Powered By Blogger

wtorek, 8 czerwca 2021

Mafijny spisek w łonie Watykanu czyli czemu zamordowano Jana Pawła I?


W moich poprzednich artykułach mogliście przeczytać o tajemnej sieci ucieczkowej, która po zakończeniu II Wojny Światowej uchroniła tysiące zbrodniarzy wojennych przed sprawiedliwością. Jednak ciemna historia Watykanu zawierają także i nowsze wydarzenia, a dotyczących co znaczniejszych włoskich osobistości w latach 1978-1982. Stało za nimi rozległe sprzysiężenie, przy którym bledną i wymyślne akcje z książek Dana Browna.

 

Ciemności kończącej się nocy oświetla kilka żarówek rozmieszczonych w suficie korytarza. Pod nimi kroczy siostra Vincenza (Taffarel) z dzbankiem kawy i śniadaniem na tacy. Kiedy siostra zakonna i gosposia papieża Jana Pawła I zbliżyła się do łóżka Ojca Świętego z Watykanu, kilka razy zastukała do drzwi. Jest około godziny wpół do piątej rano, ale nowy papież jest bardzo pracowitą i skromną osobą, i zwykł wstawać wcześniej.[1] Jednakże rankiem dnia 28.IX.1978 roku nie odezwał się on zezwalając jej na wejście. Kobieta pozostawiła więc kawę na stoliczku przy drzwiach i powróciła po 15 minutach. I znów daremnie puka do drzwi. Po krótkim wahaniu wchodzi do pomieszczenia i zamiera ze zgrozy – papież nie przejawia znaków życia. I już wtedy zaczynają się pierwsze niejasności wokół śmierci przywódcy katolickiego świata! I tak według pierwszego zeznania, zakonnica znalazła martwego Gianpaola w łazience[2], zaś według drugiej i przyjętej oficjalnie martwy papież siedział na łóżku. Jego twarz miał wykrzywiać grymas bólu. Czy zmieniła ona swoje zeznania o położeniu ciała na czyjeś polecenie?

 

Zagadka początku

 

Ciało papieża wedle relacji zakonnicy nie nosiło żadnych znamion przemocy, a blisko niego miała na stoliku nocnym znajdować się otwarta buteleczka z Effortilem. Jest to lek, którego papież używał w celu podwyższenia swego niskiego ciśnienia krwi. Czy ta buteleczka mogła mieć związek z jego zgonem? W tym czasie w i obok łóżka papieża znajdowały się takie rzeczy osobiste jak papucie, okulary i dokumenty, z którymi pracował.[3] W każdym przypadku, po paru minutach siostra Vincenza informuje o swym smutnym odkryciu watykańskiego sekretarza stanu – francuskiego kardynała Jeana Marię Villota. I wedle watykańskich przepisów, ten właśnie człowiek stał się wtedy głową Kościoła katolickiego na okres wakansu i konklawe.[4] A był to duchowny z przedziwnymi powiązaniami, który bardzo dokładnie się postarał o to, by papieska śmierć nie była zbyt dogłębnie zbadana! 

 

Dziwne okoliczności

 

Kard. Villot zamiast sprowadzić lekarza, który by stwierdził śmierć Jana Pawła I zachował się bardzo dziwnie. Przede wszystkim wezwał do mieszkania papieża balsamistów, a sam czekał na nich przy łożu śmierci od godziny piątej rano. Czy Villot kazał balsamować papieża po to, by nie można było poddać jego ciała sekcji zwłok? Ten duchowny nakazał także wszystkim swoim współpracownikom i podwładnym – swemu zastępcy, papieskiej gosposi, itd. – by poprzysięgli zachować milczenie o detalach tego wydarzenia. Tak właśnie powstało jakieś watykańskie tabu. Z jakiego powodu? Kard. Villot chciał mieć wszelkie informacje pod kontrolą, które mają przeniknąć do publiczności. O tym świadczą kolejne kroki, które on przedsięwziął.

Do dziś dnia dokładnie nie wiadomo, co się rozegrało w papieskiej sypialni od godziny 5-tej do 6-tej rano, kiedy na miejsce przyjechał lekarz dr Buzzonati. Według Villota, lekarz szybko obejrzał ciało i orzekł, że papież zmarł śmiercią naturalną – na zawał serca. Nie wystawił od razu aktu zgonu, jak to jest w krajach europejskich? Ale na tym dziwne wydarzenia tego dnia się jeszcze nie skończyły. O wpół do siódmej nieopodal sypialni papieża komendant Roggan z Gwardii Szwajcarskiej spotkał się z kolejnym duchownym, którego wpływ widocznie sięgał do „włoskich błotnistych wód”  - z bp. Paulem Marcinkusem. O tak wczesnej porze bp. Marcinkus nie miał niczego do roboty w rezydencji papieża, ale kiedy Roggan oznajmił mu o papieskiej śmierci, ten się w ogóle nie zdziwił. Być może już wiedział o niej przedtem… Jak twierdzi brytyjski autor książki „W imię Boże: Śledztwo w sprawie śmierci Jana Pawła I” David A. Yallop – jest to bardzo dziwna okoliczność. Wkrótce potem, kiedy o wpół do ósmej podano do publicznej wiadomości o śmierci papieża, osobisty sekretarz papieża Don Lorenzi przywołał do martwego swego osobistego lekarza. Nie zgodził się on z podaną przez kard. Villota przyczyną śmierci. Jan Paweł I według znanych mu danych, a także informacji od jego rodziny, nie cierpiał na jakąś poważną chorobę serca. Ale lekarz Dona Lorenziego pojechał do Watykanu zupełnie niepotrzebnie!

 

Dlaczego ciało papieża musiało zniknąć?

 

Choć lekarze wyprzedzili balsamistów, którzy przybyli do papieskich komnat już około 8-mej godziny rano, to zwłoki Bożego namiestnika na Ziemi zostały przewiezione na inne miejsce w Watykanie. Tam właśnie ciało zostało bezpiecznie ukryte przez publicznością, ale kard. Villot nie polecił wykonania sekcji zwłok. Powołał się w tym przypadku na casus z 1975 roku, który był w tym przypadku bardzo sporny. Jeszcze bardziej kontrowersyjne było jego następne zarządzenie: zabalsamowanie ciała papieża musi nastąpić do wieczora, dnia 28.IX.1978 roku, przy czym z ciała nie wolno ani spuścić krwi oraz nie wolno wyjąć żadnych wewnętrznych organów! I chociaż włoskie prawo nakazywało czekać co najmniej 24 godziny zanim przeprowadzono balsamowanie, zawsze z ciała spuszcza się krew i wyjmuje organy wewnętrzne. A zatem kard. Villot naruszył wszystkie zasady. I zadziwiające wydarzenia działy się dalej. Na żądanie watykańskiego sekretarza stanu cała rezydencja Gianpaola została wyczyszczona, w tym wszystkie jego rzeczy osobiste i dokumenty z którymi pracował.  W czasie tych czynności gdzieś się „zawieruszyły” nie tylko papieskie ubranie, ale także wiele rzeczy osobistych, ale także osobiste notatki i dokumenty o pracy banków watykańskich. Może być zwykłym przypadkiem, że był to kard. Villot, którego wpływy najwyższy przywódca Kościoła chciał znacznie osłabić? Przecież podejrzany był on o korupcję, Jan Paweł I chciał odebrać mu funkcję sekretarza stanu. Czyżby więc ten kardynał w dniu 28.IX.1978 roku wraz z niektórymi członkami Kurii Rzymskiej zacierał ślady po okrutnej zbrodni, która nie miała nic wspólnego z religią!

 

Spisek wewnątrz Watykanu

 

Zgadza się z tym także dziwny komentarz kard. Villota skierowany do policji i mediów jako oficjalna wersja wydarzeń:

- To, co się stało to był nieszczęśliwy wypadek. Papież przez niedopatrzenie użył większej dawki leku (Effortilu). Gdyby wykonano sekcję zwłok, to zapewne potwierdziłaby się wersja o przedawkowaniu.

No tak, a co byłoby, gdyby do niej doszło?... Czyż nie przypominają się nam słowa Goebbelsa o kłamstwie powtarzanym tysiące razy… Czyż nie przypomina to wszystko, co się działo z ciałem Gianpaola tych wszystkich manipulacji z ciałem zamordowanego prezydenta USA Johna F. Kennedy’ego? Poplątane okoliczności  i domniemana przyczyna śmierci Jana Pawła I jakże przypomina intrygi i zamachy z czasów Renesansu, w którym rządziła rodzina Borgiów. Tak więc jak na to wskazuje dziennikarz śledczy i pisarz David A. Yallop, przedawkowanie kroplami Effortilu po prostu nie było takie proste. Nawet wielokrotne przedawkowanie mogło doprowadzić papieża do problemów zdrowotnych, ale nie do zawału mięśnia sercowego! Najbardziej logicznym tedy jest przypuszczenie, że śmierć Gianpaola mogły spowodować krople lekarstwa „wzbogacone” o szybkodziałającą śmiertelną truciznę.

 

Czy zabiła go naparstnica?

 

Mogło więc iść – sądząc po skurczu, który wykrzywił twarz papieża – o roślinny alkaloid z naparstnicy purpurowej – Digitalis purpurea, która poza zawałem serca może doprowadzić do konwulsji. Wszak o dziwnie wykrzywionej twarzy Gianpaola wspominała jego gospodyni. Ale jaki mógł być motyw hipotetycznej zbrodni na człowieku, który usiadł na papieskim tronie zaledwie przed miesiącem?

Kiedy w dniu 26.VIII.1978 roku wybrany na urząd papieża kard. Albino Luciani to miał poparcie włoskich znaczących polityków, ale przede wszystkim tamecznych kardynałów i był uważany za słabą i łatwą w manipulowaniu osobę. Jednakże ten serdeczny, lubiący proste życie i wiecznie uśmiechnięty Luciano najwidoczniej stanowił problem dla ultrakonserwatywną i skorumpowaną część watykańskich duchownych. Już od czasów Mussoliniego utworzyła się wewnątrz Kurii silnie tradycjonalistycznie-ultraprawicowa sitwa, która usiłuje zachować status quo w ramach kościelnych i świeckich spraw. Jej członkowie mieli bliskie związki z faszystami i nazistami. Czy to jest aż tak szokujące? Tak właśnie jest i przy tym bledną wszystkie wydarzenia, które opisują autorzy powieści sensacyjnych i sci-fi. Wbrew temu, wewnątrz Kurii Rzymskiej istniała od czasów II Wojny Światowej także umiarkowana część dostojników kościelnych, którzy skłaniają się ku liberalnym reformom i demokracji.

 

Zbyt postępowy papież

 

Do tej ultrakonserwatywnej i faszystowskiej kliki rekrutowali się duchowni, którzy po II Wojnie Światowej pomagali budować sieć tzw. szczurzych szlaków dla uciekających z Europy zbrodniarzy wojennych. Watykan w ten sposób pomagał spłacać poparcie, dary finansowe i potwierdzenie watykańskiej niezawisłości zawarte przez Kościół w czasach faszystowskiej władzy Mussoliniego. Kolejnym motywem powojennej watykańskiej pomocy nazistom wraz z udziałem zachodnich służb specjalnych była obawa przed wzrastającą potęgą komunistycznego ZSRR. Przeciwko temu niektórzy Włosi, Amerykanie, Brytyjczycy i Niemcy nie wahali się połączyć się z kimkolwiek…

Powróćmy do Jana Pawła I. Ta radykalna sekta wewnątrz Watykanu sądziła, że ten żyjący prosto, naiwny człowiek będzie ślepy na sprawy Kurii. Jednakże po jego wybraniu zaczęło być jasne, że papież należy do części reformatorskiej kleru – podobnie jak jego poprzednik Jan XXIII. To właśnie do jego reform nowy papież chciał nawiązać swój pontyfikat. Do jego zamiarów należało zbliżenie międzynarodowe i międzywyznaniowe, zadbanie o najuboższych, zezwolenie na antykoncepcję w przeludnionych częściach świata. Poza tym Ojciec Święty zamierzał udostępnić część tajnego archiwum watykańskiego, w tym niektóre teksty apokryficzne i III Tajemnicę z Fatimy. Już samo to wystarczyło, by go nie cierpieli przedstawiciele ultrakonserwatywnego skrzydła Kościoła. Poza tym papież postanowił uporządkować watykańskie finanse. I to był prawie ostatni gwóźdź do jego trumny.

 

Święta pralka pieniędzy?

 

Jako że po śmierci Gianpaola wszystkie dokumenty dotyczące Watykanu zostały skrzętnie usunięte nie jest wykluczone, że ten papież niechcący odkrył część niewiarygodnej sieci konspiracyjnej. Była ona stworzona do prania brudnych pieniędzy wielu wpływowych Włochów i powiększenia ich majątków, ale także najprawdopodobniej do finansowania mafii i tajnych powojennych organizacji terrorystycznych – np. Gladio. Na podstawie Układów Laterańskich z lutego 1929 roku, a zatem z czasów Mussoliniego, miał Bank Watykański zaręczoną uprzywilejowaną pozycję. Ekskluzywna umowa umożliwiała zwolnienie z nadzoru włoskich urzędów nad operacjami finansowymi tej instytucji, co wytworzyło idealne warunki do prowadzenia różnych machinacji finansowych. Jakie to były machinacje? Amerykański oddział Banku Watykańskiego prowadził w latach 1971-1989 „nasz stary dobry znajomy” abp. Paul Marcinkus. I tenże człowiek pojawił się w Watykanie wkrótce po zagadkowej śmierci Jana Pawła I. W 1973 roku w USA był pod śledztwem w związku z podejrzeniami o pranie brudnych pieniędzy za pomocą podrobionych długopisem dokumentów, na łączną sumę 240.000.000 USD. Oczywiście został on uwolniony ze wszystkich zarzutów.  Gianpaolo tuż po objęciu urzędu dowiedział się, że te wszystkie przekręty Banku Watykańskiego pomagały organizować ukrywać jeszcze inni członkowie Kurii. Między innymi nasz drugi „stary znajomy” – kard. Villot. To właśnie jego papież chciał zdjąć ze stanowiska sekretarza stanu i zastąpić wiarygodniejszym człowiekiem, czego już nie zrobił, bo zmarł. Zagadkowo uciszona głowa Kościoła katolickiego widocznie z uzyskanych dokumentów dowiedziała się, że oprócz Banco Vaticano w dziwne machinacje finansowe jest zaplątany także drugi największy włoski Banco Ambrosiano na czele z jego ówczesnym dyrektorem  Robertem Calvim i inne banki, międzynarodowa mafia i im podobne szemrane firmy. Jan Paweł I chciał przed śmiercią przeprowadzić kontrolę watykańskich finansów. Niestety za późno…

 

Niewiarygodne uwikłanie interesów

 

Prawie Calvi miał obiecać Bankowi Watykańskiemu części jego ogromnego i nielegalnie uzyskanego majątku w akcjach, które miał „wyprać” przy pomocy sprzedaży i odesłanie pieniędzy za granicę. Jednak ten wielomiliardowy przekręt nie umknął uwagi Włoskiemu Bankowi Narodowemu w 1978 roku i na jego wniosek Calvi był ścigany i w 1981 roku był sądzony i skazany na gigantyczną karę finansową. Ale to nie było wszystko, o czym się dowiedział o działalności swego banku Jan Paweł I. Villot i Calvi znali się osobiście z kolejnym potężnym włoskim bankierem i mafijnym kumotrem Michelem Sindoną. Tenże bankier często współpracował z Banco Vaticano, ale także był członkiem pseudomasońskiej loży Propaganda Due, znaną bardziej jako P2. Ta paramasońska, niezarejestrowana organizacja została założona w 1945 roku przez włoskiego finansistę i faszystę Licio Gelli, a jej wpływ aż do likwidacji na początku lat 80-tych XX wieku stale wzrastał. Jej rozszerzająca się działalność obejmowała nie tylko społeczeństwo powojennych Włoch, ale także w niektórych krajach Ameryki Pd. – przede wszystkim w Argentynie, Brazylii i Urugwaju.[5]

 

Watykańskie pieniądze nie śmierdzą

 

To była właśnie ultraprawicowa P2, która za pośrednictwem swych członków – od wysokich funkcjonariuszy włoskiej policji i specsłużb, poprzez polityków ze świecznika i członków mafii, aż do finansistów i producentów – i miała także wpływ na watykański Banco Ambrosiano. Członkami tej dziwacznej organizacji byli – według policji – także Sindona i Calvi. Co więcej, prawdopodobnie należeli do niej także kard. Villot, abp. Marcinkus i inni dostojnicy kościelni z ultraprawicowego skrzydła Kurii. Wielu z nich wstąpiło dobrowolnie do P2, innych Gelli zachęcił do wstąpienia groźbą lub wymuszeniami. Kimże był Gelli, który do czasu oficjalnego zamknięcia loży prowadził P2, która była znana jako włoski gabinet cieni? Chodziło tu o bliskiego przyjaciela argentyńskiego dyktatora Juana Perona, któremu Gelli wielokrotnie pomógł. Ale nie wykorzystał w tym celu pieniędzy z watykańskich czy z innych źródeł…

 

Spisek w najwyższym kręgu?

 

Ten potężny, tajemniczy i bogaty człowiek był w kręgu P2 znany pod pseudonimem Lalkarz. Dlaczego? Jego życie skrywało zadziwiające tajemnice. Wedle niektórych informacji ponoć Gelli korzystał nie tylko z machinacji finansowych i innych, z którymi była związana amerykańsko-włoska mafia i Watykan, niektóre banki i przedsiębiorstwa, a także wspieranie niektórych zbrodniarzy wojennych oraz amerykańskiej CIA. W tym czasie Gelli pomagał w ucieczce hitlerowskim zbrodniarzom wojennym i „legalizować” ich majątek ukradziony w czasie II Wojny Światowej i ochronić ich przed ścigającymi ich europejskimi urzędami, zaś mafijnym strukturom (mafia, Cosa Nostra, ‘Ndrangheta) i znaczącym politykom pomagał prać brudne pieniądze w ramach właśnie P2. Pieniądze te uzyskane z prostytucji, handlu narkotykami i bronią, płatnych morderstw i innych „lewych” działań. A co na to zachodnie służby specjalne? Póki Gelli należał do stałych współpracowników CIA – jak twierdzą niektóre źródła – mógł przy pomocy P2 i innych instytucji finansować tajną sieć ultraprawicowych bojówek Gladio (Miecz). O co tam chodziło?

 Póki co, do roku 1981 (do czasu jej likwidacji przez policję włoską) była to nieoficjalna władza w tym kraju, natomiast Gladio był jej zbrojnym ramieniem. Chodziło tutaj i tajną, partyzancką sieć bojówek, przygotowanej do walki w przypadku okupacji Włoch przez wojska krajów komunistycznych, albo w przypadku przejęcia władzy przez komunistów. Ci ostatni mieli we Włoszech silne poparcie. Czy chodziło tam o sprawiedliwy odpór przeciw okupantom? Według niektórych niepotwierdzonych informacji Gladio miało stać za śmiercią kilku znanych i bezbronnych cywilów, w tym byłego premiera rządu włoskiego Aldo Moro w maju 1978 roku.[6] Miał on maczać palce także w innych aktach terroru i zabójstwach. Były one wymierzone przeciwko przeciwnikom skrajnej prawicy, radykalnym politykom Watykanu i włoskim przywódcom związkowym.

 

Dobry świadek – martwy świadek

 

Pajęczyną tego spisku miała się zająć pomoc finansowa Banco Vaticano, o czym wiedziało kilku wysoko postawionych hierarchów kościelnych. Dlatego też część tych szokujących przekrętów miał odkryć i Gianpaolo, i zapłacił za to najwyższą cenę pod koniec września 1978 roku. To, że tak było nie jest jeszcze takie oczywiste. Większość dokumentów o jego śmierci została zamknięta w watykańskich sejfach. Od końca lat 60-tych XX wieku w amerykańskiej i włoskiej prasie opisywano niektóre przekręty Banku Watykańskiego oraz aktywności Gelliego. To na koniec wiodło do powiązań P2 z mafią, zbrodniarzami wojennymi, niektórymi włoskimi politykami i Watykanem. Ale nie wygrano – poza papieżem miały miejsce dalsze ofiary tego konspiracyjnego uwikłania.

W ciągu 5 lat po śmierci Gianpaola zamordowano czy w zagadkowych okolicznościach zaginęło co najmniej 15 osób. Wszystkie miały coś wspólnego z machinacjami czy śledztwem w sprawie Banco Vaticano oraz P2. Był tam m.in. bankier Roberto Calvi, którego znalezionego powieszonego z kieszeniami pełnymi cegieł (nieprzypadkowa wskazówka przynależności do Kościoła i/albo masonerii) na londyńskim moście Blackfriars w 1982 roku. Natomiast w styczniu 1979 roku został zamordowany włoski sędzia Emilio Alessandrini, który badał niecne praktyki Banco Ambrosiano.

W dniu 23.III.1983 roku został znaleziony w więzieniu otruty bankster Sindona. Za badanie praktyk finansowych przekrętów Banku Watykańskiego i P2 oraz mafii zapłaciło życiem kilku włoskich policjantów, a także dziennikarz śledczy Mino Pecorelli. Zaraz po papieżu Janie Pawle I w dziwny sposób w kwietniu 1979 roku zmarł kard. Jean Marie Villot, który o tajemnicach Watykanu wiedział o wiele za dużo! Czy za tymi mordami stała mafia, tajne służby czy sieć Gladio? Tymczasem co „drobniejsze ryby” zamieszane w całą sprawę kończyły w większości mniej paskudnie, a Gelli i „boży bankier” abp. Paul Marcinkus dożyli końca swych dni we względnym spokoju, luksusie i przepychu. 

Wedle złych języków Watykan chroni ich nadal, bowiem mieli oni znać zbyt wiele dyskredytujących faktów o potężnych liderach i politykach naszego świata, a byli także bogaci. Z samego Watykanu nikt nie był sądzony w tej sprawie. Jak widać, zajmowanie się niektórymi sprawami nie jest dane nawet papieżom. Czyżbym się mylił?

 

Nie, nie mylisz się. Seria zamachów na życie następcy Gianpaola – Karola Wojtyły vel Jana Pawła II jest na to kolejnym dowodem.  Ale to już temat z innej ballady…

 

Źródło – „Záhady života” nr 3/2017, ss. 14-18

Przekład z czeskiego - ©R.K.F. Leśniakiewicz                         



[1] Podkreślenia autora.

[2] Wersję tą przedstawiono grupie francuskich księży w Watykanie – przyp. red. 

[3] Zob. Philipp Vandenberg - „Spisek sykstyński” (1988), w którym przedmioty te stają się ważnymi artefaktami w skomplikowanej grze o władzę i rozliczenia z przeszłością Kościoła katolickiego.

[4] Był on kardynałem kamerlingiem w okresie 16.X.1970 – 9.III.1979 r. Kamerling stwierdza zgon papieża i informuje o tym wikariusza generalnego diecezji rzymskiej oraz dziekana Kolegium kardynalskiego, przejmuje w zarząd i zabezpiecza Pałac Apostolski, pałac na Lateranie i w Castel Gandolfo, przejmując w nich władzę administracyjną, przygotowuje pogrzeb papieża.

[5] Podkreślenie moje – R.L.

[6] Aldo Moro został zamordowany przez członków Czerwonych Brygad (Brigade Rosse) lewicowo-maoistycznej organizacji terrorystycznej, mającej powiązania z innymi lewackimi organizacjami terrorystycznymi.