Powered By Blogger

wtorek, 29 czerwca 2021

Szukając Planety nr 9

Dziewiąta Planeta według wizji artysty


Jake Parks 

 

Powoli i dziwnie orbitujący obiekt wydaje się być masywnym i na razie niewidzialnym światem czającym się w zewnętrznych peryferiach Układu Słonecznego. Ten hipotetyczny świat nazwany Planeta 9 wydaje się być Superziemią albo Subneptunem, a którego orbita, której afelium znajduje się dziesiątki razy dalej niż odległość od słońca karłowatej planety 134340 Pluton.

Nieco ponad rok temu trójka astronomów ustanowiła rekord dla najdalszego obiektu, jaki kiedykolwiek odkryto w Układzie Słonecznym. Ponieważ mały świat został znaleziony ponad trzy razy dalej od Słońca niż Pluton, zespół trafnie nazwał go FarOut.

Ale niesamowita odległość FarOut wynosząca około 123 jednostek astronomicznych czyli 1,94 · 10^-3 ly – gdzie 1 jednostka astronomiczna (AU) jest równa średniej odległości między Słońcem a Ziemią (150 mln km) – nie jest jedyną rzeczą, która czyni ten świat intrygującym. W ostatnich latach ta sama grupa badaczy odkryła kilkanaście innych niezwykle odległych ciał. I, ku ich zaskoczeniu, ustalili, że wiele z tych obiektów zbliża się do Słońca lub osiąga peryhelium mniej więcej w tym samym punkcie przestrzeni.

Naukowcy uważają, że ta rosnąca lista skupionych obiektów – której częścią jak podejrzewa się jest FarOut – jest najlepszym dowodem na istnienie nieodkrytego świata czającego się na zewnętrznych obrzeżach naszego Układu Słonecznego. Świat ten jest zwany Planetą Dziewiątą.

 

Znajdowanie odległych obiektów

 

Scott Sheppard i jego zespół wnieśli ostatnio wiele wiadomości ze względu na stale rosnącą listę odległych odkryć. Dzieje się tak dlatego, że Sheppard, astronom z Carnegie Institution for Science, oraz koledzy astronomowie Chad Trujillo z Northern Arizona University i David Tholen z University of Hawai'i, przeprowadzają jak dotąd najbardziej kompleksowy przegląd obiektów Układu Słonecznego poza Plutonem. Według Shepparda, odkąd badanie zespołu rozpoczęło się w 2012 r., odkryto około 80% wszystkich obiektów Układu Słonecznego odkrytych poza 60 AU.

Ale Sheppard i jego zespół jeszcze nie skończyli. Spodziewają się, że w ciągu najbliższych kilku lat ich badania zauważą wiele bardziej odległych i słabych obiektów transneptunowych (TNO), które są zamarzniętymi, skalistymi ciałami znajdującymi się za Neptunem w regionie zwanym Pasem Kuipera.

- Do tej pory w naszym przeglądzie pokryliśmy około 25 procent nieba – mówi Sheppard.

I chociaż FarOut, o szerokości około 310 mil (500 kilometrów), jest prawie na granicy obserwacyjnej ich teleskopów, im większy obiekt, tym łatwiej go dostrzec. Tak więc, mówi Sheppard, powinni być w stanie wykryć kilka nieco większych obiektów znajdujących się jeszcze dalej.

Poprzez swoje badanie Sheppard i jego zespół pracują nad zwiększeniem liczby znanych odległych obiektów, takich jak FarOut. To, jak mają nadzieję, da im lepsze wyobrażenie o tym, co wyrównuje orbity wielu z tych odległych ciał, prawdopodobnie pomagając im w końcu wyśledzić Dziewiątą Planetę.

Sheppard podkreśla jednak, że FarOut nie jest jeszcze dowodem na istnienie Planety Dziewiątej. Ponieważ FarOut jest tak, cóż, bardzo odległy, bardzo trudno jest określić jego orbitę. To sprawia, że ​​trudno jest stwierdzić, czy nowe znalezisko jest rzeczywiście członkiem unikalnej grupy TNO, która wskazuje na istnienie Dziewiątej Planety, czy też jest to tylko zwykły obiekt w stosunkowo nudnym, choć odległym miejscu, orbita.

Chociaż Sheppard i jego zespół są już całkiem pewni prędkości FarOut (a tym samym jego odległości), aby potwierdzić orbitę FarOut, muszą najpierw zebrać więcej zdjęć obiektów poruszających się po niebie.

- Potrzebujesz rocznych obserwacji, aby rzeczywiście wyliczyć jego orbitę – mówi Sheppard. A ponieważ nie mają jeszcze rocznych danych dla FarOut, mówi: - potrzebujemy kolejnej obserwacji w listopadzie [2019], aby rzeczywiście uzyskać wiarygodną orbitę.

W chwili pisania tego tekstu Sheppard z niecierpliwością czeka na nowe dane z listopada.

Ale FarOut nie jest jedynym światem, który może pomóc wskazać drogę do Planety Dziewiątej. W październiku 2018 roku naukowcy ogłosili potwierdzenie kolejnego odległego odkrycia o nazwie 2015 TG387, które w duchu Halloween nazwali Goblin. Chociaż lodowa skała o szerokości 200 mil (320 km) została po raz pierwszy zauważona w odległości około 80 jednostek astronomicznych, ma ona szczególnie ekscentryczną orbitę, co oznacza, że ​​oddala się wyjątkowo daleko od Słońca.

- Orbita Goblina jest bardzo duża. Ma półoś wielką wynoszącą około 1000 AU - mówi Sheppard, - co oznacza, że ​​jednokrotne okrążenie Słońca zajmuje około 40.000 lat.

Ze względu na czas potrzebny Goblinowi na ukończenie pojedynczej orbity, zespół potrzebował trzech lat obserwacji po początkowym odkryciu w 2015 roku, aby określić dokładną trasę na niebie. Ale kiedy już to ustalili, dowiedzieli się, że ekscentryczny TNO dochodzi do peryhelium niemal w tym samym punkcie kosmosu, co garść innych godnych uwagi obiektów. Należą do nich wcześniejsze odkrycie przez zespół 2012 VP113 (którego nazwali Biden jako ukłon w stronę „VP” w nazwie) oraz Sedna, planeta karłowata o średnicy około połowy Plutona odkryta w 2003 roku.

To właśnie ta niedawno zidentyfikowana grupa obiektów skupionych wokół peryhelium, którą Sheppard nazywa „ekstremalnymi TNO”, sugeruje, że niewidoczna i masywna planeta ukrywa się na obrzeżach naszego Układu Słonecznego.

 

Polowanie na Planetę Dziewiątą

 

Wraz z rozwojem potężnych teleskopów do przeglądów, a także wyrafinowanego oprogramowania, które może przeszukiwać ogromne ilości danych jak nigdy dotąd, dopiero teraz zaczynamy przeszukiwać odległe zakątki Układu Słonecznego w poszukiwaniu lodowych planet karłowatych i tym podobnych. Ale odkrycie tej szczególnej klasy ekstremalnych TNO wskazuje, że planety karłowate mogą nie być królami i królowymi Pasa Kuipera. Zamiast tego istnieje coraz więcej dowodów sugerujących, że kolosalny świat o masie od pięciu do 15 razy większej niż masa naszej własnej planety czai się daleko poza nią, odgrywając rolę lalkarza w dziwnie skupionym zbiorze odległych ciał.

Scott Sheppard i Chad Trujillo zdobyli nagrodę Farinella 2019 za swoją pracę badającą i charakteryzującą obiekty w zewnętrznym Układzie Słonecznym.

W 2016 roku astronomowie z Caltech Konstantin Batygin i Mike Brown opublikowali artykuł zatytułowany „Dowody na istnienie odległej gigantycznej planety w Układzie Słonecznym”. W nim omawiają unikalną populację TNO, które zbliżają się do Słońca w przybliżeniu w tym samym punkcie przestrzeni, pomimo różnych trajektorii orbitalnych. Według tego badania prawdopodobieństwo, że takie grupowanie jest wynikiem przypadku, wynosi około 0,007% (lub 1 : 14.000). Co więcej, na początku 2019 r. Batygin i Brown wykazali również, że istnieje tylko około 0,2% szans (lub 1 : 500), że takie zgrupowanie jest wynikiem błędów obserwacyjnych.

- Na podstawie grupowania obiektów, które znajdujemy, które są daleko, takie jak Goblin - mówi Sheppard, - planeta super-Ziemia, która znajduje się kilkaset jednostek astronomicznych od nas, może prowadzić je na pozycję.

Dzięki najnowocześniejszym symulacjom naukowcy spodziewają się, że Planeta Dziewiąta (czasami nazywana Planetą X) będzie na nieco ekscentrycznej orbicie, która zabiera ją na około 400 AU (czyli 6,33 · 10^-3 ly) od Słońca. Ale, jak mówi Sheppard, - planeta może znajdować się do około 1500 AU/0,024 ly w bardziej masywnych modelach planet.

 

Ale jeśli Dziewiąta Planeta naprawdę istnieje, dlaczego krąży tak daleko od Słońca?

 

To wciąż mocno dyskutowane pytanie.

- Istnieją dwie główne teorie dotyczące tego, w jaki sposób planeta się tam dostała – mówi Sheppard. - Najbardziej prawdopodobny scenariusz, który lubię nazywać »karczami z rodziny olbrzymów«”. W tym scenariuszu dziewiąta planeta uformowała się obok Jowisza, Saturna, Urana i Neptuna, które według Shepparda prawdopodobnie rozpoczęły swoje życie w ciągu około 5 do 15 lat. AU siebie nawzajem. „Prawdopodobnie istnieje kilka obiektów o masie Ziemi i większych, które uformowały się w tym obszarze” – mówi.

Podczas formowania się Planety Dziewiątej.

- Dorosła do kilku mas Ziemi, ale potem prawdopodobnie zbliżyła się zbyt blisko Jowisza i Saturna i została wyrzucona na zewnątrz.

Skończyło się to wypchnięciem wciąż tworzącej się Planety Dziewiątej ze strefy wchłaniania materii, co zahamowało jej wzrost, zanim mogła osiągnąć rozmiar prawdziwej gigantycznej planety.

Alternatywnie, jak mówi Sheppard - może to być przechwycony obiekt z innego układu gwiezdnego. Ponieważ gwiazdy powstają z masywnych obłoków kondensującego gazu i pyłu, rodzą się w żłobkach, a nie w izolacji. Tak więc na początku historii Układu Słonecznego Słońce było otoczone wieloma innymi pobliskimi gwiazdami, które oddziaływały ze sobą grawitacyjnie. Według Shepparda oznacza to, że inne gwiazdy wyrzucały obiekty ze swojego układu planetarnego, więc prawdopodobnie wiele swobodnie latających planet zostało wyrzuconych ze wszystkich tych różnych gwiazd. A jeśli jedna z błądzących planet zbliżyła się zbyt blisko Słońca, istnieje szansa, że ​​została przejęta przez nasz własny Układ Słoneczny, w którym od tamtej pory pozostaje.

Jednak, aby Słońce mogło uchwycić taką planetę, musiałbyś ją jakoś spowolnić – mówi Sheppard. - Więc to jest wątpliwy czynnik. Chociaż przechwycenie wyrzuconej planety nie jest najłatwiejsze, Sheppard wskazuje, że może się to zdarzyć. Na przykład, mówi, prawdopodobnie we wczesnym Układzie Słonecznym było znacznie więcej gazu i pyłu, co oznacza, że zbliżająca się planeta „mogła zostać spowolniona i przechwycona przez tarcie”.

Istnieje również trzecia możliwość: Układem Słonecznym wstrząsnęła w przeszłości wędrująca gwiazda. W badaniach opublikowanych w zeszłym roku astronomowie ogłosili odkrycie egzoplanety HD 106906 b, która ich zdaniem została wygnana na dużą, zaburzoną orbitę dzięki parze przelatujących gwiazd, które zbliżyły się zbyt blisko jej układu. Według Batygina możliwe jest, że podobny proces mógł mieć miejsce, gdy Słońce wciąż znajdowało się w pobliżu innych gwiazd ze swojej gromady narodzin.

 

Udowodnienie istnienia Planety Dziewiątej

 

Problem z Planetą 9 polega na tym, że aby mieć stuprocentową pewność, że istnieje, musimy to zobaczyć na własne oczy. Na szczęście, mówi Sheppard, - nasze badanie ma na celu nie tylko znalezienie planety, ale potrojenie znanej [liczby] bardzo odległych obiektów. Te bardzo odległe obiekty to te, które są wrażliwe na planetę, a dokładniejsze określenie trendów w ich gromadzeniu się pomoże nam zlokalizować planetę i pokazać, że jest prawdziwa.

Nawet podwajając znaną liczbę ekstremalnych TNO krążących daleko poza Neptunem (a który jest obecnie około tuzina), naukowcy sądzą, że mogą sprawdzić, czy Dziewiąta Planeta naprawdę tam jest, czy nie. A co ważniejsze, zwiększona ilość planetek może pomóc im w dalszym precyzowaniu dokładnego miejsca, w którym znajduje się Dziewiąta Planeta na swojej orbicie. Ale na razie Sheppard mówi:

- Żaden z najbardziej odległych obiektów peryhelium z dużymi półosiami wielkimi oczywiście nie sprzeciwia się trendowi tworzenia klastrów, ale znowu mówimy o niewiele więcej niż garstce obiektów.

Chociaż fascynujące jest zastanawianie się, czy ukryta planeta o masie wielokrotnie większej niż Ziemia chowa się w zewnętrznym Układzie Słonecznym, istnieją pewne alternatywne teorie, które próbują wyjaśnić zgrupowane orbity ekstremalnych TNO bez obecności Planety Dziewiątej. Na przykład niektórzy badacze sugerują, że zaburzanie orbity Dziewiątej Planety może być spowodowane przez odległy i masywny dysk małych, lodowych obiektów – lub być może nawet pierwotną czarną dziurę wielkości piłki do baseballa o podobnej masie, która została przechwycona przez Układ Słoneczny.

 

Jednak - hipoteza planety jest najprostszym i najlepszym wyjaśnieniem – mówi Sheppard. - Masywny dysk może być możliwy, ale nie widzimy tam żadnego masywnego dysku, a gdyby taki istniał, byłoby to trudniejsze do wytłumaczenia niż posiadanie jednej planety. A jeśli chodzi o teorię czarnej dziury, Batygin mówi:

- Ważną rzeczą do zrozumienia jest to, że wszystkie obliczenia mogą nam powiedzieć, że jest to masa Dziewiątej Planety, a nie jej skład. Tak więc w zasadzie Planeta Dziewięć może być planetą, ziemniakiem, czarną dziurą, hamburgerem itp., o ile parametry orbity są prawidłowe.

Tak więc, chociaż istnienie i dokładna natura Dziewiątej Planety wciąż jest przedmiotem debaty, zespół Shepparda prowadzi obecnie najszerszy i najgłębszy przegląd Układu Słonecznego, jaki kiedykolwiek powstał, aby dowiedzieć się na pewno.

- Zawsze lubię mówić, że jest bardziej prawdopodobne, że [Planeta Dziewięć] tam istnieje. Powiedziałbym, że gdzieś w przedziale od 80 do 90 procent.

 

- Głównym powodem, dla którego jestem tak podekscytowany tą pracą - mówi Batygin, - jest to, że istnieje krótkoterminowa możliwość determinacji obserwacyjnej w taki czy inny sposób.

Ale na razie Sheppard mówi:

- To ekscytujące patrzeć na niebo, którego nikt nigdy nie wyobrażał sobie tak głęboko, jak my. To tak, jak powiedział Forrest Gump: Każde zdjęcie, które robimy, jest jak pudełko czekoladek, nigdy nie wiesz, co znajdziesz.

 

Moje 3 grosze

 

A zatem istnieje pewna nadzieja – mała bo mała, ale większa od zera – że Planeta #9 jednak gdzieś tam w przestrzeni zewnętrznego Układu Słonecznego jednak istnieje i to w odległości 0,024 ly, a może więcej. Dlaczego podaję te odległości w przeliczeniu na lata świetlne?

To oczywiste – jestem optymistą i zdaję sobie sprawę z tego, że lecąc poza Układ Słoneczny będziemy liczyli odległości nie w jednostkach astronomicznych, ale w latach świetlnych. Zależność jest taka:

1 ly = 63.241 AU

Będzie to miało ważkie znaczenie w nawigacji kosmolotów, które będą leciały do gwiazd lub stamtąd wracały. Autorzy wszystkich space oper zakładali, że poza orbitą Plutona niczego nie ma – no może jakieś pojedyncze skały i pył, ale poza tym niczego. Tak samo sprawy się miały z innymi układami planetarnymi innych gwiazd – tam też było czysto i voila! Dolatywało się do innych planet i tram organizowało garden parties z Kosmitami ku radości wszystkich stron Kontaktu. A tu guzik – okazuje się, że jest Pas Kuipera a dalej Obłok Oorta. Panie i panowie astrogatorzy – wbijajcie wzrok w ekrany radarowe i noga z gazu. Bo inaczej czeka was los nieprzyjaciół Enterytów, którzy na pierścieniu ochronnym kosmicznych raf Arageny byli polegli sromotnie.

Idąc tropem tej myśli, jeżeli miałbym szukać śladów życia w Kosmosie, to w pierwszym rzędzie właśnie tam. Nie, nie chodzi mi o wraki statków kosmicznych, ale o ślady Ich pobytu po przebyciu oceanu pustki, kiedy z radością powitali pierwszy kawałek stałej materii…

Czy istnieje Planeta Dziewięć? Być może tak – byłby to dziwny świat – być może przypominający przerażające majaczenia H.P. Lovecrafta czy prof. Iwana Jefriemowa. Świat ciemny, ale ciepły, mokry i sprzyjający życiu z białka węglowego. Wszak takie postacie życia znamy z naszej Ziemi… - choćby na dnie Wszechoceanu w otoczeniu tzw. „palaczy” – kominów hydrotermalnych.

 

Źródło: https://astronomy.com/magazine/2020/01/in-pursuit-of-planet-nine

Przekład z angielskiego - ©R.K.F. Leśniakiewicz