Riley Black
Musi tam być. Nie ma
znaczenia, że Otodus megalodon według wszelkich doniesień naukowych wygasł od
ponad 3 milionów lat. Trwająca ziemska obecność ogromnego rekina utrzymuje się w naszej zbiorowej wyobraźni dzięki plotkom, legendom i
letnim filmom klasy B.
Mitologia Megusia
często zakłada, że 17-metrowy drapieżnik ukrywał się od epok gdzieś na dnie
oceanu. Jest to koncepcja, która pojawiła się w więcej niż kilku książkach i
pseudodokumentach, a wszystkie opierają się na fakcie, że większość dennych wód
planety jest niezbadana – i dlatego obfituje w pierwotniaki dla tajemniczych
bestii. Ale opierając się na tym, co wiemy o biologicznych adaptacjach
wymaganych do życia na dole, niewiele zwierząt mogłoby dokonać aktu znikania w
głębinach morskich. Jeśli Megalodon nadal istnieje (a to dość duże, jeśli), to
nie jest tym, czym był kiedyś.
Zęby rekina kopalnego
sprawiły, że ludzie zainteresowali się Megusiem na długo przed początkiem
paleontologii na początku XIX wieku, kiedy naukowcy z zapałem zaczęli
katalogować skamieliny. W 1835 r. szwajcarski przyrodnik Louis Agassiz opisał trójkątne, drobno ząbkowane zęby, które od
starożytności znajdowano na całym świecie, jako należące do „megatozębnego”
krewniaka wielkiego białego żarłacza.
Odkrycia na całym
świecie – w tak różnych miejscach, jak Panama, Japonia, Australia i
południowo-wschodnie Stany Zjednoczone – nagromadziły się z biegiem czasu, ale
jedno szczególne znalezisko wywołało widmo Megusi wciąż pływającej w głębinach.
W 1875 roku, podczas wyprawy dla Royal Society of London, HMS Challenger
wydobył 4-calowe/ok. 10 cm zęby z głębokości 14.000 ft/~4667 m w pobliżu
Tahiti. W 1959 r. zoolog Władimir Czerniecki,
który hobbystycznie zajmował się badaniem „ukrytych zwierząt”, takich jak
Wielka Stopa, oszacował, że okazy miały zaledwie 11.300 lat. Inni naukowcy odrzucili
to datowanie, ale pozbawieni skrupułów dokumentaliści i ciekawscy amatorzy
nadal podkreślają badania jako wskazówkę, że Meguś może się utrzymać.
Od dziesięcioleci Otodus megalodon jest przedstawiany jako przerośnięty żarłacz biały. Jednak dzięki nowym analizom miejsca, w którym znajduje się on na drzewie genealogicznym rekina, naukowcy drapieżników wiedzą teraz, że bardzo różni się od gwiazdy filmu „Szczęki”.
Z wyjątkiem odsłoniętych
elementów znalezionych przez Challengera, zapis kopalny Megalodona
wskazuje, że było to stworzenie trzymające się brzegu, podobnie jak jego daleki
kuzyn, wielki żarłacz biały.
- Pozostałości na ogół
pochodzą z przybrzeżnych morskich złóż skalnych utworzonych w obszarach o
klimacie tropikalnym - mówi Kenshu Shimada,
badacz rekinów z Uniwersytetu DePaul. Zwyczaje żywieniowe gatunku dodatkowo
potwierdzają styl życia na płyciznach, a pogryzione kości starożytnych
wielorybów wskazują, że Megusia preferuje ssaki morskie. Te oddychające
powietrzem musiały przebić się przez powierzchnię w poszukiwaniu tlenu, więc
paleontolodzy spodziewają się, że Megalodon, tak jak one trzymały się brzegu.
Dokładna kombinacja
czynników, które spowodowały wyginięcie pradawnego rekina, jest nadal niejasna.
Wiemy, że płytsze strefy oceaniczne przechodziły dramatyczne zmiany około 3,5
miliona lat temu, kiedy olbrzym zniknął z zapisu kopalnego. Woda stawała się
coraz chłodniejsza, przez co ssaki morskie były mniej liczne, a nowo
wyewoluowany wielki biały rekin mógł być zwinnym konkurentem o zasoby. Ale nie
ma sposobu, aby definitywnie udowodnić, co się stało w Megusiem.
- Brak
pewności pomaga niektórym zachować nadzieję na znalezienie czegoś w głębi.
Wierzący mają przynajmniej jedną rację: dno morza jest zagadką. Mimo że
satelity zmapowały 100 procent dna Wszechoceanu, sama mapa o niskiej
rozdzielczości nie daje nam wielkiego wglądu w to, co faktycznie tam mieszka - mówi dyrektor wykonawczy Louisiana Universities Marine Consortium
Craig McClain, który specjalizuje
się w katalogowaniu systemów oceanicznych. - Chociaż
idea głęboko zamieszkującego starożytnego stworzenia jest wysoce
nieprawdopodobna – mówi - to nawet
ten ułamek możliwości wciąż jest kuszący. Mniej imponujące stworzenia
rzeczywiście pojawiły się niespodziewanie; w 1938 roku biolodzy zidentyfikowali
żyjącą Latimerię – gatunek ryby przypuszczalnie wymarły od około 65 milionów
lat. Gdyby jednak Megalodon żył w ciemnych, atramentowych głębinach, musiałby
stać się zupełnie innym rodzajem stworzenia – takim, którego moglibyśmy nie
uznać za tak filmowy.
- Po pierwsze - mówi Shimada - jego szybki metabolizm
musiałby się fundamentalnie zmienić. Wstępna analiza geochemiczna izotopów w
szczątkach, która może pomóc naukowcom oszacować temperaturę ciała
prehistorycznych organizmów, wskazuje, że megalodon był „ciepłokrwisty” w tym
samym sensie co żarłacz biały. Aktywne poruszanie się po oceanie tego
drapieżnika wytwarza wystarczającą ilość ciepła, aby utrzymać go w cieplejszym
stanie niż otaczająca go woda morska, wysiłek, który spala równowartość około 3
kg mięsa dziennie. Megusia mogłaby ważyć nawet trzy razy więcej i
prawdopodobnie wymagałaby proporcjonalnie większej ilości pożywienia. Jednak
zwierzęta w pobliżu dna oceanu muszą radzić sobie na małych skrawkach, żerując
na skąpych gatunkach tam żyjących lub pożerając biologiczne szczątki, które
opadają z warstw wody powyżej.
Megalodon był ogromną
rybą, ale nie był największym drapieżnikiem, jakiego kiedykolwiek widziano w
morzach. Na przestrzeni lat korygowaliśmy nasze szacunki dotyczące rozmiaru
rekina, ale większość ekspertów podejrzewa, że rozciągał się on na około 50
stóp/16-17 m długości. Oto, jak wypada w porównaniu z niektórymi współczesnymi
zjadaczami mięsa z oceanu.
Ten niedobór
pożywienia sprawia, że organizmy ewoluują w małe, wydajne formy, co sprawia, że
wiele głębokowodnych rekinów jest stosunkowo powolnych i lekkich. Megalodon
żyjący wystarczająco nisko, by uniknąć wykrycia przez człowieka, może teraz
wyglądać jak uśpiony rekin – długie zwierzę w kształcie cygara, które jest
mniej więcej tak żywe, jak się wydaje – w przeciwieństwie do krzepkiej, zębatej
bestii.
Jednak nawet gdyby Megusia
przybrała smukłe i powolne kształty, prawdopodobnie do tej pory widzielibyśmy na
to dowody.
- Giganci
oceaniczni, o których wiemy, mają globalną dystrybucję – mówi McClain. - Nawet
jeśli rzadko śledzimy stworzenia, takie jak gigantyczne kałamarnice, które żyją
w bardziej znanych górnych poziomach tego, co nazwalibyśmy głębokim morzem,
zostawiają ślady swojego istnienia rozsiane po całym świecie w postaci padliny
(i ugryzień przez pechowe zwierzaki). Jeszcze nie zauważyliśmy takich śladów,
jeśli w ogóle istnieją.
Ale te realia nie mogą
zgasić trwałego mitu Megusia (i serii letnich filmów). - Jako badacz głębinowych i naukowiec, który spędza
dużo czasu na badaniu znanych olbrzymów oceanicznych, naprawdę chcę, aby
istniał jakiś nieznany, nieodkryty, i aby dokonać tego odkrycia – mówi McClain. - Jego
tajemnicza natura – to, co wiemy, pochodzi głównie z badania zębów – sprawia,
że kuszące jest wyobrażenie sobie, że Megusia dokonała ostatecznego aktu
zniknięcia i być może w każdej chwili może się ponownie pojawić. Kluczem jest
to, gdzie naukowcy decydują się szukać. Chociaż paleontolodzy są prawie pewni,
że Megalodon nie pływa w naszych współczesnych morzach, nadal mogą znaleźć
więcej szczegółów na temat gatunku w głębi zapisu kopalnego – a jego trwałe
tajemnice mogą ujawnić się na powierzchni, kiedy najmniej się tego spodziewamy.
Historia Megalodonów
·
16 mln lat temu – Otodus megalodon pojawia się wskutek ewolucji z rodowej grupy
rekinów wielkozębnych – ostatni członek z tej linii pojawił się 60 mln lat
temu.
·
10 milionów lat temu – rekin
rozprzestrzenił się na wody przybrzeżne na całym świecie. Skupiska zębów
mlecznych w pobliżu Panamy sugerują, że żłobki znajdowały się blisko brzegu.
·
5 milionów lat temu – Wielkie białe
rekiny ewoluują i prawdopodobnie konkurują z masywną Meg, aby jeść te same ssaki
morskie, takie jak wieloryby.
·
3,5 miliona lat temu – Otodus megalodon wydaje się wymierać w
czasie niepokoju, w tym ochłodzenia mórz i spadku gatunków, które przetrzebił.
·
70 n.e. – Pliniusz Starszy zauważa, że duże „kamienie językowe” znalezione w warstwach skalnych Europy mogą
spadać z nieba podczas zaćmień Księżyca.
·
1666 – duński naukowiec Nicolas Steno zwany Stenonem przecina głowę rekina
znalezionego u wybrzeży Włoch i spekuluje, że „kamienie na języku” to zęby.
·
1835 – Szwajcarski przyrodnik Louis Agassiz nadaje nazwę Carcharodon megalodon, opisując zestaw
gigantycznych zębów tego stworzenia.
·
1875 – HMS Challenger wydobywa zęby
Megalodona z głębin morskich w pobliżu Tahiti, podsycając spekulacje na temat
przetrwania rekina.
·
1909 – Naukowcy budują model szczęki
Megusia, który pasuje do sześciu dorosłych osobników, co sugeruje jego ciało o
długości 80 stóp/85-90 m. Jest to obecnie uważane za zbyt duże.
·
1919 – Rybacy w Australii twierdzą, że
widzieli ogromnego rekina zjadającego wiele sieci z homarami. Opowieść
ostatecznie trafia do legendy o Megalodonach.
·
1974 – Peter Benchley publikuje powieść „Szczęki”, które epatują
czytelników ideą, że prehistoryczny ludożerca może czaić się w głębinach. Społeczeństwo
jest zbulwersowane i zainspirowane.
·
2016 – Po dziesięcioleciach debaty na
temat specyfiki drzewa genealogicznego Megusia, olbrzymi rekin otrzymuje nową
naukową nazwę Otodus megalodon.
Moje 3 grosze
I jak zwykle
sprawa istnienia gigantycznego rekina wraca jak bumerang w każdym sezonie
ogórkowym, podobnie jak Nessie, Bigfoot i cała reszta giga-menażerii. Osobiście
uważam, że Wszechocean jest tak wielki, że pomieściłby całe stado Megalodonów i
Liopleurodonów na dokładkę. Gdzie ich szukać? Oczywiście w głębinach – w strefie
abysalnej czy nawet hadalnej. Skoro takie skrzypłocze przeżyły pół miliarda lat,
a Latimerie ponad 60 mln, to taki uniwersalny drapieżnik jak Megalodon (wybacz
Czytelniku te wszystkie spieszczenia, którymi zastąpiłem angielskie imię Meg)
powinien też się uchować choćby – jak postuluje to amerykański pisarz Steve Auten w swej powieści „Meg” (polecam!)
w pacyficznej Głębi Challenger.
Jeszcze inni
autorzy umieszczają ich siedlisko w Punkcie Nemo – najbardziej odległym od lądu
punkcie Pacyfiku, znajdującego się na S 45º52.6 - W 123º23.6, w odległości 2778
km od Auckland (Nowa Zelandia, Wyspa Południowa), 2688 km od Ducie Island
(Pitcairn), 2688 km od Motu Nui (Wyspy Wielkanocne), 3978 km od Itajai
(Brazylia) i 2688 km od Maher Island (Antarktyda). Nie ma tam linii
żeglugowych, uczeni i badacze zapuszczają się tam bardzo rzadko, a tylko od
czasu do czasu przepłynie jakiś jacht. Co najciekawsze, najbliżej Punktu Nemo
co parę dni znajdują się załogi MSK/ISS, które zbliżają się doń na 400 km! –
ale od góry!
Czy to tam mógłby
istnieć Wszechoceaniczny Świat Zaginiony? A czemużby nie? Nie ma tam ludzkiej działalności
– poza pojawiającym się tam mikroplastikiem z Wielkiej Północnopacyficznej
Plamy Śmieci. A skoro nie ma ludzi, to nie ma głównego czynnika pustoszącego
naszą planetę. Może tam być wszystko, włącznie z Megalodonami, Krakenami,
kosmicznymi głowonogami i mezozoiczną menażerią sprzed Wielkiego Impaktu 65 mln
lat temu!
Źródło – https://www.popsci.com/story/science/megalodon-alive-myth/
Przekład z
angielskiego - ©R.K.F. Leśniakiewicz