Powered By Blogger

środa, 6 czerwca 2018

ARA „San Juan” – tajemnicy ciąg dalszy… (2)




Ciąg dalszy sprawy zaginięcia ARA „San Juan”


Pani Liliana Nuñez-Orellana podesłała mi cały plik artykułów ze „Sputnika”, w których pisze się o rosyjskim udziale w akcji poszukiwawczo-ratowniczej argentyńskiego okrętu podwodnego ARA San Juan, który znikł w niewyjaśnionych okolicznościach w Oceanie Atlantyckim w listopadzie 2017 roku. A oto i te materiały:

2.I.2018 r.
Argentyńska marynarka wojenna wskazuje, że Rosja nie podała daty rezygnacji z poszukiwania łodzi podwodnej

Buenos Aires - Argentyńska marynarka ogłosiła, że nie ma informacji na temat terminu współpracy Rosji w poszukiwaniu okrętu podwodnego San Juan, który zniknął 15 listopada po tym, jak krewni 44 członków załogi oświadczyli, że będą prosić prezydenta Rosji Władimira Putina, aby nie wycofywał pomocy - donosi lokalna prasa.
- Oficjalnie nie mamy żadnego terminu na międzynarodową współpracę z Federacją Rosyjską, rozważa się alternatywę, kiedy ostatecznie międzynarodowa współpraca zostanie wycofana, która w pewnym momencie dobiegnie końca - powiedział rzecznik argentyńskich sił zbrojnych Enrique Balbi dla radia Milenium, według gazety „La Nación”.
Krewni poprosili prezydenta Argentyny, Mauricio Macri, aby porozmawiał ze swoim rosyjskim odpowiednikiem, aby ten kraj nadal pomagał Argentyńczykom poprzez statek RV Jantar i ROV Pantera Plus.
Matka członka załogi Ricardo Gabriel Alfaro Rodríguez, pani Luisa Rodríguez, pokazała rosyjską flagę, aby wyrazić jej uznanie dla tego kraju i zażądała, aby poszukiwania nie zostały porzucone.
- Niech Macri i Putin przemówią, prosimy my, krewni 44 osób, które trzeba uratować" - powiedziała pani Rodriguez, i poinformowała, że oficjalne podziękowania dla Rosji znajdą odzwierciedlenie w notatce Ministerstwa Spraw Zagranicznych - podaje „La Nación”.

* * *

Rosyjski statek RV Jantar zaprzestanie poszukiwań argentyńskiego okrętu podwodnego

Buenos Aires - Rosyjski statek Jantar zrezygnuje z poszukiwania argentyńskiego okrętu podwodnego, który zniknął 15 listopada z 44 członkami załogi, a marynarka wojenna poinformowała krewnych o tych, którzy znajdowali się na okręcie - poinformowały lokalne media.
- Powiedziano nam, że (RV Jantar) idzie do Urugwaju, a następnie do Buenos Aires, ale już nie wraca do obszaru poszukiwań - powiedziała Malvinas Vallejos, siostra podoficera Celso Oscara Vallejosa, jednego z zaginionych członków załogi – wg portalu „Todo Noticias”.
Statek rosyjski ma we wtorek dotrzeć do portu Montevideo, aby zatankować i pozostać tam do piątku 6-tego, zgodnie z informacjami opublikowanymi na stronie internetowej Administracji Krajowego Portu Urugwaju. RV Jantar był ostatnim statkiem, który wciąż był częścią międzynarodowej operacji poszukiwawczej; obecnie tylko okręt ARA Islas Argentinas pozostaje w obszarze operacji.
6 grudnia statek oceanograficzny Jantar rozpoczął inspekcję dna morskiego za pomocą zaawansowanych technologicznie czujników w obszarze poszukiwań.

* * *

13.I.2018 r.
Rosyjski admirał: Jest konieczne kontynuowanie poszukiwań ARA San Juan

Okręt podwodny ARA San Juan nie mógł całkowicie zniknąć, nawet jeśli padł ofiarą potężnej eksplozji, dlatego rosyjscy ratownicy muszą nadal szukać fragmentów statku, aby móc dostarczyć Argentynie szczątki członków załogi, powiedział „Sputnikowi” admirał rosyjskiej marynarki wojennej Władimir Wałujew. Według byłego dowódcy Floty Bałtyckiej - podobno siła wybuchu była równa 300 kilogramom TNT, siły zdolnej do zniszczenia okrętu podwodnego. W tym samym czasie nie mogło zniknąć bez śladu, ponieważ kadłub okrętu nigdy nie rozpada się na małe kawałki i tylko niszczeje w większych fragmentach.
Wojsko podkreśliło, że eksplozja miała miejsce w komorze torpedowej, w tym przypadku wybuchła część z sześciu wyrzutni torpedowych 533 milimetrów plus dwa tuziny torped. Wyjaśnił, że jest prawdopodobne, że rufa statku podwodnego przetrwała eksplozję.

* * *

28.I.2018 r.
Sędzia argentyński zbiera zeznania o zniknięciu łodzi podwodnej San Juan

BUENOS AIRES - Sędzia śledczy prowadzący śledztwo w sprawie zniknięcia argentyńskiego okrętu podwodnego San Juan, Marta Yánez, zaczęła przesłuchiwać dwóch członków załogi okrętu.
- Jesteśmy tuż przed złożeniem zeznania - powiedział nam prawnik Luis Tagliapietra, powód w sprawie i ojciec jednego z 44 członków załogi łodzi podwodnej, który zniknął wraz z nim 15 listopada na wodach południowoatlantyckich. Pierwszymi, którzy pojawili się w sądzie w  Caleta Olivia w prowincji Santa Cruz (na południu), byli podwodniacy Gabriel Viana i Humberto René Vilte. Tych dwóch mężczyzn zeszło z okrętu w Ushuaia na południowym krańcu Argentyny, zanim San Juan wyruszył w podróż do Mar del Plata, dnia 13 listopada, położonego 400 kilometrów na południe od argentyńskiej stolicy.
Sędzia będzie kontynuował do 30 stycznia, przesłuchując audytorów Marynarki Wojennej, a 1 lutego przyjdzie kolej na kmdr Enrique Balbi, rzecznika sił morskich.

* * *

Dowódca Argentyńskiej Marynarki Wojennej zostaje zwolniony

Władze argentyńskie uważają, że zmiana stanowiska Srura była spowodowana sprawami wewnętrznymi, które utrzymywał z Lópezem Mazzeo lub ustaleniem odpowiedzialności w jego podwładnych.
Źródła wojskowe, z którymi się konsultował „Clarín”, stwierdzają, że Srur wezwał Lopeza Mazzeo i poprosił go o powiadomienie streszczenia w obecności wyższych oficerów, a Lopez Mazzeo zrobił to. Zawieszenie Lopez Mazzeo spowodowało, że następnego dnia inni kontradmirałowie złożyli swoje rezygnacje. Później Srur unieważnił wyżej wymienione podsumowanie, ale nie odrzucił hipotezy o „poważnych anomaliach” na zatopionym okręcie.


* * *

26.III.2018 r.

Buenos Aires - Argentyński adwokat Luis Tagliapietra, powód w sprawie badającej, co stało się z zaginionym okrętem podwodnym ARA San Juan, złożył skargę przeciwko ministrowi obrony Oscarowi Aguadowi.
- Skarga trafiła na wokandę w Sądzie nr 9 pod przewodnictwem sędziego Luisa Rodrigueza - poinformował „Sputnika”, prawnik i ojciec jednego z 44 załogantów łodzi podwodnej, która zaginęła 15 listopada, oskarżający Oscara Aguada o zbrodnie porzucenia osoby, zatajenie prawdy, naruszenie obowiązków funkcjonariusza publicznego i zdradę ojczyzny.
Adwokat oskarża ministra o zbrodnię porzucenia osób, ponieważ wiedział o statusie okrętu podwodnego, po raporcie z audytu ogólnego Marynarki Wojennej z grudnia 2016 r. - ujawnił skarżący. W dokumencie tym, wysłanym do Ministerstwa Obrony pisze on, że:
- …okręt podwodny został zatrzymany w suchym doku w celu naprawy, między innymi luków - powiedział skarżący. Jako posiadacz udziałów Aguad znał kolejność operacji na okręcie, a także ostatnią misję przypisaną do okrętu, którą sam autoryzował.

Wkrótce po zniknięciu argentyńskiego okrętu podwodnego, w listopadzie 2017 r. Ówczesny dowódca marynarki wojennej kraju, Marcelo Srur, poinformował prezydenta Mauricio Macri, że okręt był w stanie poruszać się. Jednak 7 grudnia Srur podpisał dokument, zgodnie z którym okręt podwodny przedstawił serię poważnych anomalii. Za pomocą tego dokumentu Srur zawiesił dowódcę Floty i zastępcę ds. rekrutacji i szkolenia, Luisa Lopeza Mazzeo, który mógł zastąpić Srura w 2018 roku, oraz dowódcę sił podwodnych, Claudio Villamide - według argentyńskiego dziennika „Clarín”.


* * *

Kwiecień 2018

Rosyjski statek oceanograficzny RV Jantar zrezygnował z poszukiwań argentyńskiego okrętu podwodnego ARA San Juan, który zniknął w wodach Oceanu Atlantyckiego w listopadzie 2017 r.
- Zatopiony okręt można znaleźć tylko przez przypadek - powiedział były dowódca Floty Bałtyckiej „Sputnikowi” - admirał Władimir Wałujew.
- Nie ma już żadnych możliwości, nie ma żadnych wskazówek co do tego, gdzie na dnie oceanu znajdują się pozostałości łodzi podwodnej ARA San Juan, możliwe, że nigdy nie zostaną znalezione - powiedział „Sputnikowi” ten wojskowy wysokiego stopnia. - Jeśli my nie możemy go znaleźć za pomocą najbardziej zaawansowanych narzędzi technologicznych, jest jeszcze mniej prawdopodobne, że Argentyna będzie w stanie to zrobić. Teraz ARA San Juan można znaleźć tylko przez przypadek. Nikt nie jest w stanie przewidzieć, kiedy to wydarzenie będzie miało miejsce - powiedział rosyjski admirał.
Adm. Wałujew zaproponował: ustalić symboliczne miejsce zatonięcia, ogłosić to jako miejsce pamięci i oddać wojskowe honory zmarłym marynarzom z ARA San Juan, składając im kwiaty na morzu.


Moje 3 grosze


W tej całej sprawie zadziwiające jest to, że tak wielkie poszukiwania na stosunkowo niewielkim akwenie nie przyniosły żadnych rezultatów. Wygląda na to, że ARA San Juan literalnie rozpuścił się w wodzie Atlantyku. No bo gdyby rozerwała go eksplozja, to jakieś jego szczątki wypłynęłyby na powierzchnię i zostały znalezione. Tym bardziej gdyby eksplodowały dwa tuziny torped, które znajdowały się na jego pokładzie. Poza tym odgłos eksplozji na pewno byłby silniejszy. Być może był to przypadek podobny do katastrofy SSGN K-141 Kursk z sierpnia 2000 roku, ale obraz katastrofy byłby nieco inny…

Być może doszło do wybuchu wodoru, który uwolnił się z baterii akumulatorów. To jest bardziej prawdopodobne i byłoby podobne do wypadku jaki przydarzył się chińskiemu okrętowi O-361, o którym już pisałem poprzednio. Przypomina to także katastrofę radzieckiego SSGN K-278 Komsomolec z kwietnia 1989 roku.

Jak na razie możemy gdybać, bo nikt nie znalazł wraku tego okrętu. Prawdy dowiemy się, kiedy znajdziemy wrak albo… cały okręt unoszący się w morskiej toni. Tak zatem możemy tylko czekać i stawiać hipotezy.     


Opinie z KKK i IOH


Hej!
Artykuł bardzo ciekawy i obszerny. Pozwolę sobie jednak na garść komentarzy i sprostowań.
Napisałeś: A zatem zagadka pozostaje zagadką. Z drugiej jednak strony taki okręt, to nie szpilka: masa metalu powinna dawać jakieś odchylenia pola magnetycznego, które przecież można namierzyć z powierzchni oceanu. Znana jest pozycja okrętu, więc drogą ekstrapolacji można by go znaleźć na dnie.
To jednak nie takie proste.
1) Magnetometr ma ograniczoną głębokość wykrywania. Nie podaje się jej oficjalnie, jednak są to dziesiątki, może setki metrów, niemal na pewno nie kilometry. Sądząc z zalinkowanych materiałów rejon gdzie nastąpiła katastrofa to granica szelfu kontynentalnego. Jeśli okręt zatonął po stronie kontynentalnej, to faktycznie głębokość tam jest relatywnie niewielka, w granicach 200 m ale raczej kilkadziesiąt. Natomiast jeśli stało się to po stronie oceanicznej, to dno opada tam dosyć stromo do głębokości kilku kilometrów. W tej sytuacji wykorzystanie magnetometru może się okazać bezcelowe.
2) Magnetometr ma też niewielki zasięg w poziomie. W praktyce walki z okrętami podwodnymi stosuje się go do precyzyjnej lokalizacji okrętu wykrytego innymi metodami (np. bojami hydroakustycznymi). W zasadzie by wykryć nim cel trzeba przejść bezpośrednio nad nim. A obszar do przeszukania jest jednak ogromny.
Napisałeś: którzy zginęli w niewyjaśnionych okolicznościach. Co ciekawe – okręt został odnaleziony i odholowany do bazy! Jak podały media, śmierć 70 marynarzy z chińskiego okrętu podwodnego jest w dalszym ciągu niewyjaśniona i wypadek ten bada specjalna rządowa komisja. Przyczyną ich śmierci były „problemy mechaniczne” – jak enigmatycznie podała agencja Xinhua. Mówi się, że załoga zatruła się albo gazem trującym, albo czadem powstałym w wyniku pożaru na pokładzie.
Jeden z podstawowych schematów katastrofy takiego okrętu jest zalanie chrap w czasie marszu na głębokości peryskopowej na Dieslach. W U-Bootach zawór zwrotny zamykał się oczywiście, nie dopuszczając do zassania wody do silników, ale w tym momencie silniki zaczynały pobierać powietrze z wnętrza okrętu (na współczesnych okrętach są do tego specjalne zbiorniki wyrównawcze). Następował gwałtowny spadek ciśnienia połączony z wyrzutem spalin do wnętrza okrętu. Jeśli trwało to dłużej niż kilka sekund, następowała utrata przytomności załogi i niekontrolowany okręt opadał na dno lub na głębokość na której został zgnieciony. Dość dramatyczny opis takiego wypadku na ORP WiIk można znaleźć w książce B.Romanowskiego "Torpeda w celu". Wilk nie miał co prawda chrap, ale w wyniku splotu błędów załogi i niekorzystnych okoliczności w czasie zanurzenia alarmowego "udało się" zamknąć właz i uszczelnić okręt, bez wyłączenia Diesli. No i efekt był taki właśnie dramatyczny, część ludzi straciła przytomność, inni cierpieli okropny ból wskutek skoku ciśnienia, sternik zdołał wynurzyć okręt ale nie tak łatwo było otworzyć zassany właz, ostatecznie jednak Diesla udało się wyłączyć i rozszczelnić i przewietrzyć okręt zanim doszło do tragedii.
Możliwe są też oczywiście inne przyczyny takiej katastrofy, o których tam pisałeś - wybuch, pożar, wydzielenie się trujących gazów z akumulatorów. Stosunkowo nowoczesny S-42 zapewne miał już nowoczesny system powietrzny z tym zbiornikiem wyrównawczym i nie było problemu z zabieraniem powietrza z wnętrza okrętu przez silnik w takich sytuacjach zalania chrap. Ale tan chiński okręt, kto wie.
Napisałeś: Ciekawym jest to, że na tego typu okrętach podwodnych znajduje się 9 oficerów i 46 marynarzy – a zatem 55 osób załogi – kim zatem było pozostałych 15 osób na pokładzie O-361? Czyżby powtórzyła się historia z 1968 roku i świat znów stanął na krawędzi wojny jądrowej???
Ja bym aż tak nie dramatyzował. Niekiedy w rejsy szkoleniowe, związane np. z opanowaniem nowo zainstalowanej aparatury zabiera się dodatkowy personel - kursantów, instruktorów, techników od owej aparatury itp.
Napisałeś: porwanie.html, ale – podobnie jak O-361 – dryfował na pewnej głębokości po śmierci załogi. Prądy zniosły go być może na środek Atlantyku albo w kierunku lądu i teraz znajduje się na jakiejś płyciźnie, albo na południowoatlantyckim abysalu.
Co do tego dryfowania to ja jednak jestem bardzo sceptyczny. Może kilkadziesiąt minut - kilka godzin by sobie podryfował, albo coś w tym stylu. Chyba że po śmierci załogi nadal pracowały silniki elektryczne, no to wtedy do wyczerpania baterii okręt przeszedłby maksymalnie 460 mil (nie jest powiedziane że miał pełne akumulatory) czyli 850 km. Żeby unosić się pod wodą na stałej głębokości, okręt musiałby mieć idealnie zerową pływalność czyli być idealnie zabalastowany na dokładnie taką samą gęstość jak otaczająca go woda. A przecież ona się zmienia, tak jak napisałeś, są ciepłe i zimne prądy, wody o różnym zasoleniu a więc różnej gęstości, więc praktycznie uzyskanie tego byłoby bardzo żmudne (nieustanne korekty) a przypadkowe zdarzenie - bardzo mało prawdopodobne. W praktyce okręt balastuje się lekko na minus (tak by przypadkiem nie wyskoczył na powierzchnię) a stałą głębokość utrzymuje dzięki pracy napędu i odpowiedniemu wychyleniu sterów głębokości. Praktycznie więc pozbawiony napędu okręt zatonąłby po prostu. Pozdrawiam (Speedy)


Teksty są ciekawe i wnoszą jakieś nowe propozycje. Osobiście najbardziej pasuje mi hipoteza porwania przez terrorystów albo przemytników narkotyków. Myślę, że taka możliwość została uwzględniona przez władze - w końcu sprawny okręt podwodny w rękach przestępców to nie byle jakie zagrożenie! Dla mnie to wspaniały temat na kolejne opowiadanie łotrzykowskie! (Daniel Laskowski)


Źródła:


Przekład z hiszpańskiego - ©R.K.F. Leśniakiewicz