Wieś Zajukowo z orbity... (GoogleEarth)
Marek Altszuler
Dowodzący niemiecką 1. APanc,
gen. Eberchard von Manstein w 1942
roku przeszedł na islam i odwiedzał meczet w Nalczyku. Potem zasłynął jako
zbrodniarz wojenny i został skazany na śmierć.
[W 1942 roku Erich von Manstein był dowódcą GA „Don”
w stopniu Feldmarszałka. Po wojnie został
skazany na 18 lat więzienia, z czego odsiedział 12 – przyp. tłum.]
Góry i doliny Północnego
Kaukazu są pełne zagadek. Nie ma roku, by miejscowi miłośnicy krajoznawstwa nie
dokonali jakiegoś interesującego odkrycia. Niestety, nie wszystkie znaleziska
daje się uchronić przed zniszczeniem do czasu przybycia profesjonalnych
naukowców. Już to rozbijają je na pamiątki, już to na powierzchni dawnych
inskrypcji pojawiają się napisy w rodzaju „Tu był…” – czemu nie nadaje się
żadnej wagi. Ale kolejne znalezisko w okolicy wsi Zajukowo (N 43°36’25” – E
043°19’26”, 647 m n.p.m.) może zaćmić wszystkie poprzednie sensacje. Zwłaszcza,
że ten zasiedlony punkt Kabardino-Bałkarii znajduje się w centrum szczególnej
strefy anomalnej.
...i z sąsiedniej góry
Zamarznięty
batalion
Niedawno na stoku jednej z gór
Przyelbrusia miejscowi mieszkańcy odkryli dziwny i straszny grobowiec.
Niemieccy żołnierze i oficerowie – wszystkiego około batalionu, leżało w wąskim
wąwozie, przykryci warstwą zamienionego w lód śniegu. Na ich ciałach nie było
widocznych ran czy obrażeń, żadnych śladów przemocy czy walki. Leżeli oni
grupkami i pojedynczo, na plecach czy na boku. Niektórych niewiadoma siła
przygwoździła na tym miejscu, na którym przebywali zajmując się jakimiś
sprawami. Jeden trzyma w rękach mapę, inny – flagę, jeszcze inny szukał czegoś
w plecaku. Wielu miało otwarte oczy, które patrzyły w niebo tak, jak 70 lat
temu. Żaden z nich nie miał broni gotowej do użycia – wiadomo – nikt nie
szykował się do boju. Przez warstwę przejrzystego lodu można było ujrzeć rysy
twarzy i małe detale wyposażenia. Po nich można było się łatwo zorientować, że
to pododdział jegrów – strzelców górskich.
Pierwsze, co miejscowym
przyszło do głowy – śmierć w lawinie. Ale na pewno lawina rozrzuciłaby zwłoki,
rozrzuciła i przemieściła broń i oporządzenie. No i wygląd tych, co zginęli pod
śniegiem byłby zupełnie różny od tego, jaki był w tym przypadku. A po zabitych
jegrach od razu widać było, że zginęli oni nagle, nie zdając sobie z tego
sprawy.
Jeszcze bardziej dziwi to, że
tak duży pododdział pozostał na miejscu swej zguby. Zazwyczaj dokładni Niemcy
wyciągali z transzei i z pola walki nawet pojedyncze zwłoki – tak było przez
pierwsze trzy lata wojny. A tutaj 200 ciał zapomniano i porzucono. Na
niektórych z nich widać nienaruszone tzw. nieśmiertelniki (wojskowe personalne
identyfikatory – przyp. tłum.)
Wychodzi na to, że pogrzebowe
komanda nie znalazły całego zaginionego batalionu? Czy może ich nie szukali?
Wiarygodnym jest to, że pogrzebana w wąwozie jednostka wypełniała tajną misję i
o tym nic nie wiedziało miejscowe dowództwo Wehrmachtu.
Można znaleźć potwierdzenie na
ten temat w opowiadaniach lokalnych staruszków, którzy przeżyli wojnę. Oni
opowiadali, że do Zajukowa zaraz na początku okupacji wszedł dziwny niemiecki
oddział wojskowy. Ci Niemcy nie kontaktowali się z miejscową ludnością i w
ogóle nie uczestniczyli w walkach. Każdego dnia ładowali na ciężarówki jakieś
skrzynie i toboły i odjeżdżali w nieznanym kierunku. Wieczorem przyjeżdżali,
zmieniali wartę – i tak każdego dnia. Pewnego dnia żaden z nich nie powrócił.
Następnego dnia oficer zebrał pozostałych na warcie i wyprawił w nieznanym
kierunku.
Wehrmacht na Kaukazie
Wioska
z historią
Należałoby tu zaznaczyć, że
Zajukowo zawsze otaczały jakieś dziwne wydarzenia. Ludzie zamieszkiwali tam na
kilka tysięcy lat p.n.e. Mówią o tym rysunki i napisy naskalne w okolicznych
jaskiniach, dawnych aułach (wsiach – przyp. tłum.) i zabytki archeologiczne.
W XVII wieku tam właśnie
przeniesiono rezydencję dawnych władców Kabardii. Sąsiedzi opowiadali, że
książęcy ród Szogiemokowych
podporządkował sobie inne klany i miał pewien sekret. Sam ów sekret miał być
tajemniczym artefaktem, dającym wojownikom siły a rządzącym dar widzenia
Przyszłości. Tak więc ten auł nosił drugą nazwę. W 1810 roku pojawiły się tam
rosyjskie wojska uczestniczące w opanowywaniu Północnego Kaukazu. Po ciężkich
walkach cały auł został przewrócony do góry nogami, jakby najeźdźcy czegoś tam
szukali. Niczego nie znaleźli, a rosyjski oficer kazał wszystko rozwalić i
podpalić.
Ta okolica była zawojowana i
wcześniej. W XIV wieku przybył tutaj sam Tamerlan.
Miejscowi wspierali w tej wojnie jego rywala – Tochtamysza. Groźnego zdobywcę postanowiono spotkać w jednym z
górskich wąwozów. Jednak zatrzymać Tamerlana się nie udało – on rozproszył
przeciwników, ale nie ścigał uciekających wojsk i pozostał na miejscu.
We wszystkie strony pognały
niewielkie oddziały z tajnymi rozkazami. Poszukiwały one bizantyjskiego
klasztoru katakumbowego, który funkcjonował gdzieś niedaleko od początku
drugiego tysiąclecia naszej ery. Pozostałości po celach i studnie dotrwały do
naszych dni, w półzasypanym stanie. Tak więc dowiedziawszy się o przybyciu ord
Tamerlana, mnisi zabrali święte księgi, niebogate wyposażenie, nieliczne
relikwie i zamurowali to wszystko w jednym z pomieszczeń. Oni obserwowali bitwę
z wysokiego zbocza, a ujrzawszy klęskę miejscowego wojska oddalili się i więcej
nie wrócili do swego klasztoru. Wedle podania oni albo zabrali ze sobą, albo
gdzieś zamurowali jakąś bezcenną relikwię przedstawiającą ogromną wartość.
Szukali czegoś w wąwozach koło
Zajukowa i książęta Atażkunowie,
którym te ziemie dostały się w 1830 roku. Sąsiedzi uważali, ze interesował ich
skarb Szogemokowych. Z biegiem czasu poszukiwania Atażkunów się zakończyły i
przekształciły się w kolejną legendę.
W Zajukowie przebywał znany
rosyjski mistyk Gieorgij Gurdżijew.
On podróżował po świecie zwiedzając tzw. centra mocy. Przygotowali ekspedycję
do Kabardii-Bałkarii także radzieccy okultyści – Barczenko i jego kompania. Na początku lat 20., czekiści zamęczali
zajukowskich staruszków przesłuchaniami na temat okolicznych jaskiń i wąwozów.
Ale nie powstała z tego jakaś większa ekspedycja – bo „mistyczny” oddział NKWD
został rozformowany.
Po ustanowieniu przyjaznych
stosunków ZSRR z Niemcami, do Przyelbrusia zaczęli przyjeżdżać i Niemcy:
alpiniści, archeolodzy i zwyczajni turyści. Wreszcie z Moskwy przyszło
polecenie zamknięcia dla ciekawskich dość dużego obszaru – w tym także
Zajukowa.
Ahnenerbe w poszukiwania Graala
Niemcy wrócili w te miejsca w
1942 roku. Hitler nadał szczególne znaczenie zajęciu Kaukazu rzucając na tamtym
kierunku całą GA „Süd”, która tak była potrzebna pod Stalingradem. Zaraz za
Wehrmachtem szli pracownicy okultystycznego instytutu Ahnenerbe pod silną eskortą SS.
Wszystkie zajęte przez Niemców
rejony Przyelbrusia zostały literalnie przeczesane przez różnego rodzaju
ekspedycje z Berlina, specjalne oddziały SS, tajemnicze delegacje buddyjskich
mnichów w towarzystwie wysokich dostojników Wehrmachtu. Były to planowe
badania, z niemiecką pedanterią. I tak np. Wąwóz Baksański został przeczesany
wzdłuż i wszerz kilka razy – o czym świadczą znalezione tam wizerunki swastyki wyryte
na kamieniach w tych miejscach, które przykuły ich uwagę.
Według jednej z hipotez,
naziści poszukiwali na Kaukazie kielicha Świętego Graala, który wedle
niektórych badaczy, mógł się tam znaleźć po rozgromieniu zakonu Templariuszy.
[Zob. także - http://wszechocean.blogspot.com/2013/01/sw-graal-czy-tego-szuka-hitler-na_3.html ; R. Leśniakiewicz -
referat na sympozjum naukowe pt. „Zakon Templariuszy w Europie, w kontekście
historycznego rozwoju Żylińskiego Kraju”, Bytča 13.III.2013 roku - http://wszechocean.blogspot.com/2013/03/wedrowki-swietego-graala.html. - przyp. tłum.]
Niemieccy „archeolodzy z
pagonami” twierdzili, że Graal jest ukryty w jakiejś jaskini. Oni zbierali we
wszystkich okolicznych wioskach wszelkie podania i przekopali się w czasie
krótkiego czasu okupacji Północnego Kaukazu przez całą kupę informacji oraz
obeszli wszystkie stoki gór.
Mało brakowało, a oni by się
nie dobrali do pewnego zadziwiającego obiektu nieopodal Zajukowa. Jest to
jaskinia, o głębokości 80 m, składająca się z kilku komór połączonych jedna z
drugą. Do góry wychodzi szyb wentylacyjny zbudowany z ustawionych równolegle
kamiennych płyt i ścianek bocznych, zbudowanych dokładnie z mniejszych kamieni.
Ściany i spąg ogromnej,
36-metrowej sali są wyszlifowane nieznanym sposobem – płyty w ogóle nie mają
łączy i dosłownie jedna przechodzi w drugą. Zadziwiająca jest sama góra – ma
ona kształt piramidy o dokładnym kształcie, zbudowana jakby z bloków tufu.
Niektóre z nich mają idealnie równe krawędzie.
Tajemnicze kule kamienne tworzą obserwatorium astronomiczne sprzed tysiącleci...
Cmentarzysko
Nartów
O istnieniu miejsca ostatniego
spoczynku bohaterów Północnego Kaukazu – Nartów
– mówi się w podaniach wszystkich narodów tego regionu. Przez długi czas
uważano to za bajki, ale nie tak dawno, w okolicach Zajukowa rzeczywiście
została odkryta ich nekropolia!
Jest to równa płaszczyzna na
wierzchu wiszących nad Zajukowem skał. To plateau jest niedostępne z trzech
stron, a od północy rozpościera się z niego widok na szeroką przestrzeń.
Podstawę kompleksu cmentarnego stanowi kimmeryjska nekropolia, co wynika ze
znalezisk. Ale po tym, jak legendarni Kimmeryjczycy (koloniści greccy na
kaukaskim wybrzeżu Morza Czarnego – przyp. tłum.) odeszli w nieznanym kierunku,
cmentarzysko wciąż wypełniały nowe groby.
Ale najdziwniejszym w tym
wszystkim było to, że na tym plateau znajdowało się kamienne obserwatorium
astronomiczne – jak nazwali je naukowcy. Na dość dużej przestrzeni zostały
rozmieszczone kamienne kule (było ich tam znacznie więcej). Kiedy
patrzy się na ich rozmieszczenie z góry, to odnosi się wrażenie, że tworzą
zarys jakiegoś gwiazdozbioru. W ogromnym głazie wyrzeźbiono coś na kształt
fotela. Siedzący w nim widzi Elbrus i może obserwować ruch Słońca ponad całym
plateau.
W grze światłocieni są
zaangażowane wszystkie kamienie, a niektóre z nich mają wyrzeźbione „wizjery”
czy „szczerbinki” w których widać określone położenia Słońca i gwiazd. Są tam
zafiksowane położenia Słońca w czasie przesileń i inne ważne dla ludzi
zdarzenia astronomiczne. Rolę „muszki” stanowi widoczny z daleka szczyt
Elbrusu. Wynika z tego, ze Zajkowskie obserwatorium stoi w jednym szeregu ze
Stonehenge i Arkaim.
[Arkaim to
miasto-mandala położone nieopodal Magnitogorska, na N 52°37’37” – E 059°33’40”,
Czelabińska Obłast’, jest miastem zbudowanym na planie swastyki, a które
powstało ok. 4000 lat p.n.e. prawdopodobnie przez Ariów. Zob. - https://treborok.wordpress.com/slowianszczyzna/arkaim-kolebka-slowianskiej-aryjskiej-cywilizacji – przyp. tłum.]
Bardzo możliwe, że nekropolia,
obserwatorium i centralny amfiteatr wykuty w skale stanowi jeden kompleks
rytualny. Kto i kiedy go wykonał – tego nie wie nikt. Ale nie ma dymu bez
ognia. Zbyt wiele wokół Zajukowa znaleziono dziwnych rzeczy, zbyt wiele
dziwnych wydarzeń się tam rozegrało. Tak więc może się okazać, że mamy do
czynienia z bardziej starą i niepokojącą tajemnicą, niż miejsce ukrycia
kielicha Świętego Graala.
Tekst i ilustracje – „Tajny XX
wieka” nr 28/2015, ss.32-33
Przekład z j. rosyjskiego –
Robert K. Leśniakiewicz ©