapajós [prawy (południowy) dopływ Amazonki
przyp. aut.] mieszkał młody myśliwy o
imieniu João. Jego chatka znajdowała
się na samym skraju wsi, zaraz przy lesie. Pewnego jasnego, wiosennego poranka,
João siedział na progu swego domu, spokojnie palił fajkę, napawając się urodą
swej żony szykującej śniadanie przy palenisku zbudowanego z kamieni na
podwórku. Naraz z leśnej gęstwiny rozległ się przeraźliwy krzyk, jakby
człowieka krzyczącego z bólu czy strachu. Zaraz za tym rozległ się ogłuszający
ryk, zatrzeszczały gałęzie i na polane wyszedł straszny potwór. Przypominał on
gigantyczną rudą małpę, przemieszczającą się na tylnych łapach. João tchórzem
nie był, ale stanąwszy oko w oko z potworem skamieniał ze strachu. Ale jeszcze
bardziej obezwładnił go bijący od potwora odór fekaliów i zgniłego mięsa. Tymczasem
potworne stworzenie podeszło do żony, złapało ją łapami z ogromnymi pazurami,
zarzuciło sobie na plecy i momentalnie skryło się wraz ze zdobyczą w leśnej
gęstwinie.
Kiedy tylko João wrócił do
siebie, natychmiast wskoczył do domu, złapał strzelbę i rzucił się w pogoń za
porywaczem. Biegł w lesie wypatrując śladów potwora. A ślady były bardzo
dziwne: jakby monstrum szło tyłem do przodu. Pogoń trwała cały dzień. Kilka
razy młody myśliwy już doganiał potwora, widział nawet ryże plecy przemykające
wśród drzew. Ale przez cały czas przeszkadzał mu straszliwy smród bijący od
tego stworzenia. Od tego dostał bólu głowy, tak że João omal nie postradał
zmysłów.
Pod wieczór myśliwy wreszcie
dopadł porywacza. I tutaj monstrum, którego zmęczyła ta pogoń, wydał z siebie
straszliwy ryk, rzucił zdobycz na ziemię i błyskawicznie znikł w lesie.
Podskoczywszy do żony João
ujrzał jej bezwładne zwłoki.
Przybity bólem João po
pogrzebie żony poszedł do lasu poprzysięgając, że póty nie wróci do ludzi, póki
nie zabije swego wroga i zedrze jego skalp. Przez wiele lat krążył on w lasach
o na bagnach tropiąc potwora, ale nie mógł go znaleźć. Zemsta pozostała
niespełnioną, przysięga – niewykonaną. I dlatego właśnie, po śmierci João, polowanie dalej prowadzi jego duch. Od
czasu do czasu Indianie widzą w leśnej gęstwinie płonące ognisko, rozpalone
przez ducha myśliwego. Dlatego też oni spieszą z powrotem do wsi, aby złożyć
ofiarę swoim bogom i przeprowadzić obrzęd oczyszczenia.
Odkryte kości łapy ogromnego leniwca
On
„rozmawiał” z mapinguari
To tylko jedna z całego
mnóstwa indiańskich legend o mapinguary,
które zostały zapisane przez znanego badacza dr Davida Orena, absolwenta Harvardu, który zorganizował u końca XX wieku
kilka ekspedycji do lasów Amazonii w poszukiwaniach tego fantastycznego, na
wpół mitycznego stworzenia.
- Rozmawiałem z siedmioma
myśliwymi, którzy twierdzą, że strzelali do mapinguary, a 80 innych ludzi
spotkało się z nim – opowiada uczony. – Co oni opisują? Stworzenie o wzroście
około 2 m, przemieszczające się w postawie pionowej, z bardzo silnym,
obrzydliwym zapachem, mające bardzo silną i masywna budowę ciała, pod którym
gną się grube korzenie drzew. Najbardziej wiarygodna jest jego obrona przed wrogami
– smród opisany przez wielu świadków.
[To akurat
wcale nie jest takie dziwne, zważając fakt, iż niektóre zwierzęta bronią się
przy pomocy wydzielanego przez nie smrodu, jak np. północnoamerykański skunks -
przyp. tłum.]
Stworzenie to ma długie,
grube futro, cztery wielkie zęby i chodzi zarówno na czterech jak i dwóch
łapach. Dobiega odeń odrażający fetor fekaliów i gnijącego mięsa. Być może ta
ohydna woń pomaga mu paraliżować swe ofiary. Mapinguary wydaje z siebie nieprawdopodobnie
silny krzyk, przypominający ludzki, stopniowo przechodzący w ryk. Jego siła
jest tak wielka, że może odrywać głowy nawet dużym zwierzętom.
Dr Oren wspominał, że w czasie
swoich ekspedycji nawoływał on w ciemnościach i mapinguary odpowiadał mu.
Myśliwi
kontra monstrum
Do tego dr Oren – wcale nie
jako pierwszy – zainteresował się „władcą lasu”. Pierwsze kości tego zwierzęcia
zostały znalezione w 1789 roku, w przybrzeżnych toniach rzeki Rio Lujan w
okolicach Buenos Aires, Argentyna. Krajowcy orzekli, że to gigantyczny kret
wyrwał się na powierzchnię i zginał od
słonecznych promieni. Tym niemniej kości te zebrali i przesłali królowi Carlosowi IV, który z kolei przesłał je
do Madryckiego Królewskiego Muzeum. Uczony Jose Corriga złożył szkielet i
dokładnie opisał go. Także pewien francuski dyplomata odwiedził uczonego i
sporządził kilka grawiur z wyglądem szkieletu dla Paryskiego Muzeum Historii
Naturalnej.
W latach 90. XIX wieku,
sensacja stał się artykuł argentyńskiego paleontologa Florentiono Amegino. On napisał o tym, jak Ramon Lista – argentyński badacz, geograf i poszukiwacz przygód –
polował w Patagonii. Naraz ogromne, nieznane zwierzę, pokryte długimi włosami,
mignęło mu w krzakach. Ono było podobne do gigantycznego pancernika. Lista
strzelił do zwierzęcia, ale kule zrykoszetowały na nim, tylko lekko go
zadrasnąwszy. Amegino postanowił sprawdzić, czy to nie był przypadkiem mapinguari i udał się do lasu. Tam
znalazł on wielu świadków wśród Indian, którzy widzieli to stworzenie. Zwierzę
to – według nich – wychodziło nocą, a w dzień ukrywało się w norze wyrytej
ogromnymi pazurami. Krajowcy opowiadali, że sporządzić strzałę, która by
przebiła grubą skórę tego zwierzęcia było zrobić bardzo trudno.
Jeden z awanturników Juan Battista Acevedo zobaczył mapinguarę 20 lat temu w czasie
45-dniowej wyprawy na canoe.
- Pracowałem przy rzece,
kiedy usłyszałem krzyk, straszliwy krzyk
– opowiedział on korespondentowi agencji Reuters. – Naraz coś
przypominającego człowieka, całkiem pokrytego sierścią wyszło z lasu.
Stworzenie szło na dwóch nogach i – chwała Bogu! – nie podeszło do nas. Nigdy
nie zapomnę tego dnia.
Indianie uważają, że zabić
tego potwora jest bardzo trudno, kule się go nie imają: skóra tego zwierzęcia
jest pokryta kościanymi płytkami, jak zbroja. Znane jest zdarzenie, kiedy to
zbieracz kauczuku polował w lesie. Naraz usłyszał jakiś dźwięk za sobą,
odwrócił się i… zamarł z przerażenia. Tubylec nie zastanawiał się i wypalił do
zwierzęcia. W tej chwili powietrze wypełnił taki ohydny odór, że myśliwy
uciekł. Pochodziwszy parę godzin w lesie, myśliwy wrócił do ustrzelonego
potwora i uciął mu przednią łapę. Ale trofeum tak przeraźliwie śmierdziało, że
trzeba było wyrzucić je w krzaki.
Amazonia to labirynt rzek i starorzeczy porosły lasem deszczowym, w którym mogłyby żyć nawet dinozaury...
Relikt
z Pleistocenu?
Zgodnie z hipotezą dr Orena – mapinguari to przetrwałe do naszych dni Megaterium, które dawniej zamieszkiwały
Centralną i Południową Amerykę.
Gigantyczny naziemny leniwiec
był jednym z tych stworzeń, które panowały na naszej planecie w czasach Epoki
Lodowej. Nieco podobny do ogromnego chomika żywił się liśćmi, które zrywał z
górnych pędów drzew i krzewów. Sam bytował na ziemi, w przeciwieństwie do
dzisiejszych leniwców, które większą część życia spędzają na drzewach. Amerykę
zamieszkiwały cztery gatunki tych gigantów. Największym z nich był leniwiec naziemny Jeffersona – Megalonyx jeffersoni, który był większy
od dzisiejszego słonia i mierzył 5 m wysokości. Wszystkie leniwce miały ogromne
pazury, jednakże preferowały dietę wegetariańską (tak więc indiańskie opowieści
o tym, jakoby mapinguary urywały swym
ofiarom głowy i wysysa mózgi należy włożyć między bajki). Ale jak się uważa,
wymarły one w końcu Pleistocenu – 12.000 lat temu.
Tak uważa nawet główny oponent
dr Orena – prof. dr geologii Uniwersytetu Arizona Paul Martin:
- Myślę, że gigantyczny
leniwiec wyginął całkiem dawno. 13.000 lat temu, znaczący okres czasu. Jednakże
jest możliwe, że uchodźca z Dawnego Świata może jeszcze istnieć w Amazonii
dlatego, że w tym rejonie świata istnieją jeszcze nie tknięte cywilizacją
masywy leśne, pozwalające na przeżycie kryptydom dzięki izolacji. Nie zapominajmy,
że lasy Amazonii zajmują powierzchnię większą od Zachodniej Europy i żyje w
nich co najmniej 30% wszystkich istot żywych naszej planety. Gigantyczny
leniwiec zamieszkiwał lasy na terytoriach obu Ameryk i jego pozostałości bywają
znajdywane od Patagonii do Północnego-Zachodu USA. Zwierzęta te mogły przenieść
się do Amazonii po to, by uniknąć konfrontacji z myśliwymi czy wtargnięcia
cywilizacji w jego naturalne środowisko.
Ale potwierdzić hipotezy dr
Orena musi coś bardziej materialnego, niż legendy i podania Indian czy
opowieści myśliwych. Póki co jedynymi materialnymi rezultatami jego ekspedycji
– ślady ogromnych pazurów na korze drzew, kępki ryżej sierści i kilka
kilogramów śmieci niejasnego pochodzenia. No, ale jak dr Oren czy ktokolwiek
inny znajdzie mapinguary, to będzie
to przewrót w nauce.
Tekst i ilustracje – „Tajny XX
wieka” nr 23/2015, ss. 30-31
Przekład z j. rosyjskiego –
Robert K. Leśniakiewicz ©