W moich poprzednich artykułach
mogliście przeczytać o tajemnej sieci ucieczkowej, która po zakończeniu II
Wojny Światowej uchroniła tysiące zbrodniarzy wojennych przed sprawiedliwością.
Jednak ciemna historia Watykanu zawierają także i nowsze wydarzenia, a
dotyczących co znaczniejszych włoskich osobistości w latach 1978-1982. Stało za
nimi rozległe sprzysiężenie, przy którym bledną i wymyślne akcje z książek Dana Browna.
Ciemności kończącej się nocy
oświetla kilka żarówek rozmieszczonych w suficie korytarza. Pod nimi kroczy
siostra Vincenza (Taffarel) z
dzbankiem kawy i śniadaniem na tacy. Kiedy siostra zakonna i gosposia papieża Jana Pawła I zbliżyła się do łóżka Ojca
Świętego z Watykanu, kilka razy zastukała do drzwi. Jest około godziny wpół do piątej
rano, ale nowy papież jest bardzo pracowitą i skromną osobą, i zwykł wstawać
wcześniej.[1]
Jednakże rankiem dnia 28.IX.1978 roku nie odezwał się on zezwalając jej na
wejście. Kobieta pozostawiła więc kawę na stoliczku przy drzwiach i powróciła
po 15 minutach. I znów daremnie puka do drzwi. Po krótkim wahaniu wchodzi do
pomieszczenia i zamiera ze zgrozy – papież nie przejawia znaków życia. I już
wtedy zaczynają się pierwsze niejasności wokół śmierci przywódcy katolickiego
świata! I tak według pierwszego zeznania, zakonnica znalazła martwego Gianpaola w łazience[2],
zaś
według drugiej i przyjętej oficjalnie martwy papież siedział na łóżku. Jego
twarz miał wykrzywiać grymas bólu. Czy zmieniła ona swoje zeznania o
położeniu ciała na czyjeś polecenie?
Zagadka
początku
Ciało papieża wedle relacji
zakonnicy nie nosiło żadnych znamion przemocy, a blisko niego miała na stoliku
nocnym znajdować się otwarta buteleczka z Effortilem. Jest to lek,
którego papież używał w celu podwyższenia swego niskiego ciśnienia krwi. Czy ta
buteleczka mogła mieć związek z jego zgonem? W tym czasie w i obok łóżka
papieża znajdowały się takie rzeczy osobiste jak papucie, okulary i dokumenty,
z którymi pracował.[3]
W
każdym przypadku, po paru minutach siostra Vincenza informuje o swym smutnym
odkryciu watykańskiego sekretarza stanu – francuskiego kardynała Jeana Marię
Villota. I wedle watykańskich przepisów, ten właśnie człowiek stał się
wtedy głową Kościoła katolickiego na okres wakansu i konklawe.[4]
A był to duchowny z przedziwnymi
powiązaniami, który bardzo dokładnie się postarał o to, by papieska śmierć nie
była zbyt dogłębnie zbadana!
Dziwne
okoliczności
Kard. Villot zamiast sprowadzić
lekarza, który by stwierdził śmierć Jana Pawła I zachował się bardzo dziwnie. Przede
wszystkim wezwał do mieszkania papieża balsamistów, a sam czekał na nich przy
łożu śmierci od godziny piątej rano. Czy Villot kazał balsamować papieża po to,
by nie można było poddać jego ciała sekcji zwłok? Ten duchowny nakazał
także wszystkim swoim współpracownikom i podwładnym – swemu zastępcy,
papieskiej gosposi, itd. – by poprzysięgli zachować milczenie o detalach tego
wydarzenia. Tak właśnie powstało jakieś watykańskie tabu. Z jakiego powodu? Kard.
Villot chciał mieć wszelkie informacje pod kontrolą, które mają przeniknąć do
publiczności. O tym świadczą kolejne kroki, które on przedsięwziął.
Do dziś dnia dokładnie nie
wiadomo, co się rozegrało w papieskiej sypialni od godziny 5-tej do 6-tej rano,
kiedy na miejsce przyjechał lekarz dr Buzzonati.
Według
Villota, lekarz szybko obejrzał ciało i orzekł, że papież zmarł śmiercią
naturalną – na zawał serca. Nie wystawił od razu aktu zgonu, jak to jest w krajach
europejskich? Ale na tym dziwne wydarzenia tego dnia się jeszcze nie
skończyły. O wpół do siódmej nieopodal sypialni papieża komendant Roggan z Gwardii Szwajcarskiej spotkał
się z kolejnym duchownym, którego wpływ widocznie sięgał do „włoskich
błotnistych wód” - z bp. Paulem Marcinkusem. O tak wczesnej
porze bp. Marcinkus nie miał niczego do roboty w rezydencji papieża, ale
kiedy Roggan oznajmił mu o papieskiej śmierci, ten się w ogóle nie zdziwił. Być
może już wiedział o niej przedtem… Jak twierdzi brytyjski autor książki
„W imię Boże: Śledztwo w sprawie śmierci Jana Pawła I” David A. Yallop – jest to bardzo dziwna okoliczność. Wkrótce potem,
kiedy o wpół do ósmej podano do publicznej wiadomości o śmierci papieża,
osobisty sekretarz papieża Don Lorenzi
przywołał do martwego swego osobistego lekarza. Nie zgodził się on z podaną
przez kard. Villota przyczyną śmierci. Jan Paweł I według znanych mu danych, a
także informacji od jego rodziny, nie cierpiał na jakąś poważną chorobę serca. Ale
lekarz Dona Lorenziego pojechał do Watykanu zupełnie niepotrzebnie!
Dlaczego
ciało papieża musiało zniknąć?
Choć lekarze wyprzedzili
balsamistów, którzy przybyli do papieskich komnat już około 8-mej godziny rano,
to zwłoki Bożego namiestnika na Ziemi zostały przewiezione na inne miejsce w
Watykanie. Tam właśnie ciało zostało bezpiecznie ukryte przez
publicznością, ale kard. Villot nie polecił wykonania sekcji zwłok. Powołał
się w tym przypadku na casus z 1975
roku, który był w tym przypadku bardzo sporny. Jeszcze bardziej kontrowersyjne
było jego następne zarządzenie: zabalsamowanie ciała papieża musi nastąpić
do wieczora, dnia 28.IX.1978 roku, przy czym z ciała nie wolno ani spuścić krwi
oraz nie wolno wyjąć żadnych wewnętrznych organów! I chociaż włoskie
prawo nakazywało czekać co najmniej 24 godziny zanim przeprowadzono
balsamowanie, zawsze z ciała spuszcza się krew i wyjmuje organy wewnętrzne. A
zatem kard. Villot naruszył wszystkie zasady. I zadziwiające wydarzenia działy
się dalej. Na żądanie watykańskiego sekretarza stanu cała rezydencja Gianpaola
została wyczyszczona, w tym wszystkie jego rzeczy osobiste i dokumenty z
którymi pracował. W czasie tych
czynności gdzieś się „zawieruszyły” nie tylko papieskie ubranie, ale także
wiele rzeczy osobistych, ale także osobiste notatki i dokumenty o pracy banków
watykańskich. Może być zwykłym przypadkiem, że był to kard. Villot,
którego wpływy najwyższy przywódca Kościoła chciał znacznie osłabić? Przecież
podejrzany był on o korupcję, Jan Paweł I chciał odebrać mu funkcję sekretarza
stanu. Czyżby więc ten kardynał w dniu 28.IX.1978 roku wraz z niektórymi
członkami Kurii Rzymskiej zacierał ślady po okrutnej zbrodni, która nie miała
nic wspólnego z religią!
Spisek
wewnątrz Watykanu
Zgadza się z tym także dziwny
komentarz kard. Villota skierowany do policji i mediów jako oficjalna wersja
wydarzeń:
-
To, co się stało to był nieszczęśliwy wypadek. Papież przez niedopatrzenie użył
większej dawki leku (Effortilu). Gdyby
wykonano sekcję zwłok, to zapewne potwierdziłaby się wersja o przedawkowaniu.
No tak, a co byłoby, gdyby do
niej doszło?... Czyż nie przypominają się nam słowa Goebbelsa o kłamstwie powtarzanym tysiące razy… Czyż nie przypomina
to wszystko, co się działo z ciałem Gianpaola tych wszystkich manipulacji z
ciałem zamordowanego prezydenta USA Johna
F. Kennedy’ego? Poplątane okoliczności
i domniemana przyczyna śmierci Jana Pawła I jakże przypomina intrygi i
zamachy z czasów Renesansu, w którym rządziła rodzina Borgiów. Tak więc jak na to wskazuje dziennikarz
śledczy i pisarz David A. Yallop, przedawkowanie kroplami Effortilu po prostu
nie było takie proste. Nawet wielokrotne przedawkowanie mogło doprowadzić
papieża do problemów zdrowotnych, ale nie do zawału mięśnia sercowego!
Najbardziej logicznym tedy jest przypuszczenie, że śmierć Gianpaola mogły
spowodować krople lekarstwa „wzbogacone” o szybkodziałającą śmiertelną
truciznę.
Czy
zabiła go naparstnica?
Mogło więc iść – sądząc po
skurczu, który wykrzywił twarz papieża – o roślinny alkaloid z naparstnicy
purpurowej – Digitalis purpurea,
która poza zawałem serca może doprowadzić do konwulsji. Wszak o dziwnie wykrzywionej
twarzy Gianpaola wspominała jego gospodyni. Ale jaki mógł być motyw
hipotetycznej zbrodni na człowieku, który usiadł na papieskim tronie zaledwie
przed miesiącem?
Kiedy w dniu 26.VIII.1978 roku
wybrany na urząd papieża kard. Albino
Luciani to miał poparcie
włoskich znaczących polityków, ale przede wszystkim tamecznych kardynałów i był
uważany za słabą i łatwą w manipulowaniu osobę. Jednakże ten serdeczny, lubiący
proste życie i wiecznie uśmiechnięty Luciano najwidoczniej stanowił problem dla
ultrakonserwatywną i skorumpowaną część watykańskich duchownych. Już od
czasów Mussoliniego utworzyła się
wewnątrz Kurii silnie tradycjonalistycznie-ultraprawicowa sitwa, która usiłuje
zachować status quo w ramach
kościelnych i świeckich spraw. Jej członkowie mieli bliskie związki z
faszystami i nazistami. Czy to jest aż tak szokujące? Tak właśnie jest i przy
tym bledną wszystkie wydarzenia, które opisują autorzy powieści sensacyjnych i
sci-fi. Wbrew temu, wewnątrz Kurii Rzymskiej istniała od czasów II
Wojny Światowej także umiarkowana część dostojników kościelnych, którzy
skłaniają się ku liberalnym reformom i demokracji.
Zbyt
postępowy papież
Do tej ultrakonserwatywnej i
faszystowskiej kliki rekrutowali się duchowni, którzy po II Wojnie Światowej
pomagali budować sieć tzw. szczurzych
szlaków dla uciekających z Europy zbrodniarzy wojennych. Watykan w ten
sposób pomagał spłacać poparcie, dary finansowe i potwierdzenie watykańskiej
niezawisłości zawarte przez Kościół w czasach faszystowskiej władzy Mussoliniego.
Kolejnym motywem powojennej watykańskiej pomocy nazistom wraz z udziałem
zachodnich służb specjalnych była obawa przed wzrastającą potęgą
komunistycznego ZSRR. Przeciwko temu niektórzy Włosi, Amerykanie, Brytyjczycy i
Niemcy nie wahali się połączyć się z kimkolwiek…
Powróćmy do Jana Pawła I. Ta
radykalna sekta wewnątrz Watykanu sądziła, że ten żyjący prosto, naiwny
człowiek będzie ślepy na sprawy Kurii. Jednakże po jego wybraniu zaczęło być jasne,
że papież należy do części reformatorskiej kleru – podobnie jak jego poprzednik
Jan XXIII. To właśnie do jego reform nowy papież chciał nawiązać swój
pontyfikat. Do jego zamiarów należało zbliżenie międzynarodowe i
międzywyznaniowe, zadbanie o najuboższych, zezwolenie na antykoncepcję w
przeludnionych częściach świata. Poza tym Ojciec Święty zamierzał udostępnić
część tajnego archiwum watykańskiego, w tym niektóre teksty apokryficzne i III
Tajemnicę z Fatimy. Już samo to wystarczyło, by go nie cierpieli
przedstawiciele ultrakonserwatywnego skrzydła Kościoła. Poza tym papież postanowił
uporządkować watykańskie finanse. I to był prawie ostatni gwóźdź do jego
trumny.
Święta
pralka pieniędzy?
Jako że po śmierci Gianpaola
wszystkie dokumenty dotyczące Watykanu zostały skrzętnie usunięte nie
jest wykluczone, że ten papież niechcący odkrył część niewiarygodnej sieci
konspiracyjnej. Była ona stworzona do prania brudnych pieniędzy wielu
wpływowych Włochów i powiększenia ich majątków, ale także najprawdopodobniej do
finansowania mafii i tajnych powojennych organizacji terrorystycznych – np. Gladio. Na podstawie Układów
Laterańskich z lutego 1929 roku, a zatem z czasów Mussoliniego, miał Bank
Watykański zaręczoną uprzywilejowaną pozycję. Ekskluzywna umowa umożliwiała zwolnienie
z nadzoru włoskich urzędów nad operacjami finansowymi tej instytucji, co
wytworzyło idealne warunki do prowadzenia różnych machinacji finansowych.
Jakie to były machinacje? Amerykański oddział Banku Watykańskiego prowadził w
latach 1971-1989 „nasz stary dobry znajomy” abp. Paul Marcinkus. I tenże
człowiek pojawił się w Watykanie wkrótce po zagadkowej śmierci Jana Pawła I. W
1973 roku w USA był pod śledztwem w związku z podejrzeniami o pranie brudnych
pieniędzy za pomocą podrobionych długopisem dokumentów, na łączną sumę
240.000.000 USD. Oczywiście został on uwolniony ze wszystkich zarzutów. Gianpaolo tuż po objęciu urzędu dowiedział
się, że
te wszystkie przekręty Banku Watykańskiego pomagały organizować ukrywać jeszcze
inni członkowie Kurii. Między innymi nasz drugi „stary znajomy” – kard. Villot.
To właśnie jego papież chciał zdjąć ze stanowiska sekretarza stanu i zastąpić
wiarygodniejszym człowiekiem, czego już nie zrobił, bo zmarł. Zagadkowo
uciszona głowa Kościoła katolickiego widocznie z uzyskanych dokumentów
dowiedziała się, że oprócz Banco Vaticano w dziwne machinacje finansowe jest zaplątany
także drugi największy włoski Banco Ambrosiano na czele z jego ówczesnym
dyrektorem Robertem Calvim i inne banki,
międzynarodowa mafia i im podobne szemrane firmy. Jan Paweł I chciał
przed śmiercią przeprowadzić kontrolę watykańskich finansów. Niestety za późno…
Niewiarygodne
uwikłanie interesów
Prawie Calvi miał obiecać Bankowi
Watykańskiemu części jego ogromnego i nielegalnie uzyskanego majątku w akcjach,
które miał „wyprać” przy pomocy sprzedaży i odesłanie pieniędzy za granicę. Jednak
ten wielomiliardowy przekręt nie umknął uwagi Włoskiemu Bankowi Narodowemu w
1978 roku i na jego wniosek Calvi był ścigany i w 1981 roku był sądzony i
skazany na gigantyczną karę finansową. Ale to nie było wszystko, o czym
się dowiedział o działalności swego banku Jan Paweł I. Villot i Calvi znali się
osobiście z kolejnym potężnym włoskim bankierem i mafijnym kumotrem Michelem
Sindoną. Tenże bankier często współpracował z Banco Vaticano, ale także
był członkiem pseudomasońskiej loży Propaganda
Due, znaną bardziej jako P2. Ta paramasońska, niezarejestrowana organizacja
została założona w 1945 roku przez włoskiego finansistę i faszystę Licio Gelli, a jej wpływ aż do
likwidacji na początku lat 80-tych XX wieku stale wzrastał. Jej rozszerzająca
się działalność obejmowała nie tylko społeczeństwo powojennych Włoch, ale także
w niektórych krajach Ameryki Pd. – przede wszystkim w Argentynie, Brazylii i
Urugwaju.[5]
Watykańskie
pieniądze nie śmierdzą
To była właśnie ultraprawicowa
P2, która za pośrednictwem swych członków – od wysokich funkcjonariuszy
włoskiej policji i specsłużb, poprzez polityków ze świecznika i członków mafii,
aż do finansistów i producentów – i miała także wpływ na watykański Banco
Ambrosiano. Członkami tej dziwacznej organizacji byli – według policji – także
Sindona i Calvi. Co więcej, prawdopodobnie należeli do niej także kard. Villot,
abp. Marcinkus i inni dostojnicy kościelni z ultraprawicowego skrzydła Kurii.
Wielu z nich wstąpiło dobrowolnie do P2, innych Gelli zachęcił do wstąpienia
groźbą lub wymuszeniami. Kimże był Gelli, który do czasu oficjalnego
zamknięcia loży prowadził P2, która była znana jako włoski gabinet cieni?
Chodziło tu o bliskiego przyjaciela argentyńskiego dyktatora Juana Perona,
któremu Gelli wielokrotnie pomógł. Ale nie wykorzystał w tym celu
pieniędzy z watykańskich czy z innych źródeł…
Spisek
w najwyższym kręgu?
Ten potężny, tajemniczy i bogaty
człowiek był w kręgu P2 znany pod pseudonimem Lalkarz. Dlaczego? Jego życie skrywało zadziwiające tajemnice.
Wedle niektórych informacji ponoć Gelli korzystał nie tylko z machinacji
finansowych i innych, z którymi była związana amerykańsko-włoska mafia i
Watykan, niektóre banki i przedsiębiorstwa, a także wspieranie niektórych
zbrodniarzy wojennych oraz amerykańskiej CIA. W tym czasie Gelli pomagał w
ucieczce hitlerowskim zbrodniarzom wojennym i „legalizować” ich majątek
ukradziony w czasie II Wojny Światowej i ochronić ich przed ścigającymi ich
europejskimi urzędami, zaś mafijnym strukturom (mafia, Cosa Nostra, ‘Ndrangheta)
i znaczącym politykom pomagał prać brudne pieniądze w ramach właśnie P2. Pieniądze
te uzyskane z prostytucji, handlu narkotykami i bronią, płatnych morderstw i
innych „lewych” działań. A co na to zachodnie służby specjalne? Póki Gelli
należał do stałych współpracowników CIA – jak twierdzą niektóre źródła – mógł
przy pomocy P2 i innych instytucji finansować tajną sieć ultraprawicowych
bojówek Gladio (Miecz). O co
tam chodziło?
Póki co, do roku 1981 (do czasu jej likwidacji
przez policję włoską) była to nieoficjalna władza w tym kraju, natomiast
Gladio był jej zbrojnym ramieniem. Chodziło tutaj i tajną, partyzancką
sieć bojówek, przygotowanej do walki w przypadku okupacji Włoch przez wojska
krajów komunistycznych, albo w przypadku przejęcia władzy przez komunistów. Ci
ostatni mieli we Włoszech silne poparcie. Czy chodziło tam o sprawiedliwy odpór
przeciw okupantom? Według niektórych niepotwierdzonych informacji Gladio miało stać za
śmiercią kilku znanych i bezbronnych cywilów, w tym byłego premiera rządu
włoskiego Aldo Moro w maju 1978 roku.[6]
Miał on maczać palce także w innych aktach terroru i zabójstwach. Były one
wymierzone przeciwko przeciwnikom skrajnej prawicy, radykalnym politykom
Watykanu i włoskim przywódcom związkowym.
Dobry
świadek – martwy świadek
Pajęczyną tego spisku miała się
zająć pomoc finansowa Banco Vaticano, o czym wiedziało kilku wysoko
postawionych hierarchów kościelnych. Dlatego też część tych
szokujących przekrętów miał odkryć i Gianpaolo, i zapłacił za to najwyższą cenę
pod koniec września 1978 roku. To, że tak było nie jest jeszcze takie
oczywiste. Większość dokumentów o jego śmierci została zamknięta w watykańskich
sejfach. Od końca lat 60-tych XX wieku w amerykańskiej i włoskiej
prasie opisywano niektóre przekręty Banku Watykańskiego oraz aktywności
Gelliego. To na koniec wiodło do powiązań P2 z mafią, zbrodniarzami wojennymi,
niektórymi włoskimi politykami i Watykanem. Ale nie wygrano – poza papieżem
miały miejsce dalsze ofiary tego konspiracyjnego uwikłania.
W ciągu 5 lat po śmierci
Gianpaola zamordowano czy w zagadkowych okolicznościach zaginęło co najmniej 15
osób. Wszystkie miały coś wspólnego z machinacjami czy śledztwem w sprawie
Banco Vaticano oraz P2. Był tam m.in. bankier Roberto Calvi,
którego znalezionego powieszonego z kieszeniami pełnymi cegieł (nieprzypadkowa
wskazówka przynależności do Kościoła i/albo masonerii) na londyńskim moście
Blackfriars w 1982 roku. Natomiast w styczniu 1979 roku został zamordowany
włoski sędzia Emilio Alessandrini,
który badał niecne praktyki Banco Ambrosiano.
W dniu 23.III.1983 roku został
znaleziony w więzieniu otruty bankster Sindona. Za badanie praktyk finansowych
przekrętów Banku Watykańskiego i P2 oraz mafii zapłaciło życiem kilku włoskich
policjantów, a także dziennikarz śledczy Mino Pecorelli. Zaraz po papieżu Janie
Pawle I w dziwny sposób w kwietniu 1979 roku zmarł kard. Jean Marie Villot,
który o tajemnicach Watykanu wiedział o wiele za dużo! Czy za
tymi mordami stała mafia, tajne służby czy sieć Gladio? Tymczasem co „drobniejsze ryby”
zamieszane w całą sprawę kończyły w większości mniej paskudnie, a Gelli i „boży
bankier” abp. Paul Marcinkus dożyli końca swych dni we względnym spokoju,
luksusie i przepychu.
Wedle złych języków Watykan
chroni ich nadal, bowiem mieli oni znać zbyt wiele dyskredytujących faktów o
potężnych liderach i politykach naszego świata, a byli także bogaci. Z samego
Watykanu nikt nie był sądzony w tej sprawie. Jak widać, zajmowanie się
niektórymi sprawami nie jest dane nawet papieżom. Czyżbym się mylił?
Nie, nie mylisz się. Seria
zamachów na życie następcy Gianpaola – Karola
Wojtyły vel Jana Pawła II jest na to kolejnym dowodem. Ale to już temat z innej ballady…
Źródło – „Záhady života” nr
3/2017, ss. 14-18
Przekład z czeskiego - ©R.K.F. Leśniakiewicz
[1]
Podkreślenia autora.
[2] Wersję
tą przedstawiono grupie francuskich księży w Watykanie – przyp. red.
[3]
Zob. Philipp Vandenberg - „Spisek
sykstyński” (1988), w którym przedmioty te stają się ważnymi artefaktami w
skomplikowanej grze o władzę i rozliczenia z przeszłością Kościoła
katolickiego.
[4]
Był on kardynałem kamerlingiem w okresie 16.X.1970 – 9.III.1979 r. Kamerling stwierdza
zgon papieża i informuje o tym wikariusza generalnego diecezji rzymskiej oraz
dziekana Kolegium kardynalskiego, przejmuje w zarząd i zabezpiecza Pałac
Apostolski, pałac na Lateranie i w Castel Gandolfo, przejmując w nich władzę
administracyjną, przygotowuje pogrzeb papieża.
[5]
Podkreślenie moje – R.L.
[6] Aldo Moro został zamordowany przez członków Czerwonych Brygad (Brigade Rosse) lewicowo-maoistycznej organizacji terrorystycznej, mającej powiązania z innymi lewackimi organizacjami terrorystycznymi.