Powered By Blogger

niedziela, 2 stycznia 2022

Zima stulecia 1978/79

 

Rozkład temperatur i pola barycznego w dniu 1.I.1979 roku o g. 12:00 GMT

Stanisław Bednarz

 

Jak parowozy   uratowały pasażerów przed zamarznięciem. Patrząc na dzisiejsze słońce, brak śniegu nie sposób nie wspomnieć o horrendalnym Sylwestrze i Nowym Roku 1978/1979  (potocznie tzw. zima stulecia choć nią nie była).

30  grudnia, za sprawą rzadko spotykanego układu  niżów i wyżów, zaczęły napływać do naszego kraju lodowate masy powietrza. Temperatura spadła do minus 25 stopni. Tej samej nocy, kiedy wszyscy świętowali rozpoczęcie się Nowego Roku, zaczął padać śnieg…

Przez cały dzień i noc sylwestrową spadło tyle śniegu, że jedni w ogóle nie dotarli na zabawy noworoczne, zaś inni zostali uziemieni tam, gdzie Nowy Rok witali. Śnieg padał przez cały Sylwester i Nowy Rok oraz 2 stycznia, siła wiatru dochodziła do 11 stopni w skali Beauforta, a temperatura spadała do minus 25 stopni C. Przez 92 godziny nieprzerwanie trwała zamieć, a dochodzące do wysokości 3,5 m zaspy sparaliżowały komunikację

Tymczasem u nas na południu Polski  i w Jordanowie w Sylwestra   panowała ciepła pogoda temperatura był +8°C.  U nas sielanka skończyła się  1 stycznia rano gdy już było -14°C,  ale skala zjawisk nie była tak ostra jak  w obszarze nizinnej  Polski.

Sparaliżowało kolej… Kto wyjechał pociągiem na spotkanie Nowego Roku utknął. W kolejnych dniach wskutek zakłóceń w transporcie zaczęło brakować węgla. Zamarznięte zwrotnice kolejowe i popękane szyny i trakcja spowodowały, że transporty węgla do elektrociepłowni docierały rzadko. Już samo to powodowało wielogodzinne opóźnienia pociągów, a znacznie je zwiększyło przyznanie przez Ministerstwo priorytetu składom wiozącym węgiel.

Pociągi towarowe również zatrzymywane były przez zaspy, a kiedy cudem dojeżdżały do miejsca przeznaczenia, węgiel był tak zmarznięty, że nie tylko nie dawało się go od razu użyć, lecz nawet rozładować z wagonów. 

Odwołano osiemset połączeń pasażerskich, a te, które utrzymano, biły rekordy opóźnień. Ot choćby nocny pociąg ze Szczecina do Białegostoku, który zgodnie z rozkładem miał być na stacji docelowej rano, tymczasem było już dobre południe, kiedy wyjechał… z Gdyni.








Obrazki z zimy stulecia 1978/79 lokomotywy contra potężne zaspy, stojące pociągi elektryczne i odkopywanie zwrotnic... 

Skład Kołobrzeg –Warszawa jechał – równo 26 godzin. „W okolicach Piły  w zaspach utknęły trzy pociągi osobowe. Nic dziwnego, że na dworcach rozgrywały się sceny apokaliptyczne. „Kłębiły się tłumy pasażerów. Jednak i oni utknęli w pociągach i na stacjach. Pociąg osobowy zdążający z Kielc do Katowic utknął w zaspach śnieżnych w okolicach Charsznicy, a pociąg jadący z Katowic do Gdyni dotarł do celu po 28 godzinach, mając 17 godzin spóźnienia.

W nieogrzewanych z powodu zerwania  trakcji  pociągach utknęły tysiące ludzi. Na ratunek wyruszyły  wtedy niezawodne parowozy, które dały upragnione ciepło do wagonów. Uruchomiono wszystkie czynne parowozy i one ruszyły na ratunek  zmarzniętym. Parowóz, jak poczciwe zwierzę  emanuje ciepło. W warunkach zimy tak ostrej szczególnie dobrze spisywały się Ty-2 lepiej przystosowane przez  dodatkowe zabezpieczenia. Składały się na nie: izolacja watą szklaną kotła i skrzyni tendrowej, instalacja ogrzewcza w skrzyni wodnej tendra, izolacja sprężarki, przeprowadzenie przewodów smarnych pod otulina kotła itp.

Było to niewątpliwie wynikiem nieplanowanej konfrontacji Wehrmachtu i służb transportowych z warunkami rosyjskiej zimy przełomu lat 1941/1942. „Zima stulecia” w Polsce zakończyła się 6 stycznia. Kiedy w marcu przyszedł czas na podsumowania, zauważono przytomnie, że zima 1978/1979 była wprawdzie nieco chłodniejsza i dużo bardziej śnieżna, zwłaszcza na północy Polski, niż zimy poprzednie, jednak szczególnie się nie wyróżniła dlatego zima stulecia trzeba  ująć w cudzysłów. Bo prawdziwe zimy tego stulecia to 1928/1929, 1939/1940 o nich innym razem.

 

Moje 3 grosze

 

W tym czasie wracałem z urlopu w Jordanowie do CS WOP w Kętrzynie – to była podróż przez całą Polskę. Nowy Rok witałem u koleżanek na ul. Przemysłowej – idąc wieczorem na domówkę stwierdziłem, że wiał ciepły wietrzyk od południa i było +8°C. Kiedy wychodziłem stamtąd o szóstej rano, to najpierw musieliśmy się uporać z drzwiami, które były zasypane do pół metra śniegiem. Temperatura przy Skawie spadła do -20°C, a kiedy dochodziłem do cmentarza, to poczułem uderzenia lodowatego wiatru z północnego-zachodu.

Następnego dnia wsiadłem w pociąg i pojechałem do Krakowa. O dziwo – bez opóźnienia. W Krakowie udało mi się wsiąść do pociągu do Warszawy, gdzie dojechałem już z opóźnieniem – bodaj czy nie 2 godzinnym. A potem kiblowałem w Warszawie na Centralnym następne 24 godziny, bo nic nie jechało w kierunku Olsztyna…

Po upływie doby udało mi się wsiąść do pociągu do Ełku, gdzie dojechałem po prawie 10 godzinach. W Ełku złapałem pociąg do Giżycka, a stamtąd do Kętrzyna. W sumie jechałem trzy doby. Na miejscu stwierdziłem, że byłem jednym z pierwszych, którym udało się dojechać! Niektórzy koledzy przyjechali dopiero po dwóch tygodniach!

A my przez te dwa tygodnie mieliśmy labę – zajęć dydaktycznych nie było, a zamiast tego odkopywaliśmy obiekty bazy ze zwałów śniegu. Potem przyszła odwilga i wreszcie wszystko wróciło do normy… Taka to była moja przygoda z zimą stulecia.