Boris Szarow
Przywódca faszystowskich
Włoch, Benito Mussolini przeczytał o
klątwie faraonów w jednej z brytyjskich gazet[1],
wyrzucił ze swej rezydencji wszystkie mumie egipskie, które dostał w prezencie
od włoskich archeologów.
Przez długi czas historycy się
spierali o to, czy egipski faraon Tutanchamon
rzeczywiście istniał. Ale na początku XX wieku angielscy archeolodzy dokonali
ważnego odkrycia: znaleźli nieoznakowany grób zawierający niezwykłe artefakty.
Okazało się, że był w nim pochowany Tutenchamon – staroegipski faraon z XVIII
Dynastii Nowego Państwa, który panował ok. 1332-1323 r. p.n.e.
Cud
na pustyni
Do XIX wieku, Europejczycy nie
wiedzieli zbyt wiele o Starożytnym Egipcie. Prace antycznych autorów kurzyły
się na półkach archiwów, świadectwa kultury materialnej były zapomniane, a
tysiącletnie rządy Arabów w regionie nie pozwoliły na badanie problemu in situ. Potężny impuls narodzonemu
zainteresowaniu Krajem Faraonów dał najazd Napoleona
I, który odważył się przewieźć do
Paryża wiele artefaktów.
Nieco później Francuzom udało
się odczytać egipskie hieroglify, a w 1882 roku brytyjska okupacja otworzyła
tam dostęp Europejczykom. Do Egiptu runęły tłumy miłośników starożytności – tak
badaczy jak i zwykłych awanturników.
Lord George hr. Carnarvon był nie tylko kolekcjonerem, ale także
wykształconym człowiekiem. Być może właśnie dlatego do prac wynajął on profesjonalnego
egiptologa i archeologa Howarda Cartera.
W 1906 roku ich ekspedycja przystąpiła do prac na brzegu Nilu. Carnarvon był
bardzo bogatym człowiekiem, i dlatego jego przedsięwzięcie było doskonale
przygotowane i miało wsparcie naukowe.
Przez długi czas nie było
żadnych sukcesów. Potem w czasie rozkopywania tebańskiego akropolu znaleziono
grobowiec faraona Amenhotepa I.[2]
Niestety, był on rozgrabiony, podobnie jak większość pomników Antycznego
Egiptu. Nikomu nie przyszło do głowy, że Nil w ciągu wielu tysiącleci zmienił
swój bieg i odcinki niegdyś zamieszkałe okazywały się porzucone przez ludzi. Tony
piasku przykryły te rejony. Tak właśnie ukrytą przed ludzkimi oczami stała się
Dolina Królów – ogromnego kompleksu cmentarnego z czasów Nowego Państwa.
26.XI.1922 roku, do
archeologów uśmiechnęło się szczęście. Carter znalazł zapieczętowane wejście do
grobowca, nie otwartego przez antyczne i współczesne hieny cmentarne. Budowniczowie
o wiele później zasypujący grobowiec Ramzesa
VI przez nieostrożność zasypali także dojście do drzwi. Badając pieczęcie
uczeni dowiedzieli się, że był to grobowiec faraona z XVIII Dynastii - Tutenchamona.
On
zapisał im śmierć
Już po odkopaniu pierwszych
metrów wykopaliska stało się jasne, że tym razem można było oczekiwać
sensacyjnych znalezisk. Ale nie wszyscy się cieszyli. Np. znany archeolog i
dziennikarz Arthur Weigall. W
różnych okresach był on zastępcą Generalnego Inspektora ds. Starożytności przy
rządzie Egiptu, korespondentem i autorem wielu prac z dziedziny sztuki o
historycznych wydarzeniach Kraju Faraonów.
On nie lubił Cartera z powodu
rozgłosu jaki zyskał organizując Instytut Egiptologii. Weigall uważał, że
Instytut powinien znajdować się w samym Egipcie i zatrudniać miejscowych
uczonych. Carter uważał, że pierwsze skrzypce w tej sprawie powinni grać Europejczycy
wspierani przez miejscowy kapitał. Nie cierpiał on także Carnarvona. W 1922
roku współpracował on z angielskim „Daily Mail”, a lord przekazał swe prawa na
wyłączność gazecie „Times” i tym sposobem odciął on Weigalla od źródeł
informacji. Dlatego też korespondent opracowywał tylko to, co sam zdołał
zdobyć.
Oczywiście, on dorwał się do
Cartera w jego willi w Luksorze i tam wycisnął z niego co tylko się dało i
nawet to, czego nie było. W grudniu 1922 roku wpełzła tam kobra, która zżarła
kanarka profesora, którego pozostawiono nieopatrznie w klatce na podłodze. Znając
doskonale egipską mitologię, i jej wpływ na umysły Europejczyków, Weighall natychmiast
wsiadł na swego ulubionego konika. Kobra – to broń porażająca wrogów faraona. Na
nieszczęście zapełzła ona do domu odkrywcy grobowca! Los nieszczęsnego kanarka
to nic innego jak groźba i ostrzeżenie!
Następnie Weighall przywodził
historię dwóch brytyjskich archeologów, którzy zajmowali się wywozem mumii z
egipskich piwnic do Londynu. Ich jakoby wepchnęła do grobu jakaś dawna klątwa,
którą obruszyły na nich duchy jakichś wysoko postawionych Egipcjan.
Tego samego dnia, którego
Carter i Carnarvon po raz pierwszy weszli do grobowca Tutenchamona, Weighall
przedstawił siebie jako świadka tego wydarzenia i zaczął sypać jak z rękawa
mrocznymi przepowiedniami. Zobaczywszy śmiejącego się lorda powiedział:
- Ten, kto wejdzie do grobowca
w takim świetnym humorze nie przeżyje nawet pół roku.
To było pod koniec lutego 1923
roku. 5 kwietnia lord Carnarvon zmarł na zapalenie płuc w Kairze. W czasie,
kiedy serce lorda przestało bić, w stolicy Egiptu miała miejsce awaria sieci
elektroenergetycznej (jej przyczyn nie ustalono do dziś dnia).[3]
Nie wiadomo, czy Carnarvon
padł ofiarą tysiącletniej klątwy, ale Weighall dość dokładnie powołał o niej mit
do życia.
Ze śmiercią im do twarzy
Nagła śmierć Carnarvona
wstrząsnęła wieloma ludźmi. Tym niemniej, w pół roku później doszło do odkrycia
sarkofagu i mumii, które zbadano. Na policzku tej ostatniej znaleziono
niewielką szramę. Weighall od razu oświadczył, że w dniu w którym Carnarvon po
raz pierwszy wszedł do grobowca, miał on taką samą rankę na policzku. Dokładnie
tam, gdzie miał ją faraon. I kilku świadków to potwierdziło! Wprawdzie już tego
nie dało się zweryfikować…
A potem jeden po drugim
zaczęli umierać ci, którzy weszli do grobowca, albo mieli kontakt z sarkofagiem,
mumią, kanopami czy innymi
artefaktami. Członek ekspedycji – Archibald Douglas-Reid, amerykański finansista George Gould, egipski książę Ali
Kamey Fahmi Bey, gubernator Sudanu sir Lee
Stack, brat Carnarvona Aubrey hr. Herbert
zmarli przed końcem tego roku.
Archeolog Arthur Mace dożył roku 1928, ale w 1924 roku zaczął gasnąć w
oczach. Zły stan jego zdrowia stał się prasowym hitem. W ślad za nim w skutek nieznanej
choroby zmarł sekretarz Cartera – Richard
Bartel. Potem zaczęli umierać rówieśnicy Carnarvona, Cartera i innych
członków ekspedycji. Prasa naliczyła 22 „ofiary mumii”, z których 13 było
obecnych przy otwarciu grobowca faraona. Jednakże ich śmierć była łatwo
wytłumaczalna, choć zagadkowa. Ktoś tam skończył życie poprzez samobójstwo, czy
po prostu został zwyczajnie zamordowany.
Opinia świata naukowego jak i
zwyczajnych ludzi była jednoznaczna: klątwa faraona istnieje. symbolicznym było
to, że jej ofiarą w końcu padł sam Weighall, który zmarł w 1934 roku na
malarię, zrobiwszy tak wiele dla popularyzacji tego wymyślonego przez siebie mitu.
Prawdziwi uczeni nie wierzą w
klątwę faraonów. Twierdzą oni, że fakty były tworzone przez wydawców gazet ku nakręcaniu
sensacji i podwyższania ich nakładów. Najczęściej krytycy wskazują na to, że
wiele „ofiar klątwy” było już ludźmi w podeszłym wieku i ich śmierć nie jest
niczym niezwykłym. Do roku 1939 dożył w dobrej kondycji odkrywca grobowca –
Carter. I prawdą jest, że nie wszyscy uczestnicy i świadkowie ekspedycji do Doliny
Królów. W końcu źródła stwierdzają i to, że w magicznych praktykach Antycznego
Egiptu nawet nie istniało pojęcie klątwy.
Do tego Tutenchamon był na
tyle niezwykłym za życia, że mógł on sprawić niejedną niespodziankę po śmierci.
CDN.
[1] B.
Mussolini był z zawodu dziennikarzem, więc miał dostęp do zagranicznych mediów.
[2]
Drugi władca XVIII Dynastii z okresu Nowego Państwa. Amenhotep I został
prawdopodobnie pochowany w królewskiej nekropoli w Dra Abu al Naga, ale jego
grobowiec nie został, jak dotąd, odnaleziony. (Istnieją hipotezy o pochowaniu
Amenhotepa I w Dolinie Królów w grobowcu KV39). Mumię króla odnalazł Brugsch w
skrytce DB-320 w Deir el-Bahari. Obecnie znajduje się w Muzeum Egipskim w
Kairze.
[3] W
rzeczywistości takie awarie zdarzały się dość często, więc nie ma w tym niczego
niezwykłego.