Dina Kuncewa
W 2008 roku w Tokio zostało
znalezionych ponad 2000 zmarłych, którzy po śmierci pozostali w swoich
mieszkaniach na kilka miesięcy (!!!) – nikt ich nie odwiedzał i nawet rodziny
nie wiedziały o ich śmierci!
Niedawno na portalach
społecznościowych pojawiła się informacja, która mówiła o tym, że w Rosji do
skrzynek pocztowych wrzucane są pakiety z wycinkami z Koranu i ze środkami
trującymi. Pokazano nawet zdjęcia takich zatrutych pakietów… Ciekawe, ile
jeszcze takich straszaków pałęta się po Internecie?
Strzeżcie
się terroru i AIDS!
I tak pod koniec września w
Sieci pojawiły się paniczne wieści o tym, że w całej Rosji przygotowane są akty
terroru i będą one miały miejsce w hipermarketach i kompleksach rozrywkowych, i
dlatego należy wstrzymać się przed wizytami tamże. Przy czym autorzy tych
postów odwoływali się do dobrze poinformowanych źródeł w FSB.
Zupełnie niedawno społeczeństwo
zostało wstrząśnięte wiadomością o tym, że jacyś nieznani ludzie rozdają
dzieciom szkolnym gumy do żucia naszpikowane narkotykami. W jednych przypadkach
z heroiną, w innych – amfetamina. Podobno jak dziecko spróbował takiej gumy,
natychmiast wpadało w nałóg i na następną działkę potrzebowało już 500 rubli,
co doprowadzało do okradania swych kolegów.
Informacja wzburzyła
społeczeństwo, ale naprawdę to ani jeden epizod, o których doniesiono, się nie
zdarzył.
Najstarszym z takich fejkowych
straszaków liczy sobie już 10 lat. Mówi ono o tym, że pewni źli ludzie
pozostawiają na siedzeniach w kinach i w metro strzykawki z krwią skażoną
wirusem HIV, a obok notki: ZOSTAŁEŚ ZAINFEKOWANY PRZEZ AIDS. Nieświadomi
niczego ludzie dostają zastrzyki a wraz z nimi śmiertelną infekcję… Warianty:
igiełki wystają z poręczy schodów ruchomych i paneli bankomatów… I znów jak
poprzednio – ani jedna z tych wiadomości nie znalazła swego potwierdzenia. (U
nas też w latach 90-tych XX wieku krążyły takie pogłoski o chorych na AIDS,
którzy zarażali ludzi skażoną krwią – uwaga tłum.)
Śledzą
was agenci specjalni
Jeszcze jeden, już całkiem
współczesny internetowy straszak opowiada o organizacji nazwanej SCP Foundation
– Szczególne Warunki Zawartości – która jakoby powstała w 2007 roku. SCP
Foundation to witryna poświęcona twórczemu pisaniu o działalności tytułowej
Fundacji, fikcyjnej organizacji odpowiedzialnej za zabezpieczanie istot, miejsc
i obiektów paranormalnych oraz za zatajanie istnienia anomalii. Z perspektywy
jej uniwersum Fundacja SCP to tajemna organizacja, której rządy światowe
powierzyły zadanie zabezpieczania i badania istot, miejsc oraz obiektów
anomalnych, które łamią zasady prawa naturalnego. (Obiekty te nazywa się także
„SCP”, jako że do każdego można się odnieść poprzez jego identyfikator
numeryczny). Niektóre z takich obiektów, jeśli pozostawione zostaną samym
sobie, mogą zagrażać samej ludzkości bądź jej pojęciu tego, co jest normalne.
Istnienie obiektów SCP jest
utajnione przez Fundację SCP celem zapobiegania wybuchowi masowej paniki i
umożliwiania cywilizacji ludzkiej normalnego funkcjonowania. Po odkryciu obiektu
SCP Fundacja rozdysponowuje agentów, którzy albo pozyskują obiekt i
przetransportowują go do jednej z placówek organizacji, albo zabezpieczają go
na miejscu, jeśli jego przeniesienie jest niemożliwe. Po zabezpieczeniu obiektu
naukowcy Fundacji SCP poddają go badaniom. Więźniowie, których pozyskuje
Fundacja (nazywani klasą D) są wykorzystywani do wchodzenia w interakcje z
obiektami SCP, gdyż te mogą stwarzać zagrożenie, a klasa D traktowana jest jako
zbywalna siła robocza.
Fundacja SCP prowadzi dokumentację
specjalnych czynności zabezpieczających dla wszystkich obiektów, które
przechowuje. Dokumenty te opisują same obiekty oraz instrukcje zapewniające
bezpieczeństwo ich przechowywania. W roku 2015 Fundacja SCP opisuje już ponad
dwa tysiące przechowywanych obiektów; nowe procedury są wdrażane praktycznie
bez przerwy.
Niektórzy użytkownicy Sieci
ponoć otrzymują emaile zawierające linki na stronę o nagłówku „Normalne porno
dla normalnych ludzi”. Z kolei strona zawiera linki do plików video o dziwnej
zawartości. I tak na jednym z filmików mężczyzna, kobieta i pies znajdują się w
kuchni, kobieta smaruje kromkę chleba masłem orzechowym, którą z kolei
mężczyzna skarmia psa… Na drugim w kadrze pojawia się gruby klaun, który pod
koniec filmiku zaczyna chlipać i zdzierać z siebie odzież a także rozsmarowywać
na twarzy szminkę… Na trzecim beznogiemu człowiekowi każą tańczyć breakdance, a
kiedy prosi, by mógł odpocząć, jakiś mężczyzna drze się na niego zza kadru.
Wreszcie obraz zanika a zza kadru słychać jakieś krzyki…
I jeszcze jeden filmik: beznogi
mężczyzna w masce Goblina, który chodzi na rękach wokół leżącej na materacu
kobiety. Drzwi do pokoju są otwarte i widać jak przez korytarz biegnie do nich
jakieś zwierzę… Najstraszniejsze wideo pokazuje związaną, jasnowłosą kobietę z
kneblem w ustach, którą zabija szympans. Pod koniec filmu on spożywa jej ciało…
W rzeczywistości strona z
takimi linkami nie istnieje, chociaż zwyczajnych stron porno w Sieci jest do
licha i trochę…
Prawdziwe
strachy
A oto historie, które nie są
fejkami. W każdym przypadku, źródła informacji twierdzą, że mają one
potwierdzenie swej autentyczności.
W lutym 1948 roku, statki
kursujące u brzegów Indonezji przyjęły wezwanie o pomoc od holenderskiego
masowca SS Ourang Medan. Jakiś mężczyzna posługując się łamaną
angielszczyzną krzyczał, że cała załoga statku leży martwa… Dalej leciało już
alfabetem Morse’a, czego nie mogli odcyfrować i wreszcie zdanie: „ja umieram!”
Wszedłszy na pokład Ourang
Medan członkowie ekipy ratowniczej zobaczyli, że wszyscy załoganci oraz
pies są faktycznie martwi. Leżeli oni gdzie dosięgła ich śmierć, z szeroko
otwartymi oczami, rozwiedzionymi rękami i grymasem przerażenia zastygłym na
twarzach. Na zwłokach nie znaleziono żadnych śladów przemocy. Wkrótce potem,
jak ratownicy opuścili statek, on nieoczekiwanie eksplodował i zatonął, i tym
sposobem tajemnica śmierci marynarzy nigdy nie została wyjaśniona.
Mówi się, że wszyscy posiadacze
numeru telefonicznego 0888-888-888 źle kończyli. Początkowo numer ten był
zarejestrowany w 2000 roku przez pewnego bułgarskiego operatora sieci telefonii
GSM (kierunkowy +359). Pierwszy właściciel fatalnego numeru zmarł na raka, a
dwóch następnych zginęło gwałtowną śmiercią od broni palnej. W związku z tym,
kompania ta zablokowała przeklęty numer w 2007 roku na czas nieokreślony…
Fatalne też okazały się wypadki
w pewnej szkole Riverwood w Sydney, Australia. Dzieci powróciwszy z wakacji
znalazły w szkolnym budynku 1,5-litrową puszkę. W jej środku znajdowała się
krew. Testy DNA pokazały, że jest to ludzka krew i należała do mężczyzny. Ale w
bazie danych nie było kogoś o takiej charakterystyce. Jakby nie liczyć 1,5
litra to 1/3 całkowitej ilości krwi w organizmie. Być może człowiek, który tyle
jej stracił - zginął? Tak czy owak, tego właśnie nie udało się ustalić…
Śmierci,
których nikt nie zauważył
Ostatnimi czasy, w Japonii
szeroko rozpowszechniło się zjawisko zwane tam kodokushi, co w wolnym przekładzie oznacza „samotna śmierć”.
Tak po prawdzie, to słowem kodokushi nazywane są sylwetki ciał
umarłych ludzi, powstające na podłoży pod wpływem płynów ustrojowych
wyciekających z ciała. Zazwyczaj powstają one tam, gdzie ludzi dosięgła śmierć.
Polega ten fenomen na tym, że
ludzie zazwyczaj umierają w domu i nikt tego nie dostrzega. I tak w prefekturze
Saitama została znaleziona umarła trzyosobowa rodzina. O jej śmierci stało się
wiadome tylko dlatego, że otwarto mieszkanie z powodu nieopłacenia za gaz i
elektryczność…
W Sapporo policja znalazła w
jednym z mieszkań dwie 40-letnie siostry-bliźniaczki, które zamarzły na śmierć
– w ich domu było wyłączone ogrzewanie…
I to wcale nie są miejskie
legendy. W japońskim społeczeństwie rośnie socjalna izolacja. Wielu ludzi nie
podtrzymuje związków z rodzinami, przyjaciółmi i sąsiadami i w rezultacie
umierają oni w całkowitej samotności, nikomu niepotrzebni.
W większości kodokushi są młodymi nieżonatymi mężczyznami.
Oni kontaktują się jedynie z kolegami z pracy, a kiedy przestają pracować, to
znajdują się w izolacji. Podobnie jest z kobietami i mężczyznami, którzy
pracują dorywczo albo na kontraktach. Często oni w czasie swego życia nie
zakładają rodzin i nikt się nimi nie interesuje.
I na koniec do kategorii kodokushi nierzadko zaliczają się staruszkowie.
We współczesnej Japonii pod jednym dachem rzadko mieszkają dwa czy trzy
pokolenia. Starsi ludzie nierzadko żyją w samotności, w oddali od dzieci i
wnuków – i kiedy oni umierają, rodzina nierzadko dowiaduje się o tym na końcu,
jako ostatnia. A niektórzy nie mają nawet bliskich rówieśników…
Tutaj mowa jest już nie o
folklorach miejskich czy internetowych, ale o całkowicie realnym problemie
społecznym. Na szczęście w Rosji naród jest bardziej zżyty ze sobą, i mamy
nadzieję, że pojawienie się zjawiska kodokushi
póki co nam nie grozi…
Źródło – „Tajny XX wieka” nr
34/2018, ss. 12-13
Przekład z rosyjskiego -
©R.K.F. Leśniakiewicz